*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 18 grudnia 2015

Szalony grudzień.

Naprawdę szalony! Czas przyspieszył jeszcze bardziej, ostatnie dwa dni jesteśmy ciągle w biegu! Czekamy na święta, mam nadzieję, że wtedy trochę zwolnimy.
Wirus przysłużył nam się o tyle, że Franek dostał aż trzy dni zwolnienia - nie poszedł do pracy w poniedziałek, bo w niedzielę do późna czuł się źle, a w jego zawodzie jednak trudno funkcjonować z problemami żołądkowymi, no bo jak? Potrzebował więc na ten jeden dzień zwolnienia i poszedł do lekarza, który dał mu zwolnienie aż na trzy dni. Dzięki temu mogliśmy więc jeszcze parę spraw pozałatwiać.

W środę zaklepaliśmy sobie nianię Kingę i spotkaliśmy się z nią w celu omówienia najdrobniejszych szczegółów. Po spotkaniu pojechaliśmy do nowej przychodni przyszpitalnej, bo chcieliśmy umówić Wikinga na wizytę do specjalisty. Straciliśmy tam kupę czasu, bo staliśmy w kolejce, która bardzo powoli się posuwała do przodu aż w końcu, kiedy przed nami zostały już tylko dwie osoby, system padł i niczego nie załatwiliśmy! Niestety zmarnowaliśmy prawie dwie godziny :( Byłam niepocieszona, ale Franek to był naprawdę wściekły, że nie udało nam się załatwić tej - jakby nie było - istotnej sprawy. 
Następnie popędziliśmy do mojej nowej pracy, bo miałam tam się zgłosić do kadr. Stałam tam przebierając nogami, bo potem spieszyliśmy się na zajęcia dla niemowląt - bardzo zależało mi, żeby pojechać, bo przecież to ostatni raz i chciałam się pożegnać. Z tego wszystkiego więc, kiedy dostałam skierowanie na badania wstępne i kwestionariusze do wypełnienia, nie upomniałam się o list intencyjny, który babka od HR przekazała kadrom. Zupełnie zapomniałam, no i ta kobieta w kadrach też - zadzwoniła do mnie dopiero po dwóch godzinach, czy będę mogła podjechać jeszcze raz... Na zajęcia na szczęście zdążyliśmy :) A potem już do domu, w którym też było sporo do zrobienia, więc ani się obejrzeliśmy i trzeba było kłaść się spać.

Wczoraj z kolei pojechaliśmy (Wiking i ja) z Agnieszką i Adasiem do Muzeum Narodowego, bo tam jest w czwartki akcja "Mamy w muzeum" i już dawno byłyśmy na to wyjście umówione. Wróciliśmy około 14, z pociągu odebrała nas Kinga i przyszła z nami do domu. Zajęła się Wikingiem w ramach oswajania go ze swoją osobą. Ja się zajęłam sobą, bo na 18 byłam umówiona na spotkanie ze znajomymi z poprzedniej pracy. Ale musiałam wyjść wcześniej, żeby właśnie jeszcze podjechać po ten list intencyjny do nowej pracy :) I wszystko w biegu! Na szczęście wieczorem usiadłam sobie w knajpce ze znajomymi i udało mi się odsapnąć. 

Dzisiaj już jest trochę wolniej. Od rana jest u nas niania i zajmuje się Wikusiem. Teraz wyszła z nim na spacer, a ja załatwiam domowe sprawy i siedzę przy komputerze, jak widać :) Kiedy wrócą, pojadę do galerii handlowej, bo od dawna mam dla wszystkich prezenty, tylko nie dla Franka (a przynajmniej nie w całości), bo nie było kiedy tego załatwić. 
Jutro jesteśmy umówieni z (już nie) hiszpańską Karoliną, będzie nam robić hiszpańską tortillę na obiad :) W niedzielę akcja - pakowanie, a w poniedziałek z samego rana jedziemy do Miasteczka.

Dzieje się dużo, zaczynam nie wyrabiać, a to przecież dopiero początek! W styczniu, to dopiero się zacznie. Niestety muszę się liczyć z tym, że znowu będę musiała wszystko sobie przeorganizować i że pewnie znowu mój blog zwolni z produkcją notek :P (Dla wielu z Was to w sumie dobra wiadomość - nie będziecie się już skarżyć, że nie nadążacie z czytaniem :D) Dlatego też mam ambitny plan, żeby w grudniu napisać o wszystkim, co w ostatnim czasie mnie nurtowało. A sporo tych tematów jest, spisuję je sobie na karteczce - ale może chociaż najważniejszą część tych zaplanowanych i naszkicowanych notek uda się opublikować :) Dotychczas szło mi to całkiem dobrze, mam nadzieję, że zakończę ten rok blogowo zaspokojona ;)

14 komentarzy:

  1. Ja myślę, że to teraz jest tak na wariackich papierach. No i pewnie trochę będzie na początku, jak zaczniesz pracować. A potem się poukłada i znajdziecie swoją rutynę :-)
    Jak niania się sprawdza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten grudzień w ogóle od poczatku był taki gorączkowy. Zresztą jakoś tak co roku ten miesiąc taki jest, choć dotychczas wiązało się to w dużej mierze z pracą. A w styczniu to już na pewno przez pierwszy okres będę bardzo zmęczona, nie wiem też, jak będę znosić emocjonalnie te wszystkie zmiany :) Ale też staram się wierzyć, że potem się poukłada i będzie tak, jak piszesz - ostatecznie zawsze tak jest :)
      Na razie jesteśmy bardzo zadowoleni. Wiking też - uśmiecha się do niej, daje się nakarmić i w ogóle za nami nie płakał. A niania nawet naczynia pozmywała,chociaż wcale nie musiała :P

      Usuń
  2. z twoim zorganizowaniem i na notki na pewno znajdzie się czas, czego sobie, jako stałej czytelniczce życzę:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie wiem, czy mnie nie przeceniasz :)) Ale fajnie, gdyby się udało.. Jakoś będę musiała to sobie poukładać.

      Usuń
  3. a ja mam już od dziś urlop więc pisz mam czas czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. a pisz pisz, będzie co czytać;) Myślę, że z czasem wszystko sobie poukładacie i wpadniecie w nowy tryb życia bez większych problemów.
    jak nowa niania się sprawuje? Polubił ją Wikuś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, zobaczymy, bardzo chciałabym te kilka notek napisać do końca tego roku, bo wiem, że jeśli tego nie zrobię, to pewnie już do tematu nie będzie kiedy wrócić.
      Nie wiem, jak to będzie, czasu na wszystko na pewno będzie mało, więc trzeba będzie trochę oswoić nową rzeczywistość i ją przeorganizować. ALe mam nadzieję, że jakoś to będzie.
      Będzie notka o tym :)

      Usuń
  5. Z organizacją na pewno dasz sobie radę. W to nie wątpię. Jak się dogadują Wiking i niania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na razie mam wątpliwości :) Ale mam nadzieję, że jakoś się to uda.
      W porządku, napiszę notkę o tym :)

      Usuń
  6. Coś o tym biegu wiem teraz niestety :) Chyba taki czas nastał teraz hehe ;p
    No i ja się właśnie martwię, że też przyniosę ze żłobka jelitówkę, która teraz zapanowała wśród dzieciaków i że też K. złapie nie daj Boże w pracy ;/

    Uhh.. wcale się nie dziwię, że Franek się wściekł, dwie godziny w ciągu dnia - sporo można w tym czasie zrobić a tu siedzenie na darmo jeszcze w takim miejscu ;/
    I niestety jak się cały dzień coś załatwia to czas mija baaardzo szybko ;p

    A tak swoją drogą dobrze masz teraz z tą nianią Kingą, widzę po poprzednich komentarzach, że się sprawdza, to super, że tak od razu udało Wam się trafić, mam nadzieję, że cały czas będzie się tak dobrze sprawowała :)

    Myślę, że w styczniu nie będzie tak źle i jakoś poukładacie sobie tę codzienność, ciekawa jestem tylko właśnie jakie będą Twoje odczucia i emocje kiedy wrócisz do pracy :)

    :) Oo już się cieszę na te notki, które pojawią się jeszcze w grudniu ;p I ja tam się wcale nie skarżyłam, że nie nadążam czytać, bo w sumie nadążałam, tylko komentować nie zawsze ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe, że to właśnie taki grudniowy czas.
      No to wygląda na to, że naprawdę wirus szaleje. A K. w pracy z takąchorobą byłoby naprawdę ciężko i pewnie też musiałby wziąć zwolnienie :(

      Oj, sporo, zwłaszcza że wtedy naprawdę dużo mieliśmy do załatwienia. Ogólnie beznadziejne to było. Nowe centrum i taka wpadka :/ Nie mówiąc juz o tym, że mają tam dostępny jeden numer komórki na całą Warszawę! Dodzwonienie się tam nawet nie graniczy z cudem - to jest cud.Nie znam osoby, której się to udało.

      Nie wyobrażam sobie, jakby to było nie trafić od razu z nianią... To jednak jest taka poważna sprawa. Oczywiście różnie to bywa, ale mam nadzieję, że nasze pierwsze wrażenie będzie się utrzymywało, póki co nie mamy powodów, żeby w to wątpić.

      Ech, sama jestem ciekawa. Obawiam się dołka, prawdę mówiąc...

      :) Mam nadzieję, że uda mi się zamieścić wszystkie, które bym chciała

      Usuń
  7. Wierzę, że i od stycznia będzie co poczytać. I cieszę się, że niania się sprawdza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie na początku będzie trudno - a już na pewno nie będę mogła pisać dwudziestu notek na miesiąc :) Ale kiedyś też zdarzały mi się tylko cztery posty miesięcznie i jakośdawałam radę.

      Też się cieszę, bo to bardzo ważna sprawa dla nas!

      Usuń