Principe
azul, to w dosłownym tłumaczeniu z hiszpańskiego „niebieski książę”.
Tak w Hiszpanii określa się naszego „księcia z bajki”, najlepiej na
białym koniu
Nigdy nie twierdziłam, że Franek jest ideałem. Że jest moim księciem
na białym koniu. Księcia to ja miałam w podstawówce. W wyobraźni rzecz
jasna. Potem poznałam mojego pierwszego chłopaka. Kochałam go bardzo,
ale niestety pierwsza miłość rzadko się dobrze kończy
Później był jeszcze ktoś, a później Franek. Związek z Frankiem jest
zupełnie inny niż moje wcześniejsze. Chyba po prostu chodzi o to, ze
dorosłam. Nie w tym rzecz, że byłam za młoda, bo kocha się tak samo
mocno w każdym wieku, ale po prostu ja się zmieniłam, moje życie się
zmieniło, okoliczności się zmieniły i siłą rzeczy ten związek nie może
być taki sam, jak wtedy, kiedy miałam siedemnaście lat…W każdym razie
wiem, że nie ma księcia na białym koniu. Z tego prostego powodu, że nie
ma także księżniczek. Żadna z nas nie jest idealna. Ale czy to źle?
„Jak kochać to księcia, jak kraść to miliony…” Zdanie jest świetne i lubię je powtarzać, ale… czy to prawda? Ja nie chciałabym mieć księcia. Nie chciałabym być z ideałem. Jestem na to zbyt ambitna. Brzmi paradoksalnie? Ale właśnie tak jest. Za bardzo chciałabym mu dorównać, może w końcu zaczęłabym z nim rywalizować. A tak wiem, że osoba, z którą jestem ma swoje wady. Nad niektórymi można trochę popracować, inne trzeba po prostu zaakceptować. Kocham Franka takiego, jaki jest. I on dla mnie jest tą osobą, z którą chcę być. I nie przeszkadza mi, że nie ma białego konia
Znam
kilka par, tak zwanych, „idealnych”. A właściwie znałam, bo często to
nie są już pary. Ich miłość była bardzo widowiskowa i dużo się o niej
mówiło. Człowiek ich widział, to zazdrościł… I zastanawiał się, dlaczego
on nie ma takiego szczęścia. Dlaczego jego druga połówka nie jest taka
idealna, dlaczego się z nią kłóci…? I tak sobie rozmyślał do czasu,
kiedy otrzymał zwalającą z nóg wiadomość. Że Oni, Ci Idealni, nie są już
razem. Rozstania są różne i są różne powody. Absolutnie nie chcę tutaj
generalizować, ale czasami wydaje mi się, że w przypadkach tych
idealnych par, następuje coś w rodzaju twardego lądowania. Osoby w takim
związku nie są przyzwyczajone do kompromisu i do tego, że należy
zaakceptować słabe strony drugiej połówki – bo nie musiały tego nigdy
robić. Zawsze wszystko było świetnie i samo się układało. A potem jakiś
drobny problem, jakaś malutka rysa na czyimś charakterze urastają do
rangi bariery nie do pokonania. Jeszcze raz poskreślam, że nie zawsze
tak jest. To sa moje subiektywne przemyślenia, poparte moimi
obserwacjami kilku par, które miałam okazję poznać.
Kiedy rozstaje się taka idealna
para, innych nachodzą myśli typu: „Jak to tak? Skoro Oni się rozstali,
to czy miłość w ogóle istnieje?” I to jest właśnie podstawowy błąd w
rozumowaniu. Nie można porównywać się do innych. Spójrz na siebie, na
osobę, którą kochasz i poszukaj rzeczy, które najbardziej Ci się w Was
podobają. Na pewno znajdziesz coś, czego zazdrościć będą inni. Przecież z
jakiegoś ważnego powodu jesteście razem prawda?
Nie twierdzę, że Franek jest
ideałem, bo w nie nie wierzę. Nawet jeśli istnieją, to podobnie jak ten
książę, rozmyją się szybko. Inn sprawa, że znam siebie i związek bez
zwirowań nie jest dla mnie. Mam wybuchowy charakter i sielanki bym nie
zniosła A chyba najważniejsze, że jest mi po prostu dobrze w moim związku prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz