*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 1 maja 2015

Mamy nie biorą zwolnienia...

Mamy urlop! Od dzisiaj. To znaczy Franek ma, ale obiecał mi, że i ja będę miała urlop. Jak będzie oraz czym będzie się on objawiał, to się dopiero okaże.
No właśnie, bo prawda jest taka, że pomimo całej pomocy, którą od Franka otrzymuję - mimo tego, że on gotuje, przygotowuje mi śniadania, kolacje, że robi zakupy, sprząta i że zazwyczaj nie ma problemu z tym, żeby się zająć Wikusiem po południu - to jednak często mam wrażenie, że dla niego sam fakt tego, że siedzę w domu jest równoznaczny z tym, że mam mnóstwo czasu dla siebie i że w ogóle nie jestem zmęczona.
Naprawdę nie chodzi mi o to, żeby się tu na niego skarżyć, bo w domu zawsze robił bardzo dużo i teraz się to nie zmieniło, a jeśli już to właśnie w drugą stronę - no bo śniadań kiedyś mi przecież nie robił (kolacji też nie, bo ich nie jadałam). Mieliśmy też co prawda lekki kryzys, który trwał nawet parę tygodni, kiedy to miałam wrażenie, że Wikuś jest tylko na mojej głowie - bo Franek przychodził z pracy zmęczony, chciał się wyspać, a ja miałam nadzieję, że posiedzimy trochę razem albo, że on po prostu się zajmie dzieckiem. Teraz na szczęście już jest ok i chociaż Franek zawsze po pracy odsypia wczesne pobudki, to te późne popołudnia zazwyczaj poświęca na zabawę z Wikusiem i łagodzenie efektów jego marudzenia (bo krótko przed kąpielą jest już bardzo marudny - Wiking, nie Franek:)). Rzecz w tym, że wtedy ja rzadko zajmuję się sobą tylko na przykład prasuję, odciągam pokarm albo idę się kąpać. No tak, wiem, że kąpiel to jest zajmowanie się sobą, ale chodzi mi o to, że i tak przecież muszę to zrobić :) A ja chciałabym mieć chwilę czasu, który poświęcę na coś, co mogłoby być nawet jego marnotrawstwem :) Wiecie, co mam na myśli? ;) Ogólnie nie narzekam, bo w zasadzie można powiedzieć, że ze wszystkim się wyrabiam - mieszkanie ogarniam na bieżąco, pranie, prasowanie, wszystko jest zrobione. Oprócz tego nie mam większych zaległości w ulubionych serialach, codziennie trochę szydełkuję, czytam, bloguję itp. Ale to wszystko udaje mi się zrobić, bo udaje mi się w miarę dobrze zorganizować. 
Franek natomiast, mając wolny dzień, mówi mi, że chciałby sobie dzisiaj posiedzieć przy komputerze na przykład, co oznacza, że ja będę usypiać Wikinga. Prawie codziennie przypada na mnie, bo w tym czasie Franek robi kolację, zmywa albo szykuje się już do spania (kładzie się często nawet tuż po ósmej). Nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe, bo zazwyczaj synek zasypia szybko (odpukać! bo on nie lubi jak się go chwali :P), chodzi jednak o sam fakt - Franek ma wolne, więc chciałby ten wieczór/dzień spędzić inaczej niż zwykle. A co ze mną? Kiedy ja będę miała wolne? :)
Rozumiecie o co mi chodzi? :) Jak najbardziej uważam, że taka chwila na własne przyjemności się Frankowi absolutnie należy. I że zasługuje również na to, żeby odpocząć, skoro codziennie chodzi do pracy, która jest jednak pracą bardzo ciężką i wyczerpującą nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Tylko chciałabym, żeby Franek rozumiał, że ja też pragnęłabym mieć czasami dzień wolny - czyli taki, który będzie wyglądał inaczej niż zwykle :) Bo jednak to, co robię w domu, opieka nad dzieckiem itp jest trochę takim etatem - tyle, że z ciągłymi nadgodzinami :P To jest trochę jak w tej reklamie - "Alicjo, poradzisz sobie?" :) i "mamy nie biorą zwolnienia" :) Nie czuję potrzeby, żeby wyrwać się z domu, pójść na imprezę albo zakupy. Nawet to, to ja w nocy muszę się budzić (Franek też się zwykle budzi, ale co innego jest się obudzić i móc zasnąć a co innego obudzić i zajmować dzieckiem, nawet jeśli to zajmowanie polega po prostu na przytuleniu albo podaniu smoczka - świadomość umysłu jest wtedy na pewno inna) nie jest dla mnie straszne.  Ale dobrze byłoby mieć poczucie, że mam teraz trochę wolnego czasu i tylko ode mnie zależy, jak go wykorzystam.

Także zobaczymy, jak to będzie z tym moim urlopem :) Czy rzeczywiście go odczuję :) Bo tak sobie myślę, że naprawdę to nie jest kwestia tego, ile tego czasu mam i jak długo Franek się Wikingiem zajmuje (generalnie jest to czas wystarczający), tylko zrozumienia :) Zrozumienia, że tak, jak Franek ma dzień wolny i chciałby odpocząć, tak i ja chcę mieć wolny i sobie odpocząć. Myślę, że jest mi i tak trudniej, bo siłą rzeczy tak się już zaprogramowałam, że jestem na każde zawołanie swojego dziecka. Przez to wszystko, czasami jest tak, że chociaż Franek się z Wikusiem bawi i mam chwilę tego czasu, to ja ciągle mam wrażenie, że muszę się spieszyć, bo Franek mnie tylko "zastępuje" :)) Co ciekawe, nie miałam tego uczucia w pierwszych tygodniach życia Wikinga, to się pojawiło chyba dopiero po 1,5 miesiąca. Co jeszcze ciekawsze, nie czuję się tak, kiedy towarzyszą mi moi rodzice :) Jakoś wtedy bez większych wyrzutów sumienia zajmuję się sobą. Nawet płaczący Wikuś mnie tak nie rusza wtedy. Cóż, powtórzę się - każda codzienna sytuacja wygląda zupełnie inaczej - o niebo lepiej i łatwiej - gdy ma się dziadków na stanie :)

Podczas urlopu będziemy więc ich mieli - bo najpierw jedziemy do Poznania a później do Miasteczka. Chociaż akurat co do dziadkowania ze strony teściów mam poważne obawy i trochę się boję jak to będzie...  Niestety mam wrażenie, że teściowa jest zdania, że dziecko nie powinno w ogóle płakać, a jak płacze to znaczy, że na pewno coś je boli :) i ma wtedy taką strasznie zbolałą minę, jakby to ją bolało - co poniekąd rozumiem, bo przecież komu, jak nie mnie, najtrudniej jest słuchać płaczu Wikinga? Ale wtedy z kolei mamy z Frankiem wrażenie, jakby to była nasza wina, że on płacze i że nie umiemy go uspokoić. No i jeszcze spanie - kiedy teściowa u nas była, ciągle próbowała tylko usypiać małego (a on generalnie z tych mało śpiących), nie pozostawiając mu czasu na nic innego, co oczywiście rodziło w nim bunt :) Ale wtedy miał raptem miesiąc, więc może teraz będzie inaczej.
W każdym razie będę musiała - poprawka, - będziemy musieli pewnie parę razy zacisnąć zęby :)Pewnie tak całkiem swobodnie poczuję się dopiero jak już będziemy w Miasteczku. Ale i teściowa na pewno mnie w kilku rzeczach odciąży (teść to się jednak boi małego na ręce wziąć, więc dopóki to małe nasze nie zacznie chodzić i gadać, pewnie za wiele nam nie pomoże :)). Bo pomimo tego, co tu przed chwilą napisałam, to i tak uważam, że to naprawdę niebywale dobroduszni ludzie i bardzo fajni teściowie. Tyle, że mentalność mają trochę inną niż ja. I na szczęście niż Franek :)

A tymczasem łyso mi trochę, bo jeszcze chyba nigdy Majówki (jak nazywam pierwsze trzy dni maja) nie spędzałam poza Miasteczkiem. A póki co jeszcze w Podwarszawie jesteśmy.

28 komentarzy:

  1. Rozumiem o co ci chodzi:) obys była zadowolona z urlopu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, bo trochę trudno mi wyjaśnić, że nie tak do końca o samą ilość wolnego czasu mi chodzi :)
      Obym :) Dzięki.

      Usuń
  2. mamy nie biorą zwolnienia, ale mogą liczyć na pomoc rodziców, jeśli tylko chcą i mają taką możliwość ;-) więc jak najbardziej wskazane z tego skorzystać ;) A i Franek pewnie stanie na wysokosci zadania. No wiesz, w wielu czynnościach może Cie wyręczyć, dać Ci odpocząć i zająć się tylko sobą, ale chyba jednak nakarmić cyckiem będzie Mu ciężko ;-))
    miłego urlopowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Szkoda, ze w naszym wypadku tej możliwości za często nie ma. Ale taka była nasza decyzja. Świadoma. Mam nadzieję, że Franek nie zawiedzie, ale sam wyszedł z inicjatywą, więc chyba nie :)
      A karmienia od niego nie wymagam ;)
      Dzięki!

      Usuń
  3. Chyba rozumiem, co masz na myśli w temacie odpoczywania. Rzeczywiście z zewnątrz można nie zdawać sobie sprawy, że potrzebujesz też czasami prawdziwego wolnego, szczególnie gdy się pracuje i również zajmuje domem i dzieckiem. A to nie to samo, kiedy nie można się na chwile wyłączyć, Ja nie czuję, że mam czas na odpoczynek, jeśli nie jest to czas, który mogę sobie bez wyrzutów sumienia nawet właśnie zmarnotrawić :) Kąpiele i tym podobne nie wliczają się dla mnie do czasu dla siebie, zaliczam może nie do obowiązków, ale raczej do koniecznych czynności :P
    Oby urlop udał się wam obojgu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - często jest tak, ze Franek "przejmuje" małego a ja wtedy myję się/ubieram/jem itp. Później z perspektywy może się Frankowi wydawać, ze miałam wolny czas, a mnie nie do końca o ten rodzaj czasu chodzi :)
      Dzięki.

      Usuń
  4. Twój Franek i tak na prawdę wykonuje sporo prac domowych:)

    Mam nadzieję, że obojgu uda Wam się odpocząć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie - zawsze tak było i jest nadal. Dlatego nie mogę narzekać na te kwestie. I nie narzekam ;) Wiem też, że jestem pod tym względem w bardzo dobrej sytuacji. Chodzi mi bardziej o to, żeby Franek mnie zrozumiał, żeby zrozumiał, co mam na myśli mówiąc o wolnym czasie dla mnie - że nie chodzi mi o to, ile w tym czasie zrobię, tylko, żebym psychicznie wiedziała, że ten czas jest :)
      Dziękujemy

      Usuń
  5. i ja wpelni Cie rozumiem ( mysle ze nikt kto ma dzieci tego by nie zrozumial).
    Ja kiedys mialam taki urlop prawie przez dwa tygodnie co noc. Lili wtedy wychodzily chyba piatki, duzo plakala nocami... Efektem mego urlopu bylo to, ze jak przez rok czasu spala grzecznie w swoim lozku, tak pozniej ciezko o to bylo... Ja zawsze wolalam nosic ja pol nocy, byleby nie brac jej do naszego lozka- Mate zas kladl ja wtedy z nami /ze soba, do czego przywykla baaaardzo szybko... Takze potem dlugo sie smialam sama z siebie, ze przez dwa tygodnie sie wysypialam, a potem " cierpialam" z rok czasu ;pp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to jest chyba rzeczywiście coś, czego sobie człowiek nie uświadamia wcześniej. Ja sobie nie uswiadamiałam, mimo, że przecież wiedziałam :)
      Na szczęście Franek nie wykazuje chęci łamania naszych "zasad", więc mam nadzieję, że nie będzie takich niespodzianek :) A jeśli chodzi o spanie, to mały i tak spi z nami (zasypia w wózku albo w łóżeczku, ale potem już ląduje u nas), ale mamy duże łóżko, więc myślę, że wysypiam się lepiej, niż gdybym musiała do niego wstawać :)

      Usuń
  6. Udanego urlopu. Moja teściowa tez wiecznie usypia małego i czasami robi mi tym na złość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Nie wiem, jak będzie teraz, zobaczymy. Ale to nie było złośliwe, moja teściowa raczej nie byłaby zdolna do złośliwości :)

      Usuń
  7. Najważniejsze, żebyś faktycznie odsapnęła i nabrała sił na kolejne dni...

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że znajdziesz dłuższą chwilę na swoje małe przyjemności i relaks ;) korzystaj z tego maksymalnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję! Na razie nie jest najgorzej, ale to dopiero pierwszy dzień :)

      Usuń
  9. Margolka jestem tu zawsze choć nie zawsze komentuje. Twój dzisiejszy post to jakby moje słowa. Mój synek ma już 3 lata, a ja wróciłam do pracy. Ale dokładnie to samo przeżywałam, kropka w kropkę i dokładnie rozumiały mnie tylko matki, a już faceci ... większość właśnie tak myślała, że skoro siedzę w domu cały dzień, to się tak znów nie męczę, bo przecież dziecko co chwilę śpi, więc powinnam mieć w sumie czas na wszystko. Boże! Jak dalecy są od prawdy, co pokazuje właśnie Twój post. Życzę Ci tego wolnego dnia, bo ja takiego nie miałam. I w sumie nadal nie mam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem :) Ja też rzadko się odzywam na wielu blogach, mimo, że je cały czas odwiedzam.
      No niestety jest to kwestia, którą chyba trudno zrozumieć facetom. Może zresztą nie tylko facetom - może gdybyśmy się zamienili rolami, to też byłoby mi trudno zrozumieć? :) Nie wiem, ale grunt, że na przykład Ty wiesz, co mam na myśli ;)

      Usuń
  10. Znakomicie Cię rozumiem! Mama też człowiek i też ma swoje potrzeby. Niektórym takie chwile relaksu mogą wydawać się bzdurne, zbędne, ale taka prawda, że każdy z nas ich potrzebuje, tak odpoczywa, relaksuje się. Jestem jak najbardziej na tak, by mamy w ten sposób się uszczęśliwiały! To dopełnienie macierzyństwa, a wiadomo, że szcześliwa mama = szczęśliwy brzdąc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, chwile relaksu są potrzebne każdemu. I czasami trudno się w pełni zrelaksować podczas drzemki dziecka, bo przecież nigdy nie wiadomo, ile ona potrwa :)

      Usuń
  11. Wkurza mnie bardzo ta reklama, właśnie dlatego że jest taka prawdziwa. I dopiero o tym przekonałam się teraz, wcześniej nawet nie sposób tego zrozumieć.

    Doskonale wiem o czym piszesz. Bo nie chodzi nawet o to co można by było robić, kiedy ma się czas wolny, a bardziej o taki luz psychiczny, że za chwilę nikt i nic mi tego spokoju nie zburzy. Niestety przy małym dziecku jest to wątpliwe, nawet jak opiekę nad nim przejmuje ktoś inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie chyba nawet nie wkurza, ale też zrozumiałam ją chyba dopiero teraz tak do końca. Albo inaczej - teraz ją sobie uświadomiłam :)
      Tak, nie o to chodzi ile i co można w czasie wolnym zrobić, bo generalnie na to nie narzekam. Ale luz psychiczny to towar deficytowy :)

      Usuń
  12. Jestem zdania, że gdy Kobieta staje się Matką, musi sobie przeprogramować wszystko. Długo zajęło mi zrezygnowanie z siebie. I kiedy dostrzegłam plusy bycia Mamuśką bez urlopu, a są takowe, jakoś lepiej mi się żyje. Cóż - muszę żyć w takim świecie, jaki sama (lub po części sama) sobie wykreowałam - i ode mnie zależy, czy będę się czuć dobrze czy nie. Ot, cała filozofia.
    Mamuśka nie ma też L-4 i nie może sobie spokojnie leżeć w łóżku gdy katar morderca dopada zupełnie nie wiadomo skąd....
    Dlatego jesteśmy Superbohaterkami ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na pewno coś w tym jest :) Czasami faktycznie czuję się jak Superbohaterka.
      Ale z jednym się nie mogę zgodzić - absolutnie nie chcę i nie mam zamiaru rezygnować z siebie. Właśnie do tego dążę, żeby jednak wszystko pogodzić, gdybym zrezygnowała z siebie to chyba wszystko straciłoby dla mnie sens. Ale na pewno prawdą jest, ze trzeba wszystko przeprogramować i że to od nas zależy, czy czujemy się dobrze, czy nie. Bo są rzeczy, które po prostu muszą teraz wyglądać tak, a nie inaczej. Są rzeczy, z których zrezygnować trzeba i rzeczywiście ich braku się tak nie dostrzega, bo człowiek się po prostu na to godzi świadomie i nie traktuje tego jako poświęcenia. Bo dokonał jakiegoś wyboru.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Urlopuj się urlopuj, należy Ci się :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No to mam nadzieję, że Franek się spisze i trochę sobie odpoczniesz. Miłego wypoczynku :)

    OdpowiedzUsuń