*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 13 marca 2015

Popołogowo

Już 18 lutego minęło sześć tygodni od porodu, a więc zakończył się połóg. Jednak na wizytę kontrolną umówiona byłam dopiero 25 lutego, a z tą notką czekałam jeszcze na test obciążenia glukozą i wyniki, które dostałam niecały tydzień temu.
Pierwsza i najważniejsza chyba wiadomość - nie nabawiłam się cukrzycy typu drugiego :) Mogłam się tego co prawda spodziewać, bo kiedy wyrywkowo mierzyłam sobie cukier po posiłkach to wyniki miałam rewelacyjne, ale wiedziałam, że dopiero krzywa cukrowa rozwieje wszelkie wątpliwości. Tak się stało i teraz już naprawdę mogę całkowicie odetchnąć i skupić się na tym co dobrego ta cukrzyca ciążowa wniosła w moje życie - bo o tym, że wniosła wiele już pisałam, a o szczegółach pewnie jeszcze będzie (zwłaszcza na specjalne życzenie niektórych z Was :))

Muszę powiedzieć, że kiedyś - a właściwie wcale nie tak dawno temu, bo może jeszcze półtora roku temu, gdy o ciąży i dziecku myślałam czysto hipotetycznie - najbardziej bałam się spustoszenia, jakie w moim organizmie poczyni 9 miesięcy noszenia dziecka pod sercem a później poród i czas po nim. Oczywiście myślałam także o konsekwencjach powiększenia rodziny i o tym, jak bardzo zmieni się życie po pojawieniu się w niej nowego członka, ale w tej notce chciałabym się skupić na aspektach bardziej fizycznych. Wiele się nasłuchałam o tym, jak się kobieta sypie podczas i po ciąży i naprawdę się tego obawiałam - tego, że moje ciało zmieni się całkowicie i nie wróci już do stanu wcześniejszego, bałam się rozstępów, nadwagi, wiotkiej skóry, nadmiernego porozciągania tu i ówdzie, bałam się o kondycję paznokci, włosów, zębów, kręgosłupa i tego, że nie wrócę do formy. Wiem, to są oczywiście sprawy bardzo przyziemne, ale skłamałabym twierdząc, że w ogóle mi na wyglądzie nie zależy. Wręcz przeciwnie. Co prawda nie jestem na pewno osobą próżną, ale zdecydowanie zawsze starałam się wyglądać dobrze dla samej siebie. Nie miałam kompleksów, ale w dużej mierze to była zasługa tego, że o siebie dbałam i nie dopuszczałam do tego, żeby czuć się źle we własnym ciele. Rzecz jasna moje obawy nie były na tyle silne, żeby z ich powodu w ciążę nie zachodzić ;), ale kiedy to się już stało całkowicie się ich nie pozbyłam.

Jednak okazało się ku mojemu zadowoleniu, że martwiłam się zupełnie niepotrzebnie :) Jak wiecie, ciąża przebiegała u mnie spokojnie i prawie bezobjawowo, jeśli można tak powiedzieć :P Nie miałam zbyt wielu dolegliwości - nawet pod koniec, chyba tylko nocne sikanie i zgaga w ostatnich tygodniach od czasu do czasu mi dokuczały. Moja figura szczególnie nie ucierpiała, skóra, włosy i paznokcie także nie. Nie puchły mi nogi, nie bolały plecy, właściwie naprawdę nie odczułam odmienności mojego stanu i przyznam, że mogłabym w takiej ciąży chodzić jeszcze kolejny rok, tylko pewnie już bym się nie mogła tego dziecka doczekać :D
Ale spodziewałam się, że dopiero w połogu i później pojawią się prawdziwie niemiłe niespodzianki. Bardzo bałam się pierwszych dni po porodzie, zwłaszcza, że moja mama ma bardzo złe wspomnienia z tego czasu. Ze mną było zupełnie inaczej, w czwartek rano, a więc niecałe dwanaście godzin po porodzie wstałam bez problemu i umyłam się i uczesałam jak co dzień. Nie miałam też żadnych kłopotów z korzystaniem z toalety, a podobno to się zdarza po porodzie naturalnym. Krwawiłam, ale nie było to szczególnie uciążliwe - ot, nieco bardziej obfita miesiączka. Podczas karmienia odczuwałam lekki ból brzucha spowodowany obkurczającą się macicą, ale w porównaniu do bólu porodowego to był pikuś :P W czwartek w ogóle praktycznie nie czułam bólu, tylko lekki dyskomfort między nogami. Dopiero w piątek coś mnie bolało, chodziłam ostrożnie i pewnie lekko kaczkowato, ale nawet dziewczyna z mojej sali, która ledwo się ruszała zapytała mnie, jak to możliwe, że ja sobie przy śniadaniu siedzę w pozycji noga na nogę, wcinam jakby nigdy nic i w ogóle nie wyglądam, jakbym dopiero co urodziła. Poza tym wszystkim dziewczynom, z którymi rozmawiałam spuchły po porodzie nogi. A mnie nie dość, że nie spuchły, to jeszcze nie miałam żadnej pozostałości brzucha ciążowego, więc szpitalne znajome śmiały się, że chyba jestem podstawiona i wcale nie rodziłam :P
W kolejnych dniach musiałam po prostu uważać przy siadaniu, bo tylko wtedy czułam lekki ból. Kiedy Franek przyszedł do mnie w odwiedziny, cały czas powtarzał, że naprawdę dobrze wyglądam. Chyba był tym faktem lekko zdziwiony, bo nijak mu to nie pasowało do tego, co przeżyliśmy na porodówce, myślał pewnie, że po takiej masakrze będę dłużej do siebie dochodziła. Moi rodzice też potwierdzili, że jestem w dobrej kondycji, zwłaszcza mama była zaskoczona, bo sama po porodzie przez kilka dni ledwo chodziła.
W szpitalu przez kilka dni dostawałam jeszcze w żyłę antybiotyk, w brzuch lek przeciwko zakrzepicy i doustnie żelazo. Po wyjściu ze szpitala musiałam jeszcze przez miesiąc brać żelazo, bo miałam anemię, ale ostatnie wyniki badania krwi były już bardzo dobre.
Krwawienie utrzymywało się chyba mniej więcej do dwóch tygodni po porodzie (pod koniec to już było tylko plamienie). Ból krocza ustąpił szybko - potem już tylko czułam lekki dyskomfort spowodowany gojeniem się rany i rozpuszczaniem się szwów. Lekko mnie ciągnęło i swędziało. Dwa tygodnie po porodzie został mi już tylko jeden szew, ale chwilę później zniknął. Odważyłam się zajrzeć w wiadome miejsce i wszystko się ładnie zagoiło, po nacięciu śladu praktycznie nie ma - tylko dlatego, że wiem, że było, to coś widzę.
Jeśli chodzi o sprawy kosmetyczne - paznokcie nie zaczęły mi się łamać a włosy nie wypadają garściami, mimo, że chyba nawet hormony przestały mnie chronić :) Cera też mi się nie zmieniła, naprawdę nie zauważyłam, żeby cokolwiek się zmieniło - poza moją sylwetką. Ale to już wiecie. Pisałam Wam, że ważę 45,5 kg. Przeżyłam szok, kiedy zobaczyłam na wadze taką liczbę. Później piątka zaczęła się zmieniać w czwórkę i myślałam, że to jest już szczyt moich możliwości! Wydawało mi się niemożliwe, żeby chudnąć jeszcze bardziej. Ale się myliłam, bo na początku tego tygodnia ważyłam 43 kg (w dodatku waga się wahała, czy przypadkiem nie wskazać 42,8) - jeszcze pół kilo i będę miała wskaźnik BMI poniżej 17 (o zgrozo - wychudzenie!). Mama przyjechała z zamiarem utuczenia mnie i trochę jej się udało (pierogami, lasagne i drugim śniadaniem w postaci drożdżówek i rogalików na słodko), bo dzisiaj już jest na wadze prawie pół kilo więcej :) Lekarze stwierdzili, że to w zasadzie normalne, że chudnę mniej więcej dwa kilo na miesiąc - nienormalne po prostu było to, że w ciąży nie przybrałam 8-12kg. Ich jedyną radą jest po prostu to, żeby więcej jeść... A ja już więcej nie mogę! Jem już naprawdę duże porcje. Kiedy są rodzice to też jest inaczej, bo jedzenie robi się "samo" i mam je podstawione pod nos. 
A niektórzy stwierdzają, że po prostu taka moja uroda - odezwały się moje geny. Dopóki dostarczałam sobie kalorii w postaci piwa, słodyczy i fast foodów (nie jakichś ogromnych porcji, ale jednak) to waga mniej więcej utrzymywała się na równym poziomie. A jak zaczęłam jeść normalnie - ograniczając do minimum to, co nie ma zbyt wielu wartości odżywczych to schudłam.
Co ciekawe, tak bardzo przyzwyczaiłam się do mojego wyglądu, że już nie widzę tego, że jestem chuda. Owszem, z jednej strony widzę, że jestem zbyt koścista, mam za chude nogi i wszystkie ubrania na mnie wiszę, ale z drugiej potrafię się dopatrzeć zbędnego ciałka tu i ówdzie! Wiem, że to brzmi co najmniej głupio przy mojej niedowadze, ale tak jest! Muszę po prostu się zabrać za ćwiczenia, ujędrnić trochę ciało, na nowo wzmocnić mięśnie - zwłaszcza brzucha! Czas połogu się skończył, mogę więc powrócić do treningów. Na pewno nie będzie to tak, jak wcześniej - pięć razy w tygodniu, bo nie wystarczy mi na to czasu, ale tak ze dwa, trzy razy muszę! Zaczęłam od basenu. Wykorzystaliśmy obecność moich rodziców i byliśmy z Frankiem dwa razy popływać. W przyszłym tygodniu poćwiczę w domu i powoli się rozkręcę. Muszę uważać, żeby nie zrobić tego zbyt gwałtownie i nie zakwasić mięśni, bo Wikingowi się nie spodoba kwas mlekowy w jedzeniu. 

Podsumowując, jestem całkiem zadowolona z mojego pociążowego wydania i bardzo się cieszę, że doszłam do siebie w tempie ekspresowym i nie byłam szczególnie obolała po tak ciężkim porodzie. Mimo, że sam poród był naprawdę straszny i krótko po nim nie wyobrażałam sobie przeżywać tego po raz kolejny, (zastanawiałam się, jak to zrobić, żeby urodzić drugie dziecko bez porodu i bez cc :P) to teraz sobie myślę, że jeśli trudny i długi poród ma być ceną za sprawnie przebiegającą ciążę i szybką rekonwalescencję poporodową, to warto ją zapłacić. Naprawdę, uważam, że lepiej się już przemęczyć nawet prawie dobę, bo cóż to jest te dwadzieścia parę godzin w porównaniu do kilku miesięcy. Haha, ciekawe, czy będę o tym pamiętać, jeśli przyjdzie mi rodzić po raz drugi! :P Każda ciąża jest inna, ale mam nadzieję, że jeśli znowu mi się przytrafi, to będzie równie przyjemna jak tasiemcowa a gdy już będzie po, będę mogła napisać podobną notkę (choć na krótszy poród też bym się nie pogniewała :))
I dodam jeszcze, że wcale nie uważam, że to w moim wypadku wszystko poszło jakoś tak wyjątkowo dobrze, że moja ciąża i okres połogu były niezwykłe i lepiej przebiegały niż u innych kobiet :) Bo zupełnie nie o to mi chodzi, a o to, że strach ma wielkie oczy, bo tak bardzo się obawiałam tych kilkunastu miesięcy przed i po porodzie (pewnie myślałam o tym częściej i bardziej intensywnie niż większość kobiet), że teraz jestem po prostu bardzo pozytywnie zaskoczona :)
Aż mi trochę żal, że ciąża jest już za mną, że się już nie powtórzy (bo za drugim razem już będzie Wiking i ta druga ciąża już nie będzie czasem tylko dla mnie), a nawet, że jest już po połogu i teraz stałam się po prostu kobietą, która urodziła, ale już nikogo nie interesuje jak się czuję i jak było :P To zainteresowanie było całkiem przyjemne.

39 komentarzy:

  1. Jak dobrze, ze wszystko przebiegło tak spokojnie :) Ja po cesarce nie miałam tak lekko, nawet teraz potrafię odczuć dyskomfort w okolicach szycia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, cieszę się z tego powodu.
      Właśnie między innymi dlatego nie chciałam cesarki - bo przecież niektóre dziewczyny nawet za to płacą - bo wyobrażałam sobie, że trudniej się do siebie dochodzi.
      Ale czasami nie ma innego wyjścia.

      Usuń
  2. Medycyna idzie szybko do przodu, może jak będziecie planowac kolejne dziecko, będzie już możliwe, aby to faceci rodzili? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Franek na pewno by na to nie poszedł! Zwłaszcza po tym co widział :P Obawiam się, że wtedy pozostalibyśmy z jednym dzieckiem na pewno :)

      Usuń
  3. u mnie w genach też tendencja do błyskawicznego zrzucania wagi i jak tu przytyć choć odrobinkę
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas w rodzinie może nie tyle występuje tendencja do szybkiego zrzucania wagi, co raczej właśnie utrzymywanie jej na w miarę dobrym poziomie (może chodzi o metabolizm?) - wystarczy jeść w miarę normalnie, nie odmawiając sobie szczególnie niczego (ale też nie objadając się tym, co niezdrowe i kaloryczne) i waga się utrzymuje - tak jest w przypadku mojej mamy i siostry. Ze mną też tak było, dopóki nie przestałam jeść kalorycznych rzeczy - wtedy od razu waga mi spadła.

      Usuń
  4. Jak to szybko mija wszystko, ale ogólnie jak tak czytam to tylko pozazdrościć tego stanu przed i po ciąży, w sumie czekałam jeszcze na parę słów o tych zębach jednak, bo to moja największa obawa jeśli chodzi o ciążę, bo każdy mnie starszy, że baardzo się przez ten czas psują ;p Ale tą figurą to wygrałaś wszystko dosłownie, mało tego, że nie przytyć to jeszcze schudnąć - marzenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo szybko.. Co ma swoje złe i dobre strony.
      Nie pisałam o zębach, bo ja właśnie nie miałam z nimi żadnych problemów, a słyszałam, że to w ciąży częsty kłopot. Ale też ja ogólnie nie mam raczej z tym problemów - od paru lat chodzę tylko raz w roku do kontroli i zazwyczaj kończy się na odkamienieniu.
      No nie narzekam właściwie na to schudnięcie, nawet mimo tego, że jestem teraz za chuda ;)

      Usuń
    2. Ja właśnie też się najbardziej obawiam zębowej kwestii, przede wszystkim dlatego, że mam tendencję do psucia się ich, zawsze jak zaczynam chodzić do dentysty, to nie mogę przestać, bo co idę, to pojawia się kolejny ubytek, to chyba geny, bo moi rodzice i brat mają podobne problemy, choć pocieszam się tym, że po obu ciążach moja mama nie została bez zębów ;)

      Usuń
    3. U mnie właśnie zupełnie inaczej, bo normalnie nie mam żadnych problemów. Dlatego też może nie jestem najlepszym przykładem w tym wypadku :)

      Usuń
  5. 42 kg! Matko Bosko :P

    Ja ciążę, poród i połóg też dobrze wspomniam.
    Męczyła mnie zgada, ale renie dawało radę, a rekompensatą był widok noworodka z bujnymi, ciemnymi włosami :)
    Wc w nocy na końcu ciązy, ciągnięcie szwów przy kucaniu - i to by było na tyle :) Szybko przeszło.

    Ja kompletnie się o siebie nie martwiłam, o swój wygląda. A też lubię dobrze wyglądać...Ale jakoś mnie to wtedy nie interesowało.
    Dla mnie -teraz po czasie- dosc istotnie jest to, że mimo ponad roku karmienia lubię swoje piersi i są w dobrym stanie. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie 42 :P I na razie się trochę ta wizja oddaliła ;)

      Ja miałam zgagę pod koniec - zwłaszcza przy okazji świąt, kiedy jadłam trochę inne rzeczy i mnie też pomagało albo rennie albo gaviscon (ten drugi chyba nawet bardziej, ale miał taką gumowatą konsystencję) - ale z tymi włosami to jakiś zabobon, bo Wiking urodził się z niezbyt bujnym i jaśniutkim owłosieniem :) Do dziś zresztą nie ma za dużo włosków :)
      Sikanie w nocy męczyło mnie niestety przez całą ciążę i to chyba było najbardziej dokuczliwe ze wszystkiego :)
      A po porodzie to właśnie jedynie ciągnięcie szwów było czymś co odczuwałam. Ale też mi szybko minęło.

      No to ja inaczej, bo jednak dla mnie wygląd był ważny. W ciąży zwracałam więc uwagę na to, żeby nie przesadzić w żadną stronę.
      Nie wiem jak to będzie z moimi piersiami, jakoś tak się nimi nigdy szczególnie nie przejmowałam i teraz chyba też o tym nie myślę za wiele. Mam nadzieję, że nie będę musiała ;) I że po prostu fakt, że ćwiczę też zrobi swoje ;)

      Usuń
  6. Po pierwsze dobre geny, po drugie bardzo higieniczny i aktywny tryb życia to Twój majątek. Zdziwiłabym się, jakbyś miała jakieś komplikacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że geny by nie pomogły bez zdrowego trybu życia. Na szczęście zawsze się tym interesowałam, więc nie przyszło mi to aż z takim trudem. A teraz się nauczyłam jeszcze więcej o zasadach zdrowego żywienia, fajna sprawa :) Ale przecież Ty o tym wiesz, bo to zdaje się również Twój konik :)

      Usuń
  7. To zupełnie jakbu mnie, mam wrazenie jakbym czytala swoje mysli, pomijajac kilka watkow np. cukrzyce czy tez wage, bo ja niestety przytyłam az 20kg i zostalo mi jeszcze 5kg nadprogranowych... alepo cichu wierze ze Ola z mlekiem je wyssie ;)
    Chyba zaszczyt nas kopnal ze tak laskawie los sie z nami obszedll ;) Nie wyobrazan sobie po porodzie nowa rzeczywistosc, problemy z laktacja na poczatku, placzacy maluch i jeszcze w dodatku niemoc bo np. wszystko boli, ledwo sie ruszasz, a o siadaniu to juz nie wspomne... dobrze ze nas to ominelo, bo z opowiadań wiem, ze to jest naprawde uciazliwe...
    P.S. Ja tez chodzilam jak kaczka, ale to przez te wielkie podklady :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i pewnie tak właśnie będzie :) Ja bym pewnie tak nie chudła, gdybym nie karmiła.

      Nie wiem, czy faktycznie los miał tu coś do gadania, ale oczywiście cieszę się bardzo, że tak to wszystko gładko poszło u nas :) Bo też trudno mi sobie wybrazić, jak trudno musiało być opiekować się noworodkami dziewczynom, które były tak obolałe. Współczuję im.

      PS. Zwłaszcza, ze nie były z klejem :P

      Usuń
    2. Całkiem możliwe. Moja koleżanka, która była szczupła przed ciążą, teraz ma nóżki i ręce jak patyczki.

      Ja również współczuję, a zarazem podziwiam, bo to naprawdę ogromne wyzwanie dla mnie :) Ja w sumie miałam pojedynczą salę, nikt mi nie narzekał nad uchem, nikt też szczególnie z położnictwa do mnie nie zachodził (poza obchodami), byłam samowystarczalną pacjentką :D jedynie koleżanki z noworodków co chwilę przychodziły w odwiedziny.

      Ja na drugi dzień zamieniłam na te z Canpola z klejem i już było ok, ale i tak było trochę szeroko... :D Po powrocie do domu, kilka dni po porodzie przeszłam już na zwykłe podpaski :)

      Usuń
    3. Ja już zaraz po porodzie miałam ręce i nóżki jak patyczki (przed ciążą ważyłam 51 kg, a zaraz po porodzie 47), a teraz to już nawet nie wiem, jak co :P Ta waga 47 była całkiem w porządku, teraz jest trochę za mało.

      Ja leżałam na sali w bloku porodowym (było takie obłożenie, że nie bylo miejsc na położnictwie), ale bardzo sobie to chwaliłam, bo nigdzie nie było takiego wsparcia :) Czułam się dobrze i pod względem fizycznym wszystko było dobrze, ale bardzo się cieszyłam z tego, że cały czas ktoś do nas zachodzi i pyta, czy w czymś pomóc. Potrzebowałam takiego wsparcia psychicznego, świadomości, że nie jestem pozostawiona sama sobie. Ja chyba po prostu lubię jak się ktoś mną interesuje i zajmuje, dobrze się wtedy czuję :) Ze szpitala wychodziłam ze łzami w oczach :)

      Też miałam te z Canpola - ale te zakładałm na noc. Tak, ja też bardzo szybko przeszłam na podpaski - chyba jeszcze w szpitalu nawet. W każdym razie wstarczyły mi trzy paczki podkladów - z czego jedna cała i kawałek drugiej poszły jeszcze przed porodem, kiedy odchodziły mi wody.

      Usuń
  8. Już kilka godzin po porodzie siedziałam normalnie i byłam zdziwiona, ze babki obok jęczą jak schodza z łozka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam właśnie to samo... do tego pierwsze o czym marzyłam po porodzie i odstawieniu Oli od piersi, to kąpiel. Miałyśmy o tyle dobrze, że mogłyśmy siedzieć na sali bloku porodowego dłużej niż 2h, więc zanim mnie przewieźli, porządnie się wykąpałam :)

      Usuń
    2. Ja mogłam się wykąpać juz dwie godziny po porodzie i zaraz to zrobilam... to dopiero byla przyjemnosc!

      Usuń
    3. Ja leżałam przez chwilę (bo na sali była duża rotacja) koło strasznej marudy - normalnie działała mi na nerwy. Ona to już w ogóle była umierająca - nie ruszała się z łóżka i na wszystko narzekała. Rozumiem, że mogło ją wszystko boleć (chociaż trudno mi było się w to wczuć, bo rodziła mniej więcej tak samo jak ja, tylko krócej, a ja byłam w lepszej kondycji), ale wydaje mi się, że w dużej mierze jej nastawienie nie pomagało dochodzić do siebie.

      Ja na sali bloku porodowego leżałam prawie do północy (a urodziłam przed 20) - najpierw mnie zszywali, ale później mieliśmy bardzo dużo czasu dla siebie. No i też się wykąpałam - a właściwie położne mnie wykąpały :) Czułam się na siłach, ale one nie pozwalały mi samej wstawać i się mną zajęły - w sumie to było całkiem miłe, fajnie tak się znaleźć pod czyjąś troskliwą opieką :)

      Usuń
    4. Ja bym nie chciała, żeby ktoś mnie mył. takie krępujące chyba. no ale mi anwet nikt tego nie proponował, sama poszłam pod prysznic, przy okajz pryzpadkowo wyrywajac wenflon:D

      Usuń
    5. Ale ja nie oceniam tej kobitki, która obok tak jęczała, że maruda itd, bo przecież możliwe, że ją bolało bardziej niż mnie... inny prób bólu, moze miała wiecej szwów, nie wiem...

      Usuń
    6. Nie no wiesz, to nie było tak, że ja siedziałam biernie a one mnie gąbką myły :) po prostu mnie podtrzymywały, ewentualnie trzymały prysznic, pomogły się spłukać :) Generalnie miałam zakaz wstawania z łóżka sama, mimo, że bardzo dobrze się czułam, po prostu położne bardzo dbały o to, żebym nie miała okazji zasłabnąć i ta troska mi się nawet podobała :)
      To nie było dla mnie ani trochę krępujące - ale jak widać, dla każdego coś innego może takie być - tak jak pisałam kiedyś, dla mnie żenujące byłoby leżenie na łóżku porodowym całkowicie odkrytą, a dla większości kobiet to normalne przy porodzie.

      Usuń
    7. Ale ja nie oceniam tego, czy ją bolało, czy nie - napisałam, ze wiem, że mogła być w gorszej kondycji i mogło ją bardziej boleć, ale to, że marudziła i narzekała. Wkurzają mnie ludzie z takim nastawieniem do życia i ona na tej sali też mnie wkurzała - na wszystko ciągle narzekała, ciągle jęczała (i to wcale nie z bólu), ciągle coś się jej nie podobało. W dodatku też miała cukrzycę ciążową i wkurzało mnie, że ciągle mnie pyta o moje poziomy glikemii i się porównywała do mnie, miałam wręcz wrażenie, ze ma do mnie pretensje kiedy miałam niższy cukier niż ona :)

      Usuń
  9. Geny i zdrowy tryb życia na pewno miały jakieś znaczenie choć bardziej pewnie ten zdrowy tryb życia. Bo każdy chciałby być szczupły, a przy okazji wpierdziela ile się da, a potem są rozstępy i nadwaga. Niestety bez wysiłku nic nie przychodzi łatwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że masz rację - bez zdrowego trybu zycia i geny by nie pomogły.
      I poniekąd zgadzam się z tym, co napisałaś dalej - denerwują mnie narzekania kobiet po ciąży, że nie mogą wrócić do swojej wagi - dlaczego nie myślały o tym wcześniej, tylko sobie całkowicie folgowały?? Rozumiem, że można przybrać i 30kg bo np woda się w organizmie zatrzymuje, ale jak ktoś tyle przybiera przez jedzenie słodyczy i niezdrowego jedzenia, to trudno się potem dziwić, że nie jest łatwo zrzucić dodatkowych kg.
      Ja się mimo wszytsko starałam pamiętać o tym, że ciąża nie oznacza taryfy ulgowej na wszystko i jadłam po prostu normalnie, pilnując tego, żeby było zdrowo (nawet sprawdzałam z ciekawości ile jem kalorii bez żadnej diety ale i bez folgowania sobie) i przytyłam tylko 3 kg w ciągu siedmiu miesięcy ciąży - oczywiście to było zanim stwierdzono u mnie cukrzycę.

      Usuń
  10. Mnie wizja ciąży cały czas przeraża, a teraz, po przeczytaniu notki, jeszcze sobie uświadomiłam, że po porodzie też się nie jest w rewelacyjnym stanie. :P Moja mama miała pierwszą ciążę bezproblemową i oba porody bezproblemowe i do tego szybkie, aż lekarze byli zdziwieni, że już jest po, a ona nie wiedziała, dlaczego kobiety przy porodzie krzyczą - i takie coś bym ewentualnie zaakceptowała, tylko że trudno liczyć, że tak właśnie by było. A nogi by mi na pewno spuchły :/ Wizja cesarki jest jeszcze gorsza. Dziewczyna kolegi, gdy miała staż na porodówce czy ginekologii, po każdym obejrzanym porodzie zmieniała zdanie co do tego, który by sama wolała - wszystkie po kolei eliminowała.
    Nie na wszystko ma się wpływ, dobra kondycja w i po ciąży zależy nie tylko od samej kobiety, ale mam wrażenie, że niektóre sobie lubią usprawiedliwiać ciążą nadmierne uleganie zachciankom i na własne życzenie sobie utrudniają powrót do dawnego stanu. Twoja dbałość o siebie na pewno pomogła. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba nawet bardziej bałam się właśnie tego co będzie PO :)
      Akurat sam poród to jednak miałam zdecydowanie trudny i raczej w przeciwieństwie do Twojej mamy byłam zdziwiona, że to może być aż tak straszne :P Ale już o tym nie pamiętam ;)
      Tak, dla mnie też wizja cc jest zdecydowanie gorsza i cieszę się, że jej nie miałam. Dochodzenie do siebie to jedno, różnie bywa u każdej osoby, ale jednak blizna już zostaje na zawsze.
      Jasne, że nie na wszystko ma sie wpływ i trzeba o tym pamiętać i z pewnymi rzeczami czasami się pogodzić. ALe rzeczywiście ja też mam wrażenie, że czasami dziewczyny same siebie usprawiedliwiają kiedy nadmiernie sobie folgują.

      Usuń
    2. Podobno teraz robią sprytniejsze nacięcie, tak że ta blizna się chowa pod bielizną. Ale jednak muszą się przeciąć przez wszystkie warstwy, a dziecko takie malutkie nie jest... No i mnie zawsze przerażało rozcinanie brzucha - teraz mniej, bo ogólnie mam spokojniejsze podejście do zabiegów medycznych niż dawniej, ale jednak.

      Usuń
    3. Tak, na pewno teraz są już inne techniki. Przypuszczam, że trochę nie wiem co piszę i strach ma wielkie oczy po prostu ;) Ale generalnie właśnie też mnie cc przeraża. Chociaż kiedy umierałam z bólu na porodówce, to nie przerażała :D

      Usuń
  11. Fajnie, że bezproblemowo przeszłaś ciążę (oprócz cukrzycy oczywiście) oraz połóg. Ale Twoja waga mnie przeraża, serio :P Pilnuj się! :D
    Mój połóg zaczął się ledwie 11 dni temu, a ja już na wadze mam tyle, co przed ciążą. Na poczatku nie tyłam prawie nic, czyli podobnie, jak u Ciebie, pod sam koniec jednak dopadła mnie opuchlizna i zarówno waga podskoczyła, jak i wygląd się pogorszył. Ale w tydzień po porodzie wszystko wróciło do normy.
    Co do samopoczucia po porodzie, to powiem, mając cesarkę za sobą, że gdybym wiedziała że będzie to tak mało bolesne, to miałabym inne nastawienie do tej operacji. Oczywiście jej nie planowałam, a musiałam być jej poddana. Mimo wszystko mogę powiedzieć, że chwalę sobie. Do siebie doszłam na drugi dzień, normalnie funkcjonuję od tamtego dnia, nic nie boli, nic nie ciągnie. Plus jest więc dla mnie taki, że przynajmniej nie musiałam przechodzić przez te straszne bóle porodowe, bo sama operacja, jak w wracanie do siebie wspominam miło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z perspektywy czasu już nawet wcale nie traktuję tej cukrzycy jako problem :P Przeszło mi, kiedy lekarz mnie zapewnił, że przy takich wynikach glikemii jak moje nie zaszkodzę dziecku, od tego momentu przestałam się martwić i traktować cukrzycę jak balast :)
      A jeśli chodzi o wagę, to wcale nie tak łatwo się pilnować, bo to po prosu nie do końca zależne ode mnie :) Ja od razu po porodzie ważyłam już mniej więcej 4kg mniej niż przed ciążą - ta waga by mnie urzadzała, nie sądziłąm, ze jeszcze schudłam.

      Ja wiedziałam, ze cc nie jest bolesna (w przeciwieństwie do porodu siłami natury), ale mimo to nie chciałam jej. W zasadzie z wielu różnych powodów, ale o większości pisałam u Ciebie, więc nie będę się powtarzać :)

      Usuń
  12. a ja jestem w trakcie połogu właśnie.. zazdroszczę, że masz to za sobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja mam podobne odczucia :)

      Usuń
    2. Zobaczycie dziewczyny, że szybko minie! Ja to nawet trochę załuję, że już jest po... :)
      Ps Dorota, bardzo mi przykro, ze nawet Ci nie pogratulowałam :( Wiedziałam, ze urodziłaś, bo zaglądałam, ale prawda jest taka, że teraz prawie nigdzie nie komentuję a i u siebie trudno mi coś skrobnąć w miarę regularnie.
      Spóźnione więc, ale gratulacje - dla Was obu!

      Usuń
  13. Ja wiem tylko, że jak bym musiała kiedyś mieć cesarkę, to szybko wrócę do siebie, bo po ostatniej operacji też już w 2 dobie normalnie sobie ze wszystkim radziłam, jedyne co, to miałam problem ze wstawaniem z łóżka :P
    Wiesz, kiedyś przerażała mnie myśl o ciąży, własnie pod względem przytycia, zmiany figury, rozstępów, zepsutych zębów (o tym pisałam wyżej) itd., ale w chwili obecnej to doszłam do takiego momentu, że jest mi już naprawdę wszystko jedno, byle doświadczyć cudu macierzyństwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama też miała operację ginekologiczną i mówi, że zdecydowanie lepiej to wspomina niż poród naturalny. Ale jednak mnie nie przekonała :P I nawet pomimo tego, że to co się działo na porodówce przechodzilo jakiekolwiek moje wyobrażenia, to w sumie się cieszę, że tak urodziłam (i że mam to za sobą rzecz jasna :))
      No jasne, Ty już piszesz z innej perspektywy. Wiadomo, że wraz z doswiadczeniami zmienia się nasze spojrzenie na wiele spraw. Ja jednak startowałam z zupełnie innej pozycji, mogłam więc sobie pozwolić na małą próżność.

      Usuń