*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 17 czerwca 2016

Miła teraźniejszość.

Nie da rady, po prostu nie da rady przy tym tempie życia :) Bo jak ja mam pisać, skoro ani się obejrzę, a mija kolejny tydzień? A ja nawet nie wiem, kiedy to się zdążyło wydarzyć? :)

Niemniej jednak muszę przyznać, że wcale nie jest mi z tym źle. Dzień mija za dniem, ale w większości są to bardzo dobre dni. Żyję bardzo intensywnie - to nie jest pierwszy raz, kiedy tak to odczuwam, ale dawno już nie czułam się tak, jak w ostatnim czasie. Chyba najlepiej mogłabym określić to jako poczucie, że żyję pełnią życia. Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że przeżywam teraz bardzo dobry czas. Właściwie to nie jestem pewna, dlaczego tak jest. Miewam oczywiście gorsze dni, bywają nawet takie naprawdę paskudne. Ale przede wszystkim bardzo dużo się śmieję, dobrze czuję się w swojej skórze i jestem pozytywnie nastawiona do wszystkiego. Bardzo mi to pomaga, bo mimo wszystko czas nie jest wcale taki dobry. Ale chyba ostatnie lata pomogły mi nabrać ogromnego dystansu do problemów, trudów codzienności i gorszych chwil.
Czuję się szczęśliwa, chociaż oczywiście mam dni, kiedy o tym zapominam, bo jest też jedna sprawa, która niczym to ziarnko grochu mnie uwiera i w niektóre dni jest to bardziej odczuwalne, niż w inne. Ale ogólnie rzecz biorąc jest dobrze :) Spełniam się po prostu we wszystkich dziedzinach mojego życia, a wtedy zawsze czuję się komfortowo. 

To, że czas mi ucieka nie boli mnie. Jasne, że chciałabym mieć go więcej na różne swoje sprawy, ale prawda jest taka, że na deficyt wolnego czasu cierpiałam zawsze :) Winę za to ponosi po prostu zbyt duża ilość pomysłów, które mam :P Ale nie przeszkadza mi nawet szczególnie to, że dni mijają czasami niezauważone i że nie nadążam za mijającymi miesiącami oraz zmieniającymi się porami roku. Prawdę mówiąc, to jest właśnie dla mnie znak, że dobrze mi się żyje. Upływ czasu nie wpływa na mnie negatywnie, nie martwię się nawet tym, że się starzeję :D Zresztą ostatnio mój kolega z pracy bardzo poprawił mi nastrój - najpierw tym, że "wycenił" mnie na jakieś 4-5 lat młodszą niż jestem, a później tym, że zobaczywszy moje zdjęcie z dokumentów sprzed prawie 15 lat stwierdził, że tak naprawdę niewiele się zmieniłam i bez problemu by mnie rozpoznał. Opowiedziałam to potem w domu Frankowi i mąż jeszcze bardziej podniósł moją samoocenę mówiąc: "niee, no nieprawda, zmieniłaś się, wyglądasz dzisiaj zupełnie inaczej..." I potem tak najzupełniej serio powiedział, że im jestem starsza, tym jestem ładniejsza :D 

I tym optymistycznym akcentem kończę tę notkę, która niechcący stała się czymś w rodzaju hymnu pochwalnego mojego obecnego życia. Ale, jako że jestem świadoma tego, iż fortuna kołem się toczy, nie tracę czujności i liczę się z tym, że za chwilę mogą nadejść gorsze dni. Jednak to głównie dlatego, żeby nie dać się znokautować przez zaskoczenie, bo przede wszystkim mam nadzieję na to, że będzie dobrze :)

18 komentarzy:

  1. Ani słowa o Potomku, no wiesz! A musi być teraz rozkoszny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest rozkoszny:) Ale o Potomku będzie cała notka- a i tak nie wiem czy w jednej sie zmieszczę wiec tym razem skupiłam sie na innych sprawach ;)

      Usuń
  2. najważniejsze, że jest dobrze i humor dopisuje i zmarchy się jeszcze nie pojawiają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie, to najważniejsze:) łatwiej sie żyje w taki sposób. A co do zmarszczek- może i sie pojawiają ale tak bardzo nie zwracam na to uwagi ze ich jeszcze nie widziałam ;)

      Usuń
  3. U mnie dokładnie to samo - czas mija nie wiem kiedy, ale w końcu czuję, że żyję :) to najfajniejsze uczucie na świecie :))) pogratulować młodego wyglądu - mnie nadal o dowód pytają :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nigdy specjalnie upływ czasu nie martwił, mam nadzieję, ze tak pozostanie :)

      Usuń
  4. Trzeba doceniać tu i teraz, smakować teraźniejszość, skoro jest dobra :) a czas to i mi jakoś ostatnio szybciej ucieka, mama mi zawsze powtarzała, że przy dzieciach czas leci jeszcze szybciej i chyba coś w tym jest, co się ocknę, to jest sobota :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się więc to robić. Natomiast jeśli chodzi o ten związek szybkiego upływu czasu z dziećmi, to ja chyba jednak nie do końca się zgodzę. Kiedy siedziałam w domu, czas niesamowicie mi się dłużył -zwłaszcza w pierwszy półroczu. Dzień za dniem ciągnął mi się nieznośnie, dopiero jesienią czas mi trochę przyspieszył a tak naprawdę zaczęło się dziać dopiero odkąd pracuję :)

      Usuń
    2. Bo może to po części zależy też od usposobienia ;) poza tym ciężko porównywać, bo ja niby w domu siedzę, ale już pracuję, więc i tak mi ucieka dzień za dniem :D

      Usuń
    3. Tak, myślę, że usposobienie odgrywa w tym wypadku bardzo duzą role.Ja zawsze wiedziałam, że nie jestem stworzona do tego, żeby siedzieć w domu. Nie nadaję sie do tzw. strzeżenia ogniska domowego-sprzątanie, gotowanie itp, to tylko taki dodatek do mojego życia i Franek radzi sobie z tym zdecydowanie lepiej :) Przykładowy podział obowiązków wygląda u nas tak, że ja wychodzę z Wikingiem na spacer, a Franek w tym czasie pucuje łazienkę i na kolanach zmywa podlogę :P
      Praca w domu też by mnie nie bardzo urządzala. Zorganizowalam sobie cale mnóstwo róznych zajęć, zrobiłam bardzo dużo przez ten czas kiedy siedziałam na urlopie, wiec niby go nie zmarnowałam, ale dopiero teraz czuje sie znowu w pełni szczęśliwa.

      Usuń
  5. niby teraz najdłuższe dni, a wcale się tego za bardzo nie odczuwa:)
    mnie martwią pierwsze siwe włosy i to, że pierwszy raz w życiu zaczynam tyć, a nie wierzyłam koleżance jak mi mówiła, że po trzydziestce zmienia się przemiana materii i że mogę cokolwiek przybrać na wadze
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja chyba też tego nie odczuwam - może co najwyżej czasami wieczorami, bo jednak jak jest dłużej jasno, to jakoś inaczej się trochę człowiek czuje.
      Ja mam raczej jasne włosy, więc nawet jeśli jakieś siwe się pojawiają, to ich nie zauważyłam. A co do tej przemiany materii - tez właśnie słyszałam o tych zmianach i trochę mnie to niepokoi :) trzeba trzymać rękę na pulsie ;)

      Usuń
  6. O tak, znam to uczucie, szczególnie kiedy mam dużo do zrobienia. Choć ja wolałabym mieć tego czasu trochę więcej, w sensie, żeby doba trwałą trochę dłużej i żebym nie musiała rezygnować z jednej rzeczy na rzecz drugiej :)

    Bardzo dobrze to brzmi :) Cieszę się, że masz takie nastawienie, oczy same się śmieją do monitora jak się to czyta :) Jeżeli czujesz się spełniona we wszystkim co robisz, to czego chcieć więcej?

    Oby tak dalej, buziaki dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ja też bym tak wolała, ale jestem przekonana, że i tak byłoby nam za mało tej doby :))

      Nastawienie mam rzeczywiscie pozytywne. Zazwyczaj niezależnie od tego, co się dzieje wokół, chociaż nie zawsze dzieje się tak pozytywnie i miewam też oczywiscie gorsze dni.

      Buziaki dla Ciebie też :)

      Usuń
  7. Z kobietą jest jak z winem im starsza, tym smaczniejsza:)
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/tag/spokoj/

    OdpowiedzUsuń
  8. Oby jak najdłużej było miło i dobrze :)

    OdpowiedzUsuń