*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 4 października 2015

U progu dziesiątego miesiąca.

Nie pamiętam, czy Wam juz wspominałam, ze mamy teraz czas intensywnie towarzyski. A właściwie - gościnny ;) W kazdy weekend (i nie tylko) ktoś do nas przyjezdza, najpierw byli rodzice, potem Dorota, następnie mój wujek i dziadek. Teraz byli u nas rodzice Franka, jutro wpadnie Karolina juz-nie-hiszpańska (pisałam, ze wraca do Polski po ośmiu latach?). Potem przyjedzie moja siostra. A potem my pojedziemy do Miasteczka ;) A potem nie wiem, ale to juz będzie prawie listopad, więc pewnie tez jakieś wyjazdy nam się będą szykować. Jeśli nie, to będzie syndrom przedszkolaka zapewne :)

Wiking ostatnimi czasy ma sporo wrazeń. Jak tylko ktoś przyjezdza, to zawsze gdzieś go zabieramy - jakiś dłuzszy spacer, sklepy, kawiarnia, restauracje... Ale kiedy nie mamy akurat gości, to tez na brak wrazeń chyba narzekać nie moze. Cały czas jeździ ze mną na zajęcia dwa razy w tygodniu. Słucha, bawi się, dotyka, nawet wącha i smakuje :) Ostatnio miał okazję na przykład pograć na bębenku, poganiać trochę za balonikiem albo posłuchać koncertu. A przede wszystkim ma mozliwość obcowania z innymi ludzmi, zwłaszcza innymi dziećmi. Od pewnego czasu Wiking bardzo chętnie inicjuje kontakt z innymi maluchami - zaczepia je, głaszcze, wkłada im palce do buzi (co ciekawe to się tym dzieciakom całkiem podoba ;)). Uśmiecha się do nich a na niektóre reaguje wręcz szerokim uśmiechem i pełen energii "biegnie" w ich kierunku na czworakach :). Wikuś zawsze był towarzyski, ale dotychczas raczej był bierną stroną tych kontaktów, poza tym nie przepadał za hałasem i zgiełkiem, reagował płaczem na jakiś głośniejszy pisk albo płacz. Mniej więcej dwa miesiące temu się to zmieniło i mam wrazenie, ze budzi się w nim jakaś dusza lidera wręcz :P To się oczywiście jeszcze dziesięć razy moze zmienić, ale na razie dokazuje na całego :) Ale o tym jeszcze będę pisać. To co mnie cieszy najbardziej, to ze cały czas daje się poznać jako pogodny maluch - potrafi podraczkować do innej mamy, popatrzeć na nią i nagle szeroko się uśmiechnąć - ciągle słodko bezzębnym ;)
Poza tym jest coraz bardziej zainteresowany otaczającym go światem, co oznacza, ze juz nie tylko na spacerach potrafi siedzieć długo i cierpliwie. Na przykład w kościele jest w stanie spokojnie wysiedzieć większość mszy, po kazaniu zwykle chce zeby go wyciągnąć z wózka (no w końcu jak wszyscy stoją, to on tez chce :P), ale nadal jest spokojny, do komuni wręcz lubi chodzić i dopiero na ogłoszeniach zaczyna się trochę nudzić, co pokazuje domagając się tego, zeby z nim chodzić albo po prostu zaczyna gadać po swojemu. Jest nieźle. Tylko kiedy chodzimy na 18 jest trudniej, bo jednak jest juz bardziej zmęczony i mniej wytrzymały, ale nie jest najgorzej.
Mozna tez z nim w miarę spokojnie zjeść obiad na mieście ;) Wczoraj na przykład byliśmy w restauracji i to dość późno, bo po osmienastej właśnie. Wikuś siedział na krzesełku dla dzieci i... jadł razem z nami :P Jedliśmy między innymi kopytka i się z nim podzieliliśmy. Całą kluchę zjadł i widać było, ze bardzo mu smakuje. A my mogliśmy w spokoju zjeść to, co mieliśmy na talerzach, bez zmianowego noszenia dziecka. W dodatku potem przyszedł czas na muzykę na zywo (to ta sama knajpa, co ostatnio) i Wiking bardzo chętnie przysłuchiwał się i obserwował panów grających na skrzypcach i akordeonie. Kiedy przyszliśmy do domu, ani myślał szykować się do spania, choć była juz prawie ósma ;) Wyjątkowo więc poszedł spać dopiero o 20.30... Ale dzisiaj juz goście pojechali i wszystko wróciło do normy - o 19:30 juz smacznie spał. Ubolewam tylko nad jednym - juz prawie od tygodnia mu nie czytałam, bo zasypia prawie od razu kiedy połozę go do łózeczka.Oczywiście cieszę się, bo mamy dłuzszy wieczór dla siebie, ale będę musiała sobie jakoś zmodyfikować dzień, zeby znaleźc czas na te 30 minut czytania.
A jeśli juz o ksiazkach mowa... Ostatnio juz kilka razy zauwazyłam, ze Wiking wreszcie interesuje się ksiązeczkami, które dla niego kupiłam! I to nie tylko wkładając je do buzi, jak dotychczas, ale przewraca sobie strony, klepie rączką po obrazkach, ogląda... Jeszcze nie popadam w euforię, bo nie mam pewności, czy to nie jest zwykły zbieg okoliczności... Ale bardzo chciałabym, zeby to właśnie ksiązeczki go interesowały! Póki co ma je cały czas pod ręką i sam sobie je ściąga z półki (co samo w sobie jest atrakcją, bo musi się trochę wspiąć)...

Właściwie zaczynając pisać tę notkę, nie wiedziałam, o czym będzie i jakoś tak samo wyszło o Wikingu :) Ale niech to juz będzie na poczet tego dziesiątego miesiąca, ktory się lada moment zacznie, choć pewnie krótkiej notki podsumowującej ten dziewiąty sobie i tak nie podaruję ;)

16 komentarzy:

  1. Z tym czytaniem, nie masz szans, pewnie będzie molem książkowym, bo tak to działa, jak w domu są książki (i to w użyciu, a nie tylko na półce), to dziecko też się uczy takiego spędzania wolnego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chciałabym tego bardzo, ale wcale nie jestem taka pewna, czy to na 100% tak działa, bo różne są przypadki :) U nas książki są - na półkach i w naszych rękach. Wiking też ma swój stosik i może ich dotykać w każdej chwili. Chciałabym, zeby to zaprocentowalo..

      Usuń
  2. Jak w tym roku w swoje ferie zimowe zajmowałam się chłopcem (co prawda miał wtedy nie całe dwa lata), to praktycznie cały czas przeglądaliśmy książeczki. Wydaje mi się, że od małego rodzice uczyli go obcować z książkami i mały je uwielbiał :) więc Margolko- działaj! :) A znowu babcia mojej najstarszej siostrzenicy (Boże, w kwietniu 18 lat będzie miała, ale to nie ja się starzeję :)), która jest byłą przedszkolanką, również podsuwała Młodej książki. Do dziś czyta wszystko i odkłada pieniądze na kolejne książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działam, działam, cały czas. Choć na razie to jest ciężko, bo on się jeszcze za długo skupić na jednym nie potrafi ;) Ale cały czas mam nadzieję, że otoczenie jednak zaprocentuje...

      Usuń
  3. Kurczę! Jak bym czytała o Oli... czasem też mam wrażenie, że wyłania się w niej dusza lidera i kompletnie nie wiem po kim ona to ma? U nas już od dawna etap głaskania, dotykania, wkładania palców do oka, ciągnięcia za włosy na topie... ale nie zawsze inne dzieci z tego się śmieją :D
    Myślę, że te spotkania dużo Wam dają i dzięki nim Wiking stał się bardziej towarzyski. Ja nie mogę tego porównać, bo Ola od początku miała kontakt z dzieciakami :)
    W kościele Ola jeszcze jest w stanie dotrwać do komunii, na komunii już zazwyczaj wyciągam ją z wózka, ciekawe jak będzie, gdy dojdzie do wieku Wikinga? :)
    A jak dziecię marudzi i wierci się jak owsik, wystarczy wsadzić ją do krzesełka dać jej coś do jedzenia, dziecka nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To my możemy powiedzieć, że Wiking jednak sroce spod ogona nie wypadł ;) Choć może nie tyle o liderowanie chodzi, co ogólnie o rolę w grupie.

      Na pewno spotkania nie pozostają bez echa w przypadku żadnego dziecka i na każde mają wpływ. Ale jedno muszę sprostować - to nie jest tak, że my dopiero od niedawna jeździmy na te zajęcia. Zaczęliśmy bardzo wczesnie, już w marcu, a więc gdy miał 2 miesiące. Od początku też przyjmowaliśmy dużo gości i spotykaliśmy się z innymi, także rodzicami innych dzieci, jeździłam na rozmaite warsztaty..
      Dlatego nie mogę się zgodzić, że spotkania miały bezpośredni wpływ właśnie na tę zmianę (bo bez wpływu na charakter Wikinga na pewno nie są) - myślę, ze raczej chodzi o jakieś charakterologiczne predyspozycje.
      On od początku był bardzo towarzyski, tylko okazywał to w inny sposób - bardzo sie uspokajał ;)) Ale bardzo długo był po prostu uważnym obserwatorem. Kiedy miał 3-5 miesięcy interesował sie innymi dziećmi, ale raczej na zasadzie obserwowania czy delikatnego i krótkiego dotyku. Widać było, ze dobrze sie czuje wśród dzieci, ale nie lubił, kiedy np. dziewczynki (bo akurat się zdarzyło, że to zawsze było dziewczynki:)) piszczały mu do ucha, albo jakieś dziecko wlazło mu na głowę i płakał.
      Przełom nastąpił, kiedy Wiking skończył pół roku i stał się całkiem mobilny :) Od tamtej pory jest innym dzieckiem i właśnie zaczął tak dokazywać. Ja się zresztą śmieję, że Wiking od początku marudził dlatego, że był sfrustrowany tym, że nie może się ruszać :P Bo odkąd raczkuje i wspina się ma zupełnie inne usposobienie.

      Ważne, że w ogóle da się z naszymi dzieciakami iść do kościoła - nawet jeśli trzeba je wyciągać z wózka ;)

      A to u nas z tym sadzaniem i jedzeniem różnie bywa. Wiking musi mieć długie okresy siedzenia przeplatane z dużą ilością ruchu. I np. jak za długo siedzi w wózku (np na spacerze), to potem za nic nie siądzie na fotelik :) Nawet z jedzeniem - musi najpierw trochę pobiegać po pokoju ;)

      Usuń
    2. Codzienność życia5 października 2015 11:16

      Dlatego jestem pełna podziwu dla naszych dziewczynek na wycieczce w Toruniu bo praktycznie całe dnie spędzały w wózku... koleżanki córka leżąc, bo choć jest młodsza o 5 dni od Oli to jeszcze się nie garnie kompletnie do dźwigania, ani do siadania, a Ola siedząc lub leżąc jak spała... sporadycznie nosiłam ją w Tuli :)

      Odebrałam to tak, bo nie wiem czy wcześniej to zaznaczałaś ale teraz wyraźnie opisałaś, że od pewnego czasu Wiking bardzo chętnie inicjuje kontakt z innymi maluchami. Bez względu na to czy prowadzicie życie towarzyskie od teraz czy wcześniej, uważam że jak dziecko ma kontakt z rówieśnikami to trochę inaczej reaguje, jak takie, które tego kontaktu nie ma... i dlatego to podkreśliłam. Ola też czuje się swobodnie wśród innych, ale np. nie każde dziecko, które nie ma częstego kontaktu z innymi dziećmi tak się czuje, bo już nie raz się o tym przekonałam :)

      Usuń
    3. Dzieci wiedzą, jak się zachować, kiedy trzeba :) Wiking normalnie na spacerze to tak góra 2h wytrzyma. A jak jedziemy na jakąś wycieczkę - czy to po Warszawie, czy gdzieś indziej, to też siedzi grzecznie po parę godzin właśnie też na zmianę obserwując lub śpiąc :) To zależy oczywiście od dnia, ale generalnie też go raczej wtedy nie nosimy :)

      Wcześniej pisałam tylko o tym, że jeździmy na te zajęcia i o tym, że Wiking się tam bardzo dobrze czuje i zdecydowanie widać, że mu odpowiada taka forma spędzania czasu i towarzystwo dzieci. Ale o tej zmianie jaka sie w nim dokonała planuję od jakiegoś czasu napisać całą notkę, tylko ciągle mi nie po drodze, bo mam inne tematy :) Dlatego teraz pierwszy raz napisałam coś wiecej na ten temat. Rzeczywiście kiedyś tego kontaktu nie inicjował, zaczął tak dwa miesiące temu.

      W tym sensie to ja się jak najbardziej z Tobą zgadzam - na pewno takie dziecko które ma styczność od początku z innymi zachowuje się inaczej. I też to obserwowałam na przykładzie innych dzieci. Chodziło mi tylko o to, że sam fakt tego, ze wcześniej Wiking był obserwatorem a teraz jest dominatorem raczej nie zależy bezpośrednio od tych zajęć (bo tak zrozumiałam zdanie, że dzięki nim Wiking stał się bardziej towarzyski, ale może miałaś na myśli ogólnie sytuację).
      Bo na pewno jest tak, ze uczęszczanie na te spotkania ma znaczenie i jakiś wpływ na to jaki Wiking jest. No i zresztą o to mi chodziło, bo od początku zależalo mi, zeby mały wiedział, że na świecie istnieją nie tylko mama i tata. Niektórzy się mi bardzo dziwili, że ja z dwumiesięcznym dzieckiem przez całe miasto komunikacją miejską dojeżdżam, ale ja uważam, ze on tylko na tym skorzystał :)

      Usuń
  4. Czytałam obojgu systematycznie, a jednak... Oboje bakcyla złapali dość późno, ku naszemu serdecznemu ubolewaniu. Na szczęście teraz oboje sporo czytają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIem właśnie, ze różnie to bywa... No ale zdecydowanie lepiej późno niż wcale!! Ważne że teraz czytają ;)
      Bardzo bym chciała, zeby Wiking lubił czytać..

      Usuń
  5. Patryk w wieku Wikinga uwielbiał książki.... drzec:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, bardzo możliwe, że Wiking też by to lubił ;) Ale mu nie dajemy takich, ktore by się nadawały do podarcia ;) Takie mu tylko czytamy :P

      Usuń
  6. Widzę, że Wiking wkracza w ten etap, na który tak czekałaś - i widać, jak cieszy Cię każdy Jego postęp i rosnąca kontaktowość :) Ależ macie gościnny czas, rzeczywiście :) Fajnie tak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli tak :) Do tego, co bym jeszcze z nim bardzo chciala robić jeszcze baardzo daleko, ale to i tak na chwilę obecna mnie zadowala :) Jest już bardzo kontaktowy, można się z nim jakoś pobawić, rozśmieszyć, to już coś :))

      Usuń
  7. Takie czasy, że lepiej by molem książkowym raczej nie był... oby bardziej praktyczne rzeczy go interesowały. Nie wiadomo jeszcze jak będzie wyglądał rynek pracy za jakieś 20lat, ale nie sądzę, by miłość do literatury stawiała go przed konkurentami. Pomijam korzyści typu rozwój wyobraźni, obycie z językiem itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jednak chcę zdecydowanie, zeby tym molem książkowym był :) Bo prawdę mówiąc nie widzę za bardzo związku między czytaniem ksiązek a rynkiem pracy :) Ja uwielbiam czytać i pewnie jestem molem książkowym, a na pewno nie przeszkodziło mi to w żadnen sposób w pracy. Nawet studiowałam kierunek typowo humanistyczny, bo filologię i bardzo się z tego cieszę, bo studia były dla mnie przyjemnością, a pracowałam w innej branży. Potem zrobiłam jeszcze podyplomowo logistyke i to się okazało strzałem w dziesiątkę. W każdym razie studia dzienne może mi się w pracy nie przydaly jakoś bardzo, ale przynajmniej spędziłam przyjemnie ten studencki czas, ucząc się tego, co mnie naprawdę interesowało :)
      Jasne, ja też nie wiem, jak będzie wyglądal rynek pracy, ale również myślę, że będzie więcej miejsca dla ścisłowców niz humanistów i na pewno chciałabym, żeby Wiking zdobył tego rodzaju zawód, ale na pewno mu nie zaszkodzi, jeśli będzie kochał książki :)

      Usuń