*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 30 czerwca 2016

Kolejne podejście :)

Ostatnio być może trochę mniej kolorowo jest, ale bynajmniej nie dlatego, że coś się zmieniło. Po prostu często ilość i jakość problemów nie jest bezpośrednim źródłem naszego samopoczucia.  Źródłem tym jest sposób, w jaki pozwalamy im wpływać na nasze życie :) Niby takie oczywiste i proste, ale jednocześnie jakże skomplikowane. 
W każdym razie ostatnio pozwoliłam różnym dokuczliwym drobiazgom nieco za bardzo na mnie wpłynąć i miałam parę gorszych chwil, ale na szczęście były to tylko chwile. Problemy są i będą. Durni i chamscy ludzie niestety też, i czasami trzeba po prostu się z tym pogodzić, bo jak to mawia mój kolega z pracy - nie wygrasz z nimi, bo najpierw Cię ściągną do swojego poziomu, a potem pokonają doświadczeniem. Coś w tym jest. To tak, jak ze złośliwcami w sieci :)
W każdym razie na razie się nadal jest mi całkiem dobrze i pomimo tych gorszych momentów, wciąż czuję że żyję. A może właśnie nie pomimo, a dzięki nim, wszak życie to nie tylko cud, miód i orzeszki :)

I tylko ciągle z tym pisaniem mi nie po drodze - zresztą widzę, że nie tylko mi. Niemal każdy dzień zaczynam z myślą, że tym razem to już na pewno coś tu napiszę!... A potem zbliża się wieczór i znowu myślę sobie "jutro"... 
Ale za moment mamy lipiec, nowy miesiąc, nowy początek, może tym razem uda się bardziej... W dodatku to przecież mój ulubiony miesiąc. 
I następna notka już musi być koniecznie o Wikingu, bo ciągle sobie to obiecuję, a potem okazuje się, że mam za mało czasu, żeby napisać ją tak, jakbym chciała :)

Tymczasem delektuję się trwającym Euro. Pamiętacie chyba, że to obok Mundialu moja ulubiona impreza sportowa? :) Pomijam już to, że po raz pierwszy jestem świadkiem tego, że Polakom udało się zajść tak daleko. To taki dodatkowy smaczek, bo przecież i bez Polaków zawsze się emocjonowałam tymi rozgrywkami. Już chłopaki w pracy określili mnie mianem największej"kibicki" w firmie, chociaż zdaje się, że mam jakąś konkurencję :) Ale nie wiem, bo jakoś tak się składa, że więcej gadam tu z facetami, a więc i o piłce rozmawiam głównie z nimi.

W weekend pojechaliśmy sobie do Miasteczka. Mieliśmy tam okazję wybrać się na imprezę plenerową - moi rodzice chętnie zajęli się Wikingiem, mogliśmy więc hulać przez pół nocy. Franek wrócił o 2:00, moja siostra i ja, dopiero po 3:00 :D Ale bawiłam się świetnie, wytańczyłam się, spotkałam parę osób, których nie widziałam wieki całe... Tego mi było potrzeba. 

Napisałam tę notkę w niecałe dwadzieścia minut. Czyli to nie jest aż tak czasochłonne jak się zdaje.. No to dlaczego tak się zdaje.. Hmm?? :))

16 komentarzy:

  1. lipiec to aż 31 dni na rozpisanie się :)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, dobrze byłoby je wykorzystac jak należy ;)

      Usuń
  2. napisałaś to w 20 minut ??? muszę zwiększyć u siebie czcionkę :D

    Nie ma się co spinać burakami. Tacy są wszędzie trzeba brać życie na kolorowo i skupiać sie na pozytywach ale o tym sama wiesz :)

    Też oglądam Euro nawet mecze obstawiam i długo prowadziłam ale już mnie Lu przebił o kilka punktów :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie rozumiem tej pierwszej części komentarza..

      To prawda. Ale ja akurat jestem taka, że kieruję się życzliwością i jest mi zwyczajnie źle w życiu, kiedy ktoś się tym samym nie odwdzięcza i jest np złosliwy albo zwyczajnie chamski. Kiedyś myślałam, że jestem zahartowana dzięki blogowaniu właśnie, ale jednak w realu to trochę inaczej wygląda.

      Ja obstawiam po cichu, bez dokumentacji :)

      Usuń
    2. no w sensie, że dużo tekstu napisałaś i pomyślałam, że to musiało zająć więcej czasu. Jak ja po 20 minutach opublikuję z większą czcionką może też tyle będę miała :)

      A ja nadal w Euro mam tyły ... ehhh

      Usuń
    3. Tak? A mnie się wydaje, ze to wcale aż tak dużo nie było :) Ale i tak poszło i całkiem nieźle :P

      I jak statystyki pod koniec? :)

      Usuń
    4. mamy remis, rozstrzygną finały ;D

      Usuń
  3. Wcześniej nigdy nie oglądałam meczów, nawet Euro. Wczoraj chyba pierwszy raz cały mecz do końca obejrzałam i stwierdziłam że to musi być strasznie stresujące być takim kibicem. Tak mi smutno było po przegranej Polski:( z drugiej strony tak mi się jednak podobało że mam ochotę jeszcze inne mecze obejrzeć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich chwilach jest stresujące :) Oj tak, mnie tez było bardzo smutno.
      I jak, oglądałas kolejne mecze? Ja naprawdę bardzo lubię takie piłkarskie imprezy i zawsze żal mi, kiedy dobiegają końca.

      Usuń
    2. Tak ogladałam już praktycznie wszystkie do końca chociaż już nie tak od A do Z jak w przypadku Polski z Portugalia, ale mecz właczony zawsze był:) zaczełam nawet czytać na temat piłki nożnej i spalonego (dalej nie rozumiem):D

      Usuń
  4. Dobrze pamiętam urodzinowy lipiec?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie też czasem nerwy nie dają żyć. Cierpi na tym blog i ja sama niestety.Nie dlatego, że nie piszę nic.czasem jestem zła sama na siebie, że nie mogę sobie poradzić z różnymi sytuacjami w życiu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sie właśnie staram, żeby tym nerwom nie pozwalać na utrudnianie mi życia, ale oczywiscie czasami się nie da...
      Pozdrawiam również.

      Usuń
  6. Ach... powiem Ci, że pozazdrościłam tego wytańczenia się. Może się zainspiruję? :)

    OdpowiedzUsuń