Ale miałam fajne urodzinki
Dawno nie było mi tak miło. A zaczęło się w pracy. Przyniosłam kawałek
ciasta, żeby poczęstować współpracowników i właśnie miałam rozłożyć
je na talerze, kiedy wyrosło przede mną dwóch moich kolegów – jeden z
bukietem kwiatów, a drugi z prezentem. A za nimi jeszcze pięcioro innych
współpracowników. Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co
powiedzieć. Nadal jestem w szoku. Nie mam pojęcia jak oni to
zorganizowali?? Wiedzieli, że mam urodziny, bo szef się wygadał, ale
przede wszystkim zdziwili się, że w ogóle przyszłam do pracy, bo
myśleli, że jeszcze jestem na urlopie. Więc skąd wytrzasnęli te kwiaty i
prezent?? Restauracja znajduje się w centrum handlowym,ale jest ono
otwarte od 11, a to była 9 dopiero. Do miasta jest
kawałek drogi, bo to raczej zadupie. Więc jak??Naprawdę byłam strasznie
mile zaskoczona. Tym bardziej, że już wcześniej u nas w firmie
pracownicy mieli urodziny, przynosili jakiś poczęstunek, ale nie
dostawali prezentów żadnych. Franuś podsumował to tak: „chyba Cię lubią” A może to po prostu dlatego, że jestem jedną z niewielu kobiet u nas i jedyną z biura. No jakby nie było, bardzo miło mi się zrobiło.
Z
pracy udało mi się wyjść dopiero o siedemnastej, ale to i tak nieźle,
bo siedziałam tylko osiem godzin,a nie dwanaście, jak to się czasem po
urlopie zdarzało. Pojechałam do domu, a tu Franuś pięknie stół zastawił i
zaserwował obiadek ugotowany w moich nowych garnkach do gotowania na
parze, które sprezentowali mi rodzice. Jedzonko -pychotka. A potem
jeszcze była zabawa w „ciepło – zimno” i szukanie prezentu
Wieczorek spędziliśmy przy winku i przy odbieraniu smsów z życzeniami,
których zawsze najwięcej jest pod wieczór, bo urodziłam się o 19:30
Naprawdę
urodzinki się udały jak nigdy. Tylko myślałam, że to jeszcze nie koniec
wrażeń na ten wieczór i jak się wreszcie położymy, to się Franuś mną
zajmie… Ale dla niego to już chyba było za wiele jak na jeden dzień… Nie
miałam serca go budzić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz