*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 15 listopada 2015

Rodzicielskie obserwacje.

Wiking chyba jednak trochę gorzej znosi wyrzynanie się górnych ząbków, bo jest bardziej marudny od dwóch dni i często ma stan podgorączkowy. Piszę "chyba", bo nadal pewności, że to o ząbkowanie chodzi nie mamy, choć wszystko na to wskazuje. Ciekawe, jak długo to potrwa. Ale i tak wydaje mi się, że nie jest tak źle. Albo może to tylko moje podejście jest zupełnie inne niż kiedyś, bo właśnie dzisiaj pomyślałam sobie, że nie ma we mnie za grosz frustracji związanej z macierzyństwem :) O tym napiszę kiedy indziej, ale cieszy mnie bardzo ten stan i mam nadzieję, że tak zostanie.

Jutro ostatnie spotkania towarzyskie. Wiking spotka się z dwumiesięczną Helenką i tygodniową Hanią :) Smarkule jak dla niego, a ten sam rocznik przecież :) Kiedyś ta różnica się jednak zatrze i będzie miał fajne koleżanki. Bo tak się składa, że w większości ma koleżanki.
Spotkania Wikinga z innymi dziećmi uwypuklają pewne cechy naszego synka. Nie pamiętam, czy o tym już pisałam, ale zauważyłam, że aktywność i zachowanie Wikusia zależą bardzo od tego, z jakim typem dziecka się spotka. Kiedy towarzysz(ka) jest spokojny i raczej flegmatyczny, Wiking szybko to wychwytuje i staje się dominatorem :) Zabiera drugiemu dziecku zabawki, jest bardzo energiczny, głośno się bawi, dokazuje i wszędzie go pełno. Zdarza się, że nawet wspina się na swojego towarzysza zabawy, żeby ułatwić sobie wstawanie (choć to już rzadko, bo teraz radzi sobie sam :)) Ale gdy trafi na kogoś z silniejszym charakterem niż jego, woli się wycofać. Nie chodzi o to, że nagle siada w kąciku i go nie ma, ale po prostu jest nieco spokojniejszy, mniej zwraca uwagi na takie dziecko i raczej bawi się sam w innym miejscu, choć nadal zagląda w każdy kąt. Zwykle jest zadowolony tak, jak w pierwszym przypadku, ale mam wrażenie, że dynamika jego zabawy jest nieco inna :) Czasami trafia na dzieci z podobnym temperamentem do swojego i te relacje fajnie się obserwuje, bo dzieciaki bawią się często razem, zabierają sobie nawzajem zabawki i analizują swoje twarze :) A innym razem z kolei maluchy siedzą niby obok siebie, ale jednak każde sobie rzepkę skrobie i tylko od czasu do czasu przypominają sobie o obecności tego drugiego.

Wczoraj spotkaliśmy się z Jowitką i okazało się, że zdecydowanie to ona była dominatorką :P Miałam wrażenie, że Wiking chce się od niej opędzić i śmialiśmy się trochę z tego, że się mała od małego za chłopakami ugania :D A w ogóle to okazało się, że Wikuś jest jednak bardzo delikatny i to na dwa sposoby :) Po pierwsze kiedy dotyka drugiego dziecka, robi to bardzo delikatnie. Głaszcze po głowie, po nóżce albo po twarzy. Bardzo interesują go oczy innych dzieci, więc trzeba pilnować, żeby nie wsadził im palca w oko, choć nawet jeśli to zrobi, trzeba przyznać, że robi to bardzo delikatnie :P - w sensie nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów. Z kolei Jowitka bez żadnych ceregieli zdzieliła wczoraj dwa razy Wikinga z całą swoją mocą! Przyznam, że jeszcze nie widziałam, żeby dziecko tak się zachowało w stosunku do innego malucha :) Stwierdziliśmy, że to chyba dlatego, że to był jej pierwszy kontakt z rówieśnikiem, wcześniej nie miała styczności z innymi niemowlakami, więc nie wiedziała, jak się zachować. Maluchy, które ja widuję jednak zwykle od początku mają jakiś kontakt z innymi, więc chyba trochę się już nauczyły pewnych odruchów. 
W każdym razie, Jowita Wikinga uderzyła, a ten uderzył w płacz (za bezczelne uważam, że na to Jowitka się roześmiała :P). Mimo wszystko nie było to uderzenie jakoś szczególnie mocne ani precyzyjne, więc uważam, że Wikuś ze swoją reakcją jednak przesadził :) To jest więc ta jego druga delikatność, o której przekonałam się już po raz kolejny, bo zdarzało mu się już reagować płaczem na przykład na piski koleżanek :) Ogólnie rzecz biorąc, to dziewczyny go chyba denerwują, bo choć ma więcej koleżanek niż kolegów, to częściej one doprowadzają go do płaczu swoimi gwałtownymi zachowaniami :) Ale dobrze, dobrze, niech się chłopak uczy, że nie wszystkie dzieci są spokojne i wyważone w swoich reakcjach :)

Stwierdziliśmy też wczoraj - ja, Franek i rodzice Jowity, że Wiking sprawia jednak wrażenie może nie tyle grzeczniejszego, co bardziej ułożonego. Był w swoich zachowaniach nieco mniej chaotyczny i właśnie bardziej wyważony, choć energii mu nie brakowało i z każdą chwilą rozkręcał się coraz bardziej. Było też parę momentów, kiedy dzieciaki bawiły się razem - na przykład w przeciąganie pieluchy tetrowej :) Ale potem zamieniły się zabawkami i Jowitka bawiła się autkiem Wikusia, a Wikuś jej lalką. 
I zwróciłam wczoraj uwagę na jedną rzecz, która bardzo mnie ucieszyła :) Wiking grzebał w koszu z zabawkami Jowity. Grzebał bez większego przekonania, tak jakby chciał faktycznie obejrzeć co tam w ogóle jest. I nagle coś przyciągnęło jego uwagę. Sięgnął głębiej i wyciągnął książeczkę :) Hura! Fajnie, że akurat książka go zainteresowała - usiadł sobie i ją przeglądał. Oczywiście na razie największą atrakcją dla niego jest samo przewracanie stron, ale cieszy mnie, że bawi się (no bo przecież nie czyta:)) książeczkami coraz częściej i sięga po nie świadomie. 

Dzisiaj mieliśmy okazję się przekonać, że dzieci tylko trochę od niego starsze, zwłaszcza dziewczynki, nie robią na Wikingu żadnego wrażenia. Całkowicie ignorował swoją starszą o rok kuzynkę. Zainteresował się co prawda trochę dwuletnim kuzynem, ale tylko z daleka, bawić się z nim nie miał ochoty. Bardziej pociągały go dzieci starsze - pięcio i ośmioletnie :) Z zainteresowaniem przyglądał się ich zabawom, chodził za nimi i zaczepiał je. 
Fajnie się tak obserwuje dziecko w kontaktach z innymi, zwłaszcza, jeśli mamy porównanie. Dzięki temu możemy zauważyć, jakie zachowania są dla Wikinga typowe, a jakie są prowokowane przez inne dzieci. Ale jutro to pewnie za wiele nie zaobserwujemy, bo ze strony dwóch małych dziewczynek na "Ha" jeszcze się interakcji raczej nie doczekamy :)

10 komentarzy:

  1. My teraz porównujemy obie nasze dziewczyny w różnych sytuacjach i stwierdzam, że są całkiem inne:) Starsza była spokojniejsza i taka właśnie bardziej obyta, młodszej wszędzie pełno ale jednocześnie jest bardzo wrażliwa, na dominujące dzieci reaguje ucieczką, na agresję- płaczem w niebogłosy..

    Fajny ten Wasz Wikuś:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dzieci bardzo często są diametralnie różne, nawet od tych samych rodziców :)) W większości znajomych nam przypadków jest tak, jak u Was, ze pierwsze dziecko jest tym spokojniejszym. Przeraża nas to, bo jak tu się decydować na drugie, skoro statystycznie będzie jeszcze "gorsze" :)) niż WIking. Ale jak kiedyś powiedziałam o tym mojej mamie, to ona powiedziała, że nie zawsze tak jest - bo ona pierwsze dziecko (ja) miała gorsze niż drugie :D

      Miło nam :)

      Usuń
  2. Franek niewiele ma zabawek, ale o dziwo cały kosz mu się już nazbierał. Wszystko przez dziadków i innych bliskich, bo my mu nie kupujemy. W każdym razie w tym koszu trzyma swoje rzeczy i są tam też książeczki. Kiedyś myślałam, że to przypadek, ale dzisiaj już jestem pewna, że najczęściej woli właśnie je, niż zabawki. To naprawdę cieszy, także rozumiem :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiking zabawek ma dużo (choć to pewnie pojęcie względne, ja myślę, że to dużo) Z czasem sporo się tego nazbierało, najwięcej jest jakichś małych grzechotek, ale też ma wśród zabawek dużo rzeczy, które tak naprawdę zabawkami nie są, ale my daliśmy mu je do zabawy. Ale książeczek też ma bardzo dużo i leżą one na osobnej półeczce, do której Wiking ma łatwy dostęp. Od dawna już sobie te książeczki ściągał i oglądał, dla mnie to jest bardzo istotne, bo w ogóle ksiązki są bardzo ważne w moim życiu.

      Usuń
  3. Biedny Wikuś, jeśli to naprawdę ząbki to współczuje bo pewnie to strasznie niekomfortowe jak te ząbki się wyżynają przez dziąsełka ;/

    Oj ta Jowitka, oby później była grzeczniejsza, pewnie wyrośnie ;p No żeby tak chłopaków bić, nieładnie hehe

    O książeczkę wyciągnął, suuper! Wie chłopczyk już co dobre ;) Widocznie już mu się te książeczki dobrze kojarzą a to dobry znak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie już sami nie wiemy, wszystko na ząbki wskazuje, ale z drugiej strony potem zaczął kaszleć. Byliśmy dziś u lekarza, który stwierdził, że prawdopodobnie Wikinga atakował jakiś wirus, któremu on się nie poddał i zwalczył go, a teraz jest już jakby koniec tej choroby, która go ominęła... Trudno powiedzieć, ale trzy ostatnie noce, a zwłaszcza dzisiejsza to była jakaś masakra! :) Ale dajemy radę i nawet niespecjalnie sie tym przejmujemy, tylko czekamy aż mu przejdzie.

      No, zobaczymy jaka będzie, jak się w grudniu spotkamy :)

      Mam nadzieję, że naprawdę mu się dobrze kojarzą! W domu u nas jest pełno książek, matka ciągle z książką, ojciec też nie pogardzi, więc mam nadzieję, że dla Wikinga to też będzie norma.

      Usuń
  4. Na razie pewnie nie ma to dla Wikusia większego znaczenia, ale za kilkanaście lat pewnie go ucieszył, że ma tyle dziewczyn wśród znajomych rodziców ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale problemy z tymi zebami, jak rosna bola, jak sie psuja bola ;p My stosowalismy w "trudniejszych" dniach zel kupiony w aptece.
    U mnei akurat nei mam bliskich znajomych mieszkajacych w Krk z dziecmi. Zostaja mi tylko sasiedzi ;) A teraz dodatkowo jest zimno i malo dzieci pojawia sie przed blokiem.
    Swoją musialabym o Wikusia trzymać z daleka. Przed nią i pies teści ow ucieka i inne dzieci. Nic im złego nei robi, chce przytuliuć, pocalować, zrobić "cacy" ale jest strasznie namolna i męcząca. Wczoraj w galeri podeszla do starszego chlopca i mu z kieszeni reke wyciagala po to by daj jej czesc ;) Swoja droga zdazylo sie ze jakie dziecko ja odepchnelo a ona smiejac sie wstala i pdobiegala dalej. Strasznei lubi dzieci i nei potrasfi bawic sie sama, chyba ze zabawa polega na robieniu czegos "niedozwolonego".
    Kurcz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też mamy żel, ale nie wiem, czy to faktycznie aż tak bardzo pomaga, czy moze to bardziej działa na zasadzie efektu placebo :)
      Haha, no to rzeczywiście WIking chyba też raczej obrałby strategię ucieczki przed Twoim Korniszonem :) Może jeszcze mu się kiedyś odmieni, ale na razie zdecydowanie woli nie wchodzić takim energicznym dzieciom w paradę, choć sam jest już i tak bardzo energiczny :)

      Usuń