*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 3 listopada 2015

Listopadowe plany.

Trzeci tydzień już siedzimy w Miasteczku i jest nam tu bardzo wygodnie :) Pisałam wcześniej, że na pewno zostaniemy przynajmniej na dwa, nie wiedziałam, kiedy wrócimy, bo wiele zależało od grafiku Franka na listopad, którego wcześniej nie znaliśmy. Nie wiedzieliśmy więc, czy będzie mógł po nas przyjechać w ten weekend.
Okazało się, że nie może - ani w następny też nie. Teraz miał wolną tylko niedzielę, w następny weekend pracuje. No ale nie będziemy już jednak przesadzać i w najbliższą sobotę wujek nas zawiezie do Podwarszawia. Teoretycznie moglibyśmy tu jeszcze zostać, ale z różnych względów postanowiłam jednak wrócić. I tak będzie mi wystarczająco trudno po tych trzech tygodniach :) Ale tak poza tym, to potem Franek ma urlop i mamy tym razem inne plany niż przyjazd do Miasteczka.
Wobec tego nie będzie tak źle ;) W niedzielę jeszcze zostanie ze mną przez pół dnia wujek, potem wróci Franek. Następnie będę musiała sobie jakoś ogarnąć dwa dni, a od środy 11 listopada, Franek rozpocznie dwutygodniowy urlop. 
Pojedziemy do Poznania. Pewnie tam spędzimy bardzo intenstywne towarzysko dni :) Już teraz lekko licząc będziemy chcieli spotkać się przynajmniej z sześcioma osobami/parami :) A będzie na to niecały tydzień, bo na pewno na kolejną środę będę chciała już być z powrotem, żeby Wikuś mógł wreszcie pójść na zajęcia :) Zresztą raczej nie ma co dłużej w Poznaniu siedzieć, bo tam po prostu jest niewygodnie na takim małym metrażu z Wikingiem. Inna sprawa, że przy okazji ostatnich wizyt Franek szybko tracił cierpliwość do swojej mamy :P Ale może teraz będzie inaczej. 
W każdym razie i tak chcemy wrócić, bo podczas drugiej części frankowego urlopu będziemy próbowali wdrażać pewne plany w życie i musimy być w związku z tym w Podwarszawie. Może jeszcze potem gdzieś sobie wyskoczymy na dwa lub trzy dni, a jeśli nie, to będziemy sobie robić wycieczki, ale to wszystko wyjdzie w praniu. Zobaczymy - najważniejsze, żeby udało nam się ruszyć z miejsca jeśli chodzi o pewne przedsięwzięcia.
Urlop Franek ma mieć do 25go, potem chyba idzie tylko jeden albo dwa dni do pracy i znowu ma dwa wolne dni :P A później już się zacznie grudzień i grafiku jeszcze nie mamy, ale już w okolicach dwudziestego znowu będziemy razem, bo Franek wykorzysta swój urlop ojcowski. Pojedziemy na święta do Miasteczka a potem do Poznania. 
Po Nowym Roku wrócimy do Podwarszawia i.. Cóż, będzie nas czekała nowa rzeczywistość, choć na razie nie mamy pojęcia jaka ona będzie. Na ten moment pewne jest tylko to, że od ósmego stycznia Państwo przestanie mi płacić za "nicnierobienie" jakim jest pełnoetatowa opieka nad absorbującym maluchem i będę się bardzo niekomfortowo czuła jako osoba prawdziwie bezrobotna. Mam nadzieję, że jednak rok 2016 będzie miał dla nas jakąś miłą niespodziankę i nie potrwa to długo...

Niemniej jednak, ostatnie dwa miesiące tego roku zapowiadają się całkiem obiecująco, więc staram się jeszcze nie martwić na zapas, choć oczywiście coraz bardziej się on kurczy :) Ale ciii, są momenty w życiu, kiedy trzeba po prostu poczekać, nie myśleć i zbierać siły na później. Teraz jest ten czas.
Pomyślałam sobie też ostatnio, że kto wie, czy ostatnie półtora miesiąca przed moim przyjazdem do Miasteczka nie były również ostatnimi typowymi na moim urlopie macierzyńskim. Czas pokaże, ale jeśli tak, to przyznaję, że się nie zdążyłam nimi nacieszyć, bo o tym nie pomyślałam :) Teraz też niby jestem z Wikingiem sama przez większość czasu, ale w Miasteczku, więc jest trochę inaczej. Potem będziemy przez długi czas z Frankiem i może jeszcze tylko w grudniu będzie tak, jak wcześniej, chociaż oczywiście na pewno już tak jak wcześniej nie będzie, bo Wiking lubi sobie zmieniać swoje rytuały, a każdy dłuższy wyjazd powoduje małe przemeblowania i w konsekwencji zmiany w rutynie dnia codziennego.
Nie narzekam jednak. Na razie cieszę się ostatnimi dniami, jakie przyszło nam tu spędzić. Bardzo możliwe, że już więcej taki czas nie nadejdzie, kiedy sobie będę mogła trzy tygodnie bezkarnie posiedzieć w Miasteczku :)

24 komentarze:

  1. Chyba szykują się u was duże zmiany:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nic mi na ten temat nie wiadomo. Poza tym, że kończy mi się urlop macierzyński i nie mam pracy do której mogłabym wrócić :( Notka nie ma więc żadnej ukrytej treści;)

      Usuń
    2. To znaczy ze dopuscilam się nadinterpretacji:)

      Usuń
    3. Odrobinę ;)
      Ale może i rzeczywiście końcówka postu jest dwuznaczna... W każdym razie to nie było zamierzone, bo nic się za tym nie kryje. Niestety...

      Usuń
    4. Znylila mnie ta "nowa rzeczywistość", to ze macie coś do pozalatwiania i ze masz nadzieje na niespodziankę w 2016:) stad tak pomyślałam:)

      Usuń
    5. No bo rzeczywistość będzie nowa - tak, jak napisałam, kończy mi się urlop i będę już jak najbardziej oficjalnie bezrobotna i bez kasy. To jest ogromna zmiana, jakby nie patrzeć. A więc mam nadzieję, że potoczy się to wszystko jakoś tak, że los mnie przyjemnie zaskoczy.
      A do załatwiania to zawsze parę rzeczy jest :) Tak zupełnie biernym w życiu też nie można być :) Po prostu póki co nie dzieje się nic przełomowego

      Usuń
    6. Jak przeczytałam post drugi raz to faktycznie, przecież wyraźnie napisałaś ze chodzi o koniec macierzyńskiego.... Człowiek lubi sobie różne rzeczy dopowiadac jak widac:)

      Usuń
    7. :) Czasami tak jest ;) Ale jestem z siebie zadowolona, bo po tych wielu latach nauczyłam się nie bulwersować w takich sytuacjach :P To znaczy nadal nie lubię, kiedy ktoś próbuje zgadywać, co miałam na myśli, bo nie urządzam tu konkursu na to, kto jest bardziej domyślny, ale już jestem bardziej świadoma tego, że czasami można coś przeoczyć, coś nadinterpretować i bywa, że wystarczy małe sprostowanie - jak teraz ;)

      Usuń
    8. Mnie też to czasem wkurza, ale wiem z drugiej strony, że to jest minus słowa pisanego, gdzie brak "całej reszty" i bywa tak,że się coś źle zrozumie , źle zinterpretuje itd.

      Usuń
    9. To prawda, ale właśnie na to biorę poprawkę i to mnie nie wkurza. Wkurza mnie, kiedy ktoś doszukuje się sensu i próbuje zgadywać mimo wszystko - mimo, że widać, że celowo nie piszę wprost o co chodzi

      Usuń
  2. Omg tak piszesz o planach na przyszłe dwa miesiące i o kończącym się macierzyńskim a przecież kilka dni temu Wiking się urodził; ) jak ten czas biegnie.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj biegnie... Ja też jestem zdumiona, że za moment będziemy obchodzili pierwsze urodziny Wikinga.

      Usuń
  3. Zawsze jakoś czas od 1 listopada do Świąt po prostu pędzi niczym pendolino... Aż mnie to przeraża!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, coś w tym jest. A w tym roku chyba wyjątkowo szybko nam zleci ten czas.

      Usuń
  4. aż naprawdę w szoku jestem, że On ma już 10 miesięcy i za chwilę skończy Ci się macierzyński! ten rok zleciał dosłownie jak chwila!!
    nie raz nie da się nie martwić, jeśli coś zmywa sen z powiek, a tak właśnie pewnie jest u Ciebie z tym, co będzie za dwa miesiące... ja też jestem w dużej kropce życiowej i nijak nie wiem, jak to wszystko rozgryźć i w którą stronę iść ;(
    ale już nie męczę tematu, jeszcze się naciesz spokojem i swobodą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem w szoku, a jednocześnie, tak bardzo się z tego cieszę :) Ale to racja, bardzo szybko minął ten rok...

      To prawda, czasami się nie da nie martwić. Ale póki co próbuję po prostu o tym nie myśleć. Dzięki, rzeczywiście nie jestem gotowa na ten temat - wiesz, że ja zawsze wszystko analizuję i drążę, wiec skoro na razie tego nie robię tu na blogu, to widocznie naprawdę jeszcze nie jest czas na takie rozmowy i rozmyślania.

      Ps. Monia, ja cały czas wiem, co się dzieje u Ciebie, zaglądam, ale zwykle czytałam w telefonie a tam mi się bardzo źle komentuje, zwłaszcza na taki przykry temat :( Bo przecież aż brak słów :*

      Usuń
  5. Ja na listopad mam jeden plan: nie zamarznąć :D mój mózg nie przyjmuje do wiadomości, że jutro z prawie 30 stopni zmienię temperaturę na 10, a rano minus pięć np :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem dobry plan :P
      Miłość Cię ogrzeje.. :) Ja wracałam w lutym... Ale po drodze jeszcze zahaczyłam o Madryt a tam było już "tylko" około 15 stopni w styczniu, więc nie bylo tak źle.
      Nie do wiary, że już wracasz! Tak to zleciało

      Usuń
    2. Dlatego ta miłość ma na mnie czekać na lotnisku :D
      Dla mnie to się trochę ciągnęło, ale teraz te ostatnie dni szybko minęły. Dziś tylko taki dziwny dzień, nie za bardzo mam co ze sobą zrobić :|

      Usuń
    3. :)) ALe będzie miiiłooo ;))
      Notkę byś napisała! Już dwa tygodnie nic nie ma, myślałam, że chociaż kiedy nadejdzie BIG DAY to się notka pojawi :)
      Znam doskonale to uczucie, kiedy z jednej strony poganiasz czas, a z drugiej żal CI, ze mija.. Bo trochę chyba CI żal jednak, co? :)

      Usuń
    4. No tak się zbieram, ale zebrać nie mogę :D
      Pomijając to, że jestem zmęczona angielskimi turystami, którzy są wszędzie, to trochę żal ;) poczułam to wczoraj, jak wyjeżdżałam z Santa Cruz. Polubiłam to miasto (bo nie ma w nim turystów :P). Ale cóż, trzeba wracać :)

      Usuń
    5. Myślę, że tak naprawdę żal to Ci będzie, jak już będziesz tutaj. Zatęsknisz.

      Usuń
  6. Wygląda na to, że znowu stoisz przed zakrętem, ale będzie dobrze Małgosia, zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń