*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 17 czerwca 2015

Odważna ;)

Jakieś dwa tygodnie temu, w niedzielę, pisałam Wam, że wybieram się na basen. No i się wybrałam. Pojechaliśmy we trójkę, ale plan był taki, że ja idę popływać a Franek pospaceruje trochę z Wikingiem w okolicy. Rozdzieliliśmy się więc. Weszłam na pływalnie, wykupiłam bilet (a dokładniej - z mojego karnetu została pobrana opłata) i poszłam do przebieralni. Zaskoczyło mnie trochę, że było w niej sporo dzieciaków, również małych chłopców, ale stwierdziłam, że w przededniu Dnia Dziecka zorganizowano dla nich jakąś imprezę na małym basenie. 
W pełni przygotowana do pływania, wyszłam z przebieralni pod prysznice i wtedy usłyszałam, że na basenie (ale dużym) rzeczywiście odbywa się jakaś impreza. Głos prowadzącego ogłaszał właśnie, kto otrzymał jaką nagrodę za przebycie jakiego dystansu. Stwierdziłam więc, że pewnie odbywały się tam jakieś zawody, które dobiegły końca i rozdają nagrody. Ale kiedy weszłam już na basen, okazało się, że... nikt w nim nie pływa. Wszystkie tory są puste. Za to dookoła jest pełno ludzi - głównie młodych pływaków (sądząc po zapowiedziach, głównie z roczników 2004-2006) a także ich trenerów i rodziców. Widownia pełna, a i dookoła torów całe mnóstwo kibiców. Postałam tak chwilę, zastanawiając się co robić... Nikt nie pływa... Ja przebrana, w końcu się nadarzyła okazja, żeby przyjechać, Franek z małym spaceruje.. Co robić?
Akurat przechodził ratownik. Zaczepiłam go i zapytałam, czy dzisiaj nie ma pływania. Odpowiedział, że tylko na pierwszych dwóch torach. 

Podziękowałam. Wzięłam głęboki oddech, podrapałam się po głowie i... skierowałam się w stronę drabinek, po których zeszłam do wody. Ignorowałam fakt, że zapewne zwracam na siebie uwagę (może tylko rodzice dzieci, które właśnie otrzymywały medale, byli skupieni na kimś innym :)), skoro w tym momencie nie pływa absolutnie nikt i jestem jedyną pluskającą się osobą, zwłaszcza, że wyborowym pływakiem nie jestem ;) Nie lubię nawet za bardzo moczyć głowy i zazwyczaj moja basenowa aktywność ogranicza się do pływania w tę i z powrotem żabką (żadną tam krytą :)) Ale skoro się wreszcie na ten wyczekany basen wybrałam, nie zamierzałam dopuścić do tego, żeby jakieś zawody pokrzyżowały mi plany! :) O dziwo, kiedy weszłam do wody, chwilę po mnie wszedł jeszcze jeden facet, którego przyuważyłam chowającego się za filarem, kiedy zmierzałam w kierunku wody :) Widocznie samemu było mu głupio pływać - w przeciwieństwie do mnie ;))

Jak się okazało, zawody trwały w najlepsze, bo kiedy rozdano nagrody, to rozpoczęły się kolejne starty. Musiałam zabawnie wyglądać na tym pierwszym torze, pomykająca żabką, w porównaniu do tych świetnych małoletnich pływaków ;) Ale co tam! Nie wykurzyli mnie nawet dwaj nastolatkowie (to już pewnie jakiś rocznik 2000 albo nawet wcześniej), którzy sobie urządzili trening na "moim" torze i wskakiwali do wody albo ścigali się obok mnie, chlapiąc niemiłosiernie. Chwilami miałam wrażenie, że robią to specjalnie, ale niezrażona pływałam dalej, więc im się znudziło. 
Przez większość czasu pływałam jednak sama i olewając tłumy na widowni i wokół basenu, robiłam swoje :) Przynajmniej miałam dla siebie dużo miejsca! :) Później przyszło jeszcze trochę zagubionych pływaków, więc się zrobiło bardziej tłoczno, ale ja i tak planowałam wychodzić po 40 minutach i tak też zrobiłam.
Najważniejsze, że moja wyprawa na basen ostatecznie się powiodła! Być może nie każdy by się odważył wejść do wody, wiedząc, że obserwuje go kilkadziesiąt (może więcej? aż tak się nie przyglądałam) par oczu, zwłaszcza nie będąc pływakiem doskonałym. Ja pewnie nie zdobyłabym się na to na przykład w Miasteczku, ale skoro tu mnie nikt nie znał, to nie miałam nic do stracenia.
Pomyślałam sobie, że człowiek czuje się naprawdę wolny, kiedy nie martwi się tym, co sobie inni pomyślą i nie ograniczają go ewentualne spojrzenia innych. Jasne, bywam wstydliwa albo nieśmiała w niektórych sytuacjach (choć chyba z biegiem lat coraz mniej), ale z reguły nie przejmuję się obcymi. Nie wiem, czy to jest kwestia jakiegoś rodzaju odwagi, czy pewności siebie, a może po prostu kompleksów, których raczej nie mam (a w każdym razie nie utrudniają mi życia), ale dobrze mi z tym, że potrafię być sobą w każdej sytuacji.

***
A co do pływania wikingowego, to na razie jeszcze nam nie powiedział, czy mu się podoba, czy nie ;) Na basenie wyglądał przede wszystkim na zainteresowanego - jak zawsze, gdy gdzieś jesteśmy. Rozglądał się na wszystkie strony, uważnie słuchał. W wodzie wyglądał pociesznie (Franek z nim wszedł, moja kolej będzie następnym razem), ale raczej nie robiła na nim większego wrażenia :) Nie spodobało mu się na razie za bardzo moczenie uszu i pływanie na plecach, ale nie miał nic przeciwko zamaczaniu główki i pływaniu na brzuchu. Pierwsze koty za płoty, zobaczymy co będzie dalej. Może za dziesięć lat i on wystartuje w takich zawodach :D

18 komentarzy:

  1. Też bym miała wszystko gdzieś i weszła popływać, a co:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Tobie nie spodziewałabym się niczego innego! :D
      Masz rację - a co! Też tak sobie właśnie wtedy pomyślałam.

      Usuń
  2. Tak sobie myślę, że też nie miałabym z tym problemu, bo z wiekiem zatarło mi się jakieś poczucie "obciachu", a w takich miejscach jak basen, gdzie wszyscy i tak wyglądają równie śmiesznie w tych czepkach, to już w ogóle;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, słuszne spostrzezenie:) Chociaż w tym wypadku ja wyglądałam wyjątkowo śmiesznie, bo kibice byli ubrani raczej normalnie, jednak zważywszy na okoliczności to oni byki raczej nie na miejscu bez tych czepków i strojów kąpielowych;)

      Usuń
  3. Generalnie nie lubię, kiedy ludzie na mnie patrzą na brzegu, bo mam nieładne uda, ale w wodzie to już wszystko jedno :) Mam o tyle łatwiej, że na basenie zdejmuję okulary, nikogo ostro nie widzę, czyli nikomu się nie przyglądam, jak muszę, to skupiam się na zegarze, osobie, z którą jestem albo na liczeniu, na którym torze jest najmniej ludzi - więc mam też wrażenie, że nikt nie widzi mnie. :)
    Ale nie wiem, czy miałabym problem z wejściem do wody w takiej sytuacji, trudno powiedzieć, bo jednak nie lubię być w centrum uwagi. Na pewno brak kompleksów i nieprzejmowanie się, co ktoś sobie pomyśli to cenne umiejętności, uwalniają od niepotrzebnych problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś tez się przejmowałam tym jak wyglądam i wstydziłam się rozebrać na plaży ze względu na mankamenty mojego ciała, ale potem mi przeszło i nie martwiłam się o to jak wyglądam w stroju kąpielowym niezależnie od aktualnych gabarytów :)
      A z tymi okularami to rozumiem :) Ja czasami jak wkładam okulary przeciwsłoneczne, to mi się wydaje, że jestem z kolei "schowana"
      Jeśli o mnie chodzi to w niektórych sytuacjach też nie lubię być w centrum uwagi, a w innych mi to nie przeszkadza lub wręcz to lubię (to akurat nie ten ostatni przypadek ;))

      Usuń
  4. im człowiek starszy, tym mniej przejmuje się opiniami otoczenia i to moim zdaniem jest super, sama też to u siebie zauważyłam i bardzo się z tego cieszę:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda z wiekiem naprawdę jest łatwiej nie przejmować się tym, czy ktoś sobie coś o nas pomyśli, czy nie :) Oczywiście należy liczyć się z innymi, ale w takich wypadkach lepiej po prostu być sobą

      Usuń
  5. Też bym weszła, zdecydowanie szkoda by mi było czasu i biletu by się wycofać;-)
    A więc łączy nas też 'odwaga' i... styl pływacki (odkryta żabka to jedyny jaki uznaję;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie :) Zdecydowanie stwierdziłam, że skoro już jestem, to wchodzę :)
      O, to szkoda, że Cię tam nie było, razem byśmy "żabkowały" obok tych wytrawnych pływaków ;)

      Usuń
  6. Też zawsze pływam żabką i też odkrytą, ale kilka lat temu nauczyłam się krytą i od tej pory na basenie właśnie ją stosuję, bo jest łatwiejsza i nie męczę się tak przy niej, jak przy odkrytej ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie lubię moczyć włosów i twarzy, więc wcale mi nie zależy, żeby się uczyć czegokolwiek krytego ;) Ale taka zwykła żabka w ogole mnie nie męczy - wręcz często sobie dodaję jakieś elementy bardziej męczące, żeby poczuć to pływanie :) (np. nogami macham inaczej albo z kolei nie macham wcale)

      Usuń
  7. Ja tam nigdy nie ogarnę pływania. Jak to się da tak utrzymać na wodzie więcej niż kilka sekund to dla mnie czarna magia. Mnie zawsze ciągnie pod wodę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak, jak moja mama:) A swoją drogą ja też nie wiem, jak to się dzieje, że się utrzymuję na wodzie...

      Usuń
  8. Mam podobnie jak Sanglant. Zdejmuję okulary, nic nie widzę i nie obchodzi mnie, czy ktoś patrzy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda czasu na przejmowanie sie ty, co inni pomyślą! :)

    OdpowiedzUsuń