*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 19 czerwca 2015

Wspomnienie ciąg dalszy... - nazajutrz


W szkicach znalazłam jeszcze trzy notki, które napisałam tuż po tym, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Zabawnie mi się teraz to czyta :) Niemal czuję te emocje, które zawładnęły mną wtedy. Przypominam sobie wszystko.. Gdyby nie te wpisy, to chyba nie potrafiłabym aż tak dobrze odtworzyć tamtych uczuć, były tak nietypowe dla mnie, że prędzej wydawałoby mi się, że ich nigdy nie doświadczyłam :) Ale proszę, oto dowód! (kontynuacja notki z 20 maja)

Nie mogliśmy wczoraj z Frankiem zasnąć. Te emocje i myśli nas przytłoczyły. Położyliśmy się z obietnicą, że idziemy spać i nie będziemy rozmawiać ani rozmyślać. Ale się nie dało. Najpierw rozmyślaliśmy każde w swojej głowie, a później rozmawialiśmy... Po 1:00 Franka oddech się zmienił, więc chyba wreszcie udało mu się zasnąć. Ja miałam gonitwę myśli jeszcze przynajmniej do 2:00, kiedy to ostatni raz spojrzałam na zegarek :)
Nie ogarniam tego, co się dzieje, naprawdę :) Czy w ogóle da się uwierzyć w to wszystko? Czy można do tego po prostu przywyknąć i ot tak przyjąć, że oto rozpoczęła się dla nas nowa rzeczywistość? Bo jak na razie to jest dla mnie niewyobrażalne. Choć na razie przecież teoretycznie nic się nie zmieniło, to tak naprawdę zmieniło się wszystko i jakoś nie potrafię sobie miejsca znaleźć.
Pewnie wydaję się Wam jakimś dziwadłem, że to właśnie takie emocje mi towarzyszą :) Ale ja zawsze powtarzałam, że jeśli chodzi o dzieci, to mam podejście zdecydowanie bardziej racjonalne niż emocjonalne. Chciałam dzieci, ale ich nie planowałam - być może dla kogoś zabrzmi to jak sprzeczność, ale tak nie jest :) Ja po prostu czekałam, wiedziałam, że ten moment pewnie po prostu przyjdzie.I przyszedł.
Jednak to racjonalne "chcenie" nie stało się nigdy u mnie emocjonalną tęsknotą. Na dzieci obcych ludzi spoglądałam bez większego zainteresowania, na dzieci w rodzinie patrzyłam z uśmiechem i lubiłam się z nimi pobawić. Ale to nie były moje dzieci, więc nie miałam w stosunku do nich jakichś głębszych uczuć.
Dlatego też teraz nie jestem w euforii, moja radość jest - znowu - racjonalna :) Przede wszystkim jestem nadal oszołomiona i nie dociera do mnie, że to już :) A poza tym jestem strasznie podekscytowana! Myślę, że to słowo chyba najtrafniej odzwierciedla to, co się dzieje wewnątrz mnie.

Jakbym nie kombinowała, nie potrafię tego opisać... Chyba muszę poczekać, aż emocje opadną i wtedy będę mogła odnaleźć tę radość, którą znam :) Nie tę szaloną, której nie potrafię ogarnąć - której nie rozumiem, która mnie męczy biegając po moim ciele w te i we wte. Ale tę wyważoną, rozsądną, niosącą nadzieję, dającą pozytywną energię... :) Czekam na nią, bo te aktualne emocje mnie po prostu rozerwą na strzępy. Ja tego nie wytrzymam jeśli to będzie trwało przez kolejne osiem miesięcy :P No i dobrze by było jednak się wyspać przez ten czas ;)

c.d.n.

8 komentarzy:

  1. Żałuję, że też wtedy nie pisałam, choćby dla siebie. Na szczęście pamiętam dobrze tą pierwszą noc z wiadomością, że od teraz już na pewno będzie inaczej. Bardzo trudno byłoby to opisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tamtą noc i dni także pamiętam doskonale. Ale emocji już nie ta bardzo. Myślę, ze gdyby nie to, ze sobie to zapisałam, to nie byłabym w stanie tego odtworzyć, tak inne były te emocje od wszystkich, których wcześniej doświadczałam. Wtedy wydawało mi się, że tego się nie da opisać, ale teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że całkiem nieźle mi wyszło.
      Cieszę się, ze pisałam wtedy na bieżąco, mimo, że nie publikowałam. Mam sporo takich notek, ale ostatecznie opublikuję tylko te z samego początku, bo reszta generalnie nieaktualna - po co pisać o każdym tygodniu ciąży z osobna teraz ;)

      Usuń
  2. Moja przyjaciółka, która ma termin na lipiec wyznała mi niedawno, że natura bardzo dobrze wymyśliła te dziewięć miesięcy, bo to jest czas, żeby się przyzwyczaić do tej myśli o małym człowieczku, który ma się pojawić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że chyba jakoś w grudniu pisałam notkę o tym, jak zmienił się mój stosunek do Tasiemca i właśnie, że potrzebne jest te 9 miesięcy. Byłam wtedy na podobnym etapie ciąży co Twoja przyjaciółka i do podobnego wniosku doszłam :)

      Usuń
  3. Też pamiętam te pierwsze chwile, gdy się dowiedziałam, że rodzina się powiększy... Mieszanina euforii i lęku...

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe czy każdy ma takie myśli jak się dowiaduje o ciąży :) muszę dopytać siostrę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie wiele zależy od historii danej osoby. Wyobrażam sobie, że u Twojej siostry mogło być inaczej ze względu na to, że myślała, że nie będzie mogła mieć dzieci. Pewnie szok był jeszcze większy i radość też :) Ale dopytaj, sama jestem ciekawa ;)

      Usuń