Miała być dzisiaj notka o panieńskim wreszcie, ale padam na pyszczek i nie dam rady. Wstaliśmy dzisiaj o 3:30, bo na 7:45 byłam umówiona z koleżanką w Miasteczku na powtórkę z oczyszczania twarzy. Franek kończył wczoraj pracę o 20:00 więc mieliśmy do wyboru wyjazd po 21:00 albo rano. Mnie było wszystko jedno, a Franek wolał rano - przecież przyzwyczajony jest do pobudek o tej godzinie i jazdy nad ranem :)
Myślałam, że będę spała, ale jakoś mi nie szło. Tak naprawdę przysnęłam dopiero po 6:00 na ostatnich 40 km trasy. I w związku z tym cały dzień chodzę dzisiaj jakaś nieprzytomna - nawet nie to, że śpiąca, ale cały czas mam piasek pod oczami i ciężko myślę.
A dzień był intensywny, bo zaraz po kosmetyczce byłam umówiona u fryzjera. Miałam próbne czesanie i... kurczę no, podoba mi się! Fryzjerka zrobiła mi tę fryzurę dosłownie w 5 minut (bo chodziło tylko o ogólny zarys, nie chciałyśmy się za bardzo do tego przykładać, bo drugi raz na pewno by tak nie wyszło) a ja byłam zachwycona, bo dokładnie o coś takiego mi chodziło! Jeden szczegół tylko musiałam poprawić, ale ogólnie naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona, bo rzadko mi się podobają fryzury od fryzjera :) Bałam się, że będzie katastrofa w dzień ślubu, ale jeśli uda jej się zrobić mniej więcej to samo, to będzie super!
Resztę dnia spędziłam na pucowaniu mojego panieńskiego pokoju :) I na walczeniu z mamą, która kazała wywalić mi wszystkie śmieci, które wcale śmieciami nie są a po prostu pamiątkami sentymentalnymi z moich nastoletnich czasów :P Poszłyśmy na kompromis - wyrzuciłam wszystkie numery Cogito od roku 2000, ale zostawiłam sobie Filipinki z lat 90tych :D (no dobra, Filipinkę też kiedyś wyrzucę, ale chciałam sobie ją jeszcze raz przejrzeć, a dziś nie było czasu).
Później ćwiczyliśmy z Frankiem taniec, ale tym razem w wersji bardziej generalnej - założyłam sukienkę mojej siostry ze studniówki a we włosy wpięłam welon. Jak się okazało, to były istotne szczegóły, bo po tylu próbach bez tych akcesoriów Franek początkowo przydeptywał mi suknię i ściągał welon :P Ale szybko wyrobił sobie prawidłowe odruchy i jest oki. A próba najbardziej podobała się naszemu psu, który przeszkodził w kilku strategicznych momentach, plącząc się nam pod nogami :)
Mieliśmy też do załatwienia pewną sprawę w okolicy "naszej" restauracji. Przejeżdżaliśmy obok i wiedzieliśmy inne wesele. Jakie to ekscytujące wiedzieć, że już za tydzień, to my będziemy na tym miejscu! Niesamowite. Za tydzień o tej porze to już będzie po torcie ;)))
I dowiedziałam się dziś, że przyjedzie moja kuzynka, której miałam być niepewna do ostatniej chwili. A to oznacza, że będą wszyscy - cała nasza "kuzyńska" ekipa sprzed dwudziestu lat. Oprócz tego kuzyna, który odmówił na samym początku, ale tak właśnie powinno być, bo on się nigdy z nami nie trzymał :P
A na koniec mam dla Was niespodziankę! Franek mocno się opierał, ale ostatecznie pozwolił na zamieszczenie swojego wizerunku na moim blogu. Uwaga, uwaga, oto i on! Poznajcie Franka:
:D :D
Myślałam, że będę spała, ale jakoś mi nie szło. Tak naprawdę przysnęłam dopiero po 6:00 na ostatnich 40 km trasy. I w związku z tym cały dzień chodzę dzisiaj jakaś nieprzytomna - nawet nie to, że śpiąca, ale cały czas mam piasek pod oczami i ciężko myślę.
A dzień był intensywny, bo zaraz po kosmetyczce byłam umówiona u fryzjera. Miałam próbne czesanie i... kurczę no, podoba mi się! Fryzjerka zrobiła mi tę fryzurę dosłownie w 5 minut (bo chodziło tylko o ogólny zarys, nie chciałyśmy się za bardzo do tego przykładać, bo drugi raz na pewno by tak nie wyszło) a ja byłam zachwycona, bo dokładnie o coś takiego mi chodziło! Jeden szczegół tylko musiałam poprawić, ale ogólnie naprawdę jestem pozytywnie zaskoczona, bo rzadko mi się podobają fryzury od fryzjera :) Bałam się, że będzie katastrofa w dzień ślubu, ale jeśli uda jej się zrobić mniej więcej to samo, to będzie super!
Resztę dnia spędziłam na pucowaniu mojego panieńskiego pokoju :) I na walczeniu z mamą, która kazała wywalić mi wszystkie śmieci, które wcale śmieciami nie są a po prostu pamiątkami sentymentalnymi z moich nastoletnich czasów :P Poszłyśmy na kompromis - wyrzuciłam wszystkie numery Cogito od roku 2000, ale zostawiłam sobie Filipinki z lat 90tych :D (no dobra, Filipinkę też kiedyś wyrzucę, ale chciałam sobie ją jeszcze raz przejrzeć, a dziś nie było czasu).
Później ćwiczyliśmy z Frankiem taniec, ale tym razem w wersji bardziej generalnej - założyłam sukienkę mojej siostry ze studniówki a we włosy wpięłam welon. Jak się okazało, to były istotne szczegóły, bo po tylu próbach bez tych akcesoriów Franek początkowo przydeptywał mi suknię i ściągał welon :P Ale szybko wyrobił sobie prawidłowe odruchy i jest oki. A próba najbardziej podobała się naszemu psu, który przeszkodził w kilku strategicznych momentach, plącząc się nam pod nogami :)
Mieliśmy też do załatwienia pewną sprawę w okolicy "naszej" restauracji. Przejeżdżaliśmy obok i wiedzieliśmy inne wesele. Jakie to ekscytujące wiedzieć, że już za tydzień, to my będziemy na tym miejscu! Niesamowite. Za tydzień o tej porze to już będzie po torcie ;)))
I dowiedziałam się dziś, że przyjedzie moja kuzynka, której miałam być niepewna do ostatniej chwili. A to oznacza, że będą wszyscy - cała nasza "kuzyńska" ekipa sprzed dwudziestu lat. Oprócz tego kuzyna, który odmówił na samym początku, ale tak właśnie powinno być, bo on się nigdy z nami nie trzymał :P
A na koniec mam dla Was niespodziankę! Franek mocno się opierał, ale ostatecznie pozwolił na zamieszczenie swojego wizerunku na moim blogu. Uwaga, uwaga, oto i on! Poznajcie Franka:
:D :D
Pierwsza prezentacja i od razu w negliżu?;D Odważnie;p
OdpowiedzUsuńNiech się cieszy, że w ogóle gacie mu pozwoliłam zalożyć! A to tylko dlatego, że to blog bez treści tylko dla dorosłych :P
UsuńO której macie Ślub? Pisałaś o tym ale jakoś wyleciało mi z głowy:) Ja już prawie rok w domu nie mieszkam, mój pokój zajęła babcia ale w szafach są moje 'pierdoły', ile razy jestem w domu to Mama ciągle pyta, kiedy zrobię tam porządek...a ja sobie zawsze żartuję- kiedyś tu wrócę!( w sensie że A. ze mną nie wytrzyma) :)
OdpowiedzUsuńJa w domu nie mieszkam już osiem lat :)Ale nie mam zamiaru rezygnować z mojego pokoju :)
UsuńŚlub jest o 14.
Nic tylko pozazdrościć tego ślubu:P Ciesze się , że nie długo będziecie już po. zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę, chociaż z drugiej strony zal mi że czas tak szybko płynie :)
Usuńha ha ha jaki klawy Franek ... no co za numer. Dziewczyny Ci na panieńskim takiego sprawiły ??? uroczy ;D
OdpowiedzUsuńPrawda? :) Mi się też podoba, chociaż Franek jest zazdrosny o Franka :P I tak jest, Franek towarzyszy mi od panieńskiego
UsuńPrzystojniacha z niego :D haha :D
OdpowiedzUsuńZa tydzień to pewnie będziecie odsypiać wesele, albo szykować się na drugi dzień :) ale to leci. A mnie się znowu dłużą te dwa tygodnie do wesela brata, nie wiem czemu.
:))
UsuńOj tak, pewnie jedno i drugie będzie za tydzień o takiej porze :))
Mi się absolutnie nie dłuży. Chociaż w tym momencie trzy dni w pracy wydają mi się wiecznością :P
No Margolko, to już godziny można odliczać:) Życzę Ci na ten czas byś do dnia ślubu wypoczęła i byś mogła bawić się na nim tak, by wspominać go jako najlepszą imprezę na której byłaś;)
OdpowiedzUsuńMożna, można :)
UsuńSpokojna głowa, na pewno wypocznę, już dzisiaj wypoczęłam ;) To po prostu jedna zarwana nocka :)
Ja wywaliłam wszystkie Filipinki, gdy wygrałam nagrodę za rozwiązanie krzyżówki, ale mi jej nigdy nie przysłali... Po dwóch miesiącach pisania listów, wywaliłam cały 4-letni zbiór prenumeraty ;P
OdpowiedzUsuńCogito wywaliłam po maturze, zostawiając sobie tylko felietony psychologiczne i angielską gramatykę :-)
Ależ ten Franek przystojny, no no, chyba całe dnie na siłowni spędza, bo taki napakowany ;P
Mi nie podpadli, więc nie wyrzucałam :))
UsuńA jeśli chodzi o Cogito to zostawiłam sobie wszystkie opracowania lektur :P Podoba mi się, jak to jest zrobione, kto wie, może na emeryturze będę miała czas, żeby do tego znowu zajrzeć:))
On ma po prostu to w genach :)
Nie czytałam jeszcze postu, ale jak zobaczyłam u siebie w linkach nowy tytuł to padłam z wrażenia. Wreszcie normalnie wchodzę na Twojego bloga i nie ma erroru bo to też zawsze miałam przy wchodzeniu na link do Twojego bloga, ale to akurat nie tylko u Ciebie;/
OdpowiedzUsuńA ta głowa Franka prawdziwa?
A myślisz, że wrzuciłabym wtedy to na bloga? :)
UsuńCzyli nie:) Głowa wygląda jak doklejana (aczkolwiek chyba kogoś mi przypomina) także łudziłam się, że może faktycznie Franek:)
UsuńW sumie to jestem zaskoczona, że tak pomyślałaś, bo wszystko jest namalowane.
UsuńPoza tym mój Franek wygląda lepiej :) Nie jest taki jajowaty i przyklepany :)
Ale wiesz, że jak pierwszy raz zobaczyłam dmuchanego Franka, to skojarzyłam go z... Twoim N.! (nie patrząc na jajowatość i przyklepanie :P) nie wiem dlaczego, ale jakoś mi się skojarzył, stwierdziłam, ze coś z niego ma, ale ja zdjęć u Ciebie już dawno nie widziałam, więc mogłam sobie zniekształcić w głowie jego obraz :)
Już wiem co mi chciałaś zasugerować! Że niby twierdzisz, że Twój Franek wygląda lepiej? Nie prawda!!!
UsuńŻartuje oczywiście:):P
Aaa to już wiem dlaczego kogoś mi przypominał:)
A głowa też namalowana? Wygląda jak wycięta z gazety lub zdjęcia:)
UsuńHaha :D:D A myślałam, że się nie zorientujesz :P:P
UsuńNo własnie, jak mi napisałaś o tym, że kogoś Ci przypomina, to mi się przypomnialo to moje pierwsze skojarzenie :)))
Tak, właśnie wszystko jest namalowane, łącznie z głową! fakt, że na zdjęciu może to być mniej widoczne, niż na zywo, ale mimo wszystko mnie zaskoczyłaś :))
Fju, fju, ależ Ci się facet trafił! :))
OdpowiedzUsuńIdealny ;)
UsuńO cholera, jaki przystojniak! A jaki moher na klacie! :)))
OdpowiedzUsuńEe, ogolony facet to nie facet :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńfranek jest boski:DDDDDDDDDD a chciaabym wydziec ten taniec, jak ci sciaga welon i depcze suknie:D moglas to nagrac:D
OdpowiedzUsuńPewnie, że boski, od zawsze to wiedziałam :P
UsuńNie no, to była tylko jednorazowa akcja :) Za chwilę wyrobił już sobie dobre nawyki ;)
Pierwsze zdjęcie Franka i od razu w negliżu. Nie dziwię się, że nie chciał się pokazać ;)
OdpowiedzUsuńMiło jest móc komentować na blogu. Wreszcie będziesz miała spokój, ten upierdliwy motyl nie będzie już Cię dręczył prośbami o zaproszenia ;))
Oj tam, majtki mu pozwoliłam założyć :P
UsuńCieszę się, że wreszcie możesz komentować, ale zaręczam Ci, że nigdy nie pomyślałam o Tobie tak, jak to opisałaś :))
Franek pierwszorzędny :)
OdpowiedzUsuńa Cogito i Filipikę to i ja zbierałam, do dzisiaj żal mi się z nimi rozstać, mam schowane w kartonie w piwnicy :)
Ja mam za małą piwnicę ;)
UsuńHehe, śmieszne :-D a ja do dziś nie umiem pogodzić się, że mama wywaliła mi bez pytania zeszyt z angola bo miałam tam wszystko doskonale opisane i tak strasznie mi go żal...to było moje kompendium wiedzy a nie wiem gdzie indziej mogłabym coś takiego znaleźć. Także dobrze ze mama nie wyrzuciła Tobie bez pytania.
OdpowiedzUsuńA nie, moja mama nigdy nie wyrzuciłaby niczego bez pytania mnie o zdanie. W ogóle nie rusza moich rzeczy bez pytania.
Usuńzdjęcie naprawdę rozwala:)
OdpowiedzUsuń:)) Na żywo rozwala jeszcze bardziej ;)
UsuńMargolko, ja dostałam na panieńskim podobnego mężczyznę, tylko murzyna :D:D
OdpowiedzUsuńTo już tylko tydzień i dołączysz do grona mężatek :))
Haha, no ten jednak jest nawet w jakiś sposób podobny do Franka, widać, że dziewczyny tym się kierowały ;)
UsuńJuż niecały tydzień :)
Ale macho z tego Twojego Franka ;)
OdpowiedzUsuńJa mu jednak to wybaczam :)
UsuńNie lubisz facetów typu macho? ;P
UsuńOdpowiadając na ten komentarz nie zastanawiałam się nad tym a po prostu posłużyłam sie slowami piosenki:)
UsuńMiałam napisać, że dopiero co się zaręczyliście, a tu już tydzień do ślubu, ale na widok Franka postanowiłam się na nim skupić :))) ach, cóż za ciało, wygląda jak młody bóg :D mężczyzna pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, za drugą się nie biorę :)
Usuńno kochana... dni do slubu mozecie juz pokazac na palcach jednej reki ;)
OdpowiedzUsuńAch... piekne chwile przed Wami. Za kilka dni z sentymentem bedziecie przejezdzac kolo restauracji i bedziecie myslec "Ja chce jeszcze raz!!!" :) Ja nie moge uwierzyc, ze za 8 dni stuknie nam juz miesiac...
A z Franka niezle ciacho... :)
Tak i oboje nie możemy uwierzyć w to, że tak szybko to zleciało :)
UsuńNa pewno tak będziemy mysleć, chociaż restauracja nie jest nam po drodze na szczęście, to te sentymenty będą ograniczone :))
ale sentyment zawsze pozostanie. W weselu najgorsze bedzie jedno:
Usuńpierwszy taniec - jak to... JUZ?
podziekowania - JUUUZZZ???
tort - jakim cudem juz tort?
oczepiny - wtf... juz?????
koniec imprezy - ....... ŁŁŁŁŁŁAAAAAAAAJJJJJJJ?????
a pozniej piekne zdjecia i wspomnienia :)
Oczywiście, że tak będzie :) Doskonale zdaję sobie sprawę już teraz :)
UsuńA co do sentymentu - chodzi mi o te konkretne wspomnienia wywołane restauracją, my po prostu nigdy tam nie jeździmy, więc nie będzie takiego wywoływania, jak zawsze się to dzieje, gdy znajdujesz się znowu w miejscu, które dobrze Ci się kojarzy.
rozumiem :) My kolo naszej restauracji przejzdzamy dosc czesto i sila rzeczy wspomnienia same sie nasuwaja :)
UsuńTak, bo to zawsze tak jest :) To jest jak najbardziej naturalne. U nas wygląda to trochę inaczej, bo po pierwsze na co dzień mieszkamy w Poznaniu, a po drugie, jak wspomniałam, nawet jak pojedziemy do Miasteczka, to restauracja nam nie po drodze. Na pewno to miejsce obdarzymy szczególnym sentymentem :) tyle, że nie będzie nas ono tymi wspomnieniami aż tak często "atakowało":)
UsuńHahaha ale się uśmiałam :D i ta klata.... mrrr robi wrażenie :D
OdpowiedzUsuńPewnie, ze tak, no bo co, ogolona ma być? :)
UsuńHeheh jaki przystojniak :D
OdpowiedzUsuńA jak :)
UsuńFranek wymiata wszystkich facetów :-D
OdpowiedzUsuńPewnie, zawsze o tym wiedziałam :P
UsuńCóż wa ciacho :-) ;-)
OdpowiedzUsuńMoje :P
Usuń