Próbuję
ubrać w słowa całą tę magię, której doświadczyłam w piątkowy wieczór…
Ale trudno to zrobić. Słów wychodzi za dużo lub brzmią nie tak, jak
powinny… ale muszę dla samej siebie spróbować to opisać… Na razie tylko
fakty. Analiza i interpretacja będzie później…
W
piątek w ogóle nie planowałyśmy iść do tego samego klubu, w którym
byłam dwa miesiące temu z Frankiem i Dorotą. Czysty przypadek sprawił,
że ostatecznie tam wylądowałyśmy. Tańczyłyśmy a kiedy Juzka, z którą
byłam, zaczęła gadać z jakimś kolesiem, który się napatoczył,
rozejrzałam się po sali. Zauważyłam, że gra ten sam DJ, co ostatnio…
Niewiele myśląc, podeszłam do
niego i spytałam, czy mnie pamięta. Strasznie się ucieszył i powiedział,
że tak, bo… wniosłam ze sobą taką pozytywną energię… To
mogło się wydawać dziwne, bo ostatnio z nim nawet nie rozmawiałam,
prosiłam co najwyżej o kilka piosenek, a w końcu on każdego wieczora
poznaje mnóstwo ludzi, dlaczego miałby zapamiętać właśnie mnie? A
jednak… nie zdziwiło mnie to… Czułam, że mnie pamięta.
Zawołał
mnie do siebie na to podwyższenie, rozmowa nie wychodziła, bo było za
głośno, więc tylko siedziałam i obserwowałam jego pracę. Widziałam, że
wkłada w to całe serce i że to naprawdę jego pasja… Zafascynowało mnie
to i zastanawiałam się, jak on się czuje i co myśli, kiedy tak naprawdę w
jego rękach jest powodzenie imprezy – w zależności od tego, czy trafi w
gust, ludzie będą się bawili lub nie… Chciałam z nim o tym pogadać, ale
ze względu na hałas i to, że jednak był w pracy, rozmowa nie
wychodziła. Mnie znudziło się już obserwowanie i powiedziałam, że będę
się gdzieś kręcić a jak skończy, możemy pogadać. Sama nie wiem dlaczego,
zależało mi na tej rozmowie, ale zależało mi również, żeby nie
pomyślał, że go podrywam. Od razu zapowiedziałam, że mam faceta i nie
szukam nowego, a on odpowiedział, że pamięta… Nie chciałam upominać się o
tę rozmowę i pomyślałam, że jak będzie chciał, to podejdzie. Tak też
się stało. Kiedy już miałyśmy wychodzić, on zszedł z „posterunku”,
znalazł mnie i usiedliśmy gdzieś z boczku.
Rozmowa
była niesamowita. Na początku, spytałam go o to, jak on patrzy na tych
wszystkich ludzi… czy jest to dla niego tylko jakaś masa twarzy, czy
jednak obserwuje ich, zastanawia się co tu robią i czy dobrze się bawią…
Nie jestem pewna, co mi odpowiedział, bo teraz pamiętam tylko, że
powiedział, że czasami zdarza się, że przyjdzie ktoś niezwykły – tak jak
ja…, że od początku chciał ze mną porozmawiać, że coś takiego poczuł,
że… - i zaczął plątać się w
zeznaniach. Podpowiedziałam mu: „taka chemia co?” „Skąd wiesz, że o to
mi chodzi?” spytał… Wiedziałam, bo czułam to samo. I powiedziałam mu o
tym. Jednocześnie powtórzyłam, że mam chłopaka, którego kocham i z
którym jest mi dobrze… Przyjął to do wiadomości. Rozmawialiśmy dwie
godziny. Nie mogliśmy się nadziwić temu, że w ogóle się nie znamy, a
rozmawiamy o tym, że moglibyśmy być razem… Bez żadnego skrępowania, bez
głupich flirtów, bez owijania w bawełnę. I bez nadziei na to, że skończy
się to inaczej, niż się skończyło.
A
skończyło się zwyczajnie. Nie było pocałunku, nie było obietnic. Nic
się nie wydarzyło, poza tym, że wstaliśmy i uścisnęliśmy się na
pożegnanie, a on powiedział: „…i jeszcze pachniesz tak, jak nikt nigdy
nie pachniał…” Odpowiedziałam: „Wiem, ale był ktoś przed Tobą…” I
poszliśmy każde w swoją stronę.
Uff… Dużo mnie
to kosztowało, więc na razie muszę przerwać… Odetchnąć. Jakkolwiek to
zinterpretowałyście, proszę tylko o nieocenianie mnie zbyt pochopnie, bo
to jeszcze nie ostatnie słowo…
Ciąg dalszy nastąpi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz