Chyba wróciłam. Dzisiaj nie będę się żalić:) Weekend minął mi bardzo miło, dość aktywnie, ale błogie lenistwo też zaliczyłam
W
piątek wieczorem Franek wrócił z pracy i powiedział, że jedziemy na
Stare Miasto. Zaskoczył mnie, ale dwa razy nie trzeba było mi tego
powtarzać. Na rynku akurat odbywał się jakiś festiwal, było mnóstwo
ludzi, muzyka, klimat niesamowity. Usiedliśmy sobie w jakiejś knajpce w
ogródku, zjedliśmy, Franek wypił piwko. Dostałam od niego różę.
Siedzieliśmy tam chyba ze trzy godziny i wcale nie chciało mi się
wracać. Dawno już nie spędziliśmy razem tak miłego wieczoru. Szkoda, że
tak rzadko razem wychodzimy, takie chwile przypominają nam o tym, że
jesteśmy ze sobą naprawdę szczęśliwi, że zawsze mamy o czym rozmawiać i
że jest tyle rzeczy, które nas łączą. Około północy wróciliśmy
spacerkiem do domu. Nasz milutki wieczorek był tylko przez chwilę
zakłócony przez pewne niezbyt przyjemne zdarzenie, ale to już może innym
razem.Byle więcej takich przyjemnych wieczorków… I nocek
W sobotę pojechaliśmy za miasto a w niedzielę siedziałam w domu z Dorotą i robiłyśmy błogie nic
A nie sorki, nastawiłyśmy pranie. Ale tak poza tym to cały dzień na
zmianę czytałyśmy, spałyśmy i oglądałyśmy powtórki seriali. Z tych
pożytecznych rzeczy, obgadałyśmy trochę naszą przyszłość Powiedzmy. A do jakich wniosków doszłyśmy? To już może jutro.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz