*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 21 stycznia 2015

Zero, czyli koniec odliczania

Nie dwa tygodnie temu, ale właśnie dzisiaj Wiking miał przyjść na świat. Jak już wiecie, trochę się pospieszył - choć po prawdzie też nieco mu pomogli, bo były ku temu wskazania. 
Ale przyznam, że ja od dawna - kiedy jeszcze nawet o porodzie nie myślałam - czułam, że to będzie przed terminem. Po prostu to wiedziałam, choć nie mam pojęcia skąd. Jeszcze nim dowiedziałam się o tym, że mam cukrzycę - bo przy cukrzycy to już w ogóle wiadomo, że raczej nie dopuszcza się do porodu po terminie i zwykle poród jest indukowany. W każdym razie wiele razy myślałam o tym, że odetchnę dopiero, kiedy skończy się rok 2014, bo tak się złożyło, że akurat moja ciąża miała być donoszona wraz z końcem tego roku, a miałam jakieś przeczucie, że może nie uda mi się do końca dotrwać. Ale się udało - to znaczy prawie :P Bo chyba odetchnęłam aż za bardzo. Kiedy tuż przed świętami byłam na KTG, to, co usłyszałam od lekarza bardzo mnie uspokoiło - na tyle, że zyskałam pewność, że nic złego się nie będzie działo. 30 grudnia wieczorem miałam jeszcze wizytę u mojej lekarki prowadzącej, która umówiła się ze mną na wizytę 13 stycznia - stwierdziła, że absolutnie nic nie wskazuje na to, żebym miała do tego czasu nie dotrwać. Dlatego właśnie w sylwestrowy poranek na kontrolne KTG szłam na totalnym luzie! Wyszłam z domu z myślą, że wrócę za parę godzin i wtedy dokończę rozpakowywanie, sprzątanie i takie tam... Nawet planowaliśmy, że się do kina przejdziemy po wizycie w izbie przyjęć... Pomimo tych moich wcześniejszych przeczuć, tamtego dnia całkowicie straciłam czujność i pewnie właśnie dlatego tak się to wszystko ułożyło, że już z tego szpitala nie wyszłam :)
Poza tym, że czułam, że Wiking urodzi się wcześniej, zawsze skądś wiedziałam, że zacznie się właśnie w nocy. Tylko oczywiście wyobrażałam sobie, że to będzie w domu, a nie w szpitalu. Zawsze się tego zresztą obawiałam - bałam się, że nagle zaczną się skurcze, kiedy Franek zdąży już wyjść do pracy albo że w środku nocy odejdą mi wody i poplamię łóżko :P I że później nie będę wiedziała, co robić. Dlatego właśnie nawet cieszyłam się z tego, że już jestem w szpitalu. Tak też zresztą pocieszał mnie Franek w tych trudniejszych chwilach. Nie bałam się porodu - najbardziej bałam się tego, że nie uda mi się urodzić w tym upatrzonym szpitalu na którym tak bardzo mi zależało. A tak przynajmniej miałam już pewność, że będę rodzić właśnie tam. I rzeczywiście - kiedy odeszły mi wody, szybko zostałam przebadana przez położną, później przez lekarza i gdy tylko stwierdzono, że "nadaję się" do porodu, zaczęto mi szykować salę porodową (bo w danym momencie wszystkie były zajęte, ale dzięki temu, że byłam już na oddziale, to miałam zarezerwowane miejsce; gdybym przyjechała w takich samych okolicznościach na izbę przyjęć, to pewnie odesłaliby mnie do domu, żebym poczekała na skurcze). Nie musiałam się stresować przyjęciem, ani tym że nie jestem pewna, czy to już, czy nie już. Widocznie tak właśnie miało być. Widocznie Wiking miał się urodzić właśnie siódmego a nie dwudziestego pierwszego.
Swoją drogą - właśnie, to było moje kolejne przeczucie! Kiedy już się uspokoiłam, że w Sylwestra na pewno nie urodzę, bo kolejne zapisy KTG były ok, to żaliłam się Frankowi, że na pewno się Wiking urodzi siódmego! No i sobie wykrakałam :) A nie chciałam wtedy, bo rok temu siódmego urodziła się Franka bratanica. Nie chciałam, żeby nam się uroczystości dublowały. Ale teraz oczywiście już jest mi wszystko jedno i w ogóle o tym nie myślę :D

Dopiero dziś mieliśmy pierwszy raz tego naszego synka zobaczyć. A tymczasem jest z nami już 14 dni. Wiele razy patrzyłam na niego i myślałam sobie, że być może w innych okolicznościach (gdybym poszła na tamto KTG 10 minut wcześniej na przykład, albo dzień później) jeszcze byłby u mnie w brzuchu i jakoś w głowie mi się to nie może zmieścić :) Ciekawa jestem, czy on to w jakiś sposób "odczuwa" to znaczy - czy zachowywałby się inaczej, gdyby urodził się trochę później jednak. Ale tego się już oczywiście nie dowiemy. Mimo wszystko cieszę się bardzo, że Wiking jest już z nami i że mam za sobą pobyt w szpitalu i poród. Chyba nawet dobrze, że to się tak potoczyło - nie zdążyłam się zestresować tym, że ten wielki dzień jest już coraz bliżej...

Stopniowo staram się odpowiadać na Wasze komentarze - również pod tymi dużo wcześniejszymi notkami :) Mam też zamiar napisać o tym, jak to wszystko wyglądało, być może też będzie co nie co o moich odczuciach. Ale na razie coś się zebrać w sobie nie mogę. Lepsze dni przeplatają się z gorszymi. Ostatnio chyba jest trochę gorzej. Wydaje mi się, że Franek sobie zdecydowanie lepiej radzi. Mnie trochę brakuje elastyczności, poza tym nie potrafię odpuścić pewnych spraw - cały czas w głowie siedzi mi, że chciałabym zrobić to albo tamto. Taka już jestem. Poza tym nie wiem, czy tak właśnie wygląda baby blues, czy co to innego może być, ale chwilami naprawdę jest mi źle - myślę o tym, w jakim dobrym nastroju byłam te dwa tygodnie temu (pomimo zmęczenia - ach te endorfiny...) i jak inaczej czuję się dziś, o tym, że mam wrażenie, że nie potrafię się zająć dobrze dzieckiem, kiedy nie śpi, że go nie rozumiem oraz o tym, jak mi żal, kiedy widzę tę płaczącą małą mordkę :( Zapytałam się Franka, czy to może być depresja poporodowa :P, ale on powiedział - "niee, ty po prostu lubisz sobie czasami popłakać" :)Tylko proszę, nie piszcie mi teraz co powinnam, a czego nie, bo ja niby to wiem :) Ale co innego wiedzieć, a co innego wprowadzać to w życie i jeszcze dobrze się z tym czuć. Nie wiem, widocznie muszę przetrwać ten czas. Nie czuję się rozczarowana macierzyństwem, czy też zaskoczona - nic z tych rzeczy, jestem raczej po prostu zdezorientowana. Pomimo tego, że od początku dawałam sobie przynajmniej miesiąc na ogarnięcie wszystkiego i dostosowanie się do nowej rzeczywistości to już po tygodniu jestem zniecierpliwiona tym, że jeszcze się nie dopasowałam. Cóż, zawsze od siebie dużo wymagałam...Są chwile, kiedy przypominam sobie dotkliwie o tym, że jestem perfekcjonistką - w innych okolicznościach zazwyczaj mi to nie przeszkadza, ale to nie jest ta okoliczność :)

Miałam opisać wszystko po kolei i dopiero później dokonać oficjalnej prezentacji :) Ale będzie na odwrót i właśnie dziś, w dniu, który już w czerwcu umownie określono jako dzień jego narodzin przedstawiam Wam Wiktora, czyli Tasiemca vel Wikinga :) Urodzony 7 stycznia 2015, ważył 2670g i mierzył 52 cm. 
Chyba wiecie, że to nie ten w cętki? :D




85 komentarzy:

  1. Hahahaha Margolka, uwielbiam Cię!! dobrze, że dopisałaś, że to nie ten w cętki ;-))) :P Choć ja i tak najbardziej lubię tę fotkę, na której jesteście wszyscy razem :) Myślę, że jeszcze jakieś 2 tygodnie i się wdrożysz i znów będziesz zadowolona ze swojego trybu dnia, Ty perfekcjonistko :* ja też sobie lubię popłakać czasem :P a moja Mama twierdzi, że do dziś ma depresję poporodową haha :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, ktoś mógłby się pomylić? :D
      Ja też lubię tę fotkę :) No i wszystko, co się z nią wiąże, czyli świadomość, że jesteśmy już razem.
      Ech, mam nadzieję, że to naprawdę kwestia tych dwóch/trzech tygodni, nie wyobrażam sobie funkcjonowania w takim chaosie. Niby nie jest tak całkowicie bez ładu i składu, ale ja naprawdę lubię harmonogramy i działania z zegarkiem w ręku, bo to mnie motywuje, a teraz się tak nie da. Później pewnie też nie, ale może uda się wypracować inny system.
      Ja właśnie też lubię :) Franek mnie dobrze zna :) A Twoja mama dobra jest!! :))

      Usuń
    2. :-)))

      Jak Ty taka zorganizowana jesteś, to i tu sobie znajdziesz odpowiedni system, który będzie Ci pasować, ja w to nie wątpię :) Najważniejsze, żeby Wam wszystkim dobrze było :)
      Ja to tak sobie lubię popłakać, że mój Mąż już niemal nie reaguje na moje łzy (tzn. czasem zapyta "a Ty co beczysz?" :D), ale w ogóle jest tak, że na początku znajomości jak się kiedyś popłakałam, to On wymyślał milion rzeczy, żeby mnie pocieszyć, a teraz po prostu wie, że musi mi dać się wypłakać :)
      Nooo, moja mama to różne takie teksty wali :P

      Usuń
    3. Mam nadzieję, naprawdę! Jak on śpi, to naprawdę dużo można zrobić - jak je to też, bo sobie wtedy czytam albo siedzę przy komputerze :)
      No to u nas jest trochę podobnie.. Franek tez sie trochę uodpornił - co wcale nie znaczy, że ja płaczę bez powodu :) Po prostu może płaczę częściej niż przy wielkich tragediach ;) Ale tak naprawdę to wszystko zależy od tego, w jakim nastroju jest Franek - bywa, że w takich samych okolicznościach raz będzie mnie pocieszał i będzie bardzo miły i pomocny, a innym razem zniecierpliwiony i oschły (co tylko powoduje, że czuję się gorzej!:))
      O, chciałabym to słyszeć :))

      Usuń
    4. :-) Trzymam kciuki!
      Hehe, to z Kubą jest tak samo, wiele zależy od Jego (nie mojego :P) nastroju :-) Jest właśnie tak, jak piszesz :D
      :-)

      Usuń
    5. :) Dzięki
      No to wiesz, co mam na myśli :)

      Usuń
  2. :)

    Słodzik:)

    Patryk jest dokladnie 4,5 roku starszy od Wiktora:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      Tak, wiem :) Wasza data nieco ładniej wygląda 07.07, ale 07.01 nie jest najgorsze - w końcu to też liczby pierwsze (nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, tak sobie tylko napisałam :P)

      Usuń
  3. kochana gratuluje:D piękny jest i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja na pewno nie będę Ci pisać co powinnaś, a czego nie, bo wiadomo, że nie wiem ;)))

    Kiedy popatrzyłam na to zdjęcie, pierwszą moją myślą było: "Ale mały!" Nie, że jakoś dziwnie mały, tylko po prostu - że noworodki są takie małe. Odkryłam Amerykę ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) I bardzo dobrze :) Nie jestem przecież osobą, która dobrze znosi rady płynące zewsząd - zazwyczaj, gdy ich potrzebuję to po prostu pytam, bo nie mam z tym najmniejszego problemu :)

      Haha, no ale mnie to też zdziwiło :) Ale powiem Ci, że ten nasz i tak jest w porównaniu do innych dzieci mały (a przynajmniej drobny, bo w stosunku do masy ciała jest raczej długi), bo jako "standard" przyjmuje się takie dzieci powyżej 3kg. A on dorównywał wcześniakom urodzonym w 32-34 t.c. Leżeliśmy też na sali z dziećmi, które miały 4kg i więcej - w porównaniu do nich to nasz Wiking jest prawdziwą kruszynką.

      Usuń
    2. Bez przesady z tymi wcześniakami z 32- 34 tyg;) Antek jak się miał 35 tyg jak się urodził i miał 2650 i to już było dużo jak na ten wiek, . jak leżałam z Adasiem to była tam dziewczyna co w 32 tyg urodziła dziewczynkę coś koło 1800;) Ale za duży Wiking nie jest jak na terminowe dziecko, to fakt:) Ale małe jest piękne (i ubranka na dłużej starczają;P) A że to Tasiemiec, to musiał być długi, nie? :))) Śliczny chłopiec:)

      Usuń
    3. Hmm, czemu bez przesady?? Leżeliśmy na oddziale patologii ciąży (na który potem "przerzucano" pacjentki z noworodkami "problematycznymi") a także na oddziale noworodków i wczesniaków. Między innymi byłam na sali z dziewczyną, która urodziła pod koniec 33tygodnia i jej synek ważył tylko 100g mniej od naszego. Potem leżeliśmy na innej sali i tam dziewczynka-wcześniaczek z 34 tygodnia ważyła 2600. I zakolegowałam się też z dziewczyną, która urodziła w 32 tyg - nie wiem dokładnie ile ważyło jej dziecko, ale jak się później spotykałyśmy na korytarzach, to nasze dzieci wielkościowo były porównywalne.
      Tak, jak dzieci urodzone w terminie nie są sobie równe wagowo, tak i wcześniaki takie nie są. Może i ja trafiłam akurat na jakieś większe (nie wiem, po prostu dużo mniejszych nie widziałam, może były na innych oddziałach lub pod bardziej intensywną opieką), ale piszę o doświadczeniach, więc niczego sobie nie wymyśliłam :)

      Natomiast w porównaniu do dzieci urodzonych już po 38 tygodniu, Wiking był najmniejszy pośród tych, które się przewijały przez naszą salę (a było ich wiele, bo z racji tego, ze wymagaliśmy większej opieki, innych przenosili szybciej) - ale to prawda, że jest stosunkowo długi jak na swoją wagę, bo przecież "standardowe" dzieci mają taką długość :) Ale może będzie wysoki :)
      Ja tam się cieszę, że on taki malutki się urodził (zresztą lekarze w tym szpitalu cały czas mi powtarzali, ze wbrew temu, co wychodziło wcześniej na USG nie ma możliwości, zebym urodziła duże dziecko - nie z takim brzuchem :P wręcz sprawdzali, czy będę w stanie urodzić sn:)) i to prawda, że ubranka starczają na dłużej - ale najpierw musi do nich dorosnąć :P Wszystkie były na niego za duże i musieliśmy na szybko kompletować garderobę w rozmiarze 50 ;)
      Dzięki ;)

      Usuń
    4. A to z kompletowaniem garderoby to akurat bardzo dobrze znam:)))
      Wiem, wiem, że noworodki jak i wcześniaki są różne:) Ale standardowo przyjmuje się (standardowe dziecko, jak kto brzmi i czy w ogóle jest coś takiego?;) ) za granicę wcześniactwa 36 tydzień ciąży co odpowiada mniej więcej 2,5 kg:) Boję się pomyśleć jakie duże dziecko musiałaby ta pani z 32 tyg urodzić, jeśli rodziłaby w terminie, może jak moja prababcia- mój dziadek ważył 6 kg jak się urodził:)))

      Usuń
    5. Teraz nam teściowie w weekend trochę ciuszków przywieźli, więc łącznie tymi, które tydzień wcześniej kupiła moja mama, powinno nam na ten pierwszy miesiąc wystarczyć :) A większe mamy.

      Nie wiem, na ile trafne jest stwierdzenie "standardowe dziecko", ale ja go używam, bo wiadomo mniej więcej, o co chodzi :) Można też mówić pewnie o statystycznym dziecku, chociaż ogólnie to się właśnie zmienia. Bo teraz już coraz większe dzieci się rodzą i pewnie za jakiś czas takie czterokilogramowe będą już "normalne" a nie makrosomiczne.

      Usuń
  5. Od razu mi Wiking mi do Wiktora pasowal!!!!:)) Witaj malutki czlowieczku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jakoś też :) Chociaż wcale się nad tym nie zastanawiałam, po prostu mnie oświeciło :))
      Mały człowieczek wita ;)

      Usuń
  6. Hehe juz dwa tygodnie za niedlugo bedzie 2 lata; p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to wtedy może przynajmniej będę wiedzieć, jak obsługiwać takie dziecko :P

      Usuń
  7. Ale kruszynka z Wiktora.Fajny maluszek. Równe 200g mniejszy od mojego szkraba gdy się urodził. Dobrze liczę to już był 38 tydz. ?
    Powoli w swoim czasie wszystko ogarniesz. Nie od razu Kraków zbudowali....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No malutki się urodził. W sumie to dziwne, bo wszyscy mówili, że po pierwsze przy cukrzycy ciążowej są większe dzieci (choć też lekarz mi mówił, że jak przestrzega się zaleceń, to tak nie jest), a po drugie ja mało przytyłam, więc pewnie dziecko jest za to duże..
      Dokładnie 38 tygodni skończonych, rozpoczęty 39., więc już ciąża była donoszona, choć przed terminem :)
      Ech, mam nadzieję, że tak będzie.. Dzięki.

      Usuń
  8. No to ja teraz jeszcze raz oficjalnie gratuluję i macham do Wikinga witając go na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzien dobry Wiktorku! Sliczny jesteś, prawdziwy przystojniak :)
    Wiktor po prostu nie mogl się już doczekać kiedy będzie z Wami i postanowil wyjść wcześniej :) A
    gdyby dotrwal do dziś, zrobilby babciom najpiękniejszy prezent :)
    Ja tak myslalam, ze tak z Toba będzie, ze będziesz się niecierpliwić, ze jeszcze się nie do końca ogarneliscie. Przy dziecku już się nie da tak niczego zaplanować, musisz się przestawić na inne myslenie i wrzucić na luz :)

    p.s. Ja tez się balam, ze poplamie lozko jak odejda mi wody :P Na szczęście odeszly mi dopiero na kilka minut przed narodzinami Juniora i zalalam cala sale :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry blogowa ciociu kfiatuszku :))
      No widocznie tak właśnie było :) Tak, trafiłby - czy to wczoraj, czy dzisiaj, ale prawdę mówiąc w ogóle nie liczyłam na to, że uda się tak w terminie :)

      Niby to wiem, ale wiedzieć to jedno, a zrealizować co innego. Mnie się bardoz trudno tak funkcjonuje, ale staram teraz wykorzystywać czas, jak tylko mogę. Mam nadzieję, ze z czasem jakoś dojdę z tym do ładu. A to, ze nie da się zaplanować mnie po prostu dobija :)

      Właściwie to lepiej jest tak, że najpierw są skurcze a potem odchodzą wody - poród trwa wtedy krócej i nie ma ryzyka zakażenia. Niestety u nas właśnie stąd się wzięła infekcja, że wody długo odchodziły.

      Usuń
  10. Jaka kruszyna ! Zapomnialam jak dziecko potrafi byc malutkie ;) Moja byla ciut wieksza 3560 ;)
    Ja w czasie ciazy i po porodzie nei plakalam (dobra ryczalam jak bob jak codziennei slyszalma ze jescze musze zosta w spzitalu ;p) Ale za to wrocilam teraz jzu do swoich nawykow i rycze na hirrorach ("dlaczego oni musieli wsyzscy zginac?") i nad wsyztskim innym ;p Moj P. jzu sie przyzwyczail ze w akzdym momencie moge sie rozryczec ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie też wyobrażam, że za jakiś czas się zapomina, jakie dziecko jest malutkie :) Nasz już powoli dobija do trzech kg :) Ale ogólnie to on w ogóle drobniutki się urodził.
      Mnie się płacz zaczął od poniedziałku (kiedy jeszcze byłam w szpitalu), bo mniej więcej wtedy Wiking zaczął wieczorami płakać i ja nie potrafiłam go ogarnąć.
      Franek chyba się nie przyzwyczaił i nie wiem, czy się kiedykolwiek przyzwyczai :)

      Usuń
    2. Mój się chyba przyzwycził po ogląnięciu "Teddy". Była tam scena jak z pluszowego misia wylatuje wata, a ja płakałam ;) Komentarz P. " Rozumiem jakby ginął człowiek... ale to pluszowa zabawka, która naprawdę nie jest żywa!"
      Chyba mało Frankowi płaczesz skoro się nei przyzwyczaił ;p

      Usuń
    3. P.S Zapomniałam wcześniej napisać ze obstawiałąm, że Wiking będzie Aleksandrem, bo jedynie to imię kojarzyło mi sięz dzielnicą Warszawy ;p

      Usuń
    4. Haha, nie to ja raczej w takich sytuacjach "telewizyjnych" nie płaczę ;)) Bardziej w życiowych - choć może nie są to nawet jakieś poważne sprawy, ale jak chce mi się płakać, to mi się chce i już :)

      No własnie , byłam ciekawa, jakie imię na A obstawiałaś :))

      Usuń
  11. Cześć Wiktor, jak się czujesz po tej stronie świata? W brzuchu fajniej pewnie było, ale nie okazuj zbyt intensywnie tego niezadowolenia :-) Tu też Ci się spodoba :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Sama chciałabym wiedzieć, co Wiktor chciałby nam odpowiedzieć, ale też przypuszczam, że w brzuchu podobało mu się bardziej. Mam nadzieję, że się jednak przyzwyczai :)

      Usuń
  12. Cześć Wiktor! Super, że możemy Cię poznać :) Jesteś słodkim chłopaczkiem. Aż żal, że tak szybko urośniesz! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Cześć w imieniu Wiktora ;)

      Ano trochę żal, choć z drugiej strony się cieszę, bo wydaje mi się, że będę bardziej wiedziała, jak takie starsze dziecko obslugiwać ;)

      Usuń
  13. Ja tam jeszcze nie wiem co się powinno a co nie ;) Najważniejsze, że Wiking jest z Wami.
    Jaki On malutki, jejku! :) Na SR mówią nam, że takie 'maluszki' łatwiej się rodzi niż te większe 'klocki'... Ale to pewnie zleży.
    Jeśli chodzi o datę Wikingowego przyjścia na świat, to bardzo mi się podoba, o ile można tak powiedzieć o dacie urodzin ;) Ale ja mam swoje schizy w związku z datami ;))
    No i zdradzę Ci (bo na razie nie mówimy jeszcze nikomu), że nad tym samym imieniem myślimy ;))) Wprawdzie pojawia się ono między innymi, ale jako że mamy zaledwie garsteczkę pomysłów, a biorąc pod uwagę to, że naprawdę opornie nam to do tej pory szło, bo NIC nam się nie podobało, to jest to poważny kandydat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie do końca:) Ale też wiem, że każde dziecko i każda rodzina jest inna, więc nie wszystko co działa w jednym przypadku zadziała i u nas. Poza tym taka już jestem, że gdy potrzebuję o coś zapytać lub poprosić o radę to po prostu sama się po nią zwracam :)
      Ja też tak zawsze myślałam, ale właśnie w szkole rodzenia powiedziano nam, że "najlepsze" są takie standardowe dzieci w okolicach 3500 kg, bo takie małe mają dużo przestrzeni w kanale rodnym i wcale im tak łatwo się nie wychodzi. Ale tak czy inaczej to zależy też od matki i np. jej budowy - u mnie już pod koniec ciąży było wiadomo, że dziecko będzie malutkie a i tak lekarze i położne zastanawiali się, czy ja dam radę urodzić siłami natury ze względu na to, ze jestem drobna - pytano mnie np. czy moja mama ma podobną budowę i czy rodziła naturalnie oraz mierzyli mi obwód brzucha.

      Ja nie miałam swoich preferencji jeśli chodzi o datę :) Chociaż tych Trzech Króli nie byłoby najgorsze, no ale Wiktor nie chciał być czwartym królem :)

      My nie mieliśmy w zasadzie żadnego pomysłu, poza jednym jakimś tam teoretycznym, kiedy jeszcze nie zakładaliśmy, że urodzi nam się chłopiec i jak przyszło co do czego, to nam nie do końca pasowało i właściwie to imię zupełnie spontanicznie zostało wypowiedziane jako jedyne i od razu przyjęte.

      Usuń
  14. Synek zrobił Wam psikusa, ale dzięki temu jest już z Wami :) Kruszynka z niego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i dobrze, że tego psikusa nam zrobił, bo przynajmniej mam to już za sobą :) No i właśnie jest już z nami :) Malutki, to fakt :)

      Usuń
  15. Śliczny jest:) Jeszcze raz gratuluję, niech zdrowo rośnie:) Pozdrawiam całą Waszą rodzinkę
    Ania/Anissa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - w imieniu Wiktora oczywiście :))
      I pozdrawiamy również!

      Usuń
  16. Witaj maly przystojniaczku na swiecie ;) rośnij, Wiktorku, duzy i zdrowy ...i sprawiaj Rodzicom wiele radości :) :*
    A Wam, Margolciu i Franku serdecznie gratuluję :))) ładnie się spisaliście :P no i Franus postarał sie... przyłożył do "pracy" i ma swojego pierworodnego syna :))) teraz czas na tzw. 'córeczke Tatusia" :P...wiec Franus... daj chwile odsapnąć Margolci i... do dzieła :D ehehe

    Raz jeszcze gratuluje Wam tego słodziaka ;)
    P.S. a mnie jakos bardziej podoba sie to okreslenie "Tasiemiec" niz "Wiking" :P czy mogę nadal, od czasu do czasu uzywać pierwszego określenia Wiktorusia? :)

    Pozdrawiam całą trójeczkę..cieszcie się sobą :)
    Buziaki :* ..a najwieksze i najsłodsze dla Wiktorka :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      Dziękujemy! Raczej chyba na córeczkę mamusi :P Ale na razie to jednak zdecydowanie trochę odpoczniemy :)
      Oczywiście, grunt, że będziemy wiedzieć o co chodzi :)
      Pozdrawiamy równiez i także ślemy buziaki!

      Usuń
  17. To już dwa tyg minęło? Jakoś tak to szybko leci ;) Miał się urodzić na Dzień Babci ;) Ale tyle dobrze własnie, że nie musiałaś czekać z szpitalu aż do tego dnia, rzeczywiście dobrze, że się stało jak się stało i masz rację, że tak miało być ;)
    Co do Twoich odczuć, to nie wiem co napisać, nie wiem jak to jest a nie chcę "palnąć" nic głupiego ani dawać "dobrych rad". Będzie dobrze z czasem, nawet w szkole (nie znoszę tego kierunku, ale często się odwołuje do wiedzy jaką tam nabywam hehe ;p ) wczoraj na egzaminie miałam, że to po prostu jest kolejny etap życia rodziny i wiadomo, że nic już nie jest takie jak przedtem i że trzeba sobie to wszystko przeorganizować i oswoić z sytuacją a uczucia jakie Ci towarzyszą są zupełnie naturalne ;) Ważne, tak jak pisałaś przedtem, że jest Franek i że jest taki super...
    Trzymajcie się! ;))

    P.S. To o czym pisałyśmy wcześniej w końcowej fazie realizacji ;)) Jeżeli uda się wykończyć do jutra to jeszcze jutro wysyłam ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Szybko... A tydzień odkąd jesteśmy w domu.. Ani się obejrzę Franek wróci do pracy a potem nadejdą kolejne kamienie milowe. Tak to już jest.
      Tak, ja też myślę, ze dobrze się stało, tak, jak się stało. Widocznie tak miało być a przynajmniej my byliśmy spokojniejsi.

      Wiesz, pisałam to po prostu z potrzeby serca, nie oczekuję żadnych rad a wręcz możliwe, że nie ucieszyłyby mnie one, bo taka już moja natura :) Ważniejsze jest dla mnie, zeby po prostu trochę się wygadać. Mam nadzieję, że uda nam się to przeorganizowanie wszytskiego..

      Ps. Nadal jestem w dużym szoku spowodowanym tą miłą niespodzianką! Dziękuję :)

      Usuń
  18. Ale mały przystojniak :) piękne imię wybraliście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Maryssienko (widziałam już Twój komentarz, ale nie udało mi się jeszcze na niego odpowiedzieć, więc dopiero teraz się witam :))

      Dziękujemy :)

      Usuń
  19. Witaj Wiktorze :) masz piękne imię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj blogowa ciociu Robertowo ;) Ja jeszcze nie wiem, czy mi się podoba, dam znać za parę lat :P

      Usuń
  20. Takie Maluszki są słodkie i jak się patrzy na nie ( czy na zdjęcia) to człowiek od razu się wzrusza :)
    Choć muszę przyznać, że mój osobisty trzylatek wciąż słodki jest ;)
    Jeszcze raz gratuluję i życzę Wiktorkowi wszystkiego co najlepsze.

    Margolko, na wszystko potrzeba czasu, w końcu wpadniesz w swój rytm i będziesz się czuła dużo lepiej...pewniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, są słodkie ;) Chociaż nigdy nie byłam szczególnie wrażliwa na takie widoki, ale możliwe, że teraz zostałam nieco uwrażliwiona. W każdym razie ten nasz robi czasami naprawdę słodkie minki ;)

      Dziękujemy!

      Tak, wiem, że masz rację, ale chwilami bywa trudno.

      Usuń
  21. urocze fotki, nie ma to jak tygrysek pilnujący kolorowych snów:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
  22. Urocza kruszyna:) bardzo ładne imię wybraliście.

    OdpowiedzUsuń
  23. 21 czy 7 - tak czy siak, siódemka bądź jej wielokrotność :)
    Nie ma to znaczenia, taka tylko ciekawostka ;)))

    Mi się Wiktor wcale nie wydał mały - może to kwestia tego, że na pierwszym zdjęciu jest taki "wyciągnięty" i dłuuugi :D
    W każdym razie... Witaj Wiktorku, jesteś śliczny!!! :D
    Jak na Ciebie patrzę, to aż sama tęsknię do tego, żeby mieć obok siebie takie dzieciątko... :))) Tylko że u mnie jeszcze nie pora :P No i zdaję sobie sprawę (choć pewnie nie do końca) z mnóstwa rzeczy, które się wiążą z opieką nad dzieckiem i nie czuję się jeszcze na to gotowa. To pewnie dobrze... ;) bo byłoby trudne pogodzenie szalejącego instynktu macierzyńskiego z niemożnością starań w tym temacie ;P :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A swoją drogą ja mam przecież urodziny 21.07 - tak mi się skojarzyło, jak zobaczyłam pierwsze znaki w Twoim komentarzu :P To już w ogóle nie ma znaczenia, ale można się czasami tak cyframi pobawić ;))

      Bo on ogólnie jest chyba stosunkowo długi :) - przynajmniej w odniesieniu do swojej wagi :)

      Jak przyjdzie pora, to pewnie będziesz o tym wiedziała, tak to właśnie było u mnie, chociaż nie powiem,że miałam jakąś stuprocentową pewność, że to już! Po prostu dojrzałam do tego, żeby zdać się na los ;)

      Usuń
  24. Oficjalne zapoznanie, super. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Gratuluję :) Ja jako noworodek też ważyłam 2700g (i chyba 50 albo 51 cm), a potem ponoć spadłam do 2400 (miałam alergię na pokarm mamy). Urodziłam się idealnie w terminie (no, dzień przed ;) ). Ale moja mama ma 170cm, tato też gdzieś tyle, więc to dziwne trochę. Chociaż ja nie narzekam, po dziś dzień (20 lat mam) nie jestem wysoka i dobrze mi z tym ;)

    A Wiktorowi życzę, żeby wyrósł na dobrego i czułego człowieka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :))
      A to ja byłam dużo cięższa, bo ważyłam 3500 :) Mierzyłam chyba 54 cm. A moja mama z kolei bardzo drobna - 153 i 44 kg, więc i tak bywa :) Ale dzisiaj też wysoka nie jestem, ani jakaś szczególnie duża :)

      Dziękuję w imieniu Wiktora :)

      Usuń
  26. Wszystkiego najlepszego dla Rodziców i małego Przystojniaka ;) Niech się zdrowo chowa i będzie dla Was pociechą ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Kochany jest :) z chęcią bym się nim zajęła ;) szkoda tylko, że takie maluchy szybko rosną, chociaż pewnie Ty na to czekasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Pewnie lepiej by Ci poszło niż mnie :P
      On jest teraz naprawdę słodki, jako taki maluszek i pod tym względem szkoda, że urośnie, ale masz rację - ja po prostu teraz nie potrafię go dobrze odczytać i liczę na to, że jak będzie starszy, to lepiej mi pójdzie.. Obym się nie myliła.

      Usuń
    2. Oj nie wiem ;) musiałabym się go nauczyć tak czy inaczej :)
      Miałam podobne odczucia jak Błażej był niemowlakiem. Szkoda mi było, że rośnie. Ale wiesz co? Dzieco im starsze, tym fajniejsze :) no i ta możliwość komunikacji, która jest w sumie niezastąpiona. Zresztą Wiking już niedługo zacznie pokazywać czego chce :)

      Usuń
    3. Pewnie tak, ale masz już wprawę w tym uczeniu się :P
      Domyślam się, ze im starsze, tym fajniejsze! Zresztą przecież zawsze twierdziłam, ze chciałabym urodzić trzylatka od razu :P Mówiono mi, że po porodzie zmienię zdanie, ale chyba jednak nie zmieniłam.. To znaczy ten Wiking jest naprawdę słodki i fajne jest to, że jest taki malutki i nawet szkoda mi trochę, że jeszcze dwa tygodnie temu ważył 2500 a dzisiaj już prawie 3200, ale jednak większe dzieci to chyba jeszcze większa frajda.
      Oj, mam nadzieję, ze zacznie, bo teraz bywa czasami naprawdę cieżko..

      Usuń
  28. Cudowny chłopiec :-)
    A swoim samopoczuciem tak bardzo się nie przejmuj Margolko, wg mnie to hormony wracają do stanu sprzed ciąży. Moje zrobiły to bardzo gwałtownie i trzeci dzień po porodzie był straszny, totalny strach, że nie dam rady zająć się dziećmi, panika wręcz, łzy i w ogóle. Ale potem było już lepiej. U Ciebie z pewnością też będzie.
    I jeszcze muszę dodać, bo nie zdążyłam pod ostatnią notką, że Frankowi naprawdę należą się wszelkie pochwały i podziw, bo zachowuje się jak prawdziwy mężczyzna, jest jeszcze nadzieja dla tego świata ;-)
    Życzę Wam, by Wasz synek wyrósł na wzór taty :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :)
      Bardzo możliwe.. Niby nigdy hormony nie miały na mnie jakiegoś większego wpływu, ale teraz chyba jest trochę inaczej. Po prostu składa się na to wiele różnych czynników i ostatecznie nie jestem w najlepszym nastroju.. Ja być może nie mam strachu, że nie dam rady, ale po prostu czuję się bezradna chwilami, do tego dochodzi jeszcze zmęczenie w niektórych chwilach i kiedy dziecko płacze, to ja razem z nim...
      Mam nadzeję, że będzie lepiej...

      Przekażę Frankowi pochwały, dziękujemy :))

      Usuń
  29. Margolka Ty jesteś taka zorganizowana i uporządkowana, że nawet z porodem wyrobiłaś się przed czasem hi hi hi ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a w ogóle to śliczne dzieciątko ... uwielbiam wszystkie ŚPIĄCE małe dzieciaczki :D

      Usuń
    2. Haha, to jest dobre :):) Nie spojrzałam na to pod tym kątem :P

      No tu się z Tobą zdecydowanie zgadzam...

      Usuń
  30. o jaka mała, słodka kruszyna :)
    cóż, pojawienie się dziecka na świecie i bycie z nim 24h to jednak jest coś nowego, nie oszukujmy się to nowa sytuacja, to nowe działania i myślę że każda z nas reaguję na dziecko zupełnie inaczej
    musicie się nauczyć żyć teraz w takim 'składzie' u innych trwa to krócej u innych dłużej - poprostu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))
      Tak, to jest zdecydowanie coś nowego.. Zwłaszcza, gdy trafia się dziecko, które prawie wcale nie chce spać! Na pewno masz rację, że każdy reaguje inaczej. Ja chyba reaguję dość trudno.. Jestem mocno związana z harmonogramem i planem dnia i denerwuje mnie, że przy dziecku trudno jest tak funkcjonować.

      Usuń
  31. Margolciu kochana- gratuluję z serducha ślicznego Synka ;)
    Ja, kiedy urodziłam pierwsze dziecko byłam sama z mężem i zdrowym rozsądkiem. Zero znikąd pomocy, podpowiedzi. Mieszkanie na stancji u starszej Pani, rodzice daleko, pracujący jeszcze. Nie raz miałam chwile płaczu, ale od początku zakochałam się w tym małym, o nie- dużym, najukochańszym Synku :) teraz, to mądry, twardo stąpający po ziemi prawie 26 latek- moja duma ;)
    Życzę, jak najwięcej powodów do radości i dużo zdrówka dla Maluszka :)
    Dla Rodziców: uśmiechu :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      My właściwie też jesteśmy sami... Choć w weekendy odwiedzili nas moi rodzice i teściowie - to było bardzo pomocne, bo na przykład mamy ugotowały nam obiad i w tym czasie mogliśmy się zająć innymi sprawami.
      Ja chwile płaczu też niestety mam - glównie w tym samym czasie, kiedy chwile płaczu ma synek..
      Dziekujemy!

      Usuń
  32. Witaj maluszku po drugiej stronie brzucha, będzie Ci tu kolorowo :)) słodki jest i taki maleńki, choć może bardziej na miejscu jest określenie drobny, bo jednak wzrost ma całkiem słuszny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Tak, to prawda, że jest dość długi :)

      Usuń
    2. Ps. Nie było jakoś okazji - dziekuję za kartkę oczywiście :)

      Usuń
  33. Śliczna kruszynka :-) aż uśmiech sam pojawia sie na twarzy :-) jeszcze raz bardzo gratuluję szczęśliwym Rodzicom :-) napewno z każdym dniem będzie coraz lepiej i nauczycie sie "czytać" swojego Synka dopóki Wam nie pokaże bądź nie powie co by chciał :-) Iskiereczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy :))
      Mam nadzieję, że będzie lepiej, bo ostatnie dni są dla mnie dość trudne.

      Usuń