*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 11 grudnia 2014

Spakowani

Szaleję z tymi notkami ostatnio znowu ;) Wiem. Pewnie za mną nie nadążacie, ale nie wiem jak to będzie za jakiś miesiąc - dwa, więc piszę na zapas :)

Spakowaliśmy dzisiaj wstępnie torbę do szpitala. Wcześnie, bo właściwie zazwyczaj się to robi tak trzy tygodnie przed terminem, ale my już dawno stwierdziliśmy, że na pewno chcemy mieć to z głowy przed świętami. O dziwo, to głównie Franek naciskał już od początku grudnia, żebyśmy się tym zajęli - chociaż oboje lubimy mieć wszystko zawsze zapięte na ostatni guzik i dobrze zorganizowane, to zazwyczaj ja jestem motorem takich działań. A tym razem ja tylko przygotowałam tło, a Franek motywował, żeby zrobić to już.
Ale tak jest lepiej, bo te trzy tygodnie to będzie akurat na koniec roku - nie chcemy w czasie świąt jeszcze myśleć o tym, co trzeba dokupić albo wyprać a potem w pośpiechu się pakować. A poza tym święta planujemy spędzić tradycyjnie - czyli w rozjazdach. Lepiej więc, jeśli ta torba będzie jeździć z nami - tak na wszelki wypadek tylko oczywiście :) Mam nadzieję, że nie wywołujemy żadnego wilka z lasu, tudzież Tasiemca z mego łona... Tfu, tfu, tfu i odpukuję :)

Ponadto naszym celem było jeszcze sprawdzenie, czego nam brakuje. Ale właściwie niczego ważnego. Czekam jeszcze na jedną przesyłkę, która powinna przyjechać lada moment i tam będą jeszcze ze dwa drobiazgi, które dorzucę. 

Nie mamy jeszcze kocyka dla Tasiemca - to znaczy mamy, taki z tradycjami :) Bo to jest kocyk, który obszywała jeszcze moja babcia i którym ja byłam owijana, jako niemowlę. Jest ze mną do tej pory zupełnie przez przypadek - bo normalnie zostałby w domu mojego dziadka, gdzie moi rodzice mieszkali z nami przez pierwsze lata. Ale kiedy wujek wiózł mnie bladym świtem na egzaminy na studia, to dziadziu wrzucił dla mnie do samochodu poduszkę i ten kocyk właśnie. I tak został ze mną - najpierw w mieszkaniu studenckim, potem w tym pierwszym z Frankiem a teraz przyjechał do Podwarszawia i będzie tez dla Tasiemca :) Ale ponieważ jest taki mało dziecięcy, to postanowiliśmy, że do szpitala kupimy nowy, jakiś kolorowy :) I tak przyda się jeszcze jeden.

Zamówię sobie jeszcze koszulę nocną przez internet. Nie lubię koszul :/ Śpię zawsze w piżamach. Ale jakąś (i to chyba nawet nie jedną) trzeba w tych okolicznościach mieć - mama dała mi jedną swoją, ale nie wiem, czy te guziczki, które ma, odpinają się wystarczająco. W necie znalazłam taką specjalną do karmienia i tanią. Miałam/mam problem jeszcze z tym, co będę miała na sobie przy porodzie. W szkole rodzenia i na stronach niektórych szpitali piszą po prostu o jakimś starym, obszernym t-shircie na przykład. Ale nie mam takiego. Znaleźliśmy jednak starą koszulę Franka, która sięga mi przynajmniej do połowy uda i jest rozpinana na całej długości. Ale tak najbardziej odpowiadałoby mi rodzić w czymś dwuczęściowym - na przykład mam taką starą spódniczkę do kolana z lycry i do tego top na ramiączkach. Spakowałam to sobie - najwyżej mi nie pozwolą rodzić w takim stroju, ale w internecie albo na zdjęciach w szkole rodzenia widziałam, że takie też bywały. Zobaczymy. I tak wiem, że planować sobie mogę, a potem wyjdzie inaczej - i jestem na to przygotowana. Ale lepiej na wszelki wypadek jakiś plan mieć.

Miałam nadzieję, że uda mi się spakować do jednej małej torby, ale nie ma na to szans :/ Spakowałam osobno torbę dla dziecka i dla siebie. Jeden ze szpitali dość ironicznie pisze o tym, żeby pamiętać, że to nie dwutygodniowe wczasy, no ale jak człowiekowi każą spakować dwa ręczniki (wiem, że to orientacyjne, ale wyobrażam sobie, że akurat dwa ręczniki to się jednak mogą przydać), no to sorry, ale to zajmuje już niemal całą moją walizkę - taką o wymiarach bagażu podręcznego do samolotu (55x40x20). Będę więc miała prawdopodobnie dwie takie niewielkie torby zamiast jednej dużej - przynajmniej mi się rzeczy nie pomieszają (i nie włożę na siebie tasiemcowych śpiochów a jemu nie założę podkładu poporodowego zamiast pieluchy :P). W kolejnym tygodniu jeszcze będę pewnie dopieszczać i przepakowywać, ale ważne, że mamy już to raczej z głowy.

***

Kiedy zabieraliśmy się za to pakowanie mówię do Franka:
M: Najpierw pakujemy Tasiemca.
F: (spoglądając znacząco na mój brzuch) Tasiemiec jest już spakowany. Rozpakuje się w styczniu!

58 komentarzy:

  1. :D tekst franka mnie rozwalil:D

    U nas w szpitalu dawali koszule i moim zdaniem to dobre rozwiazanie, bo ta krew itd, szkoda własnych ciuchow:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Mnie też ;)

      No z jednej strony dobre - zgadzam się, ale z drugiej nie podobają mi sie te koszule :/ Nie chodzi oczywiście mi o sam wygląd, tylko ogólnie o wszystkie koszule - głównie o to, że są jednoczęściowe i trzeba je w pewnym momencie całkowicie zadzierać. Ja wiem, ze pewnie w tej sytuacji się w ogóle o tym nie myśli, ale mam wrażenie, że czułabym się bardziej komfortowo, gdybym mogła - kiedy sytuacja nie będzie wymagała czegoś innego - chociaż część swojego ciala zakrywać.
      Pewnie, że własnych ciuchów szkoda, ale dlatego właśnie szukałam tylko starych :)

      Usuń
    2. Oj Margolka ja nie wiem co Ty chcesz tam podczas porodu zakrywać? Przecież zanim dziecko się urodzi to masz odkryte tylko krocze (koszule podciągniętą do pasa), a brzuch i piersi odsłaniasz dopiero wtedy jak już malucha wyjmują, potem dają Ci go na klatkę piersiową i już nic się nie liczy... myślisz, że oni będą zajęci oglądaniem Ciebie? Oni skupią się tylko na jednym, tam między nóżkami ;)

      Usuń
    3. Poza tym prawda jets też taka, ze ból i emocje powoduja, ze człowiekowi wszystko jedno i kompletnie się nie zastanawia nad tym, czy dobrze wygląda, czy coś zakrywa czy nie itd:)

      Usuń
    4. Kasia - właśnie w tym rzecz, że jak się dziecko urodzi, to muszę podciągnąć taką koszulę pod samą szyję i o ten moment mi chodzi. Ja wiem, ze może nikt mnie oglądał nie bedzie, ale tu nie chodzi o innych tylko o mnie i o mój jakiś tam komfort. Nie jestem może jakaś wybitnie wstydliwa - chodzę do lekarzy itd, ale zawsze dbam o to, zeby nie świecić tyłkiem wtedy, gdy nie trzeba - np na wizytę do ginekologa ubieram zawsze spódnicę albo dłuższą tunikę. Kiedy idę na USG to nigdy nie zakładam sukienki itp. Takie całkowite odsłonięcie się powoduje u mnie duży dyskomfort i nie tyle poczucie wstydu, co jakiejś niższości, bezsilności, może nawet poniżenia. Takie też mam odczucia, kiedy czasami zerkam na jakieś filmiki dotyczące porodu i widzę te kobiety, ktore są tak całkowicie rozebrane. Może to i jest dziwne, może nienormalne - może faktycznie nie będę o tym myślała (to czy rzeczywiście wszystko przestanie się liczyć, się dopiero okaże - wszyscy tak mówią, ale pamiętaj, że ja nie jestem taka jak wszyscy jeśli chodzi o ciążowe sprawy :)) , ale jeśli teraz o tym myślę to wolałabym po prostu się zaasekurować właśnie takim rozwiązaniem, o którym wspominam i zachować chociaż pozory. To wiele nie zmieni, a dla mojego komfortu psychicznego może być zbawienne. Myślę, że jest sporo innych rzeczy, którymi raczej powinnam się przejmować, niż akurat tym, czemu mogłabym zaradzić :)

      Usuń
    5. Myślę ze co bys nie zalozyla to i tak trzeba bedzie to podciagnac... Zawsze mozesz zrezygnowac z tego pierwszego kontaktu od razu, to Ty ustalasz plan porodu... ale mysle jednak ze warto zacisnac zeby na te kilka chwil i poczuc to malenstwo... Poza tym dzieciatko od razu zostanie lekko osuszone i nakryte, co jest jednoznaczne z tym, ze Ty rowniez... bo te pierwsze chwile sa najwazniejsze zeby dziecka nie wychlodzic wiec od razu mozecie sobie przygotowac chociaz czapeczke i skarpetki ;-) no i potem przytulac i karmic do woli... :-)

      Usuń
    6. Iza - być może tak, ale tak, jak napisałam Kasi, teraz się tym akurat przejmuję, więc czułabym się przynajmniej w tej pierwszej fazie bardziej komfortowo. Bo tu naprawdę nie chodzi o to, jak ja będę wyglądać i kto mnie będzie oglądał, tylko o mój komfort, czułabym się po prostu lepiej.
      Nie mam problemu z tym, żeby np. na basenie się przebierać przy innych - to po prostu personel medyczny powoduje, ze czuję się postawiona w takiej niższej pozycji a takie rozbieranie się tylko to potęguje :)

      Usuń
    7. Kasia - oczywiście, ale koszulę podciągam pod samą szyję i leżę właśnie w tym poczuciu, o którym wspomniałam. Natomiast spódnicę do pasa i top od pasa - to niewiele zmienia, ale mnie daje ogromną różnicę w komforcie psychicznym. Bo jeszcze raz podkreslam, ze nie chodzi o to, co widzą inni, tylko o to, jak ja się czuję. Będę miała wrażenie, że nie jestem całkiem goła jednak i będzie mi z tym lepiej.
      Bez przesady - nie będę z czegoś takiego rezygnować, skoro mam prawo i nawet nie chcę (chociaż ciągle nam powtarzają, że plan porodu to nie jest coś, czego się mamy tak kurczowo trzymać, bo plan swoje a życie swoje, więc nie przywiązuję się do niego szcególnie), ale jeśli mogę w jakiś sposób spowodować, że będę czuła się nieco lepiej w tym momencie, to naprawdę wolałabym myśleć w tej chwili o tym dziecku a o niczym innym :)

      Usuń
    8. Nie no pewnie, zrobisz jak bedziesz chciala... choc nigdy nie widzialam kobiety rodzacej w dwuczęściowym wdzianku :)

      Usuń
    9. Dlatego właśnie zastanawiam się, czy mi na to pozwolą.. No i pośmiewiska też nie chcę z siebie robić.. Bo ja to widziałam tylko w internecie . Na zdjęciach pokazywanych przez położną byly różne rzeczy, ale tego chyba nie było. Ale to jest akurat rzecz, która bardzo zaprząta moją głowę - dla innych to drobiazg, a ja się naprawdę tym przejmuję...

      Usuń
    10. a mi się wydaje, że dwuczęsciowy "strój" koniec końców będzie wyglądać tak, że dół będziesz miała zwinięty między udami a brzuchem (bo przecież jak urodzisz, to nie będziesz miała w głowie, żeby obciągnąć sobie kieckę;P), a bluzeczke podciągiętą pod szyję, i na jedno wyjdzie :)
      Ale myślę, że komfort psychiczny przede wszystkim ! Zadzwoniłabym do szpitala w którym masz zamiar rodzić i spytać, czy będziesz mogła w tym rodzić - od razu będziesz wiedziała na co się nastawić :)

      Usuń
    11. No tak - o tym zresztą powyżej napisałam, ze wielkiej różnicy to nie robi jeśli chodzi o to, na ile będę odkryta. Ale widzisz - to "między udami a brzuchem" to już jest bardzo dużo (i nieważne, czy miałabym głowę, czy nie - wcale nie zdziwiłabym się, gdybym miała, nie takie rzeczy robiłam, kiedy wróciłam z operacji pod narkozą :) - ale raczej nie mogłabym tego zrobić, bo to jeszcze nie koniec porodu) - i sam fakt, ze miałabym na sobie coś sprawiłby, że czułabym się dużo lepiej psychicznie. A druga sprawa, że mając na sobie dwuczęściową garderobę, przez większość porodu byłabym jednak ubrana z jednej czy drugiej strony (bo przecież jeszcze jest badanie KTG)

      Nie mam pojęcia czy się dostanę do szpitala, w którym mam zamiar rodzić. Jest tak oblegany, że nie wiadomo. Akurat tu pewnie by mi pozwolili. Ale nie wiem, jak jest w innych, a nie będę przecież dzwonić do każdego :)

      Usuń
    12. Myślę, że w sumie potrafisz tak logicznie wytłumaczyć swoją potrzebę, że tylko jakaś mega zołza by się nie zgodziła, tym bardziej jak mówisz, że widziałaś na zdjęciach, że niektóre tak rodzą :)

      o tym nie pomyślałam, że może nie być miejsca w szpitalu dla rodzących :O zdarzało się, że odsyłali kobietę z rozwarciem ?

      Usuń
    13. Może masz rację, chociaż za dziwadło też bym nie chciała robić, więc wiele zależy od sytuacji :)

      W Warszawie zdarza się to bardzo często, bo są szpitale lepsze i gorsze. Ten, który ja sobie upatrzyłam jest najbardziej oblegany. Mają tam kilkanaście porodów na dobę.. Jedna położna mnie pocieszała, że w styczniu nie jest tak źle jak np. w lipcu, ale inna już wprost mówiła, ze nie ma zadnej gwarancji... Tak więc wszystko będzie zależało tylko od szczęścia. Sugerują tylko, żeby właśnie za szybko nie przyjeżdżać, bo prędzej odeślą kogoś mniej zaawansowanego...

      Usuń
    14. ciekawe co oznacza za szybko - ja nie do końca byłam pewna czy to co czuję to są TE skurcze, aż w końcu mama przez tel nakazała mi jechać szybko do szpitala - okazało się, że mam rozwarcie 7cm .... ;p

      Usuń
    15. W szkole rodzenia mieliśmy całą pogadankę na ten temat - położna mówiła nam jakie mogą być objawy porodu i które są takimi, po których można jeszcze poczekać, a które już są oznaką, że trzeba jechać do szpitala. Dostaliśmy notatki z tego wszystkiego itd :)
      Nie wiem, jak to będzie u mnie, ale w sumie, to fajnie tak, jak w domu większa część I fazy się odbędzie :)

      Usuń
  2. To takie banalne, co napiszę, ale naprawdę poplułam monitor (i brodę), kiedy przeczytałam tekst Franka ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Ja się co prawda nie poplułam, ale też mnie to bardzo rozbawiło ;)

      Usuń
  3. Ja tam się cieszę, że piszesz i codziennie zaglądam czy jest nowa notka ;D

    Jak ja to zawsze powtarzam, lepiej wcześniej niż na ostatnią chwilę, jeszcze nikomu nie zaszkodziło nic, że ktoś coś zrobił wcześniej, przynajmniej mniej stresu będzie ;) a masz już upatrzony szpital jakiś konkretny? czy będziesz rodzić tam gdzie jets najbliżej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)) No to miło mi :)

      Tak, my zdecydowanie wyznajemy zasadę, ze lepiej wcześniej. Nie znosimy się spóźniać i bardzo często przychodzimy na spotkania nawet sporo przed czasem. I tak samo jest z innymi sprawami. Nie oznacza to, ze nigdy sie nam nie zdarza spóźnić albo z czymś nie zdążyć, ale zdecydowanie częściej mamy psychiczny spokój, bo jesteśmy przygotowani.
      Nie wiem, czy ktoś faktycznie zostawia taką decyzję, jak wybór szpitala na moment, kiedy już trzeba do niego jechać :P ja bym się na pewno na to nie odważyła. Oczywiście czasami po prostu nie ma wyboru, ale Warszawy to nie dotyczy rzecz jasna. Jest zdecydowanie jeden szpital, w którym chciałabym rodzić (zresztą to ten, z którego byly położne z naszej szkoly rodzenia - wcześniej się szpitalami nie interesowałam i to był przypadek, że akurat taką szkołę wybraliśmy), ale on jest tak oblegany, że nie wiem, czy uda mi się tam dostać :( Mam nadzieję, ale to chyba będzie duże szczęście. Mam oczywiściej jeszcze trzy inne w zapasie oraz ten, do którego jeżdżę na konsultacje cukrzycowe (ale akurat to byłaby już ostateczna opcja, z różnych względów)

      Usuń
  4. Boże, jak ten czas zaiwania... Dopiero co nam się tutaj ogłosiłaś, a teraz już torbę pakujecie... Zaraz będziecie Tasiemca do szkoły posyłać :)
    A Franek jest po prostu mistrzem ciętej riposty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda.. Sama się dziwię. Wiele osób mówiło mi, że końcówka będzie mi się dłużyć i że będę już chciała mieć dziecko przy sobie.. Cóż, jestem go ciekawa, to fakt, ale wcale mi się nie dluży, a wręcz przeciwnie, wolałabym, żeby trochę zwolnił ten czas, bo mam wrażenie, że nie zdążę z połową rzeczy, które jeszcze chciałabym zrobić! :)
      Ciekawe, czy jeszcze będę wtedy pisać :))

      Przekażę mu :P Będzie miał pewnie minę jak kot, który zjadł kanarka ;D

      Usuń
  5. Fajnie, że Franek taki zaangażowany:) Ja pakowałam nas sama (w końcu to ja musiałam wiedzieć w szpitalu co gdzie mam i co mi będzie potrzebne;)- A. zakodował tylko która torba moja a która dla Ali (bo zrobiłam tak samo, dwie mniejsze torby:)
    Do porodu z Amelką dostałam okropną, obszerną płócienną koszulę z porodówki, a za drugim razem zwyczaje się zmieniły i miałam mieć swoją- ubrałam taką trochę gorszą ale też z guziczkami, bo trochę po porodzie się odpoczywa w tym łóżku i zwykle już przystawia dziecko, więc jest prościej:) Później wszelaką krew wypraliśmy w wysokiej temperaturze i było ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meg teraz to mi się niemal mój gospodyniowo-kurowo-domowy świat zawalił :P mnie zawsze uczono, że krew należy wypłukać wstępnie w zimnej wodzie, bo gorąca ją utrwala na materiale :D A Ty tu takie rzeczy piszesz...komu wierzyć? ;)))

      Usuń
    2. Ja tak samo prałam mundurki z krwi... najpierw vanish (krew zawsze się od niego pieni), a potem do prawie wrzącej wody :D Mundurki się nie skurczyły, ale koszulę to jednak wypiorę w gorącej, ale nie wrzącej :)

      Usuń
    3. Meg: mnie też to bardzo cieszy. Też myślałam, że pewnie będę musiała sie spakować sama (bo to ja u nas jestem od spraw logistycznych, ja sporządzam wszystkie listy i wszystko porządkuję), ale okazało się, że Franek chce we wszystkim brać udział, co oczywiscie bardzo mnie cieszy. Wiesz, ze nie zrobiłam ani jednego zakupu "dzieckowego" bez Franka? :)) Po wszystko chodzimy razem, nawet po głupi krem do pupy :P
      Taka szpitalna koszula ma swoje plusy, ale właśnie z drugiej strony niekoniecznie powoduje, ze sie w niej dobrze czujemy. Mnie to nawet odpowiada, ze można sobie coś samemu wziąć no i właśnie też mam jedną opcję z rozpinaną koszulą, a drugą tą dwuczęściową...

      Usuń
    4. Dziewczyny - ja też jestem nauczona, że krew w zimnej wodzie się pierze, bo wtedy nie krzepnie! No ale może to dotyczy tylko świeżej? :) W każdym razie zawsze używam Vanisha i potem lodowatej wody i zawsze schodzi :)

      Usuń
    5. Podejrzewam, że to pranie w gorącej wodzie było poprzedzone wcześniejszym "wyszuraniem" w zimnej wodzie, inaczej by się nie odprało ;)

      A ja przeczytałam na jednym z blogów bardzo pomocną wskazówkę - dziewczyna rodziła w domu i potem zamiast te rzeczy z grubsza wyprać w zimnej wodzie, włożyła je do pralki na "płukanie/wirowanie", a potem normalnie wyprała :)))

      A niech już będzie w jednym komentarzu - Margolko, wkrótce odpiszę Ci na maila :) Wierzę, że mnie zrozumiesz i się nie gniewasz ;)

      No i ja też nie cierpię koszul nocnych, podwijają się wredne ;P

      Usuń
    6. Ja tam zakładałam, ze te rzeczy będą "jednorazowe", więc nie biorę nic, czego mogłoby mi być szkoda, jeśli się zniszczy :) No, ale spróbować zawsze warto :)
      Pewnie, ze rozumiem i w ogóle się nie gniewam :) Naprawdę nie musisz ;)) Chyba, ze oczywiście masz ochotę.

      Ja nawet nie wiem, dlaczego ich nie lubię. Chyba nie o podwijanie się chodzi, tylko ogólnie o to, że jednak w spodniach od piżamy czuję się swobodniej :)

      Usuń
    7. Moja koszula nie była mocno ubrudzona krwią, mężu wrzucił po prostu do pralki na wysoką temperaturę (bakterie..)- i wszystko zeszło. A ja normalnie zawsze piorąc z ewentualnych krwawych plam mój strój 'roboczy'- polewam zabrudzone miejsca wodą utlenioną czy też właśnie wanishem. A potem do pralki na 60 stopni;) Więc nie wiem o co chodzi z tą zimną wodą..

      Usuń
    8. Ja też nie wiem do końca o co chodzi, ale zawsze mi wszyscy powtarzali, że zimną się zapiera :) Ale tak, jak wspomniałam wcześniej - może to chodzi o świeżą krew.

      Usuń
  6. :D Gdybyś na Tasiemca założyła podkład poporodowy to miałby pieluchę po same uszy! :D Jeszcze do niedawna nie miałam pojęcia, jak taki podkład wygląda, ale w szpitalu po operacji sama z takiego korzystałam ;-)
    I jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że kobieta przecież rodzi W CZYMŚ :D nigdy o tym nie myślałam, że trzeba mieć jakiś odpowiedni strój, zobacz ile przydatnych rzeczy się od Ciebie dowiem :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz? A w opakowaniu nie wyglądają aż na takie wielkie... Mam wrażenie, ze są mniejsze od pieluch. Idę otworzyć paczkę i sprawdzić :P

      Usuń
    2. Relacja na żywo :P
      Hmm, no rzeczywiście jest dłuższa, ale z drugiej strony węższa... WIęc chyba rozmiarowo wychodzi tak samo, tylko właśnie byłaby za długa :P Ale myślę, że i tak gorzej miałabym ja w tych śpiochach :))

      No właśnie, ja wcześniej też o tym nie myślałam, bo cały czas myślałam sobie, ze jakaś tam koszula i z głowy. Ale później zaczęłam się zastanawiać nad innymi kwestiami, które pewnie dla innych są bez znaczenia, a mnie krępują :)

      Usuń
    3. Rany, margolka, tylko mi z porodu nie zdawaj relacji na żywo, ok? :D :P :)))))))

      Usuń
    4. Na żywo dotyczyło tylko pieluch :P Spoko, to zupełnie nie w moim stylu! Prędzej się przez tydzień nie odezwę niż będę pisać na zywo :) (tak przynajmniej przypuszczam sądząc po wcześniejszych doświadczeniach :))
      Ale Franek się śmiał, ze weźmie tableta i będzie pisał ;))

      Usuń
  7. Ja będę miała średnią walizeczkę i mniejszą torbę z rzeczami dla dziecka... Nie ma szans żeby to wszystko upchać w jedno... a i tak nie biorę rzeczy na wyjście, dużo podpasek, czy podkładów, ani ciuszków dla dziecka, czy wkładek laktacyjnych... to mi będą na bieżąco dowozić mąż i rodzice :) W sumie to wcale szybko się nie spakowałaś... ja zamierzam to zrobić tuż przed Sylwestrem albo zaraz po Nowym Roku, tak na wszelki wypadek... bo w tym całym zamieszaniu i szale przeprowadzkowo-urządzeniowym różnie może być :)
    Ja będę rodzić w zwykłej koszuli ciążowej... po porodzie dam do wyprania i mam nadzieję, że będzie można jej ponownie używać... przecież krew można bez problemu sprać, bo nie raz spierałam z uniuranych mundurków :D Nie będę paradować w koszulce ledwo zakrywającej tyłek po korytarzu przecież, to nie kino bambino :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam swoją taką małą, płaską na kółkach - taką jak właśnie do samolotu. A dla dziecka taką bardziej sportową. Może jest nawet odrobinę większa (pieluchy zajmują mi najwięcej miejsca, bo podobno trzeba brać ze sobą), ale pojemnościowo wychodzi chyba na to samo.
      Generalnie ja też mam bardzo mało rzeczy - to te ręczniki robią sztuczny tłok! Ręczniki i szlafrok, reszta to drobnica.
      Też zakładam, ze w razie czego będzie można wyskoczyć i coś kupić, ale jednak my będziemy zupełnie sami - tylko z Frankiem. Wolałabym, żeby nie musiał za często ode mnie odchodzić.

      A co do pakowania się - no dla mnie to jest jednak sporo wcześniej :) Gdyby nie święta, na pewno jeszcze byśmy tak z dwa, trzy tygodnie poczekali. Pamiętaj, że rozmawiasz z osobą, która do ósmego miesiąca nie miała dla dziecka ani jednej skarpetki :)

      Ja nie mam koszuli ciążowej, a że koszul nie lubię, to nawet szkoda byłoby mi kupować coś, co być może da się wyprać a być może nie i nawet nie wiem, czy jeszcze założę... Stąd właśnie idealna byłaby dla mnie ta spódnica, o której pisałam, chociaż koszula Franka też jest wystarczająco długa. Ale powiem Ci, ze i tak dla mnie mniejszym problemem byłoby to paradowanie w krótkiej koszulce niż to leżenie z podwiniętą pod szyję - bo jednak w tym pierwszym przypadku wiedziałabym, ze coś na sobie mam :)

      Usuń
  8. Dwa tygodnie przed godziną ,,w'' nosiłam torbę z wszystkim wciąż przy sobie. Koszula do karmienia ważna rzecz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jeszcze mamy chwilę do tych dwóch godzin, ale ze względu na nasze świąteczne wojaże, lepiej mieć ją ze sobą :)
      Ważna, a ja nie mam.. Dlatego sobie jakąś zamówię. A potem to już zmienię na piżamę do karmienia, bo zdecydowanie taki strój sypialniany preferuję :)

      Usuń
  9. u nas dawali szpitalne :) A koszula do karmienia to chyba taka z bocznym rozpięciem :) bo mojemu mężowi wcisnęli rozpinaną z przodu i do pasa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, jak jest tutaj, bo wszystko zależy, w ktorym szpitalu wyląduję, a mam aż cztery w zapasie (a do wyboru jeszcze więcej :))
      No różne różniste są te koszule, z różnymi zapięciami. Taka rozpinana z przodu też chyba nie jest taka najgorsza. Ale takie boczne też są oczywiście

      Usuń
    2. U mnie te rozpinane z przodu okazały się niewygodne, ale to każdy ma po swojemu :)

      Usuń
    3. Ja jeszcze nie mogę się na ten temat wypowiedzieć :))

      Usuń
  10. Ja też nie lubię koszul, dlatego zainwestowałam w piżamy do karmienia i bardzo takie rozwiązanie mi odpowiadało, bo było mi wygodnie, a do nocnego karmienia nie musiałam się rozbierać. W szpitalu, gdzie ja rodziłam, dostałam koszulę do porodu. Musisz sprawdzić, czy w Twoim też nie dają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, akurat w piżamy to mi nie szkoda inwestować, zresztą mam kilka piżam i niektóre się na pewno nadają nawet do karmienia :)
      No, ale na te pierwsze dni w szpitalu, to każą mieć koszule, więc lepiej, zebym miała, jak zobaczę, ze może być coś innego, to mi Franek przywiezie :)

      Ja nie wiem, w którym szpitalu będę rodzić, bo nie wiem, czy uda mi się dostać do tego, do którego chcę.. Co szpital to pewnie inny obyczaj, więc na wszelki wypadek wolę coś ze sobą i tak miec.

      Usuń
  11. Ja kupialm sobie takie najprostze chinskei koszule nocne do karmienia i jedna mialam przy porodzie. Upackana byla krwia ale sie sprala i tak P. musial mi co chwile prac i nowe przynosic, bo codzienei moje piersi produkowaly za duzo mleka i koszula az byla sztywna z przodu (czasami sciagalm stanik, bo bylo mi neiwygodnie i nie mialam wkladek ;p). Swoja droga lepiej bylo mi chyba jednak zkoszula bo codziennie ( u mnei az 10 dni!!!) po poriodzie sprawdzali nam napiecie brzucha i ogladali krocze.
    Dobrze, ze nie masz jakis wiekszych problemow z nagoscia, bo neistety w spzitalu jakkolwiek to brzmi zmacali mnei ;p A to sprawdzali peirsi i poakzywali jak je masowac, a to ciagle sprawdzali jak sie szwy trzymaja, a to brzuch naciskali b ysprawdzic ulozeni macicy;p
    A co do torby mailam dwie wielkie, bo neistety ciezko bylo spakowac sie w jedna;p Na szczescie P. wzial moj palsz i buty do domu to mialam wiecej meijsca w szafie ;) Kolezanka obok w sali smiala sie ze jej maz zabral but yzimowe a przywizie baleriny- biedna lezala dwa meisiace!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie też sobie kupiłam dzisiaj taką za niecałe 20 zł :) Ale nie chcę jej do porodu, tylko raczej później do karmienia mi się przyda. Do porodu wolałabym ten strój dwuczęściowy albo tę koszulę Franka, którą w razie czego będę mogła mieć zapiętą.
      Właśnie boję się bardzo, że będę musiała zostać tak długo :/ No, może nie 2 miesiące, ale 10 dni to i tak jest dla mnie bardzo długo :(

      No, większych może nie, ale mam problem z personelem medycznym i z pewnego rodzaju rozbieraniem się przed nim właśnie :/ Więc nie wiem jak będę to znosić. Liczę na to, ze przejdę nad tym do porządku dziennego, ale generalnie to wszystko przyprawia mnie o swego rodzaju złość, że tak się trzeba wystawiać na widok publiczny.

      Usuń
  12. O nie, przypomniałaś mi o porodzie i tych wszystkich technicznych sprawach...:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o mnie chodzi, to dopóki myślę o tym jak o "technicznych sprawach", to nie ma problemu :))

      Usuń
    2. Ja od razu widzę ten fotel i słyszę "przyyyyyj" :P

      Usuń
    3. :) Chyba na razie się na tym jeszcze nie skupiałam :)

      Usuń
  13. Rozumiem Twoje chęci posiadania czegoś dwuczęściowego do porodu!! Ja zabrałam stary podkoszulek który rozcięłam i dorobiłam guziki oraz bawełniane rybaczki. Lepiej się czułam gdy mogłam w 1 fazie być ubrana. Nie wiem jakby to było gdyby się nie skończyło cesarką ale odczucia mam nadal takie jak Ty.
    Na później koszula była niestety niezbędna, bardzo mi tp nir odpowiadało bo też jestem piżamowa dziewczyna no ale wyjścia nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nareszcie! :)) Dzięki! Czekałam bardzo na taki komentarz, bo jakkolwiek dziwny może wydawać się ten mój dyskomfort, to nie wierzyłam, ze naprawdę nikt czegoś takiego poza mną nie odczuwa(ł) :)))
      Właśnie wiem, że na później będzie potrzebna koszula, więc się w nią zaopatrzyłam - ale kupiłam taką za niecałe 20 zł, więc mi nie szkoda ;)

      Usuń
  14. ja też nie znoszę koszul i nawet nie mam ani jednej ale niestety po porodzie trzeba mieć chociaż dwie. Pamiętam, że Mleczkowa też kupowała bo nie miała. Ale pamiętam też jej sąsiadkę z sali poporodowej która urodziła 5 godzin przed nią i potem jak już leżały obie na swojej sali to Mleczkowa w koszuli nocnej obolała i z nogami razem a tamta dziewczyna w dwuczęściowej piżamce ze spodenkami do kolan i siedziała na łóżku po turecku czytają Harrego Pottera. Nogi miała świeżo wydepilowane no i makijaż rzecz jasna ...

    Patrzyłam na nią jak na jakąś kosmitkę ... to było niesamowite :) tego Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem o tym. Zresztą na stronach szpitalach nawet to jest wymienione, jako niezbędnik.
      O, super byłoby być taką kosmitką, dzięki :))

      Usuń
  15. lepiej już dmuchać na zimne :)

    OdpowiedzUsuń