*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 27 grudnia 2015

W grudniu po południu.

Teraz to już naprawdę się po świętach zrobiło i zostało jeszcze tych kilka intrygujących dni przed ostatnim dniem starego i pierwszym nowego roku. Dla mnie są one właśnie takie intrygujące, bo zawsze się wtedy dziwnie czuję :) Różne myśli przechodzą mi przez głowę, nad różnymi kwestiami się zastanawiam, sporo wspominam i analizuję. To są takie dni, które sprawiają, że się człowiek jeszcze jakoś po świętach trzyma, bo ma wrażenie, że to nie koniec świętowania ;) Zazwyczaj dopiero po szóstym stycznia poziom energii powoli spada.

Jakiś czas temu myślałam sobie o tym, że czasami, kiedy mówi się o czymś, na co długo się czeka albo o czym nie wiadomo, kiedy (i czy) się wydarzy, to się mówi "w grudniu po południu!" Przyznam się Wam, że cały ten miesiąc mam w głowie tę frazę! Bo jest grudzień, często popołudniowa pora i ciągle się nic nie dzieje :P Nie wiem dlaczego akurat w tym roku włączył mi się taki tryb rozmyślań o tym, jaka chciałabym być i co chciałabym mieć w przyszłości.
Dotychczas wydawało mi się, że marzenia to coś dla dzieci. Tak, ja wiem, że dorośli mają marzenia, ale ja ich nigdy nie miałam. W dodatku Franek też nie. Mieliśmy plany, oczekiwania, cele. Ale nie marzenia. Marzenia wydawały mi się jakieś takie mało realne, mało konkretne i mało racjonalne. To do mnie nie pasowało. Stwierdziłam więc, że z marzeń się chyba po prostu wyrasta. Nie było mi z tym źle, ani trochę. Ale w tym roku stwierdziłam, że być może do marzeń można potem z powrotem dojrzeć (wiem, że to paradoks, ale taki właśnie miałam tok rozumowania i się nim tutaj dzielę na forum:)) I zaczęłam myśleć, o czym marzę.

Przez tyle lat marzenia nie były mi do niczego potrzebne, więc nie bardzo wiem, skąd mi się wzięły akurat teraz. Może to dlatego, że zaczęłam się trochę obawiać, że to co kiedyś było dla mnie celami i planami jest tak bardzo nierealne, że można to już tylko do sfery marzeń zaliczyć? :) Poza tym często też kiedy miałam jakieś oczekiwania co do swojej przyszłości, to raczej niechętnie o tym mówiłam i nie lubiłam się tym dzielić. Nawet nie na zasadzie zapeszania, po prostu nie chciałam, żeby ktoś za wcześnie mi się w tę moją przyszłość mieszał :) Tym razem mam ochotę się trochę otworzyć. Nie wiem dlaczego, ale idę za głosem serca, skoro ono tak czuje, postanowiłam podzielić się na blogu tym, o czym od pewnego czasu myślę "marzenie".

Są to sprawy, które trudno mi w ogóle umiejscowić w przyszłości - nie wiem, czy jest ona bliższa, czy dalsza, nie wiem kiedy i czy w ogóle. Ale opowiem Wam, czego bym chciała... Chciałabym móc urządzać swoje własne mieszkanie. To znaczy nasze - moje i Franka. Chciałabym, aby było nas na nie stać - na trzypokojowe mieszkanie na jakimś sympatycznym osiedlu nie znajdującym się w Wygwizdowie Małym, ale też nie w Centralnym Centrum. Wystarczyłoby mi jakieś Centralne Ubocze ;) Chciałabym, żeby mieszkanie miało duży balkon i okna przynajmniej na dwie strony świata. Jeszcze nie zdecydowałam, czy miałby to być wschód i zachód, czy może wschód i południe. Marzy mi się, że urządzamy sobie to mieszkanko ze względnym spokojem, a później sielsko sobie w niem mieszkamy :) My, czyli rodzina Frankowskich. Ja, Franek, Wiking. Myślę sobie o jeszcze jakimś jednym potomku (płci obojętnej - naprawdę, już teraz jest mi obojętne, wcale nie musiałaby być dziewczynka) i o psie. Płci raczej męskiej i rasie... hmmm, chyba jednak cocker spaniel, ale nie wiem, czy upieralibyśmy się tylko przy tej opcji.
Marzy mi się, że oboje z Frankiem pracujemy i czujemy się tą pracą usatysfakcjonowani. Lubimy to, co robimy, zarabiamy godnie - czyli bez fajerwerków, ale tak, że można coś odłożyć przy naszym niezbyt hedonistycznym trybie życia, ale jednocześnie nie wypruwamy sobie żył - chcemy przecież mieć jeszcze wystarczająco dużo sił i energii, żeby cieszyć się tym wszystkim co mamy i żeby spędzać czas w towarzystwie rodziny. Po prostu towarzyszy nam umiarkowane zmęczenie - tak jak to bywało dotychczas, raz lepiej, raz gorzej, ale generalnie do zniesienia. 
Chciałabym, abyśmy tworzyli szczęśliwą i wesołą rodzinę, w której panuje wzajemny szacunek, zrozumienie i miłość. To jest dla mnie najistotniejsze. Abym każdego dnia mogła być wdzięczna za to co, a raczej kogo, mam. Abyśmy się dużo przytulali i jeszcze więcej ze sobą rozmawiali. Ciepło i poczucie bezpieczeństwa emanujące zza progu naszego wymarzonego wcześniej mieszkania. To mi się marzy.
Marzy mi się, że nadal otaczamy się tylko ludźmi, którzy są nam bliscy i życzliwy. Prowadzimy umiarkowanie bujne życie towarzyskie (wystarczy tak, jak teraz), goście od nas nie stronią, widujemy się regularnie z osobami, które są dla nas najważniejsze a czas, który z nimi spędzamy jest dla nas doskonałym i wystarczającym źródłem rozrywki. 
Chciałabym, abyśmy z Frankiem cały czas się kochali i potrafili pokonać razem każdą przeszkodę. Żebyśmy cały czas pamiętali o tym, co jest ważne i że mamy za sobą tyle pięknych lat, a kolejne tak samo piękne są na wyciągnięcie ręki, bo tylko od nas zależy to, jak będą wyglądały. Chciałabym, żebyśmy lubili i chcieli ze sobą rozmawiać i żebyśmy mieli czasami okazję do bycia nawet przez chwilę tylko we dwoje. Bardzo chciałabym, żebyśmy darzyli się szczerą miłością i szacunkiem.
Co jeszcze mi się marzy? Na przykład wyjazd do Hiszpanii, najlepiej na południe, ale niekoniecznie. Mogłoby być nawet całą rodziną. Bardzo marzy mi się zwiedzenie Sankt Petersburga - i to mogłoby być już nawet tylko z Frankiem, na przykład kiedy dzieci na kolonie pojadą :P Albo u dziadków będą. Marzy mi się też Australia albo chociaż Stany Zjednoczone, ale to już jest tak nierealne, że to już chyba nawet nie marzenie, tylko jakaś mrzonka :) Marzy mi się solidny samochód, nie musi być wypasiony, wystarczy, że pomieści nas wszystkich razem z gratami. Marzą mi się coroczne wyjazdy na wakacje - nawet niedaleko, może być w Polsce i częste weekendowe wypady do Miasteczka. Do Poznania też mogłoby być, byle nie zamiast :P
A przede wszystkim marzy mi się, to, co niby jest oczywiste, ale muszę o tym głośno powiedzieć, bo skoro już szczerze, to na całego - a więc marzy mi się, że wszyscy jesteśmy zdrowi i dzięki temu możemy wieść swój żywot w miarę beztrosko. W miarę, bo tak całkiem bez trosk się nie da. Ale wiem, że da się tak, że te troski nie przytłaczają, a są tylko takimi drobnymi śmieciami, które wiatr nawiewa na nasze podwórko (kiedyś o tym pisałam) - bo przecież mam za sobą lata, które takimi właśnie problemami tylko (na szczęście) się odznaczały.

Taaak, to wszystko - i może jeszcze trochę więcej, tylko teraz szczegółów nie pamiętam - mi się marzy. Chciałabym bardzo to osiągnąć. Chciałabym, aby te moje życzenia dotyczące przyszłości się spełniły i żebym w którymś grudniu po południu mogła powiedzieć - tak, spełniło się, jestem szczęśliwa. I tak już teraz się cieszę, że jeszcze trzy tygodnie temu byłam na etapie marzenia o tym, żeby nie być bezrobotną w roku 2016 i na razie się spełniło, w dodatku dość szybko, więc napawa mnie to optymizmem. Staram się cały czas trzymać tych pozytywnych przeczuć, które wtedy miałam i myśleć, że ze wszystkim sobie poradzę a praca okaże się tak samo przyjemna, jak moje dotychczasowe :)
Nie wiem, co trzeba zrobić, żeby takie marzenia się spełniły, ale może wystarczy trochę zaczarować rzeczywistość i na przykład wypowiedzieć życzenie w grudniu po południu... ;)
Ech, chciałabym, chciała...

39 komentarzy:

  1. Trzy mam kciuki za Twoje, Wasze marzenia! Czytam Cię tyle lat...że wydaje mi się,a nawet pewna jestem,że u Was to tylko kwestia czasu;-) Pozdrawiam Paula z Amela;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Fajnie, że jesteś pewna, ja trochę mniej, ale miło mi, że trzymasz kciuki :)
      Pozdrawiam również!
      A Ty piszesz jeszcze? Zniknęłaś mi kiedyś i nie wiem...

      Usuń
  2. Przepraszam za błędy ale słownik mnie poprawia;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, poziom energii może spaść w tym roku jeszcze bardziej, bo tyyle wolnego, święto po święcie to się człowiek rozleniwia a po szóstym jak wróci szara rzeczywistość to ja nie wiem jak się pozbieram ;p

    Hmm... Tak prawdę mówiąc, ja też już dawno nie zastanawiałam się nad swoimi marzeniami, czy są i jakie są. Wiem, że miałam jedno, choć właściwie to nie wiem czy to nie jest bardziej cel lub plan, bo robi się ono coraz bardziej realne i naturalne, że musi nastąpić a mianowicie ślub ;p

    A Twoje marzenia są piękne, ale przecież niektóre wcale nie aż takie nierealne, tylko właśnie być może trzeba na nie jeszcze troszkę poczekać :) Mówią, że jak się wypowiada bądź też zobrazuje sobie gdzieś te swoje marzenia (choćby i narysuje na kartce papieru) to wtedy łatwiejsza droga do ich spełnienia, bo wiemy do czego dążymy i że tak bardzo tego chcemy, że w końcu to do nas przyjdzie. A skoro Ty już to zrobiłaś w tej formie tutaj, to wierzę, że tak to zadziała i u Ciebie/Was :) I trzymam kciuki aby tak było ;*


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się boję, jak wobec tego mnie spadnie poziom energii, skoro miałam "wolne" od ponad roku! Ja to już w ogóle nie wiem, jak się pozbieram :)

      Rozumiem, dla mnie ślub też nie był marzeniem tylko właśnie jakimś tam celem. Oczekiwałam go, ale nie marzyłam o nim.

      Dzięki, no może i nie aż takie nierealne, ale na chwilę obecną niestety nie do spełnienia. Poza tym, co gorsza, część rzeczy w ogóle nie zależy od nas.
      Tak, podobno tak jest... Dotychczas nie potrzebowałam żadnego obrazowania, ale postanowiłam zrobić wyjątek - a raczej poczułam taką potrzebę :) Mam nadzieję, że mi to jakoś pomoże w realizacji.
      Dziekuję :)

      Usuń
    2. To prawda, masz rację ja przy Tobie to mały pikuś hehe :) Ale Ty lubisz być tak "aktywna zawodowo", że tak to ujmę :) więc pewnie jakoś to pójdzie :)

      Dokładnie, tak sobie teraz myślę, że marzeniem owszem, on był, ale jak jeszcze nie miałam nawet potencjalnego kandydata, po prostu takie marzenie na przyszłość :)

      Właśnie najgorsze w tym wszystkim są rzeczy, na które sami nie mamy wpływu, ale wierzę, że po tych wszystkich zawirowaniach życiowych, los się w końcu do Was uśmiechnie i odpłaci za te gorsze lata :)

      Usuń
    3. Mam nadzieję, ale trochę się tego boję jednak.

      To kiedyś chyba było u mnie podobnie - kilkanaście lat temu, kiedy to była jeszcze tylko i wyłącznie sfera właśnie marzeń :)

      No niestety, właśnie nie na wszystko mamy wpływ. Mam nadzieję, że wreszcie zacznie nam się układać.. Ten rok był lepszy co prawda, ale też czuję, jakby życie w nim biegło trochę swoim torem, w oddaleniu od rzeczywistosci

      Usuń
  4. No to powiem Ci, że przez ostatnie 10 lat miałam bardzo podobne marzenia i do pewnego momentu dobrze mi z nimi było, zwłaszcza, że sobie je sukcesywnie spełniałam. Teraz już chyba nie potrafię marzyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei od dłuższego już czasu nie miałam niczego, co określałabym jako marzenia i nawet nie czułam potrzeby, żeby je mieć. Nie wiem, co takiego się zmieniło (poza tym, że część założeń i celów, które miałam parę lat temu znacząco się oddaliło), że teraz jest inaczej.
      W każdym razie, kiedyś wydawało mi się właśnie, że nie potrafię już marzyć, zresztą na tamtą chwilę naprawdę tego nie potrafiłam. Teraz to wróciło, może to jest jakieś cykliczne i do Ciebie też wróci :)

      Usuń
  5. Piękny post, taki naturalny, szczery, poza tym wydaje mi się, że odzwierciedla marzenia wielu z nas :) swoją drogą jedno z marzeń, o których wspomniałaś, nam spełniło się właśnie w grudniu po południu, w dodatku było to w czasie, kiedy my nawet o tym nie marzyliśmy... :) także wszystko jest możliwe :) mam nadzieję, że to spełnianie Twoich, Waszych marzeń będzie szło równie dobrze, jak to związane ze znalezieniem pracy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi, że tak go odbierasz :)
      Pewnie nie jestem oryginalna, ale nie zależy mi na tym :) Po prostu chciałabym być szczęśliwa, a to raczej banał.
      Oj, miło by bylo, gdyby poszło tak sprawnie...

      Usuń
  6. Życzę Ci, żeby wszystkie Twoje marzenia się spełniły. Wszystko, jeszcze przed Wami :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli bardzo w coś wierzysz to prędzej czy później to się spełni. Oglądałaś może film sekret? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno, choć dotychczas nie doświadczałam tego szczególnie często :)
      Nie, nie oglądałam.. Nawet chyba nie słyszałam o takim, znam tylko książkę pod takim tytułem, ale nie wiem, czy to to samo.

      Usuń
    2. To nie tyle co film co raczej dokument...reportaż. W każdym razie mówi o tym że jeśli o czymś intensywnie myślisz to prędzej czy później się spełni. W moim przypadku dosyć często tego doświadczałam.

      Usuń
    3. A to nie, nigdy o tym nie słyszałam.
      Ja niby wiem, że są takie teorie (być może prawdziwe, nie kwestionuję tego), ale właśnie w moim przypadku aż tak często się to nie sprawdzało. Chyba po raz pierwszy doświadczyłam tego w pełni właśnie teraz - kiedy cały czas miałam pozytywne myśli odnośnie znalezienia pracy. Wcześniej to nawet się przejechałam na tym, że uprawiałam zaklinanie rzeczywistości i pozytywne afirmacje a zazwyczaj było na odwrót :)

      Usuń
    4. Niemniej jednak i tak wierzę w to, że pozytywne myślenie na pewno jakąś moc ma :) Nie wiem, czy sprawczą, ale jakąś na pewno :)

      Usuń
  8. W Waszym życiu wiele rzeczy ukłąda się wręcz idealnie, wiec te marzenia pewnie też się spełnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, idealnie to byłoby, jakbyśmy trzy lata temu nie musieli podejmować decyzji o wyprowadzce, gdybym nadal pracowała w mojej idealnej firmie i gdybyśmy zrealizowali ówczesny zamiar kupna mieszkania :)) Ale jak wiesz, wszystko się pochrzaniło ;) Mam nadzieję, że zacznie się wreszcie naprawiać i jesteśmy na dobrej drodze, bo to akurat fakt, że na razie nie jest najgorzej.

      Usuń
    2. Niby ta przeprowadzka wywróciła Wam życie do gory nogami, ale przecież i tak w koncu zawsze dostajecie od życia, to co chcecie, w dodatku bez nadmiernego szarpania sie z nim:)

      Usuń
    3. Hmm, to tak trochę brzmi, jakby to wszystko leżało na ziemi i wystarczało nam się po to schylić :) A my przeciez wszystko sobie wypracowaliśmy, choćby wyrzeczeniami, podejmowaniem ryzyka. Wiele decyzji a także sytuacji, które nam się przydarzyły okupiliśmy ogromnym stresem.
      Ja tego tak nie widzę, że dostajemy wszystko, czego chcemy (wręcz zdecydowanie myślę, że tak nie jest) a już na pewno nie, że się nie musimy z życiem szarpać, bo ostatnie trzy lata bardzo mnie zmęczyły właśnie z powodu tej ciągłej szarpaniny, a wiem, że to jeszcze nie koniec.

      Usuń
  9. Myślę, że wiele osób ma podobne marzenia- przede wszystkim szczęśliwa rodzina i własne cztery kąty. Życzę Ci, żeby to się spełniło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może - nie siliłam się na oryginalność :)
      Dzięki.

      Usuń
  10. Na pewno stopniowo spełnicie wszystkie Wasze marzenia- bo czemu by miało się nie udać? :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym tego chciała. Czemu.. niby nie wiem, ale jakis czas temu trochę zwątpiłam jednak w realność tego, co chciałabym osiągnąć :)

      Usuń
  11. i niech się marzenia spełniają! te i wszystkie inne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. i tego z całego serca Ci/Wam życzę.
    p.s u nas się mówi "w grudniu po południu o ósmej czterdzieści" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Oo, ale to chyba już dotyczy takich nierealnych życzeń, bo bo jak ósma to nie po południu? :))

      Usuń
  13. Też myślę, że większość z tych marzeń jest dość uniwersalna. Czasami mieszkanie zamienia się w domek albo zmienia się lokalizacja i parametry, zmienia się idealna ilość dzieci, posiadanie zwierzaków lub nie i różne inne drobiazgi. :) Reszta to takie ustabilizowane, szczęśliwe, spełnione życie, czego oczywiście życzę. :)
    Ja właściwie nie wiem, czego bym chciała. Wiem tylko, że w mojej okolicy trzypokojowych mieszkań z oknami na różne strony i balkonem jest mnóstwo, a już dwupokojowe zwykle któregoś wymagania nie spełniają. :P
    Z trudniejszych do realizacji wyjazdów marzy mi się Peru, nawet zdarzają się jakieś tanie oferty lotów (mogłoby być też służbowo, ale tam chyba nie ma zbyt wielu odpowiednich inwestycji :P) albo Meksyk objazdowo. Do Stanów jest o tyle trudniej, że dodatkowo wydziwiają z wizami. Petersburg też bym chętnie odwiedziła. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że ja po prostu nie mam wobec życia zbyt wygórowanych wymagań - a przynajmniej nie w porównaniu do innych osób. Dlatego też tak, jak pisałam już powyżej, nie zależało mi na oryginalności :)

      Może jeszcze przyjdzie czas, kiedy będziesz wiedziała :) Czasami tak po prostu jest.

      Mnie w ogóle Ameryka Południowa nie interesuje (choć przeciez niby powinna ze względu na hiszpański), ale po prostu jest dla mnie tak egzotyczna, że jakoś mnie to nie kręci. Wystarcza mi chyba obejrzenie od czasu do czasu dokumentu w telewizji ;) Poza tym chyba trochę się boję. Ale nie zmienia to faktu, ze rozumiem, że tyle osób marzy o wyjeździe tam i że są zafascynowani tamtym kontynentem.

      Usuń
  14. marzenia trzeba mieć ... jakieś :D Wasze są całkiem fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trzeba, choć był czas, kiedy nie były mi potrzebne :)
      No to jeszcze fajnie by było, gdyby się spełniły

      Usuń