*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 5 listopada 2015

Higiena, czyli wikingowa rutyna dla zainteresowanych część IV.

Dawno już nie było notki z tej serii. A więc dziś znowu post dla zainteresowanych. Bo jakże by to mogło być, żeby pisać o dziecku i nigdy nie wspomnieć o kupkach? :D Osobom szczególnie wrażliwym, ale jednak mającym ochotę poczytać to i owo na temat zabiegów higienicznych Wikusia, polecam przejść od razu do części drugiej - kąpielowej ;)
O moich pierwszych wspólnych godzinach z Wikingach dotychczas parę razy napomykałam i pewnie kiedyś o tym napiszę, bo to dość zabawne (z perspektywy czasu :)) było. Na przykład nie wpadłam na to, żeby sprawdzić dziecku pieluchę :P Nie zrozumcie mnie źle, ja oczywiście wiedziałam, że noworodek = zmienianie pieluch, ale jakoś po prostu nie przyszło mi do głowy, że jak założyłam mu rano, to za chwilę trzeba będzie zakładać następną :P Ale to zaćmienie umysłu trwało tylko przez moment. Wkrótce już o tym pamiętałam, ale nigdy nie zapomnę tego trudnego do opisania zdziwienia, które mi towarzyszyło - jak to? Kupa? Przecież przed chwilą jej nie było :D Kolejne zdziwienie było w momencie, kiedy nachylałam się nad maleńkim Wikusiem, żeby zmienić mu pieluchę, a on mi prawie na twarz nasikał :P Potem się już nauczyłam, że trzeba zawsze zabezpieczyć to i owo pieluchą tetrową, bo przy zmianie temperatury Wiking tak reaguje, że nam robi fontannę (po miesiącu mu przeszło ;P) Ostatnie zdziwienie było z gatunku tych pozytywnych - zaskoczyło mnie, że tak sprawnie mi szło. Wiedziałam co robić i wcale nie bałam się operować takim małym ciałkiem...

Na usprawiedliwienie tego, że nie myślałam o tym podstawowym zabiegu higienicznym u noworodka mam to, że Wiking po prostu nie płakał z powodu pełnej pieluchy! Niestety :P Bo jak płakał, to zawsze miałam nadzieję, że pomoże właśnie czysta pielucha, a tu zonk! I tak mu pozostało do dziś, serio, mógłby chodzić pół dnia z kupą w majtkach (oczywiście do tego nie doszło :D) i byłoby mu wszystko jedno :)
Niemniej jednak dość szybko ustabilizował się jakiś dobowy rytm zmiany pieluch. W ciągu dnia tych pieluch było około 6-7, w nocy 1. To znaczy jedna zmiana pieluchy założonej wieczorem. Ale jeśli o to chodzi, to dość szybko z tego zrezygnowaliśmy - mniej więcej po miesiącu zorientowaliśmy się, że zmiana pieluchy w nocy wpływa na Wikinga bardzo źle - wkurzał się, wrzeszczał i rozbudzał. Od dawna już więc zakładamy pieluchę wieczorem i zmieniamy rano. W ciągu dnia też już teraz dużo rzadziej zmieniamy pieluchy - zwykle 3-4 razy. Wiem, że pewnie wiele mam się zdziwi, że tak mało (obserwuję dziewczyny na spotkaniach i widzę, że dużo częściej zmieniają pieluchy dzieciakom), ale naprawdę u nas nie ma takiej potrzeby. Wiking się wcale zmiany nie domaga, a ta zmiana jest dla niego czymś dużo gorszym niż chodzenie w mokrej :) Jasne, że pilnujemy, żeby nie chodził w całkiem przemoczonej pieluszce, ale po prostu nie mamy zwyczaju, że przewijamy np. po każdej drzemce albo jedzeniu. Raczej jest to według potrzeb (częściej naszych, bo mam wrażenie, ze nasze dziecko mogłoby chodzić w jednej pieluszce nawet całą dobę :/). Sprzyja nam to, że Wikuś nie ma jakiejś bardzo wrażliwej skóry, właściwie nigdy nie miał odparzeń, a jeśli pojawiały się sporadycznie jakieś zaczerwienienia, to zwykle jedna aplikacja Sudokremu albo Linomagu wystarczała.

Zmienianie pieluchy zdecydowanie nie jest czynnością pożądaną przez nasze dziecię :) Zwłaszcza odkąd Wiking nauczył się przewracać na brzuch (czyli już mniej więcej od maja). Leżenie na plecach to dla niego udręka, więc od razu się przekręca, utrudniając nam sprawę. Zwłaszcza w przypadku tej mniej przyjemnej zawartości pieluchy :) W takich wypadkach zwykle staramy się przewijać (w miarę możliwości oczywiście) Wikinga we dwójkę. Staram się też zakładać pieluchę kiedy Wiking jest w pozycji na czworakach, kiedy stoi, albo kiedy Franek go trzyma i przewijam w powietrzu :) Taki to mamy ambaras ;) Trzeba będzie szybko Wikinga nauczyć do czego służy nocnik :P
Rzadko bawimy się w jakieś waciki czy też mokre chusteczki. Od samego początku bez ceregieli zabieraliśmy Wikinga pod kran i od samego początku bardzo mu się to podobało. Jest to dla nas wygodniejsze i chyba jednak bardziej higieniczne, a Wikuś przynajmniej nie fika :)

Nie chcę tu robić żadnej reklamy i zapewniam, że nikt tego posta  nie sponsoruje :D Ale powiem Wam, ze próbowaliśmy różnych pieluch, tych tańszych z Tesco lub Dadę z Biedronki również. Ale jednak stwierdziliśmy, że najlepsze są Pampersy. Po prostu są najbardziej elastyczne i kiedy zakładamy "trójkę" pampersową to wszystko jest w porządku i jest jeszcze duży zapas, natomiast "trójka" innej marki już nie jet taka pewna i zdarza się, że gdzieś coś przecieknie, mimo, że rozmiar niby taki sam. Generalnie uważamy też, że Pampersy są bardziej chłonne, a jak już wiecie, w naszym wypadku to akurat ważna sprawa. Droższe to fakt, zwykle polujemy na promocje. Ale ponieważ przewijamy Wikinga jednak rzadko, to chyba cenowo wychodzi na to samo.

Tyle o pieluchach. Teraz kąpiel :) Przez pierwsze dni Wikingowi się nie podobało - myślę, że w szpitalu kąpali go w zbyt chłodnej wodzie :) Ale w domu szybko się przekonał do tego wieczornego rytuału i choćby płakał wcześniej przez całą godzinę, włożony do wanienki od razu się uspokajał. Potem nagle mu się odmieniło - chociaż dość szybko doszliśmy do wniosku, że jest po prostu głodny, bo założenie mieliśmy takie, że jedzenie dostaje po kąpieli. Przez jakiś czas musieliśmy więc odwrócić kolejność i znowu kąpiel była spokojna. Problemy pojawiały się od czasu do czasu - szczególnie kiedy przez jakiś czas kąpaliśmy Wikusia w dużej wannie w Miasteczku a potem musiał się przerzucić na swoją małą wanienkę w Podwarszawie. Nie podobało mu się to, oj nie. Kupiliśmy więc większą i było w porządku. Ale za to zaczął stanowczo protestować przeciwko leżeniu na plecach. On nigdy tego nie lubił, ale odkąd sam się nauczył przekręcać na brzuszek, to usiłował zrobić to również w wannie. Przez pewien czas mieliśmy więc etap siłowania się w kąpieli... A właściwie Franek miał. Bo na początku zawsze kąpaliśmy Wikinga razem - to znaczy ja go trzymałam, a Franek mył. Trwało to mniej więcej cztery miesiące. A potem Franek całkowicie wziął na siebie kąpanie Wikinga, ja w tym czasie przygotowuję ubranko, pieluchę, jedzenie... Franuś naprawdę świetnie sobie radzi z tą kąpielą. Ale wracając do zachowania Wikinga - przełom nastąpił, kiedy nauczył się siadać. Wtedy już wystarczyło tylko go asekurować, ale tak naprawdę fajnie zaczęło się robić, gdy Wikuś zaczął wstawać. Robi to również w wannie i od tamtej pory kąpiel stała się chyba jego ulubioną rozrywką w ciągu dnia :) Kąpiemy go więc codziennie, bo po prostu nie mamy serca odmówić mu tej przyjemności :) Wiking jest naprawdę zachwycony! A nam miło jest popatrzeć, jak Dzieciak staje przy krawędziach wanienki, ogląda obrazki na niej namalowane albo siedzi i chlapie wodą :) Kilka razy stracił równowagę albo się poślizgnął i zanurkował nawet, ale okazało się, że nie robi to na nim najmniejszego wrażenia! Wynurza się, chwilę prycha, odkasłuje i nawet nie stęknie. Kiedyś jeszcze się zdarzało (szczególnie kiedy ja go trzymałam na brzuszku i - wstyd się przyznać - zagapiłam się i zanurzyłam mu buzię w wodzie:)), że po zakrztuszeniu się wodą płakał ze złością, ale teraz nic takiego się nie dzieje. Dzięki temu możemy Wikingowi myć uszy i włoski, a także polewać głowę prysznicem, woda spływa mu po twarzy strumieniami, a on się tylko z tego cieszy. Mam nadzieję, że tak już mu zostanie :)
Teraz jesteśmy w Miasteczku i znowu kąpiel odbywa się w dużej wannie. To dopiero zabawa dla Wikinga! Ależ on szaleje w tej wodzie. Naprawdę bardzo się cieszy, śmieje się cały czas, chlapie, kładzie się na brzuszku, potem wstaje... Zresztą już wie, kiedy jest szykowany do kąpania i dosłownie przebiera nogami, żeby się znaleźć w wannie. Raz na przykład zaczęłam go rozbierać w łazience podczas gdy wanna napełniała się wodą, ale o czymś sobie przypomniałam i na chwilę wyszłam z Wikingiem na rękach. Ależ się rozwrzeszczał! No bo jak to, tu woda leci, a ja go zabieram??!! Czasami kiedy go rozbieram, to on już staje przy wannie i sam próbuje do niej wejść. W porze wieczornej sam dźwięk zapalania światła w łazience wywołuje u Wikinga podekscytowanie. Ale znowu się obawiam, jak to będzie w Podwarszawie. Mamy tam tylko brodzik, w dodatku dość płytki, więc nie ma innego wyjścia, jak kąpiel w plastikowej wanience. Trochę się boję, że teraz będzie dla Wikinga za mała i się wkurzy...
Kąpiel jest więc bardzo przyjemna zarówno dla Wikinga, jak dla nas. Niestety potem zaczyna się część mniej przyjemna, mianowicie suszenie i ubieranie. Sam fakt wyciągnięcia Wikinga z wanny wywołuje u niego głośny protest, a potem jeszcze w dodatku traktujemy go ręcznikiem! Co gorsza, następnie zakładamy mu pieluchę i - o zgrozo - piżamkę!! Niestety, każdego wieczoru jest to samo, czyli jeden wielki wrzask :) Ale właściwie nie robi to na nas wrażenia, bo wiemy, że chodzi tylko o to wycieranie i ubieranie, którego Wiking szczerze nie znosi. Próbowaliśmy wszystkiego - zabawiania, śpiewania, odwracania uwagi, ale nic nie pomaga. Na palcach jednej ręki moglibyśmy policzyć dni od urodzenia Wikinga, kiedy się nie darł po kąpieli :)
No nie znosi się ubierać, koniec kropka. Podobno tak mają prawdziwi faceci, haha :D W każdym razie w ciągu dnia jest to samo, aczkolwiek trochę łatwiej jest odwrócić jego uwagę i zdarza się, że uda mi się go ubrać bez większych ceregieli. Ale zazwyczaj rozkładam to w czasie. To znaczy na przykład zakładam po kolei body, za jakiś czas rajtuzy, potem bluzeczkę itd. Robię to kiedy Wiking się bawi albo próbuję jakoś zainteresować go rymowankami lub śpiewankami. Niemniej jednak dużo łatwiej było nam pod tym względem latem, kiedy wystarczyła jedna sztuka odzieży na raz ;) W dodatku bez rękawków. Cóż, kiedyś na pewno mu przejdzie... ;)

Jeśli chodzi o inne zabiegi higieniczne, to tak naprawdę nie ma ich za wiele. Albo po prostu nie ma o czym pisać ;) Paznokcie obcinam mu zawsze we śnie, inaczej nie da rady, bo zbyt ruchliwy jest. Rzadko smaruję go jakimiś oliwkami lub kremami, bo raczej nie ma skóry, która wymagałaby jakiegoś specjalnego traktowania. Jednak jeśli już się zdarzy, to zależy od dnia, a raczej od momentu :) Kiedy jest śpiący, głodny, znudzony, marudny, to tylko pogorszę sytuację traktując go jakąś mazią. Ale jak jest w dobrym nastroju to zazwyczaj daje się posmarować. Czasami uciekam się do sposobu i smaruję go w rytm jakiegoś wierszyka, który zna. Od niedawna też przyzwyczajam Wikinga do tego, że trzeba też dbać o ząbki. Na razie ma tylko pół dolnej jedynki, ale od czasu do czasu masuję mu dziąsła specjalną nakładką. Póki co nie wzbudza to szczególnego entuzjazmu u Wikusia, raczej woli gryźć tę nakładkę, ale dobre i to. Pewnie przyjdzie czas i na szczoteczkę.

Podsumowując - póki co, cieszymy się radością Wikinga w czasie kąpieli i zaciskamy zęby na jego głośne i zdecydowane protesty odnośnie ubierania. Chciałabym mieć do wszystkiego takie luźne podejście, jak do tych awantur przy przewijaniu :) Staram się zająć czymś Wikinga przy tych zabiegach i kiedy mi się to udaje, jestem bardzo zadowolona, ale gdy się nie da i mały płacze, to nie stresuję się tym, tylko robię swoje, wiedząc, że za chwilę mu przejdzie. W końcu kiedyś na pewno przestanie się wściekać przy każdej próbie założenia kurteczki :P

18 komentarzy:

  1. 1. My pod tym wzgledem mieliśmy z Patrykiem bardzo dobrze- nie tylko uwielbiał sie kąpać, ale też nigdy nie płakał przy ubieraniu/ rozbieraniu ani podczas zmiany pieluchy. No ale żeby nie było zbyt różowo, to za to nękała nas alergia i Patryk był niejadkiem przez długi czas... Także coś za coś:)

    2. Pieluchy- my przetestowaliśmy chyba wszystkie na rynku:P Mieliśmy i pampersy i wszelkie Dady i inne marketowe, a także Happy, Huggisy, rossmanowskie, naprawdę przeróżne. I dla nas najlepiej sprawdzały się Dada i Pampers Active Baby, bo te sleep and play do niczego wg mnie. No i dla nas największa porazka to Huggisy- jakas masakra była... Nigdy żadne Patryka nie uczuliły, ale generalnie bardzo roznily sie jakością.

    3. Od urodzenia kąpiemy Patryka codziennie. Raz,że on lubił, a dwa- skoro my się kąpiemy codziennie to dlaczego by nie kąpac tak samo dziecka? A co do wszelkich mazideł po kąpieli- masz rację, jak dziecko nie ma żadnych problemów skórnych to po co od urodzenia nakładać na niego chemie? My użwaliśmy mazideł tylko wtedy, jak atakowała alergia, no ale wtedy to nie było wyjscia po prostu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Faktycznie mieliscie fajnie :) Wiking od samego początku nie znosił się ubierać. Zmienianie pieluchy go aż tak nie wkurzało, do momentu, kiedy nauczył się sam przewracać na brzuszek i ani myślał leżeć na plecach :) A co do reszty - póki co nie mamy tego rodzaju kłopotów (odpukać), ale jak bedzie się okaże, mam nadzieję, ze też będzie coś za coś, czyli bezproblemowe jedzenie i brak alergii za te histerie przy ubieraniu ;)

      2. Ja zawsze słyszałam, że te pieluchy z sieciówek są równie dobre jak te droższe, no i jednak się rozczarowałam. Nie mówię, że są do kitu, ale przy Pampersach jednak są dużo gorsze. My z kolei najbardziej lubimy Premium Care. Active baby też uzywamy, ale tylko na noc i są świetne, bo bardzo chłonne, ale na dzień się nie nadają, bo paradoksalnie, pomimo nazwy, nie nadążają za aktywnością naszego Wikinga i w nich akurat zdarza mu się mieć odparzenia, jak go w ciągu dnia w nich wypuszczamy ;) Sleep and play nie próbowaliśmy.

      3. My się kąpiemy raczej kilka razy w tygodniu - generalnie wg potrzeb, ale nie codziennie. CO oczywiście nie oznacza, że sie codziennie nie myjemy :P Ale skoro Wiking tak bardzo to lubi, to mu nie odmawiamy tej przyjemności ;) No i dla nas jednak też wygodniej jest go wykąpać całego niż bawić się w mycie gąbką.
      Wiadomo, jak trzeba, to trzeba, ale skoro Wiking nie ma problemów ze skórą, to nie przesadzamy z tymi kosmetykami.

      Usuń
    2. 1. Myślę, że gdyby WIking miał być alergikiem pokarmowym, to już byście o tym wiedzieli. Ma już 10 misiecy, więc przeciez je nie tylko mleko, pewnie alergia już by wyszła. A co do bycia niejadkiem- w tym okresie, w którym Wy teraz jestescie, my przechodziliśmy żywieniową gehennę. Patryk nie chciał nic jeść. Ani mleko, ani kaszka, ani obiady- nic. Wciśniecie mu czegos do jedzenia to była masakra. Całe szczęście, że mu to przeszło.

      2. Te z sieciówek zawsze są jednak grubsze niż Pampersy. Najbliżej pampersom są jednak Dady, choc wiem, że nie u każdego się sprawdzają.

      3. A propo kąpania i mycia- mnie zawsze dziwi, że ktoś się myje, a nie kąpie, bo chyba łatwiej i szybciej jest się wykąpać niż umyć:D

      Usuń
    3. 1. Nie wiem jak to jest z tymi alergiami.. Je już inne rzeczy, ale na przykład mleka krowiego jeszcze nie dostaje, a to jest chyba bardzo poważna alergia.
      A co do tego bycia niejadkiem - właśnie najgorsze jest to, że nie wiadomo, czy mu się nie odmieni :) Teraz je ładnie, ale na przykład synek kuzynki też ładnie jadł, a teraz ma 8 lat i od jakichś czterech, pięciu jest strasznym niejadkiem. Nic nie chce jeść :/

      2. Właśnie zawsze słyszałam, ze Dada są najlepsze i najpardziej podobne do Pampersów, a jednak dla mnie są za mało elastyczne i źle mi się je nakłada.

      3. Oj to mi zdecydowanie łatwiej i dużo szybciej jest się umyc :) Z kąpielą jest więcej zachodu, ale w każdym razie mnie kąpiel zajmuje przynajmniej dwa razy więcej czasu, ale bywa, że i więcej :)

      Usuń
    4. 1. A Ty pijesz mleko? Jesli tak, to Wiking miałby już teraz alergię:)

      3. Kurde, mi prysznic zajmuje jakieś max 5 minut:D

      Usuń
    5. Samo to może nie, bo nie przepadam, ale jem płatki, piję kakao itp, to wystarczy?

      Ja nie wiem dokładnie ile, ale na pewno dłużej :)Poza tym ja mam problem, żeby wykąpać sie tak, zeby nie zamoczyć włosów :/ WIęc zwykle właśnie kąpię się wtedy, gdy myję głowę, czyli co jakieś 2-3 dni, ale to raczej rano.

      Usuń
    6. Gdyby wiking miał alergie na mleko sxkodziloby mu to ze jesz płatki itd. I wtedy byś musiała stosować dietę eliminacyja by w twoim mleku nie było alergenu:)

      Usuń
    7. Aaa , no to dobrze wiedzieć. Wcale się na tym nie znam i cały czas się obawiałam, że jeszcze nic nie wiadomo i że wszystko może sie zdarzyć.. Mam nadzieję, że nie będize na nic uczulony. Póki co nic się nigdy nie działo, a jada już naprawdę dużo różnych rzczy i to podawanych dość niefrasobliwie przeze mnie przyznaję - tzn, często nie dawalam małych porcji na próbe i nie czekałam kilka dni itp.

      Usuń
    8. Oj tam, zaraz ze niefrasobliwie, wiking od urodzenia nie wykazywał żadnych alergii wiec co masz się cackac. Poza tym karmisz piersią wiec on i tak dostaje dużo z tego co sama jesz:)

      Usuń
    9. I właśnie się nie cackałam :) Też sobie pomyślałam, że nie ma sensu przesadzać z tą ostrożnością, skoro nie było ku niej powodów.

      Usuń
  2. Jesteś kolejną mamą, która chwali Pampersy, dzieci koleżanki po tych tańszych miały jakieś uczulenia. A kuzynka ostatnio bardzo sobie chwali pieluszki-majteczki, nie trzeba ich zapinać tylko zwyczajnie zakłada, jej córeczka stawia pierwsze kroki i posadzenie jej choćby na ten moment przewijania graniczy z cudem. A co do ubierania to chyba nigdy nie zapomnę jak kilka lat temu w piękny wiosenny poranek spaceruję po sadzie i nagle słyszę przeraźliwy wrzask dziecka. Po kilku minutach wrzask nie cichł więc poszłam sprawdzić co się stało, okazało się że sąsiadka próbuje założyć czapkę niespełna rocznemu synkowi:) Chłopak ma w tej chwili 9lat i czapkę zakłada tylko w tęgie mrozy i to z wielkim niezadowoleniem.
    Wikuś pewnie ma po Tobie umiłowanie lata i ciepłych dni więc nic dziwnego, że najchętniej chodziłby na letniaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiking nie miał żadnego uczulenia ani nic z tych rzeczy, ale po prostu dla nas zdecydowanie było wygodniej używać Pampersów :) Pieluchomajtki też ostatnio pierwszy raz kupiliśmy i na noc zakładamy, wtedy faktycznie jest łatwiej, bo wieczorem jest najgorzej z tym ubieraniem :)
      Wyobrażam sobie ten wrzask, Wiking też tak potrafi :) Chociaż może nie przy czapce akurat, bo to jakos się udaje zwykle. Ale ja jednak mam nadzieję, że mu to przejdzie :)

      Usuń
  3. I pomyśleć, że nasze mamy używały tetry, a ile się musiały naprać przy tym! Ale podobno tetra w tym przebija pampersy, że dzieci szybciej uczyły się, jak korzystać z nocnika. Zdarza się, że widzę 4-5 letnie przedszkolaki z pieluchą!

    Co do ubierania to rozumiem Wikusia doskonale. Kiedyś nie było zmiękczaczy do tkanin, a, że skórę mam wrażliwą to po dziś dzień świeże pranie muszę odpowiednio wymiętolić, zanim je założę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że już nie ma tych pieluch tetrowych :) ALe na pewno jest tak, ze przy tych pieluchach jednorazowych trudniej jest nauczyć dzieci korzystania z nocnika, jednak uważam, że i tak najwięcej zależy od rodziców i ich podejścia. Akurat nie znam przypadku, żeby takie duże dzieci nosiły jeszcze pieluchy, bo w moim otoczeniu dzieci szły do przedszkola w wieku lat 3 a tam wymagane jest, żeby dziecko już pieluch nie nosiło. No ale pewnie są takie przypadki.

      My nawet nie używamy żadnych płynów zmiękczających, jemu to raczej nie chodzi o samo ubranie, tylko o fakt, że krępuję go w momencie wkładania ubrania.

      Usuń
  4. Świetnie, że u Was kąpiel tak fajnie przebiega no i że Wiking tak bardzo lubi się kąpać! Z tymi "zabiegami" po to chyba w większości przypadków włącza się marudzenie :)

    My też przerobiliśmy mnóstwo pampersów... Premium Care, Active Baby, Sleep and play, Dada, Babydream, Happy, Bambino... i jednogłośnie mogę stwierdzić, że pampers są najlepsze! Oczywiście jak dla mnie najlepsze są Premium Care, ale niestety są drogie, nawet jak są w promocji... dlatego korzystamy z Active Baby, choć denerwuje mnie ich zapach, no ale... jak dla mnie są najlepiej wyprofilowane, dobrze się układają, przylegają, no i są chłonne :)

    U nas z początku dużo pieluszek szło, Ola niestety taką pupkę miała, że jak długo w suśkach przebywała to jej się krostki pojawiały... teraz w sumie już jej to przeszło i często w nocy nie zmieniamy już pampersa no i w ciągu dnia też rzadziej, ale to też zależy od dnia i pory... bo np. jak wychodzimy na spacer, czy gdzieś jedziemy to mimo, ze np. zmieniałam jej 1-2h wcześniej, to wolę jej założyć suchego, bo mam pewność, że dłużej będzie miała komfort spacerów, czy podróży... A ona to niestety nie posiedzi w siuśkach czy kupce długo :D
    Zmiana pampersa to u nas teraz graniczy z cudem... zanim zabiorę się do zmiany to przygotowuję zestaw zabawek żeby Ole zainteresować chociaż na chwilkę... ale dzięki temu doszlam do perfekcji w zmianie pampersa w tempie ekspresowym :D

    Jeśli o kąpiel chodzi to już dawno przerzuciłyśmy się na wannę... gdzieś w okolicach pół roczku, jak Ola zaczęła siadać... Jest mi wygodniej często kąpie się razem z Olą. Czasem gdy jest zmęczona i kąpiel musi się szybko odbyć, to wsadzam ją do wanny, zlewam prysznicem, szybko myję, spłukuję i minuta pięć, dziecko umyte... Najczęściej jednak daję jej się pobawić i dla Oli wanna to raj :) Od początku kąpiele odbywają się u nas codziennie, z wyjątkami małymi, jak Oli zdarzy się zasnąć... wtedy robię jej dzień brudaska :D Od początku lubiła też kąpiele, mycie główki, polewanie... nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Zawsze zresztą na koniec kąpieli spłukuję ją całą czystą wodą :)

    Z pielęgnacją u nas nigdy nie było problemów. Czasem jak widzę, że Ola jest głodna i już trochę marudna, to jej nie smaruję balsamem... ale zazwyczaj to robimy :) Dawniej problem był z ubieraniem... o ile zakładanie spodenek, czy nogawek od pajaca nie było problemem, tak zakładanie rękawków powodowało ryk na cały blok i dopiero cycek potrafił ją uciszyć. Teraz już od dłuższego czasu jest lepiej i nie ma takiego buntu :) Ufffffffff :)

    Podsumowując, też cieszymy się z kąpieli. Może nasze dzieci jakimiś pływakami zostaną? Po cichu tak sobie myślę, czy by Oli nie zapisać w przyszłości na naukę pływania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe, w każdym razie akurat tymi histeriami się nie przejmuję, bo wiem, co jest ich przyczyną i wiem, że mijają w momencie, kiedy przestaję "operować" rączkami i nóżkami Wikinga żeby je włożyć w ubranko :) A kąpiel naprawdę uwielbia i jemu sprawia to prawdziwą radość - a nam również, bo przyjemnie się na niego patrzy takiego piszczącego z radości.

      Active Baby stosujemy tylko na noc- bo właśnie są bardzo chłonne, ale na dzień się u nas nie sprawdzają. Wygląda na to, ze Wiking jest zbyt "Active" na te pieluchy i po prostu jak się w dzień dużo rusza to one akurat go obcierają i mogą się pojawić odparzenia nawet po dwóch godzinach w tej pieluszce (po nocy nigdy nie ma tego problemu).Myślę, że to przez tą siateczkę (z tego samego powodu ja nie używałam nigdy podpasek tego rodzaju) Nam jednak najbardziej odpowiada Premium Care, choć rzeczywiście sa drogie.

      Ja też myślę, że już jestem nieźle wyćwiczona w tej zmianie pieluch zwłaszcza, że umiem to robić kiedy Wiking stoi albo lezy na brzuchu lub opiera się na czworakach :)) Ale jeśli jesteśmy we dwójkę, to zwykle razem z Frankiem przewijamy Wikusia i jest o wiele łatwiej i jeszcze szybciej :)

      No my się nie mozemy przerzucić na wannę, bo jej nie mamy :) Już się boję, co będzie, jak teraz wrócimy do domu. No, będzie musiał się przyzywczaić. U nas kąpiel zwykle trwa około 10-15 minut, bo WIking jest tak w nią zaangazowany, ze nam żal go wyciągać - i tak jest mu mało :) Nie kąpiemy go kiedy jest mocno przeziębiony, tylko raz się zdarzyło, ze zasnał przed kąpielą, ale wtedy jezcze był malutki.

      U nas nie było i nie ma potrzeby żeby stosować jakiekolwiek balsamy czy oliwki, więc tego nie robimy. Tylko czasami na nózkach widzę, że skóra jest trochę sucha, to wtedy smaruję i nie ma z tym problemu, ale to się zdarza naprawdę rzadko. WIking nie znosi też wkładania rączek do ubrań, ale z nóżkami nie jest lepiej - może nie wrzeszczy aż tak, ale cały czas nimi wierzga, więc co włożę jedną, to druga już jest na wierzchu :)

      No my wobec Wikinga to już dawno mieliśmy wielkie plany :) Jeszcze zanim się urodził planowaliśmy, że na pewno zapiszemy go na naukę pływania :) Jego radość z kąpieli tylko nas w tej decyzji umacnia :)

      Usuń
  5. Ale wystraszyłaś tym wstępem. A tymczasem fragment o pieluszkach był bardzo subtelny ;-)

    OdpowiedzUsuń