*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 23 września 2012

Obdarowani!

Z Miasteczka przyjechaliśmy we wtorek późnym wieczorem. Rzuciliśmy wszystkie nasze bagaże i tak sobie stały do wczoraj. Nie mieliśmy czasu, żeby prędzej jakoś okiełznać ten chaos, ale w sobotę wzięliśmy się za gruntowne porządki. Wypucowaliśmy cały dom, a przede wszystkim, zrobiliśmy miejsce na nasze nowe nabytki, które dostaliśmy w prezencie ślubnym :)

Ponad trzy lata temu, gdy jeszcze nawet nie myślałam o swoim ślubie, popełniłam notkę na temat prezentów. I przyznać muszę, że po tym czasie, mimo, że bogatsza w doświadczenia z własnego ślubu i wesela zdania nie zmieniłam :) Mogę się nadal podpisywać pod tamtym tekstem.

Nie stawialiśmy gościom żadnych wymagań jeśli chodzi o podarunki. Wyszliśmy z założenia, że każdy powinien sam o tym zdecydować. Nie jestem przekonana do wierszyków z prośbą o pieniądze, rozumiem co prawda intencję, ale wydaje mi się to mimo wszystko nieeleganckie. Kiedyś byliśmy w sytuacji, kiedy para zażyczyła sobie pieniądze, a my nie bardzo mogliśmy sobie na to pozwolić - zwłaszcza, gdy zrobiliśmy wywiad, ile inni zaproszeni znajomi włożą do koperty. To była dla nas dość niekomfortowa sytuacja. 
Po prostu sądzę, że niczego nie można wymuszać i goście powinni sami zdecydować w jakiej formie chcą obdarować parę młodą. A jeśli mają wątpliwości lub wszystko im jedno - zawsze mogą po prostu spytać. My odpowiadaliśmy, że pieniądze zawsze się przydadzą, a prezenty zawsze nas ucieszą. Ale jeśli ktoś ma kupować coś na siłę i bez pomysłu, to wolimy pieniądze. Niby nie rozwiązywało to ewentualnego dylematu, ale przynajmniej jasno określiliśmy nasze stanowisko. Kiedy my gościliśmy na innych weselach różnie bywało - w zależności od tego, jak dobrze znaliśmy parę młodą lub od naszej kondycji finansowej, dawaliśmy prezent lub pieniądze, ale bardzo ceniliśmy sobie możliwość wyboru.

Podobnie nie mieliśmy żadnych wymagań jeśli chodzi o kwiaty - powiedzieliśmy, że kwiaty cięte lubimy i na pewno nas ucieszą, ale jeśli ktoś nie chce ich kupować to może nam podarować kwiatka w doniczce, książkę, słodycze lub kupon totolotka :) Jak widać, do wyboru - do koloru. Nam naprawdę było wszystko jedno! A dzięki takiemu postawieniu sprawy mieliśmy niespodziankę :)

Prezenty rozpakowywaliśmy dopiero w poniedziałek wieczorem. Muszę przyznać, że mimo iż uwielbiam dostawać prezenty, to tym razem w ogóle o tym nie myślałam! Kiedy goście składali nam życzenia, kompletnie nie zwracałam uwagi na to kto, co daje - od kogo kwiaty, od kogo książka. Kto dał wielkie pudło, a kto małą kopertę? :) I później musieliśmy zdjęcia pooglądać, bo niektórzy mówili, żebyśmy dali znać, co sądzimy o prezencie, a my w ogóle nie pamiętaliśmy co, od kogo :) Zresztą, ja też jak dawałam parom młodym prezenty to raczej chciałam, żeby wiedzieli, że ta konkretna rzecz jest ode mnie.

Oglądanie kartek z życzeniami, liczenie pieniędzy i rozpakowywanie prezentów sprawiło nam ogromną frajdę. W ogóle to nie wiem, czy naprawdę są osoby, które aż tak bardzo zwracają uwagę na to, ile od kogo dostali albo takie, które są bardzo niezadowolone ze swoich prezentów (swoją drogą wydaje mi się, że to nie najlepiej o nich świadczy)? Podobno są... Ale my do nich nie należymy. Nas cieszył każdy grosz i każdy prezent.
Dostaliśmy trochę (choć niedużo, bo jednak goście z drogi, a cięte kwiaty niezbyt dobrze znoszą podróż) kwiatów, które cieszyły oko i zachwycały zapachem. Sporo osób dało nam kupony totolotka (buuu, nawet trójki nie było! nie opyla się grać w totka, słowo daję!:)) Pojawiły się też czekoladki oraz cztery książki (w tym Perfekcyjna Pani Domu - zdecydowanie dla Franka :P). No i piękny storczyk! 
Zawartość kopert nas pozytywnie zaskoczyła (choć to może dlatego, że wcześniej w ogóle nie zastanawialiśmy się nad tym, o kwocie jakiego rzędu można mówić) i więcej na ten temat nie będę pisać :) Wiadomo - nie zmarnuje się! :)
A teraz to, co tygryski lubią najbardziej, czyli pięknie opakowane prezenty :) Dostaliśmy:
- odkurzacz
- żelazko
- blender
- ręczniki (dotychczas mieliśmy tylko te od naszych mam, teraz mamy już swoje :P)
- pościel
- piękną lampę (to od kuzyna i jego żony, których odwiedziliśmy w maju, byłam zachwycona wystrojem ich mieszkania i stwierdziłam, że mamy z żoną podobny gust, teraz to się potwierdziło :))
- kilka garnków i patelni
- zestaw obiadowy - 6 dużych talerzy, 6 małych, dwa półmiski, miseczki, wszystko białej porcelany
- filiżanki
- zestaw do kawy (choć my będziemy używać go do herbaty i osoby, które nam to podarowały, chyba o tym wiedziały, bo do dzbanka włożyły zaparzacz do sypanej herbaty :))
- i parę innych drobiazgów, które trudno opisać.

Żelazko wypróbowałam pierwszego dnia po powrocie do Poznania (bez porównania ze starym - prawie dwudziestopięcioletnim! mimo, że miałam do niego sentyment.. ale teraz to prawdziwy luksus:) Odkurzaczem cieszyliśmy się wczoraj (ze starego cały czas wypadała rura, to się Franek naprzeklinał!). No i nie możemy się nacieszyć dzbankiem do herbaty! Dotychczas parzyliśmy herbatę w kubkach, a to nie to samo, co dolewać sobie z porcelanowego dzbanka, który w dodatku trzyma ciepło :) Filiżanek na razie jeszcze nie przywieźliśmy - to dopiero będzie degustacja :)
Może to głupie, że się tak ekscytuję, ale naprawdę bardzo się cieszymy z tych prezentów, bo nic nie jest zbędne. Nawet jeśli teraz garnki nam niepotrzebne, bo na wyposażeniu mieszkania były, to przecież wiecznie tu mieszkać nie będziemy i fajnie, że będziemy mieć coś swojego. 

Teraz to już tylko musimy sobie mieszkanie pod te sprzęty sprawić :P

79 komentarzy:

  1. Mam podobne zdanie co do ślubnych prezentów jak Ty, choć nie do końca:P bo znam pary, ktore mieszkanie i wszelki sprzet mieli juz przed slube i w sumie rouzmiem, ze drugi odkurzacz im niepotrzebny, i sugeruja na zaproszeniu, że chcą kase. Ale już nie rozumiem jak ktoś pisze wprost, że nie chce kwiatów tylko totka, a znam taka parę. Dla mnie to naprawde niegrzeczne, troche to wyglada tak jakby zapraszajac konkretnego goscia juz liczyc ile da itd, jeszcze brakuje by wprost napisać kwotę na zaproszeniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego napisałam, że rozumiem intencje. Ale mimo wszystko uważam takie wymuszanie czegokolwiek na gościach za nieeleganckie. Można oczywiście o tym powiedzieć, ale tak na zaproszeniu? Nie, to mi się nie podoba. Przecież głównie zaprasza się bliskie osoby, które mają z nami bieżący kontakt, wiedzą, co u nas słychać, z którymi się kontaktujemy - więc okazji, żeby porozmawiać na temat formy prezentu jest więcej :)
      Inna sprawa, że jakoś nie chce mi się wierzyć, że młode pary naprawdę mają już i mieszkanie i w pełni je wyposażyli (może poza jakimiś wyjątkami, ale to chyba nie jest norma) :) Jeśli tak, to chyba im zazdroszczę :P
      Ale jeśli chodzi o prezenty, to można to jakoś tak zorganizować, żeby nie dostać dwóch odkurzaczy :)

      Usuń
    2. A ja wlasnie znam duzo takich par, ktore co prawda na kredyt, ale maja mieszkanie i wyposazenie w dniu slubu, choc glowie to osoby ktore ten slub biora kolo 30stki, a nawet po. I wlasnie! jesli sie zaprasza nprawde bliskie osoby to zapewe te oeoby same podpytuja jaki prezet wola mlodzi. Poz tym istnieje cos takiego jak listy prezentów, mlodzi spisuja rozne rzeczy ktore ccieliby dostac, w roznych cenach i goscie wybieraja, ale szczerze mowiac nie wiem co o tym myslec.

      Usuń
    3. Ja spośród par u których byłam na ślubie tylko jedną taką znałam (rzeczywiście, grubo po trzydzistce :)) - i to jeszcze było tak, że mieszkali razem w Jej mieszkaniu własnościowym, a Ona to mieszkanie miała już przynajmniej 10 lat, więc trudno, żeby brakowało im czajnika na przykład :P
      Ale jeśli chodzi o inne pary to albo dopiero zaczynały wspólne życie na swoim albo mieszkały nadal u rodziców- a więc swoich rzeczy miały jeszcze niewiele.

      Usuń
  2. O tym mieszkanku mówiłam już dawno ;)) ;d Prezenty rzeczywiscie bardzo praktyczne i sama bym się z takowych cieszyła , goście jak zawsze niezawodni ;D hehe a z tymi pieniędzmi uważam tak samo, ja osobiscie chyba wolałabym też coś parze młodej kupić niż dawać pieniądze, szczególnie, że zawsze wypada dać "za talerzyk" jak to się mówi czyli tyle ile wynosił koszt od osoby , dlatego nie dziwię się . Szkoda, że z tych kuponów nic nie wyszło, ale to zawsze coś innego ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, szkoda, że to nie taka prosta sprawa :))

      Prezent wydaje mi się jednak świadczyć o większej zażyłości, jest bardziej osobisty, mówi o tym, że osoba obdarowująca zastanowiła się nad tym, co kupić, co się może przydać itd. Oczywiście rozumiem, że nie każdy prezenty lubi i potrafi kupować, dlatego wcale nie skreślam pieniedzy jako prezentu tak w ogóle :)

      Ale masz rację, wypada dać jednak przynajmniej te 150 zł od osoby. Kiedy idzie się we dwójkę to już 300 zł a nie wszystkich na to stać (zwłaszcza gdy zaprasza się dorabiających się znajomych) - za to za 100-200 zł można już kupić naprawdę piękne i praktyczne prezenty.

      Usuń
  3. Gratuluję wszystkich dobrości!

    OdpowiedzUsuń
  4. W niby napisałaś, że każdy grosz Cię cieszył, ale w tamtej notce ile nie wypada dawać. Wg. mnie każdy daje tyle, na ile go stać.

    Z prezentami różnie bywa-z moich obserwacji wynika, że obecnie ludzie dają przede wszystkim koperty. Mało kto teraz sili się na prezent.

    Pisanie, że zamiast kwiatów chciałoby się dostać książkę/wino/lotka jest moim zdaniem nieeleganckie. Takie wymuszanie na gościach co ma się dać. Bardziej podoba mi się zamiast kwiatów jakaś książka, czy maskotka dla dzieci z domów dziecka, lub drobny datek na hospicjum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doszukuj się znowu dziury w całym. Poprzednią notkę pisałam z perspektywy gościa, ktoremu głupio jest włożyć do koperty 100 zł zwłaszcza, gdy wiem, ze inni znajomi dadzą przynajmniej 300. I przypuszczam, ze sporo osób woli kupić za 100 zł prezent niż włożyć tyle do koperty. Tak się utarło po prostu, ze wypada dać przynajmniej te 150 zł, zeby zwróciło się za tzw talerzyk.
      A obie notki mówią nie o tym, ile powinno się dawać, a o tym, ze powinno dać się gościom wybór.
      Teraz pisałam z perspektywy pary młodej - i napisałam zgodnie z prawdą, że nas każdy grosz cieszył, niezależnie od tego, czy na talerzyk od danej osoby wystarczyło, czy nie, bo dla nas prezentem przede wszystkim była obecność wszystkich gości, którzy mieli kawał drogi do pokonania (i musieli sporo wydać na benzynę, czy bilety tak swoją drogą)

      My dostaliśmy tych prezentów całkiem sporo, wiec to zależy i od pary młodej i od gości.

      Ja nie jestem przekonana do podarunków dla domów dziecka.

      Usuń
    2. Masz rację. Jednak są pary, które liczą od kogo ile dostali, a nawet zdarza się, że nie zaproszą kogoś, bo talerzyk się nie zwróci, więc lepiej zaprosić inną osobę, która sypnie do koperty należycie.

      A dlaczego nie jesteś przekonana do prezentów dla domu dziecka?

      Usuń
    3. Pozwolę więc sobie zacytować to, co napisałam: "W ogóle to nie wiem, czy naprawdę są osoby, które aż tak bardzo zwracają uwagę na to, ile od kogo dostali (...) Podobno są... Ale my do nich nie należymy." Dlatego nie pisałam z perspektywy tych par, o których piszesz :)

      Bo to do mnie nie przemawia po prostu. A kiedy ja idę na ślub, to jednak chcę coś podarować parze młodej, a gdy chcę oddać coś na cele dobroczynne, to robię to w inny sposób (chociaż szanuję wolę młodych i stosuję się do ich prośby)

      Usuń
    4. Dlatego przy notce na temat zaproszeń stwierdziłam i chyba nawet napisałam, że macie z Frankiem zdrowo rozsądkowe podejście do tematu.

      Owszem są takie pary, niebawem wybieram się na wesele i już zastanawiam się, czy nie zostanę obgadana za kwotę, którą włożę do koperty.

      I tempo rozpakowania prezentów też zasługuje na podziw, bo np. koleżanka po pół roku od ślubu jeszcze nie wiedziała co od kogo dostała.

      Usuń
    5. Ja po prostu lubię prezenty i nie mogę się doczekać, żeby je zobaczyć :)
      Poza tym uważam, że po prostu wypada w miarę szybko,rozpakować prezenty i za nie podziękować. Kiedy ja komuś daję prezent, też nie moge się doczekać, aż je rozpakuje.

      Usuń
  5. Wielką fanką prezentów nie jestem. Myślę, że trzeba bardzo dobrze znać osoby które się obdarowuje, ich aktualne potrzeby, gust itd., aby ten prezent był trafiony w 100%. Szczerze mówiąc wolę dać tą kopertę, niż głowić się nad swoim wyborem, zwłaszcza, że zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy podziela mój gust, a kupując coś, co mi samej się nie podoba, czuję się jeszcze bardziej niepewnie;) Z tego samego powodu trudno jest też kupić nam coś, co na prawdę nam się spodoba (np. w sobotę dostaliśmy czajnik elektryczny który jest biały i zupełnie nie wiemy co mamy z nim zrobić, bo ani nam do kuchni nie pasuje, ani nie potrzebujemy kolejnego sprzętu, owszem intencje nas ucieszyły, ale sam prezent już niekoniecznie... może to o nas źle świadczyć, no ale nie mam wpływu na to co mi się podoba, a co nie;p).

    Zgadzam się jednak, że wszystko zależy od sytuacji. Mnie też pisanie na zaproszeniach swoich oczekiwań, albo sporządzanie listy prezentów nie przekonywało i szczerze mówiąc odbieram to jako materialistyczne podejście młodych do tego dnia. Przed naszym ślubem krępowały mnie nawet pytania gości co chcielibyśmy dostać, bo na prawdę nie wiedziałam co takiej osobie odpowiedzieć, więc takie informacje na zaproszeniach w ogóle nie wchodziły w grę.
    Sami prezentów za wiele nie dostaliśmy, co w naszej sytuacji było plusem, goście jednak domyślili się, że to gotówka najbardziej nam się przyda i 2 lata później poszła na projekt i fundamenty naszego domu;) Na obdarowanie nas prezentem pokusiła się tylko część mojej rodziny, z którą ze względu na odległość nie mamy na co dzień wielkiego kontaktu i powiem szczerze nie wszystko było trafione (np. garnki, których nawet nie otworzyliśmy, bo najpierw nie było takiej potrzeby, a gdy już wprowadziliśmy się do domu, okazało się, ze na indukcji nie hulają) ale nie czułam jakiegoś rozczarowania z tego powodu, szczerze mówiąc nie przykładałam wielkiej wagi do tych prezentów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie masz rację jeśli chodzi o to, co napisałaś na początku. To zależy od stopnia zażyłości - no i w ogóle od osoby i sytuacji.
      Jeśli o mnie chodzi, to lubię dawać prezenty, ale rzeczywiście czasami nie mam na nie pomysłu i wolę dać pieniądze. Natomiast z perspektywy osoby obdarowywanej musze przyznać, że mnie naprawdę rzadko kiedy coś się nie podoba :) Nie wiem z czego to wynika - albo nasi obdarowujący wyjątkowo dobrze nas znają albo może mamy mało wymagający gust :D W każdym razie nie lubię tylko prezentów z cyklu "do postawienia" cała reszta zawsze mnie cieszy i niemal zawsze używam. Przyznać muszę, że nasze ślubne prezenty są wyjątkowo trafione.

      Samo zaznaczanie czego się oczekuje od gości naprawdę uważam za niezbyt eleganckie - ok, ja wiem, że to normalne, że goście nie przyjeżdżają z pustymi rękami, no ale mimo wszystko :) I właśnie chodzi mi o tę możliwość wyboru, którą każdy powinien mieć. Np - ktoś tak jak Ty woli dawać pieniądze i byłoby niefajnie, gdybym zapowiedziała, że chcemy tylko prezenty.
      Ja też nie bardzo wiedziałam, co odpowiadać na pytania, co chcemy dostać, bo jak przychodziło co do czego, to nie byłam pewna :P No i to jednak głupio. Ale łatwo było mi wymienić czego nie chcemy (czajnik elektryczny, ekspres do kawy) i poszłam tym tropem. Poza tym wiedziałam, że moje koleżanki chcą nam dać prezenty a nie pieniądze, więc tu posłużyłam się Juską - napisałam dziewczynom co ewentualnie mogłoby się nam przydać a potem ona nadzorowała, żeby się wszyscy dogadali i nie kupili tego samego, zmobilizowała mnie wizja czterech żelazek, bo wszyscy chyba wiedzieli, że nasze szwankuje :)
      Tylko siostrze powiedzieliśmy wprost, gdy zapytała, że chcemy odkurzacz :) Ona miała problem z głowy a my naprawde się teraz cieszymy z prezentu :)

      Usuń
  6. miłego użytkowania prezentów:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli chodzi o prezenty to wymuszanie nie jest eleganckie ale z drugiej strony my np nic nie mamy swojego a jak mam to kilka rzeczy z wyposażenia i lepiej napisac co się chce niż prezenty mają sie powtarzać. zapraszam dos iebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale mnie nie do końca o takie "wymuszanie" chodzilo :) Nie mam na myśli listy prezentów, tylko wymaganie od gości, że się mają być albo tylko pieniądze albo tylko prezenty :) Uważam, że powinni sami zdecydować, jaką forme prezentu wolą.

      Usuń
  8. Z tymi prezentami to różnie bywa. Wy mieliście szczeście, bo trafiły się Wam prezenty, które Was uciesyzły. Niestety nie zawsze tak jest. Z doświadczeń z mojej rodziny wiem, że czasem można otrzymać 5 takich samych czajników elektrycznych- w tym jedno zepsute, pozytywkę z uszkodzoną szufladką. Ale z kopertami też nie lepiej- znajoma z poprzedniej pracy dostała 2 koperty (jedna była pusta- z zyczeniami ale już bez podpisu od kogo a druga miała napchane ulotki do środka. My zastanawiamy sie co mamy zrobić, bo w domu cały sprzęt mamy- jestesmy gadżeciażami, więc expresy, imbryczki, filizaneczki i inne cuda mamy, z drugiej strony tez nie chcielibysmy kogoś przymusić do wydawania duzych pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście masz rację, że różnie bywa, wiadomo, że nie zawsze prezenty mogą się spodobać, tak jak już pisałam wyżej, wiele zależy od relacji z osobami, które prezenty dają, lub którym my je dajemy. No i od chęci też - co tu dużo mowić :) Dlatego właśnie pisałam też o tym, że jeśli ktoś miałby kupować mi coś na siłę albo się męczyć przy kupowaniu prezentu, to wolę, dostać od niego kopertę z pieniędzmi.
      Ale te sytuacje z pieniędzmi, które opisujesz nie mieszczą mi się w głowie, nie mogę uwierzyć w to, że goście - z założenia przecież bliscy ludzie - mogą się tak zachować.

      Ja w Waszej sytuacji pewnie mimo wszystko nie pisałabym niczego na zaproszeniu, no bo mi się to po prostu nie podoba :) Później ewentualnie jakby ktoś pytal (u mnie akurat często pytali, nie wiem, jak jest u Was) odpowiedziałabym co i jak. No ale też mi trudno sądzić,i mogę sobie tylko gdybać, bo mnie naprawdę było wszystko jedno:)

      Usuń
    2. U nas jest jeszcze inna sytuacja. W miejscowości, z której pochodzi mój narzeczony, składa się życzenia dwa razy. Po kościele i w czasie oczepin- i wtedy w zwyczaju mają dawać "koperty". W mojej rodzinie natomiast od lat utarło się, że młodzi zaznaczają co chcą dostać.

      Usuń
    3. PS: A przecież nie poróżnię gości i nie będę pisać na jednych zaproszeniach tak a na drugich tak. Pewnie samo się wyjaśni. Goście od Pawła dadzą pieniądze a goście z mojej strony zrobią jak zechcą.

      Usuń
    4. Oo, to nie słyszałam o takiej tradycji, żeby dwa razy składać życzenia :)
      No nie, tak to nie wypada robić, żeby w jednej rodzinie tak, a w drugiej inaczej :) Zobaczysz, jak to Wam się ułoży.

      Usuń
    5. Ja też nigdy wcześniej nie miałam styczności z tradycją dawania "prezentów" podczas oczepin. A już jak zobaczyłam, że składają po 2 razy życzenia to zdębiałam.

      Usuń
    6. No ja zdecydowanie też bym zdębiała :P A tak z ciekawości - z jakiego regionu w takim razie pochodzi Paweł?

      Usuń
  9. Dla mnie pisanie wierszykow o pieniadzach na zaproszeniu jest po prostu nie na miejscu i jak dla mnie swiadczy o materializmie mlodych. Listy prezentow z jednej strony moze i sa praktyczne, ale z drugiej troche bez sensu jest narzucanie gosciom co maja kupic.
    U nas bylo tak, ze po prostu rozdawalismy zaproszenia, bez slowa o prezentach, a z racji tego, ze jestesmy w trakcie budowy domu, goscie sami o to pytali - checie pieniadze czy prezent. Nie powiem, to byla dla nas najgorsza czesc wizyt z zaproszeniami, bo jednak czlowiek czuje sie troche skrepowany takim pytaniem, ale szczerze odpowiadalismy, ze jesli jest taka mozliwosc, to wolelibysmy pieniadze, bo bardziej nam sie teraz przydadza, a rozne sprzety domowe juz mamy. Oczywiscie i tak dostalismy tyle prezentow, ze zawalimy nam polowe pokoju w domu ( i dziwnym trafem prezenty byly od tych osob, ktore pytaly co wolimy :) ale nie bede tego komentowac ).
    Tak naprawde kazdy daje tyle ile uwaza za stosowne i na ile go stac (a u nas bylo tak, ze Ci ktorzy nie maja za ciekawej sytuacji dali wiecej, niz osoby, ktorym powodzi sie BARDZO dobrze). My zawsze dajemy tyle ile za nas sie placi + nadwyzka, zeby mlodym cos z tego zostalo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie dla mnie to też jest nieeleganckie, chociaż naprawdę rozumiem intencje. Ale ja po prostu uważam, że jednak narzucać niczego nie należy. I taka lista prezentów podana wraz z zaproszeniem też do mnie nie przemawia - dopiero później jak goście pytaja, rozumiem, ze można ją zrobić. Ja na początku tylko mówiłam, co ewentualnie by nam się przydało, ale jak później koleżanki mnie pytały, to stwierdziłam, że każdemu mówię to samo, więc lepiej zrobię listę i niech się dogadają, żebym nie dostala kilku żelazek :)

      A kiedy pytali nas czy wolimy pieniądze, czy prezent - odpowiadaliśmy tak, jak napisałam, bo naprawdę było nam wszystko jedno :) Ale sytuacja, którą opisujesz jest dość zabawna :) Po co się pytali, skoro zrobili po swojemu? :)

      Tak, to prawda, ze każdy daje tyle, na ile go stać, chociaż naprawde różnie to bywa - i tu piszę ze swojej perspektywy, bo naprawdę kiedyś trochę było u nas krucho z kasą, ale głupio było nam włożyć do koperty tylko 100-200 zł...

      Usuń
  10. Wiesz z tym narzucaniem prezentów...Ja sobie trochę nie wyobrażam dostać odkurzacza bo jak ja to do Irlandii przywiozę?:) Tak samo kwiaty nawet sobie nie popatrzę. Nawet pościeli będzie mi ciężko użyć bo tutaj są kompletnie inne wymiary i inne łóżka:) No ale jeszcze nie wiemy jak zorganizujemy sobie to, ale tym będziemy się martwić potem.

    Blender to jedno z moich ulubionych przyrządzeń kuchennych:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jest moim zdaniem jeszcze inna kwestia, bo kiedy my jechaliśmy na wesele do kuzyna, który mieszka za granicą, to kupiliśmy mu prezent, ale w pamięci mieliśmy cały czas, że musi to być coś, co bez problemu zabierze ze sobą :) Po prostu goście powinni uruchomić wyobraźnię :) A z tego co wiem, inni też uruchomili, bo w większości młoda para dostała pieniądze.
      Rozumiem Twoje podejście i stwierdzam, ze po prostu wiele zależy od danej sytuacji :) Tylko, że jak dla mnie to nie musiałabyś pisać na zaproszeniu, co wolisz a czego nie, bo wiedziałabym, że szklanek to Ci raczej nie kupować :P

      Usuń
    2. Akurat bardziej mi chodziło o te kwiaty. A z tymi pieniędzmi to też mam nadzieję, że goście uruchomią wyobraźnie. Jednak niepotrzebna mi masa kwiatów, nawet ich nie wezmę ze sobą, tylko zostaną w domu:( I zamiast tego wolałabym słodycze, wino czy książkę. Myślę, że cenowo tak samo wychodzi, a nawet taniej.

      Tylko jak teraz czytam wszystkie komentarze, to zaskoczyłam się, że te wierszyki są odbierane materialistyczne. Tutaj podpisuję się rękoma i nogami pod komentarzem Natalii. Skoro inni mieliby odebrać mnie jako materialistkę może sobie to podaruje. Sama nie wiem.

      Usuń
    3. No to tu właściwie myślę, że działa to samo - kwestia tego, czy goście się zastanowią nad tym, czy te kwiaty będą miały dla Was jakieś znaczenie :)
      Akurat z mojego punktu widzenia, to nie o ten materializm chodzi (nad tym chyba się aż tak nie zastanawiałam, chociaż może coś w tym jest) tylko o to, że mnie się to po prostu nie podoba. Ale w konsekwencji chodzi o to samo - że nie odbieram takiego wierszyka zbyt dobrze :) Nie obraziłam się oczywiście na takie pary ani nawet nie odnotowałam im tego na minus jako ludziom :), ale czułam sie dziwnie.

      Usuń
  11. Zadowolenie z prezentu czy kasy zależy od sytuacji młodych, pewnie sama wolałabym dostac pieniążki, gdybym pod względem sprzętów była odpowiednio wyposażona, a z drugiej strony... dostać same pieniądze to tak trochę głupio. Jakiś zestaw filiżanek czy inne cuda to jednak fajna sprawa, patrząc na nie od razu wiadomo, że to prezent ślubny :D te wierszyki z totkami średnio mi się podobają, przecież mozna zapytać co też sobie para życzy przy wręczaniu zaproszenia... same kwiaty to niekoniecznie dobry pomysł, ale można coś innego w te miejsce kupić.
    Powiem Ci, że sama miałam dylemat co sprezentować kuzynce, bo nie szłam z kimś, dosyć duża kwota za ten "talerz" była i co tu zrobić. Niby mieszkam z rodzicami (choć oni są na "wygnaniu"), zaproszenie dostałam osobno jak i mój brat... ciocia mówiła, że niepotrzebnie kupowaliśmy jeszcze oddzielne prezenty, bo na swoim całkiem nie jesteśmy, mimo że aktywni zawodowo, no ale bez przesady... z pustą ręką to obciach! A młodzi generalnie dostali same pieniążki, oprócz dwóch prezentów - właśnie naszych :D I tak sobie myślę, że samej kasy to ja osobiście bym nie chciała.
    antylia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację, że to zależy od sytuacji pary mlodej - a także od gości i ich pomysłowości, czy zwyczajnie dobrych chęci.
      Ale zgadzam się też z Tobą, ze głupio tak dostać same pieniądze :) O ile kasa bardzo nas ucieszyła i żal byłoby, gdyby jej nie było, to jednak rozpakowywanie prezentów sprawiło nam większą frajdę :)
      Własnie, mnie te wierszyki po prostu się nie podobają, bo jak ktoś ma wątpliwosci, zawsze może zapytać :)
      A z pustymi rękami faktycznie nie wypada przychodzić. Ale myslę, że dobrze wybrnęliście.

      Usuń
  12. Najważniejsze, że jesteście zadowoleni :) Do mnie osobiście nie przemawiają listy prezentowe (choć również rozumiem intencję, ale równie dobrze można tu wysnuć argument, że goście są zaproszeni żeby dostać konkretne prezenty, co najczęściej jednak również jest jednak nadinterpretacją, tak samo jak w przypadku osądzania kogoś, kto napisał/powiedział wprost, że chce kasę itd.itp.), ale każdy z nas jest inny i może mieć inne zdanie w temacie :)) Wiadomo, ilu ludzi, tyle opinii. Kluczem jest tu chyba fakt, kogo tak naprawdę zapraszamy. Jeśli to ludzie naprawdę nam bliscy, to będą wiedzieli czego nam najbardziej potrzeba :) Pozdrawiam pani żono :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do mnie też listy prezentowe dodawane do zaproszenia nie przemawiają i uważam, ze są tak samo nieeleganckie jak wierszyk o pieniądzach :) Ja akurat nie postrzegam kogoś kto taki wierszyk dodał jako materialisty, bo tak jak napisałam - rozumiem intencje, ale po prostu mi sie nie podoba takie narzucanie gościom czegokolwiek :) Czym innym natomiast jest luźna rozmowa na ten temat - sprowokowana zazwyczaj zresztą przez samych gości, którzy pytają co para chce dostać. Po prostu takie rozwiązanie bardziej mi sie podoba :)

      Usuń
  13. No to dobre prezenty na dobry wspólny start :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pisałam komentarz z pół godziny i krótko przed opublikowaniem coś się stało z blogiem... i nie ma :/ :( w takim razie zacznę jeszcze raz ;)

    Po pierwsze to bardzo podobają mi się Wasze prezenty :) są praktyczne, nie powtarzają się, a Wy jesteście zadowoleni, co jest w tym wszystkim najważniejsze :)

    Po drugie: skoro już w komentarzach rozpoczęła się ciekawa wymiana zdań, to i ja dorzucę coś od siebie :) przyznam się bez bicia, że dopiero Twój post i komentarze uświadomiły mi „powagę problemu”, że wierszyk z prośba o pieniądze może być odebrany jako coś niestosownego i materialistycznego, nawet jeśli zmusza obdarowującego do wyjścia, które jest mu nie na rękę. Szczerze mówiąc nigdy nie patrzyłam na to w taki sposób i to nie dlatego, że sama wolałabym kasę. Wychodzę z założenia, że młodzi wiedzą, czego im najbardziej potrzeba, więc dlaczego mieliby o tym nie wspomnieć? :) u Ciebie w rodzinie było tak, że część osób pytała się, co byście woleli. U mnie natomiast często spotykałam się ze skrępowaniem. Wiele osób unikało takich pytań, bo zwyczajnie było im głupio, dlatego taki wierszyk w wielu przypadkach okazał się wyjściem z niezręcznej sytuacji :) tym bardziej, że jednak lepiej jest dostać pieniądze niż sześć krajalnic, cztery zegary czy dwa komplety sztućców (przypadki z rodziny). Ja wiem, wszystko jest do dogadania i ryzyko powtórzonych prezentów można zminimalizować poprzez np. listę potrzebnych rzeczy, ale i tak ryzyko powtórzenia istnieje, poza tym nie ma opcji, żeby każdy z każdym się dogadał i ustalał, kto co daje. To jest właśnie minus prezentów i w takim przypadku pieniądze to jednak lepsze wyjście… W ostatnich czterech latach byłam na około dziesięciu weselach, z czego mniej więcej połowa par wspomniała o tym (w zaproszeniach a nie „słownie”, bo jak widzę to też istotna kwestia;) ), że jednak wolą pieniądze. Inna sprawa, że od nas nie zawsze je dostawali (studia dzienne, praca jak już to dorywcza, więc wiadomo, że nie zawsze było nas stać, aby dać tyle, by zwróciło się za talerzyk). W takich przypadkach po prostu daliśmy prezent (koce, ręczniki, pościel, zestawi filiżanek – zwykle po dwie rzeczy z tych, które wymieniła). Wydaje mi się, że te pary nie miały do nas pretensji (ja przynajmniej bym ich nie miała w takiej sytuacji), no bo nawet jeśli chcą kasę i dostaną ją od większości gości, to kilka prezentów, nawet drobnych, to dlaczego mieliby się gniewać za prezent rzeczowy, który się przyda a i jest jakąś pamiątką, a nie „tylko” kasą?

    O ile jestem w stanie zrozumieć za i przeciw w dylemacie pieniądze/prezent, to w przypadku kwiatów/słodyczy/kuponów w totka/prezentów do domu dziecka nie rozumiem tego w ogóle :) no bo co to za problem za cenę kwiatów kupić coś innego? Jeśli młodym większą radość sprawią słodycze czy zabawki, które przekażą potrzebującym dzieciakom, niż kwiaty w ogromnej ilości, którymi się nie nacieszą i które za chwilę padną, to z jakiej ja jako obdarowująca miałabym to uznać za coś niestosownego?

    Obie kwestie odbieram jako sugestie, a nie sztywne zmuszanie, więc nawet jak ktoś da prezent i kwiaty, to młodzi nie powinni się obrazić :) przynajmniej ja tak mam – nie odebrałabym wierszyka sugerującego rodzaj prezentu jako czegoś nie na miejscu, a nawet jeśli sama skorzystałabym z takiej opcji, to absolutnie nie miałabym żalu do tych, którzy wyłamaliby się od tego :) przecież nie prezenty czy kasa są najważniejsze, a to aby być w takim dniu razem. Kto chce, żeby wesele mu się zwróciło (i to jest dla mnie materializm, a nie sugerowanie prezentu w postaci pieniędzy), to niech go w ogóle nie wyprawia, bo jego zorganizowanie to kilkanaście (małe wesele) a nawet kilkadziesiąt tysięcy zł (duże).

    Ile ludzi, tyle opinii :) jedna osoba za sugestię prezentu może być wdzięczna, inna odbierze to jako coś nietaktownego; ktoś będzie liczył na to, żeby wesele mu się zwróciło, ktoś inny nawet o tym nie pomyśli, bo najważniejsze będzie bycie razem w tym dniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnim zdaniu w trzecim akapicie miało być: "...nawet jeśli chcą kasę i dostaną ją od większości gości, to dlaczego za kilka prezentów, nawet drobnych, mieliby się gniewać, który jest jednak prezentem rzeczowym, przyda się a i jest jakąś pamiątką, a nie „tylko” kasą?" :) kombinowałam z ctr+c, ctrl+v i dopiskami, więc wyszło masło maślane :P

      Usuń
    2. Mam takie samo zdanie. Takie wierszyki traktuję jako sugestię. Znam historie, gdzie młodzi dostali po kilka takich samych prezentów albo takie, które do niczego się im nie przydadzą. Podoba mi się też pomysł z wpłatą na fundację, hospicjum itp., chociaż też musi być to przemyślane. Lepiej poprosić (forma sugestii) gości o wpłatę niż kwiaty (decydują tak naprawdę sami, bo przecież nie będziemy tego sprawdzać), a nie wymagać od nich np. maskotek, bo to jednak może być problem, no i takie "gadżety" dzieciom w domach dziecka są akurat najmniej potrzebne.
      Najważniejsze, że Wam się wszystko udało. Teraz Ty z żelazkiem, a Franek z odkurzaczem możecie szaleć ;) No i skoro nowe sprzęty są, to i mieszkanie nowe? ;))

      Usuń
    3. Te maskotki czy inne zabawki lub akcesoria to oczywiście był przykład (słyszałam o takich, nie wiem czy sama zdecydowałabym się na coś takiego w ogóle, wpłata na konto rzeczywiście wydaje się rozsądniejsza i bardziej pomocna). Chociaż czy to problem to nie wiem, bo dla mnie to żadna różnica kupić kwiaty, pluszaki, słodycze, a nawet i dać/wpłacić pieniądze na jakąś fundację wybraną przez młodych :)

      Usuń
    4. Dziewczyny (odpowiem Wam razem, jako że i tak macie podobne zdanie :))

      Co do "powagi problemu" :) - wiecie, ja akurat nie tyle postrzegam takie osoby jako materialistów, co po prostu nie podoba mi się taki zwyczaj. Uważam, że to po prostu nieładnie i zawsze gdy dostawałam zaproszenie z takim wierszykiem czułam się trochę dziwnie. Raz natomiast naprawdę byłam skrępowana. Mnie nie chodzi o rozstrzygnięcie sporu - prezenty, czy pieniądze, a o to, ze każdy gość ma prawo dokonać wyboru :) Albo zapytać. Widzicie, mnie bardziej krępuje taki wierszyk dołączony do zaproszenia niż zapytanie młodej pary, czego im potrzeba - bo tu pełna zgoda, ze oni to wiedzą najlepiej :)
      I rzeczywiście, chodzi o formę - po prostu nie podoba mi się dołączanie takiej prośby o pieniadze - albo listy prezentów do zaproszenia :)
      Ja się jednak czułam zobowiązana, zeby dać pieniądze znajomym, którzy taką prosbę dołączyli do zaproszenia i źle się z tym czułam, zwłaszcza, że nie był to dla mnie czas najlepszy pod względem finansów. Pewnie by się tez nie obrazili, ale jednak...

      Co do minusów dawania prezentów - trudno mi się do tego odnosić po tym, jak własnie się okazało, że u nas wszyscy się dogadali a powtórzone prezenty to tylko te, które są nam potrzebne w większych ilościach :) Jakoś tak wydaje mi się, że jeśli zaprasza się osoby bliskie, to nie jest problemem to, że dostanie się prezent nietrafiony :) U nas nie ma o tym mowy :)

      Co do kwiatów itd - mnie wcale nie chodzi o to, że to jest problem, zeby zamiast kwiatów kupić coś innego, tylko cały czas podkreślam: nie podoba mi się wymuszanie - czy też sugerowanie czegokolwiek gościom z góry. Jak zapytają, to ok. Ale tak do zaproszenia w moim odczuciu takich próśb zwyczajnie dodawać nie wypada :)
      Natomiast jeśli chodzi o same podarunki dla domów dziecka, jak już napisałam wyżej, do mnie to nie trafia.

      Nasze prezenty rzeczywiście nam się bardzo podobają, no i żeby tylko z tym mieszkaniem to była taka prosta sprawa :)

      Usuń
    5. Rozumiem Twoje stanowisko :) po prostu wcześniej nigdy do głowy nie przyszłoby mi to, że dla kogoś niekomfortowe/nieeleganckie/materialistyczne może wydawać się to, że młodzi będą woleli dostać pieniądze i powiedzą o tym wprost (bez względu na to, czy to będzie dopisane w zaproszeniu czy powiedziane - tego to w ogóle nie brałam pod uwagę czy wypada albo nie :P). Dla mnie to tylko sugestia a nie wymuszanie, która w kilku przypadkach w mojej rodzinie była super rozwiązaniem i uniknięciem kłopotliwych pytań :)

      Nigdy nie uważałam zaznaczenia tego, że młodzi wolą pieniądze za coś nieeleganckiego, tak samo nigdy nie czułam się sztywno zobowiązana do tego, że koniecznie te pieniądze muszę dać :) myślę, że obdarowani nie obrazili się za to, a gdyby rzeczywiście liczyli tylko na kasę, to na część wesel nie powinni nas wcale zapraszać, "bo się nie opłaca". Na szczęście takie przypadki to nie u mnie w rodzinie czy wśród znajomych, bo jednak nie opłacalność się w tym dniu liczy najbardziej :)

      Ja tam bałabym się powtórzonych prezentów (zwłaszcza takich, gdzie potrzebny jest tylko jeden, np. odkurzacz,pralka czy czajnik), w rodzinie mogłyby się takie powtórki zdarzyć, a tym bardziej wśród dwóch różnych rodzin, gdzie część osób pozna się dopiero na weselu :) prezenty są naprawdę fajne, mają dla mnie większą wartość sentymentalną niż pieniądze, jednak w razie powtórzonych podarunków robi się niefajnie, bo co z tym później zrobić? :)

      Usuń
    6. Tak myślałam, że nie wszystkim może to przychodzić do głowy, bo w przeciwnym wypadku nie dokładaliby tych wierszyków :) A jak się okazuje, moje odczucia nie są takie odosobnione :) Może to i jest sugestia, ale również sugestia jest wg mnie nieelegancka :) jeśli nawet w formie ustnej jest powiedziane, co młodzi chcą dostać, to powinno to wyjść po prostu od strony gości, a nie młodej pary. To powinna być odpowiedź na zadane pytanie, a nie sugestia właśnie :)

      Tak jak wspomniałam - trudno mi się do tego odniesć, bo skoro u nas zadziałało i powtórki nie ma (a prezenty dostawaliśmy od osób, które też się nie znaly między sobą) to nie wiem, dlaczego dla innych miałoby to być dużym problemem :) Wydaje mi się, że to kwestia organizacji, ale wcale nie wymaga angazowania jakiejś skomplikowanej logistyki ;)

      Usuń
    7. A i oczywiście niektóre rzeczy odnosiły się do całej dyskusji w komentarzach, a nie tylko Twojej notki (Tobie bardziej chodzi o niekomfortową sytuację, że masz narzucony prezent w formie pieniędzy, dla innych to już materializm, tak samo narzucony rodzaj "dodatkowego" prezentu czyli kwiaty/słodycze dla Ciebie to kłopot a niekoniecznie materializm, wygodnictwo itp.). Odniosłam się do całości dlatego, że sama nigdy nie widziałam w tym problemu :)

      Dla mnie materializmem jest liczenie na to, że wesele się zwróci, albo niewypowiedziana złość na gości, że dali za mało. Po pierwsze: do wesel w dużej mierze dokładają się rodzice (sporadyczne przypadki z tych co znam to te, w którym młodzi całkowicie sami je opłacają), więc hipokryzją dla mnie jest liczenie na zwrot kosztów, których tak naprawdę sami nie ponieśli i są one formą prezentu. Po drugie: jeśli dla młodych liczy się tylko kasa, a nie obecność rodziny, to powinni zapraszać gości z "wyższej półki", może wtedy jakoś koszty wesela "im" się "zwrócą". Nie mniej jednak takie postrzeganie wesela jest dla mnie nie do przyjęcia i gdybym miała być gościem na takiej imprezie, to wcale bym na nią nie poszła (o ile w ogóle zostałabym zaproszona :P). To taki dopisek do tego, czym według mnie jest materializm w kontekście wesela :)

      Usuń
    8. Tak, wiem, że pisałaś też bardziej ogólnie. Racja, dla mnie to była niekomfortowa sytuacja - ale to właściwie tylko raz się zdarzyło, więc tak bardziej ogólnie chodzi o to, że po prostu nie podoba mi się to sugerowanie :)
      A co do czegoś zamiast kwiatów - nie, to nie chodzi o to, że to kłopot. Absolutnie nie (w sumie to nie wiem, gdzie napisałam coś takiego:)), tylko znowu o to samo - że nie podoba mi się samo narzucanie czegokolwiek :) My po prostu zostawiliśmy to gościom.

      Co do tego zwracania sie kosztów wesela to się zgadzam. ktoś kto na to liczy, w ogóle nie powinien zabierać się za organizację tej imprezy, bo nie po to się robi wesele, żeby dostać za nie zwrot.\

      Samo dokładanie listy prezentów czy wierszyków do zaproszenia nie jest może materializmem, ale jakoś tak w moim odczuciu wygląda to tak, ze nie zapraszamy samych gości, a gości z prezentem :P Ja wiem, że to jest normalne, ze kazdy coś w prezencie przynosi, ale jakoś mówienie o tym głosno, czy w tym wypadku bezpośrednia wzmianka na ten temat jakoś mi nie pasuje.

      Usuń
    9. :) miałam na myśli to, że czy chodzi o prezent/pieniądze, czy kwiaty/inne drobiazgi, to wiem, że mówiłaś o niekomfortowej sytuacji, nie lubisz narzucania i wolisz mieć wybór :) cała reszta (kłopot z rodzajem prezentu, materializm i inne "nie Twoje" spostrzeżenia), to w kontekście do dyskusji pod postem :)

      Rozumiem Twój punkt widzenia :) ja do tej pory nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób, ani nie pomyślałam, że można tak a nie inaczej takie zachowania (wierszyki, sugestie) odebrać :)

      Swoją drogą podziwiam Twoją rodzinę i znajomych, że tak się zorganizowali z prezentami :) u mnie wszędzie tam, gdzie młodym było obojętne, co dostaną, to w przypadku prezentów rzeczowych zawsze zdarzały się powtórki, najśmieszniejsza to ta z krajalnicami i zegarami - i to z jednego wesela ;) zależy to pewnie od wielkości wesela (te w mojej rodzinie były spore bo na ponad 100 osób, więc i ryzyko powtórki duże) a i od tego, na ile goście się przyłożą do prezentu lub dopytają samych młodych lub ich rodzinę/znajomych, co inny chcą im kupić :)

      Ja prezenty bardzo lubię, na pewno miałyby dla mnie większe znaczenie niż nie wiadomo jaka kwota w kopercie (zwłaszcza po latach), jednak te powtórki byłyby problematyczne :) na ten moment sama nie wiem, co bym wolała, zwłaszcza że ktoś tak jak i część z Was może to źle odebrać :)

      Usuń
    10. Ok, rozumiem :) Po prostu wolałam sprecyzować. Ale wiem, ze pisałaś ogólnie, w odpowiedzi na inne komentarze również - zresztą sporo z Was się w ten sposób pod tą notką wypowiada i to mi się podoba, bo powstała fajna, kulturalna dyskusja :)

      Myślę, że to chyba przede wszystkim zależy właśnie od tego na ile goście się przyłożą - no i pewnie też od rodzaju relacji, jakie mają z młodą parą. My prezenty dostaliśmy głównie od bliskich znajomych lub siostry. Oni znają nas na tyle, i wiedzą na tyle dużo o naszym zyciu, ze o wpadkę było trudno :) No i jezscze jedna sprawa - o czym pisałam już w innych komentarzach, wydaje mi się, ze w ogóle trudno nam kupić nietrafiony prezent :)

      Jeśli nie wiesz, co byś wolała, to proponuję zostawić ten wybór gościom ;) Ale oczywiście zobaczysz jeszcze jak to się wszystko poukłada i wtedy zdecydujesz jak to załatwic.

      Usuń
  15. Fajnie, że jesteście zadowoleni, to musi być fajne dostać tyle super prezentów ;))

    Nie zastanawiałam się (jeszcze) nad kwestią samych prezentów i tego, co może źle zostać odebrane, ale po przeczytaniu notki oraz komentarzy muszę stwierdzić, że chyba najbliższa jest mi wypowiedź natalii :D

    Nie chcę tu stawiać żadnych "złotych myśli", bo później się okaże, że napisałam jedno, a zrobiliśmy drugie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie - bardzo fajnie :)

      W takim razie przeczytaj odpowiedź do niej, bo nie chce mi się powtarzać :P

      Usuń
  16. no tak w Waszym przypadku nie zbieranie tylko pieniędzy jest uzasadnione ale co w przypadku takim jak my z Lu kiedy mamy 2 żelazka, 2 odkurzacze, 3 zestawy talerzy, zestaw kawowy, garnki i milion ręczników ??? pozwolić żeby ludzie nam pokupowali kolejne sprzęty których nie użyjemy póki się nasze nie zepsują bo są kilkuletnie albo składować je w komórce i rozdać innym jako prezenty ???

    Ja uważam, że wierszyki typu dziękujemy za prezenty raczej przyda nam się pieniądz w kwocie ile kto uważa a nie ile kto daje bo wypada są ok w przypadku par które od dawna ze sobą mieszkają i wszystko tak naprawdę mają :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście Polly, dlatego właśnie ważna jest sytuacja młodej pary :) Z tym, że ja wychodzę z założenia, że goście, których zaprasza się na slub są na tyle nam bliscy, że ją znają i orientują się w ich życiu :)
      Dlatego wcale nie uważam, że prezent jest zawsze lepszy od pieniędzy - czy też na odwrót, bo obie formy są ok (choć ja akurat się cieszę, ze dostaliśmy sposo prezentów), ale głównie chodzi mi o to, że nie podobają mi sie te wierszyki :)

      Usuń
  17. Witaj
    Niech Wam się darzy, a prezenty niech służą przez wiele lat :)
    Pozdrawiam Was pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. ja jak zobaczyłam wierszyk na zaproszeniu od brata odnośnie dania 'grosika' zamiast kwiatów, to mi ręce opadły..też odebrałam go jak materialistę. I ludzie nie wywiązali się z tego.Kupowali kwiaty, czekoladki, wina, totka. Jedna rodzina fajnie wybrnęła i kupiła skarbonkę świnię i wrzucili tam same grosiki :) A jak dowiedział się, że mama kupuje kwiaty, to podkreślił, że przecież nie chcą, a chcą pieniądze...
    logiczne jest, że w tym momencie 10-20 zł nie wypada włożyć, a zdecydowanie więcej, i widać było, ze gościom to się nie spodobało.

    prezenty dostaliście fajne, a pieniądze...a pieniądze przydadzą się na nowe mieszkanko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie.. Ja co prawda intencje niby rozumiem i nie jestem taka prędka w określaniu młodej pary jako materialistów, no ale jednak nie podoba mi sie to i już :)
      Ale z czymś takim, o czym Ty piszesz to sie jeszcze nie spotkałam! Żeby zamiast kwiatów pieniędzy sobie życzyć? No to już chyba lekkie przegięcie, przynajmniej ja to tak postrzegam.
      Prawdę mówiąc, nawet nie od razu zrozumiałam, o czym piszesz :)

      Usuń
    2. tak, zamiast kwiatów pieniądze.
      wierszyk brzmi dokładnie tak "Aby ulżyć Wam udrękę Młoda Para podpowiada, i zarazem pięknie prosi, zamiast kwiatków, by w kopertę włożyć grosik. Tyle ile każdy może, za co z góry szczęść Wam Boże"

      Usuń
    3. No to jestem naprawdę w szoku! To już moim zdaniem jest nie tyle nieeleganckie, co niegrzeczne. Może ktoś powie, że przesadzam, ale tak właśnie to widzę...

      Usuń
  19. Uwierzysz, że my jesteśmy już trzy tygodnie po ślubie a nadal 70% prezentów nie mamy rozpakowanych?:) Tyle się dzieje, że na nic nie ma czasu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie trudno mi w to uwierzyć :) Bo u nas też się duzo działo - zwłaszcza tuż po ślubie, ale prezenty to ja bardzo lubię, więc jak tylko sobie o nich przypomniałam w niedzielę to nie mogłam się doczekać, aż je zobaczę :)

      Usuń
  20. Miło, że niczego nie narzucaliście gościom, chociaż słynne są już opowiadania o tym, że ktoś dostał cztery żelazka :)
    Teraz w modzie jest też ustalanie listy prezentów, ale to wydaje mi się mocno niestosowne, no i odpada element zaskoczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się po prostu takie narzucanie nie podoba, a te słynne opowieści rzeczywiście krążą, tylko, że trudno mi uwierzyć w to, że naprawdę tak trudno to zorganizować :) Zwłaszcza, że nasz przykład pokazal, że prezenty nie muszą się powtarzać :)

      Zgadzam się z tą listą prezentów, mnie też się to nie bardzo podoba. My co prawda stworzyliśmy coś na jej kształt, ale to nie była oficjalna lista, tylko po prostu osobom, które pytały, mówiliśmy jakie rzeczy się nam przydadzą a jakich nie potrzebujemy. Później, kiedy okazało się, że wszyscy już wiedzieli, że moje żelazko jest do kitu, stwierdziłam, że powiem Jusce, zeby się zorientowała kto co kupuje, zeby nie było powtorki :) I jak widać to działa.
      I element zaskoczenia był, bo wymieniliśmy całiem sporo tych rzeczy (od zakupow powazniejszych jak to żelazko, po zupełnie błahe - jak miski plastikowe :P) i nie wiedzieliśmy, kto co wybierze.

      Usuń
  21. Fajnie, że goście trafili z prezentami, zwłaszcza, że część sprzętu domowego jak piszesz mieliście 'do wymiany':-). Ważne, że jesteście zadowoleni. A pieniążki na pewno też się przydadzą.

    Muszę przyznać, że my dostaliśmy głównie pieniądze i to bez żadnych sugestii:-) I to akurat nas ucieszyło, bo przeznaczyliśmy je na to co faktycznie było nam potrzebne.
    Nie dostaliśmy za to zbyt wiele kwiatów, bo my akurat wykorzystaliśmy pomysł na upominki dla domu dziecka. Ale tylko dlatego, że ciocia mojego męża- siostra zakonna była wówczas od lat dyrektorem takiego domu.. Goście bardzo przychylnie przyjęli pomysł, by zamiast kupować dla nas bukiety- zakupić jakieś akcesoria szkolne dla tych dzieci. A kwiaty dostaliśmy od najbliższych i od osób, które przyszły tylko na ślub.
    My wyszliśmy z założenia, że kwiaty, choć piękne- zwiędną bardzo szybko, a w ten sposób wspólnymi siłami możemy zrobić coś dobrego. Nasz ślub stał się okazją by na buziach tych biednych maluchów pojawił się choć przez chwilę uśmiech, by dostały coś nowego. Bo bądźmy szczerzy, że tak na co dzień nie każdy szuka okazji, by zrobić coś dobrego dla kogoś.
    Także myślę, że nie wyszło źle, nikt tego nie skrytykował:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, przy okazji tej notki trochę się zastanawiałam nad prezentami, które dostajemy na różne okazje i przyznać muszę, że my chyba po prostu jesteśmy "łatwi" pod tym względem, bo chyba się nie zdarzyło, żeby jakiś prezent był naprawdę nietrafiony. Jakoś tak zawsze nam się wszystko podoba i/lub przydaje, i wszystko nas cieszy :)

      Tak, z kwiatami to niestety tak jest, że są nietrwałe i pożytku z nich żadnego nie ma, dlatego wcale się nie upieram przy tym, że to najlepszy pomysł :)

      Usuń
  22. Miałaś piękną suknię :) Mniej więcej tak ją sobie wyobrażałam ;)

    Brat dostał tylko jeden prezent, serwis obiadowy na 12 osób, z którym teraz nie ma co zrobić, bo nie opłaca mu się fgo zabierać do Londynu i płacić majątku za nadbagaż, zwłaszcza taki ciężki. Oni nie prosili o pieniądze, goście chyba sami zdecydowali, że kasa będzie odpowiedniejsza. I oni się z niej bardziej ucieszyli. Jedynie poprosili o właśnie, kupony totolotka, ale nikt tego nie odebrał jakoś źle, wszystko zależy od ludzi ;)

    Ja się już kilka razy spotkałam z tym, że młodzi proszą o coś w zamian za kwiaty. Jedni prosili o książkę, co było dla mnie wyzwaniem, bo jak mam kupić książkę osobom, których gustu w tej sprawie nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)

      No tak, to jest kwestia tego o czym pisałam w którymś komentarzy - goście nie wykazali się wyobraźnią :( Kiedy my kupowaliśmy prezent dla kuzyna, który mieszka za granicą, wiedzieliśmy, ze musi to byc coś, co będzie mu łatwo zabrać ze sobą. Ale okazuje się, że reszta gości Twojego brata jednak wczuła się w sytuację :)

      Oczywiście, jak zawsze wszystko zależy od ludzi. To nie jest też kwestia tego, że ja odbieram to jakoś źle, po prostu nie podoba mi się narzucanie w jakiejkolwiek formie, dlatego my tego nie robiliśmy - powiedzieliśmy, na przykład (gdy ktoś pytał), że może być książka, ale także wino, slodycze, czy kupon albo właśnie kwiaty :) Pełna dowolność :)

      Usuń
    2. Nie wczuli się kompletnie :| A dobrze wiedzą, że nie mieszkają tutaj i powinni się domyślić, że średnio będzie im się chciało wieźć serwis do Londynu.

      Każdy robi według siebie :))) Ja chyba generalnie jestem dość otwarta jeśli chodzi o kwestie tego, co chce para młoda. No jedynie nie spodobałaby mi się ta lista prezentów.... to takie trochę mało fajne.

      Usuń
    3. No szkoda, ale dobrze, ze to tylko jednorazowa "wpadka" a serwis może i tak się przyda ;) WIesz, to są rzeczy na lata, kto wie...

      Taka dodawana do zaproszenia rzeczywiście niefajna, zgadzam się. I w ogóle taka oficjalna lista niezbyt dobrze moim zdaniem wygląda.

      Usuń
  23. ja też nie sugerowałam gościom co mają dać, bo ten zwyczaj żeby wypisywać w zaproszeniu takie rzeczy jest moim zdaniem uwłaczający innym, prezenty też mnie strasznie cieszyły, mamy 3 piękne komplety pościeli, lampki do wina, pucharki na lody, 2 serwisy do kawy, sztućce, będę miała do tego wszystkiego sentyment :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie ten zwyczaj mi nie odpowiada, dlatego nie szlam w tym kierunku :)
      Fajne prezenty dostaliście :) I okazuje się, że nawet jak się powtorzą (tak jak nasze ręczniki) to nawet dobrze, bo sie przydają :) Teraz ludzie raczej rzadko kupują jakiś sprzęt w prezencie nie konsultując tego z innymi, bo się boją, że się powtórzą. A jak powtórzą się szklanki, to nic się nie dzieje :)

      Usuń
  24. milo sie czyta ze masz takie podejscie :-) ludzie czesto marudza nie zdajac sobie sprawy ze robia przykrosc innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, pewnie są tacy ludzie, ale wg mnie to takie zachowanie tylko o nich źle świadczy.

      Usuń
  25. No to jesteś przygotowana na przeprowadzkę :D. A tak właśnie myślałam o przeprowadzce, że będę musiała to wszystko kupić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie ma dokąd się przeprowadzić :)

      No to musisz wyjść za mąż i zorganizować sobie wesele :P

      Usuń
  26. O rany, to Wasze stare żelazko chyba musiało mieć jeszcze duszę ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie wyrzuciłam go :) Dusza ma się dobrze ;P

      Usuń
  27. Prezenty wogóle jak można je komentować:)Uważam że każdy kto nas obdarowuje zadał sobie trud wyboru i zakupu więc to trzeba doceniać, a nie podchodzić totalnie materialnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, oczywiscie masz rację - tylko, ze celem tej notki wcale nie bylo sprowokowanie Was do komentowania prezentów :) Raczej dyskusja toczy się wokół innych kwestii :)

      Usuń