*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 11 października 2015

Silne ochłodzenie.

Jakoś ma wrażenie, że się bardzo zimno zrobiło :/ Pogoda niby ładna, kiedy się siedzi w domu i wygląda przez okno, to odnosi się wrażenie, że to prawdziwa złota polska jesień, ale temperatura bardzo niska. Nawet jeśli ta na termometrze jeszcze ujdzie, to odczuwalna jest niższa. Już się pogubiłam w tej pogodzie i sama nie wiem, czy to typowe dla połowy października, ale wiem, że bardzo mi się to nie podoba. Być może gdybym siedziała w domu wzorem ubiegłego roku albo chodziła tylko do pracy i funkcjonowała w codziennym kieracie wzorem lat wcześniejszych, to by mi to aż tak nie przeszkadzało. Ale rzecz w tym, że codziennie wychodzę na spacery i marznę, zwłaszcza kiedy Wikingowi zdarza się zasnąć i chcę przysiąść na ławce, żeby książkę poczytać (i tak wiem, że takie dni są już policzone...) Wiking się niby urodził , więc niestraszne powinny być mi spacery w zimnie, ale ostatnie miesiące mnie pod tym względem rozpieściły. Poza tym zupełnie inaczej przecież spaceruje się z noworodkiem opatulonym tak, że widać mu tylko nos, który śpi przez cały spacer i jeszcze długo po nim, a inaczej z dzieckiem dziewięciomiesięcznym, które jest ciekawe wszystkiego. Jakoś musimy się do tej nowej rzeczywistości przestawić, bo lepiej to już raczej nie będzie. Następna wiosna dopiero...wiosną ;)

A tymczasem ochłodzenie nie tylko za oknem niestety :/ Kiedy to obchodziliśmy naszą rocznicę ślubu? Miesiąc temu? Wtedy to pisałam o gorszym czasie w naszym małżeństwie? Wspominałam o naładowaniu baterii. Miałam nadzieję na to, że to jakiś przełom i teraz już tak zostanie. Bla, bla, bla. Sielanka znowu się skończyła. Franek od paru dni ma wściekliznę i robi sobie ze mnie worek treningowy. Nie to, że się jakoś nade mną znęca, ale nie podoba mi się w jaki sposób się do mnie odnosi.Właściwie to nie wiem, jak z nim postępować. W żaden sposób nie mogę do niego dotrzeć - nie pomaga to, że jestem miła, że udaję, że nic mnie nie rusza i zachowuję się, jakby nigdy nic, nie pomaga, że dla odmiany postanawiam udawać urażona (no tak, czuję się urażona, ale raczej w takiej sytuacji wolę porozmawiać, niż tylko to okazywać), nie daje nic mój smutek ani beztroska. Nic. Złość też nie - a tej nawet nie muszę udawać. Bo było mi smutno i przykro, ale teraz to już właściwie jestem tylko na Franka wściekła i tyle. Co on sobie wyobraża. Rozumiem, że można mieć zły dzień, ale skoro jakiś czas temu zdecydował się, na życie razem z drugą osobą i założenie z nią rodziny, to uważam, że powinien się z nią liczyć. A wychodzi na to, że kiedy jemu coś dolega, to nieważne jest już to co ja myślę i czuję. Powinnam mu zejść z oczu, nie odzywać się do niego (a nie, przepraszam odzywać, ale tylko jeśli mnie o coś zapyta, problem w tym, że nie wiem w jaki sposób mam odpowiadać, bo nawet kiedy odpowiedziałam zupełnie normalnie, bez żadnej emocji, to rzekomo miałam jakiś dziwny ton) i się po prostu odczepić, zniknąć. 
Tak, to jest notka pisana pod wpływem emocji. Tak, wiem, że nie powinno się tego robić. Ale w tej chwili mam to gdzieś, bo jestem zwyczajnie wściekła. Mam ochotę naprawdę wypiąć się na Franka. Olać go. W jakiś sposób ukarać, zrobić coś, żeby zobaczył jak to jest (ale to chyba nie możliwe, bo on za bardzo gdzieś ma moją osobę, żeby go to obeszło :/), ale niestety nie wiem jak, bo nie byłam nigdy dobra w wyładowywaniu się na otoczeniu.
Naprawdę jestem wkurzona. Jasne, jest mi też przykro i smutno, ale wolę, żeby to wściekłość jednak brała górę, bo wtedy przynajmniej nie mam dołka, mam za to energię, żeby funkcjonować normalnie mimo wszystko. Trochę się boję wręcz, że wściekłość mi minie i wtedy zrobi mi się bardzo, bardzo źle :/ To tyle na dzisiaj.

28 komentarzy:

  1. Masz prawo do takich emocji. Twój blog i pisz w nim co zechcesz. Wszyscy powinni to uszanować.

    Trudno mi.cokolwiek napisać,bo ja i moj maz jesteśmy typami co w sercu to i na.języku.
    Z biegiem lat nieco spotulnielismy. (chyba tak.to sie pisze:-).

    Franek ma złe dni i nie potrafi inaczej tego okazac jak poprzez swoje zachowanie,co odbija.się na waszym związku. Moim zdaniem receptą na wszystko jest rozmowa na spokojnie. Bez emocji. Może jakaś dobra kolacja,zrobiona przez ciebie. Musisz w niego włożyć dużo wysiłku,niestety. To ty jesteś w tym związku typem uspokajacza(u nas jest nim moj maz).

    Trudne to wszystko. Można radzić po swojemu. Ale to.wy musicie rozwiązać ten problem. Kochacie się,to najważniejsze. Potrzeba wam "dogrania się " w tej nowej sytuacji.


    Ściskam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, niby tak jest, choć wiem,że czasami samemu się żałuje takich notek pisanych pod wpływem emocji, bo potem się plączę w komentarzach, ale póki co jeszcze nie żałuję :)

      Ja też uważam, że rozmowa zawsze jest dobra, tylko, że do tego potrzebne są dwie strony. A problem polega na tym, że Franek wcale nie chce rozmawiać. Próbuję na różne strony, a on ewidentnie daje mi do zrozumienia, że mam się odczepić. I to nie chodzi tylko o cieżkie tematy, nawet próba rozmowy o tym jak minął dzień po prostu kończy się niczym, w takiej sytuacji naprawdę trudno mi się nie wściekać.
      Wiem, że muszę włożyć spory wysiłek w tę relację ale czasami już mam właśnie dość tego, że to ja zabiegam o to, żeby było jakoś fajnie, a nie żebyśmy się tylko mijali i żyli obok siebie. Boli mnie to, że kiedyś tak nie było, że Franek był inny.
      Często słyszę/czytam o tym, że w związku to facet jest tą osobą spokojniejszą, gaszącą emocje itp i naprawdę zazdroszczę. Mam wrażenie, że tylko ja na całym swiecie jestem w zwiazku z innym rozkładem sił, a sama też jestem bardzo emocjonalna i przydałby mi się uspokajacz ;)

      Dziękuję Ci bardzo :*

      Usuń
    2. Oj, nie tylko Ty, możesz być pewna ;-)
      Doskonale rozumiem Twoje emocje, masz prawo być wściekła i oczekiwać szacunku bez względu na to, jakie kto ma humory...
      Z pewnością przydałoby się, aby Franek odniósł jakieś konsekwencje tego typu postępowania, bo inaczej co chwila będzie sobie na nie pozwalał, tylko że to trzeba zrobić bardzo rozsądnie i w sumie lepiej, gdy już emocje opadną. Ja Ci proponuje modlić się za Franka i tę sytuację, pytać Jezusa, co najlepiej zrobić, On go zna najlepiej, to z pewnością podsunie Ci najlepszy pomysł :-) Ja dziś Was wspomnę w modlitwie. Wyciszenia i pokoju Ci życzę.

      Usuń
    3. Dobrze wiedzieć... :)
      Właśnie. Ja też tak uważam.
      Wiesz co, z nim problem jest taki, że tak czy inaczej takie sytuacje się raczej będą powtarzały. Już to wiem, bo to i pokazały ostatnie miesiące. Jakkolwiek ja bym się nie zachowała i choćby on doskonale zdawał sobie sprawę z tego(po czasie oczywiście), że zachował się źle, to potem to i tak wraca. Właśnie między innymi na tym polega ta jego zmiana, której nie umiem zaakceptować. To nie jest tak, ze mi nagle spadły klapki z oczu, on po prostu kiedyś taki nie był. A odpowiedzi od dawna nie otrzymuję niestety :(
      Dziękuję bardzo, na pewno się przyda :*

      Usuń
  2. Ja zachowuję się trochę podobnie przed okresem. Jednak jestem świadoma swojego zachowania i staram się nad sobą pracować. Może Franek zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że jednak ten obecny humor nie jest normalny? Chociaż wiem z notek, że to się mu czasami zdarza. Jak np. Grzesiek ma fazę na "nieodzywanie się", bo np. pochłonęła go impreza, to ja potem robię dokładnie to samo (a może raczej robiłam). Poskutkowało. Oczywiście nie mówię, żebyś zachowywała się jak Franek, nie :) tak tylko piszę, jak to wygląda u nas kiedy G. postanowi się popsuć.

    Jednak rozumiem Twoją wściekłość. Masz do niej prawo, naprawdę :) jesteśmy tylko ludźmi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie chyba właśnie dlatego tak to denerwuje, bo ja nigdy się tak nie zachowuję, nigdy nie mam takich momentów, kiedy chcę, żeby wszyscy mi dali święty spokój ani nie wyładowuję się na innych (ostatnio nawet rozmawiałyśmy na ten temat z Dorotą, ona powiedziała, ze zawsze po mnie było widać, ze jestem wkurzona albo mam zły humor, ale zawsze wtedy głośno mówiłam o tym co mnie denerwuje i było widać, że jestem wściekła na cały świat, ale jej się nie obrywało).
      Franek na pewno sobie nie zdaje sprawy z tego, bo on uważa, że po prostu skoro czuje się gorzej, to ma do tego prawo i to jest zupełnie normalne.
      No fajnie, że jest coś, co skutkuje u Was w takich sytuacjach. W naszym wypadku zwykle kończy się to dopiero, kiedy jaśnie Franek stwierdzi, że już ma lepszy humor i nagle zapomina o tym, co było.

      Niby tak, tylko co ja mam z tej wściekłości? :) Chyba tylko to, że jeszcze całkiem w dołek nie wpadłam..

      Usuń
    2. No ja właśnie mam ten problem, że obrywa się Grześkowi. Chociaż on już wie, że świrują mi hormony i czasami odpuszcza, woli się nie odzywać i dać mi czas na uspokojenie się. Każdy ma prawo czuć się gorzej, tylko to chyba nie jest powód do wyżywania się na Tobie :( I nie da się też tak, żebyś mu z drogi zeszła, przecież mieszkacie razem. A to podobno my jesteśmy skomplikowane...

      No właśnie masz to, że nie wpadłaś w dołek. Wydaje mi się, że w tym względzie wściekłość jest lepsza :)

      Usuń
    3. Dokladnie, każdy ma prawo. I nawet jakoś bym to przeżyła, gdyby nie to, że naprawdę w ostatnich miesiącach to się ciągle powtarza. Mam tego serdecznie dość.

      Pewnie masz rację. Ale i tak nie czuję się z tym dobrze, więc średnia to korzyść.

      Usuń
  3. Temperatura na dworze rzeczywiscie bardzo gwałtownie spadła, w ogole ta pogoda jest jakaś "niezrównoważona" raz jest zupełnie ciepło że się człowiek spoci jak idzie i swieci słońce a raz jest tak zimno ze ma sie ochote odziać zimówkę i rzeczywiscie te spacery juz nie są takie przyjemne, no ale jak juz wiesz ja wolę jak jest taka pogoda (przynajmniej nie pada ;p) niz te upaly ktore byly w sierpniu ;p

    Dobrze, że dajesz upust emocjom, chociaz pewnie pozniej jak bedziesz wracac do tej notki to niefajnie Ci ja bedzie czytać ;p no ale ja Ciebie rozumiem jak jestem zła to tez mam ochotę to z siebie wyrzucic wszedzie gdzie tylko się da, a szczegolnie przerzucic to na jakies notki, wtedy nawet lepiej mi się piszę, choc nie o to chodzi. Trudna ta sytuacja z Frankiem, najgorsza jest wlasnie ta bezsilnosc, bo nie wiadomo co zrobic ani jak do tej drugiej osoby dotrzec zeby sie z nia porozumiec, uwazam ze oprocz braku empatii drugiej osoby co do naszych uczuc, bezsilnosc to najgorsze uczucie na swiecie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja zdecydowanie takiej pogody nie wolę i trudno mi myśleć o tym, że będzie tylko gorzej, bo naprawdę nie wyobrażam sobie spacerów w takiej aurze...

      Cieszę się, że jakiś czas temu napisałam notkę w której wyjaśniałam bardziej na spokojnie jak wyglądają te relacje między nami ostatnio, bo przynajmniej teraz mogłam sobie pozwolić na bardziej emocjonalny wpis. Wcześniej kilka razy już mnie kusiło, zeby to zrobić, ale wiedziałam, ze bez tego tła, będę się musiała za dużo tłumaczyć i że wiele rzeczy będzie niezrozumiałe.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dzięki :* Czasami też tak myślę, ze są momenty, kiedy już nawet przestaję wierzyć, że naprawdę się kiedyś zazieleni :)

      Usuń
  5. Za szybko przyszło te zimno i obym się myliła, ale coś czuję w kościach że ta zima taka lajtowa już nie będzie :// Muszę rękawiczki wyciągnąć, bo łapy marzną rano...
    A Franek... rad nie będę udzielać, bo jakie mam prawo do tego, ale może jak minie mu ten zły czas być tą olewającą stroną i zobaczyć jego reakcję? Swoją drogą skąd takie zachowanie znowu się wzięło? Zmęczenie, praca itd? No bo jakiś powód musi być :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, no to naprawdę - obyś się myliła. Nie wyobrażam sobie ciężkiej zimy zwłaszcza teraz, jak z Wikingiem na spacery trzeba chodzić. No właśnie ja też już muszę wyciągnąć rękawiczki - marzną ręce, jak się wózek prowadzi..

      Chciałabym tak wlaśnie zrobić, ale problem w tym, że to i tak go raczej nie ruszy. Co gorsza, wtedy jeszcze może być tak, że to zachowanie obróci się przeciwko mnie, bo on stwierdzi, że ja mam focha i nie skojarzy, że to jakiś odwet.
      Nie wiem już sama. Pewnie zmęczenie, ale już mam tego dość. Rozumiem, że można być zmęczonym, ale tak już będzie przez całe życie (przecież chodzi do pracy i będzie chodził jeszcze przez długie lata) i co? Przez całe życie tak to będzie wyglądało?? Czegoś takiego ja na pewno nie wytrzymam.

      Usuń
  6. No dzisiaj zimno jak diabli, a my jak na złość pierwszy raz w spacerówce...
    Przyznaję, że nie znam tego typu zachowania, o jakim mówisz odnośnie Franka. To musi być bardzo przykre. Współczuję. Nie wiem co by poskutkowało, ale z tego, co piszesz, trwa to już jakoś czas, więc dobrze by było, gdyby znalazł się jakiś sposób na rozwiązanie problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie kiepski dzień sobie wybraliście :)
      Ja też kiedyś nie znałam. Trudno szukać jakiegoś rozwiązania, kiedy jedna strona problemu nie widzi.

      Usuń
  7. Dorosłe osoby trudno zmienić, a czasem w ogóle nie można. Franek ma swój kod reakcji na stres, zmęczenie, ogólne niezadowolenie...Czasem się Tobie poddaje, a częściej chce mieć święty spokój- wtedy gdy sam ze sobą i ze światem do ładu dojść nie może. To jest oczywiście duże uproszczenie z mojej strony, ale natura, charakter człowieka prędzej czy później daje znać o sobie. Może czasem warto sobie odpuścić i przeczekać, a swoje żale wypowiedzieć jak już mu przejdzie- może wtedy bardziej dotrze jak Ci jest przykro.
    Wiem, ze jest Ci ogromnie przykro, ale też nie wierzę, że Franek robi to na złość Tobie i sobie- zwyczajnie inaczej nie potrafi, choć pewnie nie raz się już starł i wiesz, ze może. Czasami warto coś puścić mimo uszu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, a Franek zmienił się sam z siebie :/ Szkoda, ze na gorsze. Bo kiedyś jednak taki nie byl. Owszem, zamykał się, kiedy miał problem, miewał fochy, ale nigdy nie było to do tego stopnia, w takim natężeniu i przede wszystkim to były sporadyczne sytuacje, kiedy naprawdę można było zwalić to na zły nastrój. Teraz to jest można powiedzieć chroniczne, z lepszymi momentami tylko. I właśnie na tym polega problem, że teraz te moje żale, kiedy jemu już przechodzi po prostu nic nie dają :/ A nawet czasami się to może obrócić przeciwko mnie, bo wydaje mi się, że jest dobrze, zaczynam rozmawiać i wtedy znowu jest źle.
      Może nie robi na złość nikomu, ale efekt jest taki, że szkodzi nam obojgu. Tyle, że teraz tego nie widzi, a ja naprawdę nie wiem, co z tego wyniknie za jakis czas, kiedy mnie się w końcu skończy cierpliwość.

      Usuń
  8. Chyba muszę swoją notkę opublikować, bo mam w domu podobnie... Co nei zrobię jest źle. Jakkolwiek bym się starala to jestem beznadziejna, nic nie wiem i nic nei potrafię. Są trzy rózne chleby w domu dla naszej trojki i P. ma do mnei pretensje że nei kupiłam drożdży i nei upiekłam chleba! Od kilku meisięcy po prostu ma dzień dwa dobroci i znów się zaczyna. Najlepsze jest to, że jak się rozpłaczę po jakiejśc chamskiej uwadze to też jest moja wina " Ty tylko płaczesz nawet nei mozna o niczym z Tobą pogadać". Najgorsze jest to, że slowa bardzo bolą i ciężko o nich zapomnieć. Więcej nei napisze, bo siedzę w pracy i nei chcę się rozplakać...
    W każdym razie życzę cierpliwości i by Wikinga chociaż rozpromieniał takie dni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż przykro czytać, że coś takiego się dzieje.
      Bajeczna i Margolko, mam nadzieję, że te złe dni u Was wkrótce się skończą.

      Usuń
    2. Bajeczna, no to przykro mi, że i w tym wypadku jesteśmy do siebie podobne i mamy podobną sytuację.
      Co prawda z tego co piszesz, to u nas wygląda to trochę inaczej, ale pewnie i tak sprowadza się do tego samego. A w każdym razie na pewno tak samo to odbieramy. Rozumiem Cię i współczuję :*

      Dziękuję... Wikuś niestety w ostatnich dniach (od weekendu) chyba się za bardzo wczuł w klimat i też nie ułatwia sprawy. Nie jest najgorzej, ale parę rzeczy sobie poprzestawiał (myślę, że to naprawdę przez pogodę) i teraz trochę nasze dni są rozbite.

      Usuń
    3. Motyl, przykro też to pisać.. Dzięki!

      Usuń
  9. co do ochłodzenia to u mnie od nocy pada śnieg cały dzień i jest 4-5 stopni ubrałam dziś rękawice i zimową kurtkę :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Miasteczku też padał śnieg :/ Kurczę, już dawno nie było tak szybko tak zimno! Masakra, nie znoszę takiej pogody :/

      Usuń
  10. Ja miałam szczęście uciec akurat tuż przed ochłodzeniem :) Tylko słyszałam, że bardzo wieje, a na mapach pogody widziałam opady śniegu na południu i temperatury bliskie zera. A październik mógł być jeszcze taki przyjemny...
    Jeśli chodzi o ochłodzenie w małżeństwie, mogę tylko życzyć, żeby było lepiej. Szkoda, że nie da się tak po prostu zmienić czyjegoś myślenia, żeby zauważył, że coś jest nie tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to naprawdę miałaś szczęście :)
      Dziękuję. Bardzo szkoda, oj tak.

      Usuń
  11. Skoro Franek jest zamknięty na próby rozmowy, to może napisz do niego list.
    Wyrażenie swoich emocji w formie pisemnej powoli Ci przemyśleć sprawę na spokojnie (komu ja to piszę, blogerce z takim stażem ), ułożysz wypowiedź w taki sposób, żeby Franek nie czuł się atakowany. A on będzie musiał się skonfrontować z tym, co masz do powiedzenia.
    Czasami, jak z moim P. nie możemy się dogadać, to robimy to właśnie w takiej formie. Świetnie studzi emocje i ułatwia komunikację.
    Przytulam Cię mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam tego kiedyś. Nawet dość często uciekałam się do tego sposobu, ale niestety na Franka nigdy to szczególnie nie działało. Teraz jest jeszcze gorzej, bo często nawet nie chce tego czytać :/ Mogę więc sobie pisać, ale raczej dla siebie, dla uporządkowania myśli i zdarza i sie to robić, ale coraz rzadziej, bo po prostu szkoda mi teraz na to mojego cennego czasu.
      Dziękuję :*

      Usuń