Wypuścili nas wczoraj wieczorem. Wiking miał dostać jeszcze jedną dawkę antybiotyku o północy, ale przesunęli mu ją na 18tą i potem od razu mogliśmy wychodzić - wolne łóżko było potrzebne natychmiast :) Ten szpital ma takie obłożenie, że tam nie ma znaczenia - piątek, świątek, czy niedziela, ani, która jest godzina, wypisy robią cały czas.
Dla nas lepiej, bo to zawsze jeden dzień prędzej w domu. Chociaż przyznam, że wychodziłam ze szpitala ze łzami w oczach. Bałam się, jak to będzie teraz bez pomocy tych wszystkich położnych, choć z drugiej strony cieszyłam się, że teraz będę już miała Franka obok siebie i nie będę musiała się martwić, że nie mam jak umyć zębów, bo mały cały czas płacze i nie mam co z nim zrobić. Ale jednak dwa tygodnie w szpitalu robią swoje, mimo wszystko przyzwyczaiłam się do tamtejszej rutyny, opieki i do tego, że bywałam w centrum zainteresowania (personel tego szpitala naprawdę potrafił chwilami sprawić, że czułam się tam, jak jedyna pacjentka na całym oddziale). Ale całkowicie wybiło mnie to z mojego rytmu - zasypianie o 21 i pobudka o 6? Mogłam o tym zapomnieć, bo o 21 podpinali mnie na godzinne KTG. Później teoretycznie mogłam spać, ale średnio co godzinę przychodziła któraś położna albo do mnie albo do pacjentek na sąsiednich łóżkach - to antybiotyk, to probiotyk, to zmierzenie ciśnienia... A o 4:00 znowu KTG, które zazwyczaj kończyło się około 6:00, więc o tej porze zamiast wstawać to dopiero znowu zasypiałam. Kiedy urodził się Wiking, to oczywiście ta codzienność szpitalna zaczęła wyglądać jeszcze inaczej. Ale rzecz jasna tęskniłam za domem i chciałam już wrócić.
Wczoraj o 19:30 wróciłam. Jest lepiej z Frankiem u boku. Zwłaszcza, kiedy Wiking płacze a my nie wiemy, dlaczego. Chwilami bywa ciężko, ale gorzej było w szpitalu, kiedy przejmowałam się tym, że dziecko przeszkadza innym - zwłaszcza, że inne maluchy wydawały się ciche i spokojne, płakały, dostawały jeść i szły spać, a nasz nakarmiony i przewinięty nadal płakał... Ale jak na razie najbardziej doskwiera mi ten totalny brak ogarnięcia, który odczuwam. Fakt, to dopiero jedna doba w domu, ale jest mi dziwacznie z tym, że nie umiem sobie chwilowo niczego zorganizować, bo na razie jeszcze trudno o plan, choć przecież wcale nie jest tak, że non stop muszę się zajmować dzieckiem. A wiecie, że ja czuję się dobrze, gdy mam wszystko "od-do". Poza tym jestem mocno zmęczona. Tak fizycznie. Ale nie potrafię się przemóc, żeby w dzień po prostu regenerować siły - ciągle znajduję sobie coś do roboty i frustruje mnie, że nie mam na razie siły na to, czy na tamto. A dodam, że Franek mocno mnie odciąża, dzisiaj ugotował obiad, załatwił formalności w przychodni, posprzątał i jeszcze skakał koło mnie ze śniadaniem, kolacją, herbatką...
No nic, jakoś to muszę sobie poukładać. Będę Wam w miarę możliwości meldować na bieżąco, a do tego nadrobię zaległe notki i ewentualne odpowiedzi na Wasze komentarze.
O matko, o matko, o matko! :)))) W końcu jest jakaś informacja! Nawet nie silę się na pisanie, że wyobrażam sobie jak się czujecie, bo nie mam pojęcia. Ale wiem (jestem pewna), że szybko ogarniecie nową sytuację. Bo czemu miałoby być inaczej? Czymię mocno kciuki :)))
OdpowiedzUsuń:) No, prawdę mówiąc chyba trudno sobie taką nową sytuację wyobrazić. Nawet mnie samej jest trudno, mimo, że już w niej tkwię :P Ale jest mi trochę dziwnie z tym trzecim w domu :P Mam nadzieję, że rzeczywiście szybko się ogarnę. Dzięki!
UsuńNowa rola, nowe wyzwania, jak dobrze, że jesteście w tym RAZEM :)
OdpowiedzUsuńPo trudnych początkach przychodzi spokojniejszy okres, choć w byciu rodzicem chyba nie da się mieć tak wszystkiego zaplanowanego "od-do", szkoda ;)))
Dużo sił Wam życzę, zdrowia, cierpliwości i odkrywania niezwykłych uroków rodzicielstwa :*
Tak, to prawda, że o wiele lepiej jest teraz, kiedy jesteśmy już razem. Może nawet nie tyle łatwiej, co jakoś pewniej. Dobrze jest czuć, że nie jestem sama.
UsuńNo bardzo szkoda, bo ja nie wiem, czy potrafię funkcjonować tak bez tych ustalonych przez samą siebie granic. Zobaczymy. Dzisiaj mam zamiar się już trochę bardziej zmobilizować po tym przebimbanym dniu wczorajszym :)
Dziękuję!
Najważniejsze, byś korzystała z każdej chwili wolnej, by się chwilkę zdrzemnąć. Niewyspanie to największa zmora początkującej matki! Wiking jakiś rytm dobowy wypracuje na pewno, byś mogła zaplanować dzień, ale nie tak zaraz. Powodzenia życzę i śpij, gdy tylko możesz!
OdpowiedzUsuńTo samo jej powiedziałam ale uparciuch nie słucha;-) i niepotrzebnie sie frustruje..
UsuńGosiu daj Wam czas, wszystko sie powoli poukłada:-)
Ale ja nie potrafię nawet tak zasypiać na zawołanie w ciągu dnia. W szpitalu jeszcze mi się czasami zdarzało, ale też rzadko - bo wolałam na przykład w tej wolnej chwili poczytać albo uprać to, co mi wcześniej Wiking obsikał :) No ale tak ze dwa razy na pół godzinki przysnęłam, ale w domu to już w ogóle jakoś nie potrafię. Wczoraj tak na dziesięć minut się popołudniu zdrzemnęłam, ale to musi u mnie samo przyjść.
UsuńPo tych dwóch nocach w domu już nawet czuję się mniej niewyspana - poza tym śpię dłuzej jednak, bo nie wstaję na razie o tej szóstej, tylko dopiero koło ósmej. No nic, zobaczymy, jak będzie dalej... I mam nadzieję, że naprawdę się poukłada i jakiś rytm się wyklaruje, bo bez tego jest mi trudno!
Super, że jesteście już w domu. Życzę dużo sił, cierpliwości i żebyś miała też troszkę czasu na odpoczynek. No i witam Wikinga :) Pozdrawiam Waszą Trójkę
OdpowiedzUsuńTak, jednak nie ma to jak w domu, chociaż po tych dwóch tygodniach to naprawdę jest nieco dziwnie :)
UsuńPowiem Ci szczerze, że mi nawet nie tyle czasu na odpoczynek brakuje, co na ogarnianie tych wszystkich spraw, które chciałabym ogarnąć :) Tak już jakoś mam ;))
Dziękujemy i pozdrawiamy również!
Cierpliwości Margolko wszystko sie pouklada ulozysz sobie dzień z Wikingiem nauczycie sie siebie.A z tym wynajdywaniem roboty po przyjsciu ze szpitala to jakbym widziała siebie 6 lat temu kiedy urodzilam Synka. Mialam dokładnie to samo zamiast spać ja sprzatalam albo prasowalam. Zdtoweczks dla Was :**** i powodzenia :-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak właśnie będzie. Na razie mam problem z tym, żeby wykorzystywać ten czas kiedy on śpi jakoś bardziej produktywnie, bo boję się, że zaraz się obudzi i będę musiała przerwać w połowie :) Ale mam nadzieję, że z czasem to wszystko będzie bardziej regularne.
UsuńJa nie znoszę bałaganu, a choć Franek sporo się narobił w ostatnim czasie żeby w domu było czysto i porządnie, to jednak pracował a pozostały czas spędzał z nami w szpitalu, więc po prostu nie miał już czasu ani sił, żeby wszystko jeszcze lepiej ogarniać. Dlatego musimy się teraz za to zabrać :)
Dziekujemy!
Margolko, Ty zawsze dajesz radę i za chwilę wpadniesz w swój stały, nowy rytm :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie tak, jak piszesz :) Dzięki.
UsuńMargola odpoczywaj ile wlezie. Regeneruj siły bo któregoś razu padniesz i nie wstaniesz. Bedziesz tak zmęczona, ze psycha ci siadzie.
OdpowiedzUsuńJak karmisz przysypiaj, niech rodzina przejmie za ciebie obowiązki.
Ja miałam tyle energii po porodzie. Wszystko . chciałam sama robić.
Do czasu...
Ściskam!
Hebamme
Wiesz, ja myślę, że w kwestii zmęczenia, to ja zawsze byłam dużo bardziej na nie odporna niż inni - zawsze to zauważałam. Potrafiłam przez kilka dni z rzędu naprawdę się wykańczać, ale na co dzień funkcjonowałam w miarę normalnie. Jakoś potrafię stłumić to poczucie zmęczenia. A teraz po dwóch nocach w domu nawet czuję się dużo bardziej zregenerowana.
UsuńZ tym przejmowaniem obowiązków przez rodzinę to nie jest prosta sprawa, bo jest tylko Franek :) A on ma już dużo na głowie i też się nie rozdwoi :) Musimy sobie więc radzić tylko we troje. Ale nie ubolewam nad tym, bo uważam, ze damy radę i prawdę mówiąc nawet jestem dumna z tego, że inni (np w rodzinie Franka) na podobną okoliczność potrzebowali całego tłumu ludzi do pomocy, a nam jakoś to idzie.
Kiedy karmię w ciągu dnia to nie umiem przysypiać, bo to nie moja pora - w nocy prędzej mi się zdarza, ale wtedy jest mi niewygodnie i to jest chyba największym problemem - te nocki, podczas których jestem całkowicie zaspana. Na początku wstawałam co chwilę i próbowałam przez kilka godzin uśpić dziecko, ale ostatnio skapitulowałam i po prostu kładę go koło siebie w łóżku, bo zwyczajnie jestem zbyt nieprzytomna, żeby czuwać :( To mi się nie podoba, bo chciałabym, żeby spał w łóżeczku, ale naprawdę na razie nie mam siły na to, żeby go tego uczyć.
Ze mną to nie do końca jest tak, ze ja chcę wszystko sama robić - przeciwnie, większość takich codziennych spraw teraz ogarnia Franek - obiad, zakupy, sprawy urzędowe, "wierzchnie" sprzątanie.. Ale są sprawy, z którymi nie zdążyłam przed porodem i teraz mi nie dają spokoju.
Dziękuję i równiez ściskam :)
Teraz pewnie będzie trudniej o organizację:) Ale z czasem się poukłada:) Tylko czasem zajmuje to dzieciom więcej czasu, a czasem mniej.
OdpowiedzUsuńJa po Antku byłam mega zmęczona i zdołowana. A po wyjściu ze szpitala pierwsze dwa dni robocze byłam sama, bo mąż nie dostał urlopu. Całymi dniami spałam.
A po Adasiu mogłam góry przenosić, tyle miałam energii:) Jak Pomieszana-Z-Poplatanym pisze:) W łóżku w szpitalu mnie nie mogli utrzymać:)))
Powodzenia:) Wspaniała część życia przed Wami:)))
Mam nadzieję, że jednak nie aż tak trudno, bo mnie jej brak jednak wykończy... Naprawdę nie lubię i chyba nawet nie umiem dobrze funkcjonować bez planu..
UsuńJa czuję się zmęczona, ale chyba nie aż tak bardzo, jak sobie część osób wyobraża - to znaczy może tak samo, ale ja zawsze jakoś potrafiłam sobie ze swoim zmęczeniem radzić tak, że nie wchodziło mi zbyt mocno w paradę i teraz właściwie też tak jest. Nie umiem po prostu odsypiać i kłaść się w ciągu dnia na zawołanie, więc nie jest mi łatwo spać wtedy, kiedy dziecko. Bardziej mi doskwiera właśnie nie brak odpoczynku, tylko brak czasu na niektóre sprawy :)
Dziękuję :)
Kurcze napisałam długi komentarz, coś źle kliknęłam i wszystko mi znikło:/
UsuńWIęc jeszcze raz:)))
Pod względem organizacji to mogę Cię pocieszyć tylko teoretycznie, bo są dzieci, które szybko opracowują swój plan dnia:)) Ale u mnie ANtek jest i zawsze był mega ciężki pod tym względem. Z Adamem jest to trudne ale z innych względów, po prostu mam tyle wizyt u lekarzy że nie mogę wybrzydzać z terminami, no i on ma ciągłe problemy ze zdrowiem:| Ale tak naprawdę czzłowiek potrafi być mega elastyczny, meeega. A macierzyństwo to chyba najlepsza tego szkoła.
Co do nocek... Każdy rodzic ma swój sposób na wychowywanie dziecka... swoją drogę... Ja nie chciałam żeby Antek spał z nami, ale w końcu doszłam do wniosku, że nie warto zażynać się dla idei... i zaczęłam się wysypiać;) On był bardzo ciężki w spaniu, jak długo karmiłam go (a karmiłam rok i 3 mies) budził się w nocy co dwie trzy godziny... nie usypiał sam, nie potrafi do tej pory sam się wyciszyć... nie lubił swojego łóżeczka, zaczął w nim spać dopiero jak wyjęliśmy ściankę, on nie znosi ograniczeń... Ale przyszedł czas, kiedy przeniósł się do siebie, bezboleśnie... Czas tak naprawdę szybko leci, Adaś ma już pół roku, choć dopiero co się urodził... Antek dwa lata... A może są po prostu dzieci które potrzebują tej bliskości, przytulenia więcej niż inne... to wszystko jest chwilowe tak naprawdę. A później się tęskni do tej bliskości. Adaś jest pod względem nocek super, bo wstaję do niego raz albo i w ogóle, niejedną noc już przespał całą u siebie w łóżeczku. Ale z nim dzień to jest masakra... Można mieć go i cały dzień na rękach i tulić, a i tak będzie płakał... Kolki ciężko przechodził, skoki rozwojowe, bóle brzucha, teraz ZUM, ciągle coś i ciągle płacze... Ale naprawdę, to chwilowe, to minie. Ani się nie obejrzymy, a już będzie jak Antek biegał. Pewnie, szkoda tej organizacji, tyle rzeczy by można było zrobić w tym czasie... ale na tą chwilę najcenniejsze co mogę mu dać od siebie to właśnie ta bliskość, kiedy on jej potrzebuje.
Naprawdę to piękny czas:) Na pewno pod wieloma względami trudny i wiele rzeczy będziesz musiała przewartościować... ale piękny. I cudnie się wspomina, jak widzi się takie młode Mamy jak Ty, co dopiero zaczynają:) I tęskni się, bo ten czas już nie wróci.. Dzieci rosną wręcz błyskawicznie.
Wszystkiego dobrego! :))
Rozumiem, że to uczy elastyczności a tak ogólnie ja raczej nigdy nie mialam z tym większego problemu i raczej potrafiłam się dostosować do nowych warunków i jakoś tak w nie wpasować, żeby mimo wszystko funkcjonować sprawnie i tak, jak lubię. Obym tylko właśnie te nowe warunki miała choć trochę sprzyjające :) Bo ja naprawdę nie potrafię tak po omacku i na zasadzie spontanicznej rzeczywistości.
UsuńJa też nie chciałam (i nie chcę), żeby dziecko spało z nami w łózku, ale od początku właśnie tego bałam się najbardziej, bo wyobrażałam sobie, że to może być trudne do osiągnięcia - i nie pomyliłam się. Gdybym miała więcej siły w nocy, żeby z nim "powalczyć" to byłoby inaczej, ale to jest czas kiedy jestem nieprzytomna i nie mam zwyczajnie na to chęci. Dzisiaj na przykład znowu zasnełam przy karmieniu i kiedy się przebudziłam to przeniosłam go do łóżeczka, w którym pospał godzinkę. Ale potem się znowu obudził, a ja znowu zasnęłam i już do rana się nie obudziłam, mimo, że plan miałam taki, że go znowu odstawię. Zobaczymy, jak to będzie na dluższą metę, ale prawda jest taka, że te przespane noce są mi jednak potrzebne.
W ciągu dnia jest różnie, mam wrażenie, że Mały zdecydowanie więcej płacze niż inne dzieci - nie wystarczy go nakarmić i przewinąć, ciągle mu mało i mamy problem, żeby go uspokoić.. Ale zobaczymy, na razie to dopiero półtorej doby w domu, może jak się oswoi z nowym miejscem to i się trochę uspokoi.
Dziekuję za słowa wsparcia :)
Margolko on maluteńki jeszcze jest:) W dodatku po choróbsku. Do tej pory był ciągle przy Tobie, słyszał bicie Twojego serca, Twój głos, czuł ciepło, a nagle bum i jest inny świat. Trzeba trawić mleczko, które może źle się trawi, bo brzuszek po antybiotyku, trzeba poradzić sobie z bodźcami którymi do tej pory nie miał styczności, itd... dzieci różnie sobie z tym radzą. Przyczyn płaczu może być wiele, ale takie dziecko nie wymusza jeszcze, ono informuje o swoich potrzebach... Jak będzie Wam mocno płakał to pytajcie pediatry, bo może coś mu dolega... U nas na przykład dużo pomogło włączenie probiotyku, bo mały miał zjechaną florę bakteryjną po antybiotykach które dostawał w szpitalu... no i pytanie czy warto walczyć z własnym dzieckiem... czy nie wygodniej nawet Tobie dać mu to, czego na tą chwilę potrzebuje i pozwolić mu na tę bliskość, której potrzebuje... Będziesz wypoczęta, a z czasem on nie będzie już Ciebie tak potrzebował, to nie jest tak, że on musi już zostać w Waszym łóżku na wieki wieków:) Adaś kilka razy z nami spał, jak nie mogłam go uspokoić, ale na kilku razach się skończyło, nawet go specjalnie nie przestawiałam. Ale decyzja należy do Ciebie, bo są mamy, które nie wysypiają się z dzieckiem w łóżku, albo boją się z nim spać, albo... i to są też ważne powody, żeby dziecka do łóżka jednak nie brać:)
UsuńNie wiem ile u Was jest też miejsca w sypialni, ale dla mnie bardzo fajnym pomysłem jest łóżeczko dostawne do Waszego albo przynajmniej ustawione blisko Waszego, tak, żebyś mogła choćby ręką pogłaskać Wikinga:) U nas to nie wchodziło w grę, bo mamy za wąską sypialnię, ale dla mnie to bardzo fajny kompromis dla mamy i dziecka:)
Albo możesz też spróbować go nie kłaść spać w łóżeczku, tylko w gondoli od wózka. Dzieci czasem lepiej się czują jak mają ciaśniej, bo i w brzuchu mamy miały ciasno. Te łóżeczka szpitalne też są malutkie. Antek pierwsze trzy miesiące w wózku spał i wtedy jeszcze noce fajnie przesypiał, później mu się odwidziało.
Szukajcie swoich rozwiązań, tego co Wam pasuje, z czasem wypracujecie swój sposób na uspokajanie, usypianie, choć niektóre rzeczy trzeba po prostu przeczekać, nie ma wyjścia;) ale to tylko chwilowe... Z czasem minie. A dla odmiany pojawią się inne problemy:)))
Niby wiem o tym wszystkim, o czym piszesz, ale ja się łapię na tym, że wielokrotnie łapię się na tym, że boję się, że nauczymy synka jakichś nawyków, które później trudno nam będzie wykorzenić. Wiem, że to w dużej mierze absurdalne, zwłaszcza na tym etapie...
UsuńWiesz z tym spaniem na razie i tak jest tak, ze przez większość nocy śpi z nami, bo ja po prostu nie mam siły ani nie jestem na tyle przytomna, żeby go przenosić :) Wysypiam się, więc to nie o to chodzi, tylko raczej o zasadę. Na dłuższą metę po prostu nie chciałabym, żeby dziecko z nami spało - choć to całkiem fajne jest :) Ale wolałabym mieć świadomość, ze to nie jest normą.
U nas łóżeczko stoi blisko naszego łóżka właśnie dlatego, że sypialnia jest bardzo mała i nie było innej możliwości :) Ale niestety to nie pomaga. W szpitalnym łóżeczku WIking też spał tylko przez pierwsze noce a potem już nie chciał, mimo, że właśnie jest mniejsze i może bardziej przytulne, więc to chyba nie to :(
Podziwiam, że potrafisz w takiej sytuacji nie spać w dzień, razem z dzieckiem, bo gdy mi cokolwiek zaburzy te 8h snu w nocy, nie potrafię dobrze funkcjonować dopóki się nie zregeneruję;)
OdpowiedzUsuńSpore wyzwanie przed Wami, ale jestem pewna, że z każdym dniem będzie coraz lepiej;*
A ja właśnie nie potrafiłam nigdy i nadal nie potrafię się tak w ciągu dnia zregenerować. Wiem, że większość osób po prostu się kładzie i zasypia :) A ja tego nie potrafię. Dopiero popołudniu (wtedy drzemka 15 minutowa) lub wieczorem czuję prawdziwe zmęczenie i wtedy właśnie brakuje mi sił. Ale generalnie ja też teraz trochę dłużej śpię, bo jednak do ósmej, więc nie czuję się rano niewyspana, chociaż tęsknię za pobudkami o szóstej :) Ale chyba na razie tę jedną rzecz muszę odpuścić -przynajmniej do czasu, jak i tak jest o tej porze jeszcze ciemno :)
UsuńMam nadzieję, że tak właśnie będzie, dziękuję :) :*
musi minac około miesiąc zanim wypracujecie sobie jako takie rytm dnia, a później będzie już zdecydowanie latwiej. I Twój organizm przyzwyczai się do innego funkcjonowania, wiec zmeczenie będzie mniej doskwierać. Ja na początku tez bylam zla na to, ze nie mogłam sobie nic zaplanować, nawet tego kiedy pojdziemy na spacer, bo Junior był całkowicie nieprzewidywalny. Dopiero jak miał około miesiąca wiedzieliśmy co kiedy i mniej więcej jak długo i mogliśmy zacząć umawiać się na spacery z kolezanka i jej coreczka :) Także spokojnie, dajcie sobie czas na nauczenie się siebie nawzajem, a wtedy już będzie gorki ;)
OdpowiedzUsuńWiem, ja właśnie tyle czasu zakładałam na wstępne ogarnięcie się - miesiąc. Ale i tak na razie mi doskwiera to, że jest jak jest - i to własnie nie w sensie zmęczenia, bo ono mi nie przeszkadza, tylko właśnie to, że nie mogę się jakoś porządnie zorganizować.
UsuńMam nadzieję, ze wkrótce będzie lepiej pod tym względem.
Za niedługo Wiking przy Twojej pomocy ustali sobie rytm dnia i będzie Ci łatwiej ;) poukladasz sobie tą nową rzeczywistość, a wtedy na pewno poczujesz się lepiej :)
OdpowiedzUsuńOj, na pewno wtedy poczuję się dużo lepiej! Te początki są najtrudniejsze- staram się sobie wytłumaczyć, że przez pierwsze dwa tygodnie na bezrobociu też czas mi uciekał między palcami i nie umiałam się zorganizować, a potem jakoś poszło, więc może i teraz tak będzie. W każdym razie mam nadzieję, ze bedzie tak, jak piszesz :)
UsuńJa pamiętam jak moja siostra uczyła dzieci rytmu. Po karmieniu, przewijaniu itp po prostu kładła je spać. Oboje, Olka i Błażej, od razu spali u siebie w łóżkach. Ale to nie jest wyznacznik. To Tobie ma się dobrze funkcjonować. Trochę czasu i będzie dobrze ;) a pewnie jeszcze lepiej się poczujesz, jak zaczniecie wychodzić. Na spacerach dzieciaki zazwyczaj śpią jak zabite.
UsuńAno właśnie a Wiking raczej tak się nie daje. Z nim problem jest taki, że on jest przewinięty, nakarmiony i wcale nie chce spać! Tylko własnie niewiadomo, czego chce, bo płacze, a my nie wiemy dlaczego. Jednego dnia (jeszcze w szpitalu) uspokajałam go przez cztery godziny! Przestawał na dwie minuty po czym znowu zaczynał. Takie chwile są najgorsze.
UsuńNie chcę gdybać czemu może płakać, bo się w sumie nie znam ;) mnie kiedyś Błażej wył na spacerze, bo był za ciepło ubrany. Uwierz, że trochę minęło zanim na to wpadłam. Kurde, może on chce wymusić na Tobie znowu pierś (o ile karmisz)? Słyszałam, że są dzieci, które są tylko wtedy spokojne, mogą nawet nie ssać, ale muszą być przystawione, Tak mi to teraz wpadło do głowy. Mogę się mylić.
UsuńJa sprawdzam wtedy wszystko - czy ma zimne rączki, ciepły kark itd, nawet brzuszek masuję na wszelki wypadek (choć wszyscy mówią, że to na bóle za wcześnie), ale nic nie pomaga. Przystawianie właśnie też nie - bo próbowałam, ale na początku to tylko skutkowało, potem już nie. W nocy to czasami pomaga, ale niestety nie na tyle, na ile po prostu położenie go spać obok nas zamiast w łóżeczku.
UsuńTo w takim razie jedno wyjście... Wiking robi trening płucom! :D I testuje siłę swojego głosu ;)
UsuńMoże masz rację... Ale wolałabym, żeby jednak mojej cierpliwości nie testował ;)
UsuńSzybko wszystko sobei ogarniesz ;) Ja mialam to "szczescie" (??) ze Mala po porodzie zostala od razu zabrana i w sumei co ktores karmienei pozwalano mi po dwoch dniach schodzic do niej. Przez pierwszy dzien moglam tylko lezec i nci nei robic. Chociaz czulam sie dziwnie bo wszystkei mamy maialy na sali swojego malucha, a ja nie;p
OdpowiedzUsuńZ tym placzem dziecka przypomnialo mi sie ze mielismy malego Rocha w pokoju ktry tak sie darl ze bylo go pietro nizej slychac. Naprawde placz mial mega!!!
Mam nadzieję :)
UsuńRozumiem, co masz na myśli pisząc o szczęściu, bo prawdę mówiąc ja się martwiłam właśnie tym, że zaraz po porodzie dadzą mi Wikinga i będę musiała się nim zajmować, mimo, że będę zmęczona. Ale był dla mnie przez pierwszą dobę bardzo łaskawy, bo w ogóle nie płakał i nic ode mnie nie chciał, tylko leżał i obserwował :) Takie zabranie dziecka ma swoje dobre strony, choć oczywiście również sporo słabszych - ja na przykład bałabym się o laktację, bo niektóre dziewczyny właśnie z tym miały problem, kiedy zabrano od nich dzieci.
Ja nie wiem, czy Wiking ma aż tak głośny płacz, bo jak jestem w drugim pokoju, to mi się nie wydaje aż taki zły, ale w danym momencie mam wrażenie, że się drze wniebogłosy :)
ja mam jedną radę - spij wtedy kiedy dziecko a posprzątasz jak po pierwsze wróci Franek z pracy, po drugie jak będziesz miała siłę. mnie ta frustracja (z powodu nie wykonywania przez opiekę nad dzieckiem postawionych sobie zadań) dobijała do granic możliwości i pod koniec dnia potrafiłam płakać razem z dzieckiem...
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się dzielnie i ogarniajcie rzeczywistość :*
Widzisz, własnie problem w tym, ze ja nie potrafię tak spać na zawołanie. Nawet jeśli się położę to nie zasnę. Co do sprzątania i takich codziennych spraw, to mam to szczęście, ze się Franek tym zajmuje i to nie doskwiera mi aż tak bardzo, ale są pewne rzeczy z którymi nie wyrobiłam się przed porodem i teraz nie dają mi spokoju :) I to mnie rzeczywiście trochę dobija, bo cały czas myślę o tym, ze każdy kolejny dzień przynosi nowe zaległości w danym temacie.
UsuńJa też potrafię płakać razem z dzieckiem, ale chyba na razie to jeszcze nie jest frustracja tym, ze czegoś nie zrobiłam, tylko frustruje mnie to, że nie wiem, czego on jeszcze ode mnie chce, skoro go nakarmiłam, przebrałam i jeszcze przytulam! To czasami jest ponad moje siły, choć teraz, jak jesteśmy już z Frankiem to jest lepiej..
Dziękujemy bardzo! :*
Wszystko bedzie ok, poradzisz sobie na pewno, no bo kto jak nie Ty;-) Tak jak poprzedniczki powiem Ci tylko, ze z czasem bedzie latwiej, nauczycie se siebie nawzajem, a wtedy to juz sama przyjemnosc:P a odpoczynku, nie zaluj sobie, korzystaj ile wlezie, bez zadnych wyrzutow sumienia.
OdpowiedzUsuńCieple usciski z Elku-Justyna.
Dziękuję za wsparcie, mam nadzieję, ze faktycznie będzie tak, jak piszesz i jakoś sobie poradzę.. Od poczatku niby zakładałam, ze będę potrzebować czasu na to, zeby się jakoś z dzieckiem zgrać i nawet dawałam sobie na to miesiąc, ale teraz jestem już niecierpliwa i chciałabym już teraz, zaraz!
UsuńProblem w tym, że jakoś kiepsko idzie mi odpoczywanie w ciągu dnia, w nocy za to jestem totalnie nieprzytomna... Co powoduje, że nie mam siły "walczyć" z małym o to, żeby spał w łóżeczku, tylko po prostu kładę go obok siebie do karmienia, po czym przysypiamy oboje. Ale dzięki temu w zasadzie noce mam w całości przespane - może z dwiema krótkimi pobudkami..
Dziękuję i również ściskam ;)
Powtorze to co chyba kazdy - daj sobie/Wam czas, a na pewno poukladacie sobie ta nowa codziennosc :) Kazdej nowej sytuacji trzeba sie nauczyc i do niej przyzwyczaic. Witajcie w domu! :)
OdpowiedzUsuńOd początku dawałam sobie czas - zakładałam, że pewnie przez miesiąc będziemy się docierać, a jak przyszło co, do czego, to jestem niecierpliwa :) Ale mam nadzieję, że naprawdę wkrótce wszystko sobie jakoś poukładamy.
UsuńWitamy :)
Dziewczyny mają rację, nie martw sie nieogarneiciem korzystaj z kazdej chwili kiedy mozna pospac:)
OdpowiedzUsuńWidzisz, rzecz w tym, że akurat brak, czy też ograniczona ilość snu wcale nie stanowią dla mnie dużego problemu :)
UsuńTo zrozumiałe, że przy takiej rewolucji życiowej trzeba się wszystkiego nauczyć na nowo, ale na pewno prędzej czy później wejdziesz na właściwe tory. Wypracujesz sobie nowe rozwiązania i rytm. Będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńMam taką nadzieję, bo wczorajszy dzień mnie wykończył - właśnie tym, że uciekł mi a ja nic praktycznie nie zrobiłam, nawet się nie ubrałam do południa, bo nie bardzo wiedziałam w co ;)
Usuńspokojnie, ja przez pierwszy tydzien do poludnia chodzilam w pizamie, a dodam tylko, ze Patryk nie byl dziekciem, które plakalo non stop, a i tak troche mi zajelo ogarnecie sie:)
UsuńJa chodziłam w koszuli, bo nie mogłam się zdecydować w co się ubrać, żeby było przewiewnie (mam na razie przykaz, zeby nie ubierać spodni) i żeby było mi wygodnie karmić, a poza tym okazało się, że nie mam w domu zadnych podpasek i musiałam czekać aż Franek pójdzie do sklepu. Normalnie pozbyłabym się problemu w 10 minut, a wczoraj tak opornie mi szło! Ale dzisiaj już jest lepiej.
UsuńWiking płacze raczej popołudniami i wieczorami. Rano rzadziej. Dzisiaj - odpukać - nawet przy myciu i przewijaniu nie zajęczał o dziwo!
No ja też wkoszuli, nie w pizamie:P Wiesz, ja latem to mialam w ogóle latwiej bo sukienka i tyle, zima jest grzej jesli chodzi o to ubieranie, a faktycznie mi tez polozne moiwly, zeby przewiewnie bylo, bo szycie sie bedzie lepiej goic i potrafilam, jak Patryk spał, w tym celu lezec z gołą dupą, żeby to powietrze bylo:) I nie wiem czy to dlatego czy tak po prostu, ale goilo mi sie rewelacyjnie, a kolezaka, ktora ze szpitala w jeansach wychodzila, miala rozne tam komplikacje.
UsuńTo prawda, latem łatwiej - ja w domu mam ciepło, więc chodzę sobie w letniej sukience albo właśnie w koszuli nocnej (bo mama kupiła mi taką, ze nie wygląda jak taka typowa koszula), ale już zeby wyjść to muszę się inaczej ubrać.
UsuńMi też mówili, zeby "wietrzyć krocze", ale na razie nie bardzo mam jak, bo mało leżę w jednym miejscu, a tak żeby chodzić bez majtek to nie mogę, bo jeszcze mam krwawienie. Ale póki co u mnie dobrze się wszystko goi.
Nie no, ja też leżąłam z podpaskami albo tymi podkladami pod tyłkiem, bez tego byłaby masakra, tym abrdziej, ze ja krwawiłam az 4 tygodnie;/
UsuńCzytałam tam wyzej, ze Wiking potrafi płakać, a Ty nie znasz przyczyny. U nas było tez tak, po okolo 3 tyg posiadania w domu dziecka idealnego- jezdzacego i spiacego, nagle cos sie zmienilo i przez jakies 2 czy 3 tyg co weiczor, punktualnie o 18stej zaczynal wyc. Noszenia, bujanie i inne cuda wianki nie dawały nic. Kolek raczej nie miał- brzuch miekki. Dopiero... jezdzenie samochodem skutkowało tym, ze sie uspokajał i zasypiał. Musicie wpasc na jakis Wasz pomysł, na pewno wpadniecie:)
No ja mam właśnie problem w tym, że nie umiem uleżeć w jednym miejscu :) Ani usiedzieć, żeby była jasność :P
UsuńU nas jak na razie dzisiaj od rana był spokój całkowity - nawet przy przewijaniu i przebieraniu, a on tego nie znosi. Teraz sobie leży i rozmyśla. Ale zobaczymy jak będzie popołudniu, bo tak 17/18 a później 20 to są jego godziny na wycie...
Leży i rozmyśla?:D Pewnie jakie Wam niespodzianki na wieczór przygotowac:P
UsuńKto wie? ;P W każdym razie on tak ma - przez pierwszą dobę w ogóle nie spał, tylko tak leżał z otwartymi oczami. Teraz też mu się zdarza, ale jak tak leży, to zwykle po jakimś czasie zaczyna płakać. Dzisiaj wyjątkowo - poszedł z powrotem spać. Jak na razie jestem zdumiona i czekam na te wieczorne niespodzianki właśnie..
Usuńa moze zrobi dziś Dzień Dobroci Dla Rodziców:) Bądxmy dobrej mysli:P
UsuńDobrze by było :P
UsuńA może biedactwo ma kolki? Te wieczorne godziny mogłyby to sugerować...
UsuńA to że mało śpi nie powinno nas dziwić, skoro Ty też tak masz ;-)
Zastanawia mnie bardzo, dlaczego akurat Wiking? A prawdziwe imię nam zdradzisz? :-)
Nie, na kolki to jednak za wcześnie. Ale pytałam o to także położne i pediatrow i wszyscy to wykluczali. Poza tym to jednak chyba nie jest taki płacz, jaki towarzyszyłby jakiemuś bólowi.
UsuńNie wiem dlaczego, tak mi się po prostu skojarzyło - pewnie też ze względu na imię :)
Myślę, że tak, choć raczej nie będę z tego robić tematu na notkę ;)
Aaa, to ja się domyślam, że Wiktor :-) Trafiłam? Bardzo ładne imię, moja siostra też tak nazwała synka.
Usuń:)) Dzięki
UsuńTo całkiem nowa sytuacja, więc to zupełnie naturalne, że musisz sobie wszystko na nowo zorganizować, i komu jak komu ale jestem pewna, że Tobie uda się ogarnąć wszystko i to w krótkim czasie ;)) Fajnie, że już jesteście w domu i że Franek tak pomaga ;) Taki płaczek ten Wasz Maluch?
OdpowiedzUsuńP.S. Jeszcze chciałam spytać tak dla formalności, dostałaś moją wiadomość?
Mam nadzieję, że Twoja wiara we mnie jest w pełni uzasadniona i za jakiś czas okaże się, że masz rację :)
UsuńNa Franka na szczęście nie mogę narzekać jeśli chodzi o pomoc - choć jak dla mnie to zdecydowanie za dużo śpi! Nie wiem, jak można tak ciągle spać, choć dziewczyny też mi to doradzają :))
No trochę płaczek :( Najgorsze jest to, że jak już zacznie, to trudno go uspokoić i nie wiadomo o co mu chodzi.
Ps. Tak, dostałam! :* Dzisiaj miałam zamiar odpowiedzieć!
Jestem o tym przekonana ;)
UsuńHehe no tak ja wiem tzn pamiętam jak to u Ciebie z tym spaniem/drzemaniem wygląda - niedawno o tym pisałyśmy ;) Hehe a to, że Franek za dużo śpi to chodzi w kontekście, że dłuugo śpi czy że w dzień często śpi? ;) A w ogóle to on ma w dalszym ciągu urlop czy jak?
Noo to płakanie musi być mocno uciążliwe, takie niewiadomo co.. Może mu się bardziej w brzuchu podobało ;) A zawsze wydawało mi się, ze takie noworodki raczej ciągle śpią i w ogóle na początku że są mało kłopotliwe ;p Oby mu to przeszło, może musi się zaklimatyzować na tym świecie hehe ;)
O to super! To czekam w takim razie na odpowiedz ;)
No właśnie, nic się w tej kwestii nie zmieniło i nadal nie umiem spać w dzień :) A co do Franka - właściwie chodzi o jedno i drugie, choć teraz już tak długo nie śpi, więc teraz to raczej kwestia tego, ze śpi w ciągu dnia kilka razy. No, ale niech mu będzie.. :)
UsuńUrlop skończył mu się dokładnie w dniu porodu, więc potem chodził kilka dni do pracy i dopiero jak wyszliśmy ze szpitala wziął dwa dni urlopu okolicznościowego a w piątek załatwił sobie u lekarza POZ dwa tygodnie opieki nad żoną - znaczy się nade mną :))
Mnie się właśnie też wydawało, ze noworodki to jednak głównie spią i nietrudno zaspokoić ich potrzeby. Dzieci w szpitalu też tak miały, tylko ten nasz jakoś inaczej..
O no to super z tą dwutygodniową opieką, nawet nie wiedziałam, że tak można ;) No ale jeśli chodzi o takie prawo pracy, to z racji mojego niedoświadczenia jeszcze w tej dziedzinie to ogólnie mało wiem, tzn. wiedziałam, że na dzieci można było wziąć opiekę ;p No ale mało istotne, wazne, że jest taka mozliwość i że masz Franka w domu ;))
UsuńHehe no ten Wasz Mały to ma charakterek, taki malusi a już taki mądry (to w kontekście to tej następnej notki) ;))
Ja wcześniej też nie wiedziałam. Ale rzeczywiście dobrze, że jest coś takiego. Dzięki temu możemy zostawić sobie urlop ojcowski na później.
UsuńNo charakterek to chyba ma, tylko ja coś nie potrafię sobie z nim poradzić...
Gratuluję Maluszka:) Miałaś szczęście trafiając na taką opiekę w szpitalu:) A teraz już jak jesteś razem w domku to już będzie łatwiej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo chciałam trafić do tego szpitala i przyznam, ze naprawdę się nie zawiodłam na personelu :)
Z czasem się ogarniecie. Najważniejsze, że już jesteście w domu . Trzymajcie się ciepło :)
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację.. Czekam więc na to ogarnięcie..
UsuńDziękujemy :)
Tylko mogę sobie wyobrażać jak się czujesz bo nie mam jeszcze dzieci, ale ponieważ czytam Cię od jakiegoś czasu to jestem pewna, że niedługo zorganizujesz sobie wszystko tak jak będziesz chciała:) Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze bedziesz miała rację :) A za kciuki bardzo dziekuję! :)
Usuńo rany ... ciężko a wydawałoby się, że takie małe dziecko tylko śpi i ma się masę czasu ...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, też mi się tak wydawało...
UsuńHmm nie wiem czemu Twój Synek tak płacze, nakarmiony, nie przegrzany, z suchą pieluszką, gdy nic nie boli powinien być spokojny :( A na rączkach jak jest to też płacze? (jak jest noszony)
OdpowiedzUsuńCzyżby już kolki? ehhh
A z tym ogarnięciem to normalne :) trzeba wrzucić na luz, to są cudne chwile ...wiem co mówię;)
Nie, kolki raczej nie, bo to za wcześnie i cały personel medyczny to wykluczył.
UsuńNa rękach płacze trochę mniej, ale nie chcemy go nauczyć ciągłego noszenia - zwłaszcza, że nawet po chwili bolą nas plecy, a przecież teraz to on jeszcze lekki jest :)
jestem pewna, że z twoim podejściem do życia to ani się obejrzysz a wypracujesz jakiś w miarę "unormowany" dobowy rytm a Wiking będzie musiał się dostosować:)
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Mam nadzieję, że będzie tak, jak piszesz.. :)
UsuńTeraz jesteście już u siebie i życie wygląda inaczej niż te ze szpitalnej perspektywy. Mogę się jedynie domyślać, że początek będzie "dziki", bo przecież to nowa codzienność, ale jestem pewna że po kilku dniach wypracujesz sobie odpowiedni rytm i odnajdziesz się w tej sytuacji :))
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wygląda inaczej. Raczej lepiej, ale są pewne sprawy, których trochę brak :)) Na przykład jedzenia podstawianego pod nos - chociaż tu akurat Franek jest w tym świetny, aż mam wyrzuty sumienia!
UsuńMam nadzieję, ze tak bedzie z tym rytmem..
Dla mnie kosmos ;-) Ale tak sobie myślę, że to Twoje zorganizowanie bardzo się przyda, kiedy minie pierwszy "szok" i pierwsze samodzielne momenty z małym.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno!
Oby tak właśnie było i niech to zorganizowanie mnie naprawdę uratuje, bo bez niego czuję się zagubiona :))
Usuńw domu chyba najlepiej
OdpowiedzUsuńwiesz czytam ten post i chyba jesteś jedną z nie wielu matek, która mówią otwarcie że Mały płacze etc. u innych widzę poprotu zachwyt jak to jest cudownie jest po porodzie, a przecież dobrze wiemy że początki przeważnie są trudne
trzymam kciuki żebyście sobie poukładali schemat dnia :)
Zdecydowanie najlepiej, choć nie powiem - niektóre elementy szpitalnej rzeczywistości nie były najgorsze.. :)
UsuńOj ja to chyba będę prędzej marudzić niż słodzić :P Ale mam nadzieję, że nie przesadzę :))) W każdym razie nie jestem wzorem matki polki, oj nie :)
Dziękuję :)