To
było takie prawdziwe wiejskie wesele. To znaczy ja zawsze bywałam tylko
na weselach w miastach, więc trudno mi powiedzieć jak wyglądają wesela
na wsi, ale właśnie tak je sobie wyobrażałam:) Klimat niepowtarzalny,
nie umiem nawet tego opisać. Zabawa była w remizie. A remiza była na
zupełnym odludziu, wokół tylko żyto… Pięknie było, trzeba to przyznać.
Przyznać również trzeba, że pod względem organizacyjnym to było
najlepsze wesele na jakim byłam. Widać było, że się Młodzi postarali.
Miałam wrażenie, że wszystko zostało zapięte na ostatni guzik.
Dopilnowali najmniejszych szczegółów.Pozazdrościć, naprawdę, bo też
chciałabym, żeby do mojego wesela nikt nie mógł się o nic przyczepić
Jadąc
tam baliśmy się z Frankiem, że nie będziemy się dobrze bawić, bo
byliśmy od strony ojca Pana Młodego jedyną rodziną, reszta nie mogła
dojechać. Znaliśmy tylko jego rodzeństwo a cała reszta była nam obca. A
jednak mile się zaskoczyliśmy i bawiliśmy się bardzo dobrze. I
straszliwie się objedliśmy. Jedzenie też było nieco inne niż na
weselach, na których byłam do tej pory. Było bardzo dużo mięsa. Chociaż
to pewnie jest raczej cecha regionu, ale zwróciliśmy na to uwagę, bo u
nas w Pyrlandii jak sama nazwa wskazuje często najważniejszą częścią
dania są ziemniaki i wyroby ziemniakopodobne :), reszta to dodatki. A
tam właściwie mięso podawane było bez niczego. Ogólnie było bardzo
dobre, ale od północy nie byłam w stanie nic więcej w siebie wcisnąć –
ani jedzenia ani picia. Pewnie dzięki temu poszłam spać zupełnie trzeźwa
i nie cierpiałam w ogóle z powodu bólu głowy:) Pogoda również dopisała,
bo zarówno sobota jak i niedziela były słoneczne i ciepłe.Myślę, że
Młodzi mają powody do tego, żeby uznać ten dzień za jak najbardziej
udany. Zabawa trwała do 7:30. A my oraz moi rodzice wyszliśmy jako
pierwsi już po trzeciej. Bawiliśmy się bardzo
dobrze, ale jednak zmęczenie podróżą dało nam się we znaki. A poza tym
musieliśmy wziąć pod uwagę, że w niedzielę czeka nas powrót i trzeba
było się wyspać, zwłaszcza Franek. No cóż, nawet dzieci czteroletnie
były bardziej wytrzymałe od nas
Życzenia Wasze musiały być szczere, bo się wszystkospełniło
Droga była spokojna i bezpieczna.Zabawa świetna. Główki nie bolały.
Nawet Franka, który wypił sporo więcej odemnie, a jednak obudził się
wypoczęty i rześki. Buty w ogóle mnie nie poobcierały,rajstopy miałam w
takim kolorze, że chodziłam z oczkiem nad kolanem i nie byłogo w ogóle
widać. A fryzura się do dziś trzyma – spałamw niej dwie noce a dzisiaj
zaspałam do pracy więc na szybko ją tylko uklepałam i nikt się nie
zorientował Tak więc widzicie wszystko wyszło perfekcyjnie Aha, i złapałam welon. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, ze był to już drugi raz. Nie ma co, na następnym weselu podczas oczepin uciekam do kibelka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz