*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 22 maja 2015

Dzień po Dniu Idealnym

Dziś jest jeden z tych dni. Tych trudniejszych. Tych dni po Dniu Idealnym. Ale nie jest to gorszy dzień Wikinga, tylko mój. Coś się takiego dzieje w mojej głowie, że budzę się rano i stwierdzam, że jest mi jakoś źle, że nie mam na nic ochoty, że jestem wyjątkowo zmęczona i chciałabym świętego spokoju. Problem w tym, że matka raczej sobie nie może pozwolić na ten święty spokój, ani na to, żeby powiedzieć do synka - nie chce mi się, ululaj się/nakarm się/zajmij się sobą sam.
Takie dni objawiają się tym, że mam w sobie nieco mniej cierpliwości. I nie chodzi o to, że się wściekam na tego małego Stworka i że irytuje mnie jego zachowanie, tylko czynności, które normalnie nie sprawiałyby mi żadnego problemu, dziś są dla mnie bardziej uciążliwe. No bo na przykład - kiedy wstaliśmy, ubrałam siebie i Wikinga, potem położyłam go do łóżeczka, gdzie sobie przez jakiś czas dokazywał. Później trochę zaczął marudzić, co zazwyczaj oznacza, że jest już zmęczony i trzeba pomóc mu zasnąć (np. siedząc obok, podając smoczka albo pieluszkę do rączek, bujając wózkiem itp), a czasami, że chce, żeby poświęcić mu trochę uwagi (pogadać do niego, pomachać grzechotką...) - normalnie robię po prostu to, co do mnie należy, nie zastanawiając się nad tym szczególnie. A dzisiaj, kiedy nie zasnął po pięciu minutach, poczułam się tak zwyczajnie zmęczona, jakbym opadła z sił. Chciałam po prostu zjeść w spokoju śniadanie (nigdy nie jem z doskoku, nie znoszę tego, więc dopóki nie wiem, że będę miała te 5-10 minut dla siebie, bo np. Wikuś ogląda swoje zabawki, to się za jedzenie nie zabieram), usiąść na tyłku i przeczytać do końca rozdział w książce. Czasami tak po prostu mam. I kiedy dociera do mnie, że nie mam w tej chwili możliwości spełnienia swojej zachcianki, narasta we mnie lekka frustracja.
Na szczęście dziś nie zdążyła, bo tak się fajnie złożyło, że dzisiejszy dzień Franek ma wolny. Poszedł rano po pieczywo, zrobił mi śniadanie i kazał je zjeść, a sam przejął wózek z Wikingiem. Podczas gdy jadłam, piłam herbatę i czytałam, on jadł, przemawiając do Wikinga i zabierając się za odkurzanie (Franek nie potrzebuje świętego spokoju, żeby zjeść, potrafi jeść na stojąco, "idąco" i w warunkach polowych). Później, kiedy ja poszłam do łazienki, gdzie spędziłam dokładnie 35 minut nakładając maseczkę błotną, robiąc sobie peeling, pozbywając się zbędnego owłosienia i nadal podczytując między jednym a drugim zabiegiem (czytam teraz Przyjaciółki Dorothy Koomson i się wkręciłam), Franek uczył Wikinga jak się odkurza, zmywa i sprząta. Kiedy wyszłam, mały akurat miał dość i postanowił się zdrzemnąć. Zasnął w ciągu pięciu minut i dzięki temu mogłam w spokoju wysuszyć włosy, odciągnąć pokarm, poczytać i jeszcze napisać tę notkę (choć na ten moment oczywiście jeszcze nie wiem, czy będzie mi dane ją skończyć za pierwszym podejściem :)).
Franek mnie na razie uratował. Chociaż oczywiście to jeszcze wczesna godzina, więc nie wiem, jak się sytuacja rozwinie, ale już nie jest najgorzej :)

Dlaczego napisałam, że to dzień po Dniu Idealnym? Raz na jakiś czas zdarza się, że cały dzień układa się świetnie, Wikuś jest w dobrym humorze, wszystko idzie nam sprawnie i bez wpadek. Nie to, że ten dzień jest dobry, on jest po prostu idealny. Mimo, że doskonale wiem, że każdy z dni jest inny, łudzę się, że ten kolejny będzie tak samo idealny (chociaż wiem, że nie będzie, ale nadal się po cichu łudzę). Nie jest, ale stwierdzam, że przecież zawsze może się zdarzyć dzień gorszy i nie psuje mi to w żaden sposób nastroju. A potem następuje pojutrze po Dniu Idealnym albo dopiero popojutrze i wtedy właśnie bywa, że czuję się jak dętka, z której uszło powietrze, bo wiem, że Dzień Idealny się nie powtórzy ani dziś ani pewnie jutro. 
Cały figiel polega na tym, że Wiking niekoniecznie jest wtedy bardziej absorbujący, marudny, czy wymagający. Bywa, że jest w całkiem dobrym humorze  - na przykład dzisiaj, kiedy razem z Frankiem odkurzał i zmywał, to się cały czas śmiał w tym wózku. Do mnie zresztą też, kiedy wyszłam na chwilę z łazienki. (Chociaż po prawdzie to nie wiem, czy śmiał się do matki, czy z matki i jej sino-zielonej gęby, bo trochę mi na to drugie wyglądało :P). Nie histeryzuje, nie jęczy, jest dość układny. Stąd właśnie wiem, że to nie jest jego gorszy dzień tylko mój. Cóż, bywa i tak.
Dziś jest właśnie jeden z tych dni. Ale mam nadzieję, że nie muszę jeszcze spisywać go na straty. Fakt, że właśnie piszę ostatnie zdanie tej notki, a Wikuś nadal śpi, wezmę za dobrą monetę :)

24 komentarze:

  1. Oj doskonale Cie rozumiem, bo ja od poniedizalku mialam kryzys.... I dopiero jak zrobiłam okropną ( ;)) rzecz to humor mi się polepszyl. Nie pisałam o tym na blogu, by nie dowiedizała się siostra i cała reszta ale tutaj Ci się przyznam.
    Odwołałali mi wizytę u dentysty w środę a ja nic nikomu nei powiedziałam i poszłam sobie na zakupy! W tym czasie Korniszonem zajmowała się siostra, a potem P. ;) Ale naprawde portrzebowalam tego czasu dla siebie, by nei myslec chwile o obowiazkach, porzadkach tylko powloczyc sie po sklpeie i kupic kilka rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikomu nie powiem ;)) Oj, myślę, że mimo wszystko Ci się należało - po prostu należy się każdej z nas od czasu do czasu taki dzień wolny, a skoro i tak miało Cię nie być w domu i miałaś już zorganizowaną opiekę nad Korniszonem, to po prostu dostałaś go w gratisie ;)

      Usuń
  2. Dzień Idealny- fajne określenie:)))

    Jak tam czytam Twoje posty to dochodzę do wniosku, że Patryk mimo alergii i częstych infekcji byl bardzo lajtowym niemowlakiem, bo nie dość, ze zawsze miałam czas na wszystko to nie przypominam sobie zmęczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę jeszcze wyjaśnić, co się za tym kryje. Może w następnej notce :)
      Wiesz co, ja nie mam niby porównania, ale naprawdę wydaje mi się, że Wiking jest wyjątkowo wymagający, zresztą osoby postronne czasami same z siebie wyrokowały, że z neigo taki wrażliwiec. Trudno mi powiedzieć na czym to do końca polega - przede wszystkim muszę mu poświęcać dużo uwagi - mimo, że potrafi się też zająć sam siebie i czasami nawet przez godzinę leży ma macie sam, to bywa bardzo absorbujący. Właśnie najlepiej chyba powiedzieć, że on jest taki "zero-jedynkowy" :) Nie ma opcji pośrednich - albo przez godzinę nie ma dziecka, albo wymaga maksymalnej uwagi. Albo ma bardzo dobry dobry humor, albo marudzi cały dzień. Poza tym bardzo trzeba uważac, żeby nie umknął moment, kiedy zaczyna się robić głodny/śpiacy itp, bo on wtedy nie marudzi w ogóle tylko od razu wrzeszczy :)
      A w ogóle to myślę, że szkopuł w tym, że jako noworodek bardzo mało spał (wydaje mi się, ze teraz śpi tyle samo, o ile nie więcej nawet).

      Usuń
    2. Napisz koniecznie:)

      Może taka jego natura po prostu. Nam się trafił dzieciak pod tym wzgledem w porządku:P, choć kto wie, jak by było z nastepnym, czy tez moglibyśmy chodzić na grilla z dwutygodnowym bobasem:D No ale cos za coś- Was chociaż żadne alergie i inne takie nie meczą:)

      Usuń
    3. Że taką ma naturę, to na pewno. Ale ja wcale nie uważam, że się trafił jakiś nie w porządku - nie zamieniłabym go na żadne inne dziecko. A jego zachowanie nie ogranicza nas w szczególny sposób - spotykamy się ze znajomymi, przyjmujemy gości... Kiedy byliśmy w Poznaniu to chodził z nami na wszystkie spotkania - nawet późnym popołudniem - nie chciał co prawda leżeć w wózku, ale jak tylko wzięliśmy go na ręce to było ok - po prostu towarzyski jest i chciał wszystko widzieć ;)
      Fakt, że ostatnio źle znosi podróże powrotne ze spotkań w Warszawie - chyba ma za dużo wrażeń a podróż jest długa.

      Zapomniałam jeszcze w ostatnim komentarzu wspomnieć, że to nie jest może takie typowe zmęczenie, ale trudno mi je opisać - chyba wynika głównie z tego, ze zawsze jak miałam gorszy dzień i nic mi się nie chciało, to nic nie musiałam, a teraz na to nie mogę sobie pozwolić. Nie mam porównania, wiec może być tak, że przy każdym dziecku coś takiego bym odczuwała, bo to nie było wywołane jakimś konkretnym zachowaniem Wikinga, nawet wręcz przeciwnie, ostatnio ma dobre dni (odpukać :))

      Usuń
  3. chyba każdy ma od czasu do czasu takie dni, że wstaje i czuje się jak wypompowana dętka, ja tak mam często zwłaszcza jak budzę się i mocno pada za oknem albo jak w zimie trzeba wstać rano, wtedy najbardziej nie mam sił
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, to, jaka jest pogoda za oknem też potrafi czasami wpłynąć na mój nastrój (chociaż nie zawsze, bo dołki miewam i w dni słoneczne). Ale pewnie masz rację, że każdy tak ma od czasu do czasu

      Usuń
  4. Dobrze, że akurat dzisiaj miałaś takie wsparcie ;) W ogóle super, że Franek się tak zajmuje Małym i nie marudzi, że ma dzień wolny i chce odpocząć ;p

    A gorszy dzień każdy miewa i uważam, że ma prawo mieć. Też czasami wstaje i niby nic się nie dzieje a nie chce mi się nic, ani nie mam do niczego motywacji, nawet zwykłe sprzątanie wydaje mi się rzeczą wyczynowo trudną, nie mówiąc już o tym, że nie mam ochoty odzywać się nawet do K. tylko burcze chociaż nic mi nie zrobił ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dobrze się złożyło. Ostatecznie to był całkiem dobry dzień :) Mam nadzieję, że jutro też będzie ok, bo Franek już pracuje.
      A jeśli o niego chodzi - na początku też tak było, a później był taki okres trwający miesiąc, może trochę więcej, kiedy miałam wrażenie, że jestem z tym wszystkim sama, że popołudniami Franek odsypia i właśnie nie ma ochoty się zajmować małym a w dni wolne odpoczywa. Bardzo źle się wtedy czułam. Ale na szczęście to minęło (odpukać :)) i w zasadzie nie wiem, co było tego przyczyną. W każdym razie teraz zazwyczaj dzielimy się opieką nad małym

      Tak, na pewno masz rację, że każdemu się taki gorszy dzień może zdarzyć i ma do tego prawo. Ale przyznam, ze teraz taki dzień jest o wiele trudniejszy do zniesienia, niż kiedyś, bo są rzeczy, których olać nie mogę :)

      Usuń
  5. tak mnie się nasunęło - czy Wiking czasem nie ma Twojego charakteru?? ;))
    każdy z nas jest tylko człowiekiem i ma prawo do gorszych chwil - Ty czy tak samo Wiking

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Na pewno ma również coś z mojego charakteru - ale Ty akurat po czym wnioskujesz - po tym, że trzeba mu pomóc w zasypianiu, czy że się smieje przy odkurzaniu? :P
      Masz rację, każdy ma prawo do takich dni

      Usuń
  6. Podsumowując: każdy ma prawo do gorszego dnia, i Ty, i Wikuś ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolezanki wyzej maja racje... kazdy ma prawo do gorszego dnia, nawet tym najlepszym optymistom chyba to sie zdarza... w koncu jestesmy tylko ludzmi ;) Mam nadzieje z jednak nie byl ten dzien taki zly? Jak sie potoczyla jego druga polowa? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jasne, że każdy ma prawo, w zasadzie też tak uważam - chociaż tak, jak napisałam, czasami naprawdę trudno go mieć matce :)
      Nie, w gruncie rzeczy to był całkiem dobry dzień :) Nie idealny, ale naprawdę dobry - i mnie też chyba ta poranna chwila dla siebie pomogła.

      Usuń
  8. Pozdrawiam Was najserdeczniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie wyciszenie i spokój należy się każdemu przecież:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby tak, ale prawda jest taka, ze jak trzeba się zająć dzieckiem i nie ma wsparcia, to bardzo trudno o to wyciszenie i spokój - stają się wręcz one niemożliwe :)

      Usuń
  10. Rzeczywiście, czasem każdy tak ma, że najchętniej wylogowałby się na chwilę z życia i odpoczął. Dobrze, że Franek stanął na wysokości zadania i mogłaś poświęcić trochę czasu sobie samej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, tak właśnie to odczuwałam! Przy dziecku niestety nie w każdej chwili na taki logout można sobie pozwolić i mnie to wtedy frustruje! Dobrze, że tym razem Franek był mi ratunkiem :)

      Usuń