*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 12 października 2015

Bez celu ;)

No i kolejny dzień jakoś zaliczony. Przez tę aurę na zewnątrz mam nadzieję, że cały świat wpadł w jakąś depresję, która się udzieliła i mnie i Wikingowi :/ Masakra jakaś. Nie umiem się chyba odnaleźć w tych niskich temperaturach i w tych ponurych ciemnościach. A okna w domu mam na cztery strony świata. Nawet nie wyobrażam sobie, jak ciemno musi być w mieszkaniach, gdzie - jak zazwyczaj - okna wychodzą co najwyżej na dwie...
Cieszę się, że jakiś czas temu napisałam notkę o tym, jak to u nas wygląda, bo dzięki temu przynajmniej mogę sobie pozwolić na takie emocjonalne wpisy jak ten wczorajszy (którego póki co jeszcze nie żałuję). Wcześniej bywało, że miałam ochotę wyrzucić z siebie to, co mnie boli, ale rezygnowałam z tego pomysłu, bo stwierdziłam, że zbyt wiele musiałabym tłumaczyć.
Franek dzisiaj wrócił późno z pracy. Przywitał mnie nawet z uśmiechem i buziakiem. Potem rozmawiał ze mną. Ja mu odpowiadałam, choć wiem doskonale, że zupełnie inaczej bym z nim rozmawiała, gdyby nie to, że mam do niego żal. Ale on i tak tego nie zauważył.
Raz tylko jak coś powiedziałam, to zapytał, czemu powiedziałam takim tonem jakbym była zła. Ale nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że to do niczego dobrego nie doprowadzi. Wieczorem prawie nie rozmawialiśmy i jestem przekonana, że mu to odpowiadało. Ma teraz tydzień, w którym bardzo późno kończy pracę (dzisiaj wrócił dopiero po 17), więc oczywiście można winę za te jego humory zrzucić na zmęczenie i on na pewno w taki sposób by się tłumaczył (gdyby w ogóle mu się chciało). Ale ja  i tak mam tego po prostu dość. 
Od razu dodam, że dzisiaj ze strony Franka pod moim adresem nie padło ani jedno przykre słowo. Zachowywał się niby normalnie. Niby, dlatego, że mnie nie urządza to, że nie jesteśmy ze sobą, a tak jakby obok siebie i jeśli rozmawiamy to tylko o tym, co nas otacza i ewentualnie wymieniamy się informacjami o minionym dniu. Zresztą trudno mi to nawet opisać. W każdym razie, myślę, że postronny obserwator mógłby pomyśleć, że się czepiam, bo z boku wyglądało to na normalny dzień normalnej rodziny pewnie. A to, że się mało odzywałam i że wieczorem ja oglądałam sobie telewizję podczas gdy Franek drzemał - przecież to nic nadzwyczajnego i wiele małżeństw tak spędza wieczory. My również nie raz tak je spędzamy, rzecz w tym, że dzisiaj to, co się dzieje w mojej głowie jest inne od tego, co się w niej dzieje w inne dni. 
Niby nie jest źle, ale wcale też nie jest dobrze. Poza tym to, że nie jest źle zawdzięczam głównie sobie, bo wystarczy, że zaczęłabym drążyć temat i znowu by i się oberwało :) Pisałam już ostatnio o tym, prawda? Że wszystko byłoby super, gdybym ja się mniej "czepiała" :) Franek miałby spokój, a tego przecież w takich momentach najbardziej potrzebuje. Nie dochodziłoby wobec tego do jakichś nieprzyjemnych wymian zdań. Gdybym olała to wszystko i wzięła na wstrzymanie (co też zresztą niniejszym dziś czyniłam), to byłoby pewnie lepiej, tyle, że ja wcale nie czułabym się dzięki temu szczęśliwsza i tu jest właśnie pies pogrzebany.
Chciałabym napisać o czymś ciekawszym. Weselszym. Lepszym. Ale mi się nie chciało :D A że chciałam po prostu coś napisać, wyszło, co wyszło i w gruncie rzeczy nie wiem, co ma na celu ten post ;)

29 komentarzy:

  1. Podziwiam Cię za tak szybko osiągniętą mądrość w kontakcie ze swoim ,,Marsjaninem''. Mnie to zajęło znacznie więcej czasu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie jestem pewna, czy ja faktyczne tę mądrość osiągnęłam :) Ani, czy mnie z nią dobrze :)

      Usuń
  2. Co do ciemnego mieszkania, dwa okna (no dobra, trzy, bo jeszcze jedno w aneksie kuchennym) plus drzwi balkonowe w mieszkaniu na północ potrafi wywoływać stany depresyjne. Zwłaszcza, kiedy wstajesz i na dzień dobry możesz zaświecić światło, by się świeciło do samego wieczora...

    Zaś co do tematu właściwego, pisałaś o tym już kilkakrotnie i nigdy nie miałam nic mądrego do powiedzenia. Faktycznie, niejeden związek tak spędza wolny czas, ale gdy odpowiada to obu stronom, jest to jak najbardziej w porządku. A nie że jedno siedzi cicho, żeby drugie nie burczało, że to pierwsze się czepia. Jakby to pierwsze z nudów na siłę szukało tematów do kłótni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, zdecydowanie u mnie by takie stany wywołało :/ Straszne to. Mieszkałam kiedyś w miejscu, gdzie mialam okna na wschód i na zachód, niby ok, ale te okna na wschód mało światła dawały i ten pokój był dołujący.

      My też tak spędzamy czasami wolny czas i nam to wcale nie przeszkadza, bo oboje mamy swoje sprawy i swoje przyjemności,na które chcemy go spożytkować. Nie ma w tym nic złego i z reguły nam to nie przeszkadza, bo raz po raz coś tam do siebie powiemy i jest ok. Ale wiele zależy od nastroju panującego. Pewnie wczoraj zdaniem Franka bylo normalnie, moim zdaniem - ze względu na natłok myśli - było tak sobie,

      Usuń
  3. Gdyby się dało, to wysłałabym Ci odrobinę radości i szczęścia jakie mi daje właśnie taka jesienna aura. Dla mnie to pogoda niemal idealna, to co że zimno, wystarczy odpowiednio się ubrać, nie jest ponuro tylko tajemniczo, magicznie i przytulnie :)
    A co do jesiennych infekcji to podobno najbardziej zaraźliwy jest uśmiech i takiego wesołego "wirusa" wam życzę. Z resztą macie swoje prywatne słoneczko - Wikusia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Oj mnie nikt nie przekona, ze to jest fajna pogoda :) Nie znoszę zimna i szarugi :) I nieprawda, że wystarczy odpowiednio się ubrać, bo ja zawsze ubieram się bardzo, bardzo ciepło a i tak marznę :) Już czasami nie mam co na siebie wkładać. A idź mi z tą magią :) Ponuro jest!
      Dzięki :)

      Usuń
  4. W całym mieszkaniu (40metów) mam tylko jedno okno, domyśl się co czuję, mając przy okazji fioła na punkcie świeżego powietrza, widoków z okna, potrzeby światła itd. Wrrrr, ale już niedługo, mam nadzieję :)

    Z Frankiem... Nie umiem Ci nic poradzić, ani napisać nic mądrego. To są tak bardzo indywidualne sprawy, zależne od wielu różnych czynników, że nie da się uogólniać, każdy zwiazek jest inny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się i bardzo współczuję :( Mnie to bardzo dołuję...

      I bardzo Ci za to dziękuję :* Nie lubię bardzo kiedy ktoś próbuje na siłę mi doradzać, bo przecież jakby nie było nie zna całej sytuacji, a moje notki nie są obiektywne, ani też nie lubię, kiedy ktoś na Franka naskakuje, bo mimo wszystko uważam, że nie ma do tego prawa. Nie po to to wszystko tutaj piszę, po prostu mam potrzebę, żeby się wygadać i jedyne czego oczekuję to jakiegoś psychicznego wsparcia, ciepłych słów i w większosci od Was to dostaję, to mi wystarcza ;) Dziękuję więc za mądre podejście, bo jak najbardziej masz rację.

      Usuń
    2. Zauważyłam, że nie każdy zwraca uwagę na takie szczegóły. Ja zwracam. Priorytetem jest dużo okien i balkon, bo jego też nie posiadam. :)

      Dlatego ja staram się nie pisać na blogu o naszych kłótniach z K, naszych gorszych dniach i niedociągnięciach wzajemnej relacji, bo.... nie umiałabym tego wszystkiego opisać, dobrać odpowiednich słów, spojrzeć na to obiektywnie, niejednostronnie, biorąc pod uwagę wszystkie aspekty. Poza tym nie chciałabym właśnie, anu ktoś uogólniał, źle oceniał mnie lub jego itd.

      Nie ma związków idealnych, bo nie ma ludzi idealnych. Tyle. I nic nigdy nie jest białe, ani czarne :)

      Usuń
    3. Oj ja tez bardzo zwracam. Dla mnie to też są bardzo istotne rzeczy!

      Rozumiem, wiele osób podchodzi do tego tak, jak Ty. Jeśli Wam to pasuje, to wszystko ok, ja jednak źle się czułam nie mogąc pisać o wszystkim, o czym bym chciała - czułam się tak, jakbym cenzurowała siebie samą na własnym blogu. Czuję po prostu czasami potrzebę, żeby się wyżalić. Jest mi przykro, kiedy ktoś nie potrafi odczytać lub zrozumieć moich intencji - że nie chodzi mi o to, żeby mi wszyscy przytaknęli, jaki to Franek jest zły ani jaka ja jestem biedna, ale też wiem, że siłą rzeczy to skutek uboczny takich wpisów :( Mogę jedynie liczyć na takt i wsparcie osób czytających i na szczęście zazwyczaj mnie nie zawodzą i ewentualne przykre słowa są incydentalne.
      Właśnie, nic nie jest białe albo czarne. Ale są ludzie, którzy uwielbiają oceniać i krytykować, choć sami mają duzo za uszami i raczej mało atrakcyjne życie.

      Usuń
  5. My mamy okna na wschód tylko i w sumie nie narzekam... a bałam się, że właśnie może być ciemno i ponuro, jest ok, a przynajmniej mnie to nie przeszkadza zupełnie :)

    Kompletnie nie rozumiem dlaczego Twój mąż ma mieć gorsze humory bo kończy pracę później i jest zmęczony, trochę to nie na miejscu. Dla mnie to żadne wytłumaczenie. Mój codziennie wraca o 17, a teraz czasami nawet później bo wziął dodatkowe zlecenie, ale nigdy przez to nie "wyładowywał" się na mnie, mimo zmęczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie to zalezy też od indywidualnych preferencji - ja mam okna na cztery strony świata a i tak jest mi zbyt ciemno :) Jeszcze najjaśniej jest chyba od zachodu. Kiedyś miałam mieszkanie z oknami na wschód i zachód i niestety ten pokój od wschodu był bardzo ciemny i dołujący nawet rano. Dobrze więc, że Ty tego nie odczuwasz, bo to naprawdę źle wpływa na czlowieka ;)

      Melisa powyżej napisała, że kazdy związek jest inny i nie można uogólniać. Ja się z tym zgadzam. Nie śmiem porównywać się z innymi związkami, bo tak naprawdę nie wiem jak wygladają, tak jak Wy też nie wiecie do końca, jak to wyglada u nas, moje notki nie są obiektywne. Podobnie nie porównuję pracy innych - ja wiem tylko jaką pracę ma Franek i wiem, ze jest bardzo wyczerpująca, bo wymaga absolutnego skupienia przez wszystkie godziny pracy (nawet 10 z kawalkiem, jak w tym tygodniu) poza tym Franek jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo innych ludzi. Więc akurat rozumiem to, ze może być zmęczony psychicznie i nawet zły z tego powodu. Jest w domu o 17, jak wiele osób, ale nie idzie na 9, ale na 5 albo jeszcze wcześniej. Dlatego ja to rozumiem. A to, że nie podoba mi się, ze ma zły humor i jest mi przykro z powodu tego, że przez to nie ma między nami takiej sielanki, jakiej bym pragnęła to inna sprawa. Będę go bronić mimo wszystko, bo to mój mąż, najbliższa i osoba i tak, jak kiedyś pisałam, zawsze będę stała za nim murem :) Mam czasami potrzebę, żeby się wyżalić, owszem i robię to właśnie tutaj, bo po prostu jest mi wtedy lepiej. Ale i tak uważam, że mam wspaniałego męża, który robi dla mnie bardzo dużo, tyle, że nie jest ideałem... :)

      Usuń
    2. Tak czytam, czytam i...zastanawiam się, jak młody człowiek może być zmęczony! Wystarczy popatrzeć na pokolenie naszych rodziców, czy dziadków, którzy nigdy nie wołali, że są zmęczeni. Teraz co rusz jakaś młoda osoba jojczy, że jest zmęczona. Rozumiem, że świat pędzi, coraz bardziej się śpieszymy, żyjemy w pędzie i większym stresie, niż kiedyś. Dodatkowo małe dziecko jest absorbujące, ale nikt nie jest wyjątkiem u Pana Boga-większość ludzi prowadzi podobny tryb życia do Waszego. W moich słowniku nie ma słowa "zmęczony". Jest "udeptany", "zakręcony", "zawieszony", czy "zamotany". Zmęczeniu w młodym wieku mówię stanowcze NIE!

      Usuń
    3. Rozumiem ze go bronisz, masz do tego pelne prawo, wszak nie ma idealow. Jednak uwazam ze bez wzgledu jaka praca, nie powinna byc odreagowywana zlym nastrojem, ktory udziela sie w domu, dla mnie to zadne usprawiedliwienie.
      Mam nadzieje ze z czasem jednak Franek zrozumie, ze nie powinien tak postepowac...

      Usuń
    4. To takie typowe dla Ciebie melanii :/ Nie odzywasz się z rok, żeby potem się nagle do czegoś przyczepić i w ten sposób o sobie przypomnieć. Nic się nie zmieniłaś...
      Jeśli kwestia nazewnictwa ma dla ciebie takie znaczenie, to niech będzie, że Franek jest po pracy "zakręcony" Whatever... I nie jojczy, bo własnie niewiele się odzywa.

      A w ogole to bzdury wypisujesz. Do zmęczenia prawo ma KAŻDY bez względu na wiek. Co Ty w ogóle piszesz, że pokolenie naszych rodziców czy dziadków nigdy nie było zmęczone (czy też nie "wołało, że jest zmęczone")? Każdy bywa zmęczony tylko każdy w inny sposób to zmęczenie odreagowuje. Może i tempo życia ma jakieś znaczenie, ale zmęczenie to nie jest coś co się pojawiło nagle w tym pokoleniu.
      I ja zmęczona też bywam.
      A Ty jak chcesz to bądź sobie zawieszona albo udeptana.

      I jeśli będziesz miała kiedyś sytuację taką jak Franek, że położysz się spać o 23, będziesz się wybudzać o 1 a potem o 3, bo się akurat zdarzy, że dziecko ma katar i nasłuchujesz, czy dobrze mu się oddycha,(i jest to silniejsze od ciebie) Śpisz niespokojnie a później budzik zadzwoni Ci o 4:25 i jedziesz do pracy, którą nawet lubisz, ale jednak musisz być w ciągłej gotowości i maksymalnym skupieniu (nie możesz sobie pozwolić na chwilę zamyślenia ani nie możesz odpuścić) przez kolejne 10 godzin, zeby nie pominąć żadego przystanku, nie przytrzasnąć nikogo drzwiami, nie wjechać nikomu w tyłek i jeszcze uważać na tych, którzy jeżdżą jak idioci i wymuszają pierwszeństwo i zahamować tak, żeby nikt z pasażerów się nie przewrócił. Wracasz do domu późnym popołudniem i jeszcze masz parę spraw do ogarnięcia i chcesz pobawić się z dzieckiem. Jeśli więc będziesz miała kiedyś taką sytuację, to wtedy będziesz mogła uczciwie stwierdzić, czy można być wtedy zmęczonym, czy nie, a dopóki nie będziesz to się odczep od mojego męża :)

      I żeby nie było, że jest wyjątkiem u Pana Boga (ty to napisałaś, nie ja, a już na pewno nie Franek) - sam sobie wybrał ten zawód i na ten wybór nie narzeka, są na pewno zawody równie męczące jak i te po których człowiek jest zmęczony jeszcze bardziej. Ale nikt mi nie wmówi, że to taka sama praca jak siedzenie za biurkiem przez osiem godzin.

      Usuń
    5. Kasia, ja też nie twierdzę, że wszystko jest w porządku, bo przecież gdyby mi to nie przeszkadzało, to w ogóle nie byłoby tematu. Z drugiej strony też wiem, że nie jest między nami aż tak źle, jak to czasami odczuwam. Po prostu bywa, że z jakiegoś powodu czuję się rozżalona i mam ochotę z siebie to wyrzucić. Między innymi po to mam tego bloga. Wiem doskonale, że są osoby, które tego rodzaju sytuacje czy emocje zachowują dla siebie, ale ja jestem inna i lubię się czasami po prostu wygadać. Niestety muszę liczyć się wtedy z tym, że sytuacja zostanie wyolbrzymiona przez czytelników (i to mnie czasami powstrzymuje, ale nie lubię cenzurowac siebie na własnym blogu), ale na szczęście zauważyłam, że większość osób jednak po prostu służy dobrym słowem, to mi pomaga i wtedy wiem, że wpis nie był na darmo. Wiem też, że pisząc tak, siłą rzeczy stawiam męża w trochę niekorzystnym świetle (choć mam nadzieję, że równoważę to opowiadając też o tym, jaki potrafi być kochany), ale jednak zawsze jestem w gotowości, żeby go obronić, bo to co innego, kiedy ja na niego narzekam, a kiedy ktoś mówi coś złego na jego temat :) - chyba rozumiesz o co mi chodzi :)

      Co do tego, co napisałaś w drugim zdaniu - zgadzam się, że takie odreagowywanie nie powinno mieć miejsca i nie wiem co zrobić, żeby u nas tak nie było, zwłaszcza, że kiedyś mój mąż tak się nie zachowywał. Natomiast jednak trochę jestem w stanie usprawiedliwić zły humor zmęczeniem. Po prostu na zły nastrój mogą wplywać różne rzeczy, pewnie u każdej osoby to będzie co innego.

      Usuń
  6. pogoda rzeczywiście beznadziejna, przeraźliwe zimno, a śnieg tak wcześnie to stanowcza przesada, dobrze, że już topnieje,a co do Twojego Franka to może jego zły humor wynika z tego, że jako kierowca ciągle jest narażony na pretensje pasażerów i niezadowolenie szefostwa z pojawianiem się z opóźnieniem na przystankach, mój chrzestny był kierowcą autobusów i to go właśnie wkurzało, dołowało i męczyło, bo choćby człowiek nie wiadomo jak to odsuwał i miał dystans to w jakiś sposób to na pewno musi odreagować...
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas śniegu nie ma co prawda, ale i tak jest przeraźliwie zimno :/ Nie pamiętam kiedy ostatnio było tak zimno w pierwszej połowie października.
      Myślę, że po części masz rację. Chyba nikt, kto nie miał do czynienia z tym zawodem nie wie, jaki to ciężki kawałek chleba.Oczywiście to był Franka wybór, on chciał tam pracować i to jest też w pewnym sensie spełnienie jego marzeń, ale bywa trudno..

      Usuń
  7. Nie lubię nadmiaru słońca, ale gdy przez cały dzień jest ciemno i szaro, ulatują mi resztki energii. Okna na cztery strony świata to fajna sprawa, chociaż gdy w biurze miałam z trzech, w ciągu dnia musiałam kilkukrotnie latać i zmieniać ustawienie żaluzji :)
    Kiedy widzę fajne mieszkanie z oknami na jedną stronę, to jest to dla mnie poważny minus, praktycznie dyskwalifikujący - nie wyobrażam sobie nie móc regulować, z której strony mam mieć otwarte czy odsłonięte okna: albo za ciemno/chłodno, albo za jasno/gorąco. Okna na dwie strony już dają radę :)
    Słuchając opowieści o związkach, mam wrażenie, że kobietom więcej przeszkadza, a facet częściej nie widzi problemu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To słońce może świecić w nadmiarze? :)) A tak serio - no ja też nie znoszę tych ciemności i szarości :/ A to dopiero początek, echh..
      W domu to aż tak nie przeszkadza, choć rzeczywiście kiedy są upały to nie ma chłodniejszego pomieszczenia, ale i tak sobie bardzo cenię taką ilość okien :) I dla mnie też mieszkanie z małą iloscią okien albo z oknami wychodzącymi tylko na jedną stronę to czynnik praktycznie dyskwalifikujący.

      Pewnie trochę tak jest. A ja to już w ogóle często piszę o tym, że dużo wymagam od siebie i innych :)

      Usuń
  8. niepotrzebnie się tłumaczysz raczej wszyscy zrozumieli poprzedni post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczę się? :) Czasami rzeczywiście lubię lub mam potrzebę, zeby się z czegoś wytłumaczyć, ale w tym przypadku akurat to wcale nie bylo celem tego wpisu :) Po prostu pisałam, co akurat miałam w głowie :)

      Usuń
    2. aha a ja zrozumiałam, że tłumaczysz nam czemu zrobiłaś poprzedni wpis i, że na razie tego nie żałujesz :)

      Ok

      Usuń
    3. Nie, nie, nie miałam takiego zamiaru tym razem :) Raczej chodziło mi o taką refleksję, że cieszę się, że wcześniej napisałam notkę mówiącą o tym, jak jest między nami, bo dzięki temu teraz jak mnie najdzie, to moge pisać nawet pod wpływem emocji :) I w ogóle cała ta notka była zbiorem takich luźnych myśli, ktore akurat w głowie mi siedziały :)

      Usuń
  9. Witaj
    Przemęczenie organizmy sprawia, że wszystko nas denerwuje, nie zwracamy uwagi na szczegóły.
    Ja Męża także mało widuję, ciężko pracuje, ale takie życie. Cala trojka dzieci jeszcze się uczy, zatem pieniędzy nigdy dosyć.
    Dawniej nie jeden raz byłam z dziećmi sama, nawet małymi, np w święta, bo Mąż pracuje na zmiany. Było mi przykro, ale rozumiałam, że tak być musi.
    Przeczekaj, przemilcz miast się czepiać, nie marudź, bo to tylko niszczy uczucia. Wiem, łatwo mówić, ale warto.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Morgano,
      pewnie masz rację... Chwilami też mam wrażenie, ze to wszystko przez aurę...
      Rzeczywiście łatwo mówić, trudniej zrobić - wiem, bo sama sobie też to mówię, a potem nie umiem swoich postanowień w czyny wprowadzić. Ale tym razem nawet sie udało...
      Pozdrawiam również ;)

      Usuń
  10. Nawet mnie nie dziwi, że teraz jest Wam ciężej. Na dworze jest ciemno, zimno i ohydnie. Z powodu przesilenia ludzie są przemęczeni i pochowani, rozdrażnieni i w dołku. Poza tym praca Franka jest rzeczywiście bardzo wymagająca. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że z różnych względów w pierwszym roku życia dziecka bardzo wiele par przeżywa kryzys.
    Ale najważniejsze jest to, że się kochacie i chcecie być razem. Tak jak mija najgorszy listopad, tak mijają problemy. Wierzę, że wyjdziecie z tego jeszcze silniejsi :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Polu za ten komentarz. Myślę, że bardzo trafnie to wszystko podsumowałaś i masz absolutną rację. Co do tego kryzysu w pierwszym roku - w zasadzie nie wiem z czego to wynika i dlaczego tak się dzieje. Nie myślalam, że możemy mieć faktycznie z tym problem, bo przecież nie ma u nas żadnej zazdrości o dziecko, oddalenia przez dziecko (w sensie emocjonalnego - że ktorys rodzić tak się zakochuje w dziecku, ze zapomina o współmałżonku) i innych "typowych" problemów, o których zawsze w tym kontekście słyszałam. Ale pewnie to bardziej złożony problem. Może u nas chodzi po prostu o to, że ciągle nie możemy się tak do końca odnaleźć w nowej sytuacji, nawet pommo tego, że Wiking daje nam tyle radości..

      Ech, jak bym chciała, żeby minęły.. Tak na stałe..
      Dziękuje jeszcze raz. Właśnie dla takich komentarzy jak Twój (i jeszcze kilka innych powyżej) chce się pisać takie notki, bo wiem, ze znajdzie się ktoś, kto po prostu "wysłucha", pocieszy, wesprze i nie będzie oceniał ;)

      Usuń
  11. Jak to co ma na celu? Wypisanie się, żeby było Ci chociaż trochę lżej w tym trudnym czasie :)) jak my to odbieramy i interpretujemy to już inna para kaloszy, w końcu sama wiesz najlepiej jak to wygląda.

    OdpowiedzUsuń