Dorota
była pierwszą osobą, którą poznałam w liceum. Stałam pierwszego
września pod klasą i się strasznie głupio czułam, bo nikogo nie
znałam.Ona czuła się tak samo i dlatego podeszła do mnie i się
przedstawiła(podobno wydałam jej się sympatyczna:). Pierwszą lekcją był
angielski i już do końca liceum nie było innej opcji, żebyśmy nie
siedziały na tej lekcji razem. Pamiętam jak mi łokcie pchała na moją
połowę ławki, albo jak mnie tymi właśnie łokciami szturchała, kiedy mi
się przysnęło:)Przez pierwsze dwa lata byłyśmy bardzo dobrymi
koleżankami. Później nadal się kolegowałyśmy, ale nasze drogi trochę się
rozeszły. Kiedy liceum się skończyło, ponad
połowa ludzi z mojej klasy złożyła papiery na studia do Wrocławia. Ja
zdecydowałam się na Poznań, mimo, że było to dwa razy dalej. Kiedy
dowiedziałam się, że dostałam się na studia,,musiałam zastanowić się nad
mieszkaniem i nie miałam na to żadnego pomysłu. I wtedy dowiedziałam
się, że Dorota też będzie studiować w Poznaniu. Zadzwoniłam do niej i za
dwa dni pojechałyśmy szukać mieszkania.Zdecydowałyśmy się już na
trzecie, które widziałyśmy i w którym mieszkamy do dzisiaj. Jest
dwupokojowe, ale my mieszkamy w jednym pokoju. Ten drugi jest taki
trochę przechodni – co dwa lata zmienia się lokatorka, teraz mamy już
trzecią. A my nadal we wspólnym pokoju, łóżko przy łóżku, komputer przy
komputerze. Jakoś nie wyobrażam sobie, że miałoby być inaczej
Ani ona. Mamy szczęście, ze akurat na siebie trafiłyśmy, bo nie z
każdym można tyle czasu wytrzymać.Oczywiście, że wkurzają mnie u niej
niektóre rzeczy, tak jak ją u mnie,ale widocznie nie są one zbyt istotne
skoro ze sobą wytrzymujemy.Jeszcze pewnie nie raz będę na nią psioczyć,
ale to chyba normalne.Rodzina też nas wkurza nie?
Każda z nas ma swoje życie, swoich znajomych, swoje sprawy, a jednak
przeplatają się nasze losy w tym naszym małym mieszkanku. Nie powiem, że
jesteśmy przyjaciółkami, ale jak było źle to mogłam na nią liczyć. Jak
siedziałam w Hiszpanii i usychałam z tęsknoty, ona zawsze potrafiła
powiedzieć mi coś takiego,co mnie pokrzepiło. Jak się z Frankiem pokłócę
– jest na miejscu. Nawet kiedy nie jesteśmy obie w Poznaniu zawsze jak
się u mnie lub u niej zdarzy coś godnego uwagi – dobrego, czy złego,
wysyłamy sobie smsy.Dobrze nam się żyje. Kiedyś nawet rozmawiałyśmy, że
to jest w ogólenie możliwe,żebyśmy nie miały mieszkać razem do końca
życia i wymyśliłyśmy, że jak już będziemy miały mężów to my w jednym a
oni w drugim pokoju będą mieszkać
Doroty studia są od moich krótsze i za pół roku będzie się
bronić.Zaniepokoiłam się, co dalej. Ale niedawno przy piwku ustaliłyśmy,
że jak na razie to ona się z Poznania nie zamierza wynosić. Trzeba
będzie znaleźć coś,oprócz mieszkania i mnie rzecz jasna , co ją tu zatrzyma
Biedna ostatnio mi się żaliła, że boi się, że starą panną zostanie. No
właśnie ja tego nie rozumiem! Tyle fajnych dziewczyn jest dookoła, mam
takie ładne i sympatyczne koleżanki, a gdzie Ci faceci? No normalnie nie
mają dziewczyny na kim oka zawiesić. Dorota to w ogóle miała jakiegoś
pecha z facetami, na samych bałwanów trafiała.
No
i ostatnio (po tym długim wstępie przechodzę do sedna sprawy:) jak
byłam na urlopie napisała mi sms, że szykuje się na randkę… Trzymałam
kciuki i randka się udała. Jedna,potem druga i wszystko było ok. A w
niedzielę zadzwoniła, że ma doła, bo ten cały Tomek ma jakąś
niedokończoną sprawę ze swoją niedoszłą narzeczoną… Echh,ale się
zmartwiłam. Tak mi szkoda jej było. Ale dzisiaj dobra
wiadomość:)Zadzwoniła, że Tomek powiedział jej, że zakończył na dobre
sprawę ze swoją byłą. Dorota strasznie się ucieszyła, ale z drugiej
strony tak do końca boi się w to uwierzyć i zaufać. Jutro przyjedzie do
Poznania a w piątek jadą razem z innymi znajomymi pod namiot. Trzymam
kciuki za nich. I Was też proszę, żebyście trzymały
Niech będzie szczęśliwa ta moja współlokatorka. No bo w końcu jak męża
nie będzie miała, to z kim mój Franek będzie mieszkał w tym drugim
pokoju?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz