Mój mąż* dziś po pracy idzie na piwo z kolegami. Ma niby wrócić mniej więcej około 21, ale kto go tam wie :) W każdym razie, zapytałam go, co niby ja mam robić sama w domu w piątkowy wieczór, a on mi na to: "jak to co? bloga będziesz pisać". No to piszę, bo męża przecież trzeba słuchać, nie? :P
W pracy trochę się działo, zadzwonił do mnie audytor i powiedział, co przygotować na poniedziałek. Zapowiada się intensywnie. Ale o 16:53 postanowiłam, że będę się tym martwić w poniedziałek właśnie, a teraz rozpoczynam weekend. Przecież jakoś to będzie :) Dam sobie radę bo niby dlaczego nie? Z taką myślą wsiadłam na rower i popedałowałam w stronę tramwaju, który zawiózł mnie do domu. Wykorzystałam fakt, że Franka nie będzie i na obiad zrobiłam sobie moją ulubioną zapiekankę makaronową w beszamelu, którą robię tylko wtedy, gdy jadam sama, bo dla Franka taki obiad to żaden obiad :) A teraz zasiadłam sobie przed laptopem, z kuflem wiśniowej Fortuny i przymierzam się do pisania.
Wypadałoby napisać, jak to było od początku :)
Wiecie już, że rano byłam mocno podekscytowana. Do tego stopnia, że musiałam się zmuszać, żeby zjeść śniadanie. Ale później wszystko się jakoś uspokoiło. Wydawało mi się, że przed ślubem w domu zapewne będzie panować totalny chaos i zamieszanie, a u nas była cisza jak makiem zasiał. Żadnej bieganiny, czy paniki. To wszystko mnie uspokoiło. Poszłam sobie pod prysznic, spokojnie sobie wszystko przygotowałam i spakowałam rzeczy, które rodzice mieli mi wieczorem przewieźć do hotelu, w którym nocowaliśmy. A później wybrałam się do fryzjera i kosmetyczki.
Bardzo się bałam tej wizyty, bo rzadko jestem zadowolona z uczesania, ale tym razem naprawdę byłam zrobiona na bóstwo! :) Fryzurą byłam zachwycona (ech, szkoda, że zapomniałam zrobić zdjęcia)! Makijażem także. Wróciłam uśmiechnięta po dwunastej i zaczęłam się ubierać. Bielizna, pończochy (na pasie, żadne tam samonośne), podwiązka, halka. I najważniejsze - suknia. Ubierały mnie mama i Juska, obok kręciła się jeszcze moja siostra, a Karolina skakała wokół nas i zachwycając się moim wyglądem i robiąc zdjęcia. Wreszcie byłam gotowa, żeby pokazać się Frankowi. Spotkaliśmy się w przedpokoju. Zdecydowanie Frankowi się podobałam :) On mnie również. Nieskromnie powiem, że ładna z nas była para :) To oczywiście moja subiektywna opinia, ale potwierdzona również komplementami ze strony osób postronnych :)
Wyobrażałam sobie, że przed wyjściem do kościoła będzie nam na wszystko brakowało czasu i jak zwykle nie zdążę z połową rzeczy - i znowu było zupełnie na odwrót :) Byliśmy gotowi dużo wcześniej. Znalazł się nawet czas na kilka fotek. A potem było błogosławieństwo. Przyznam, że tego momentu mocno się bałam, bo jakiś czas temu okazało się, że nasze rodziny mają zupełnie inne oczekiwania jeśli chodzi o ten moment. Ja z moją mamą już dawno stwierdziłyśmy, że nie chcemy żadnych szopek. Frankowi było wszystko jedno, ale jego mama stwierdziła, że przecież błogosławieństwo musi być. Nie pokłóciliśmy się o to, ale powstała lekka konsternacja i niepokój po obu stronach. Później do tematu w zasadzie już nie wracaliśmy, poza przypadkowymi wzmiankami. Okazało się jednak, że wszystko wyszło bardzo naturalnie :) Nie było patosu, klękania, ani łez :) Były za to miłe słowa ze strony naszych rodziców, uściski, życzenia i naturalność :) Ostatecznie więc obie strony były zadowolone.
Wreszcie ktoś krzyknął, że samochód podjechał (czyli nasz kolega Robert, który użyczył nam swojego samochodu) i wyszliśmy z domu :))
I tu się na razie zatrzymam, bo i tak napisanie tej notki zajęło mi parę godzin :P Zauważyłam, że w piątek zawsze mam ogromną ochotę, żeby pisać, ale jednocześnie kiepsko mi to idzie, czuję się zmęczona i za bardzo rozluźniona :) Poza tym co chwilę przerywałam i zajmowałam się innymi rzeczami. A tymczasem Franek zdążył już dawno wrócić do domu :)
Na koniec odam jeszcze, że później rozmawiałam z Dorotą i Juską, które mówiły, że od rana strasznie się stresowały w moim imieniu - przynajmniej tak, jakby to był ich ślub, a nie mój :) Ale Juska stwierdziła, ze denerwowała się od rana, do momentu, gdy weszła do nas do domu. Wtedy automatycznie stres ją opuścił, bo, jak to określiła, u nas wszystko było na luzie :) Natomiast moja ciocia (najlepsza koleżanka mojej mamy jeszcze od czasów liceum, która była świadkiem na jej ślubie) powiedziała, że ja to cała mama :) Obie jesteśmy spokojne w takich sytuacjach i rzadko widać po nas stres.
Chciałyście też bardzo zobaczyć moją suknię. A więc proszę bardzo, na chwilę mogę te zdjęcia tutaj wrzucić :) Ale konsekwentnie, moją piękną buzią chwalić się nie będę :)
* ten zwrot chciałabym zadedykować KenG. :) ciekawe, czy wiesz, dlaczego? :P
Wiem ;P
OdpowiedzUsuńA co jest najlepsze, już kiedy zobaczyłam gwiazdkę, pomyślałam, że może coś takiego być ;D
UsuńHaha :P Ciekawa byłam, czy pamiętasz ;)
UsuńPamięć mam dobrą, tylko strasznie wybiórczą ;)))
Usuń:) Ale to zapamiętałaś ;)
UsuńPięknie! Bo skromnie... Tak sobie mniej więcej wyobrażałam. Gdybym zobaczyła ,,bezę'', byłabym srodze zawiedziona, bo to nie byłabyś Ty!
OdpowiedzUsuńU nas przy ślubie Asi też nie było paniki albo chaosu. Luz-blues! Do momentu ubierania Panny Młodej. Nagle towarzystwo gdzieś się rozlazło po kątach, padło na mnie, a resztę wiesz. Buziaki!
Miło mi :)
UsuńRzeczywiście, ta suknia zwyczajnie do mnie pasowała. Wszystkie, które oglądałam były w podobnym stylu. Przymierzałam też dwie inne, które podobały mi się i wyglądałam w nich dobrze, ale jednak to po prostu nie byłam ja.
Tak, pamiętam :)
Suknia naprawdę bardzo ładna. Wiem jak nie lubisz spisywać relacji, więc tym bardziej się cieszę, że ją tutaj robisz :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nie lubię i dość kiepsko mi to idzie. Ale z drugiej strony jest sporo kwestii związanych ze slubem, które chciałabym poruszyc :)
UsuńDzięki :)
suknia juz mi sie dawno odobala, to wiesz:P czekam na czesc dalsza, choc powiem ci, ze juz teraz zaczelam sire wzruszac, ekscytowac, jak juz dawno po przeciez:D
OdpowiedzUsuńWiem ;)
UsuńNo, jeszcze nie tak dawno :P Tydzień tylko, ale rzeczywiście dziwne, ze teraz nagle się zaczęłaś ekscytować :)
wow !!! zdjęcia !!!!!!!!!!! to co lubię najbardziej :))) szczerze mówiąc pierwszy raz widzę koronkowe rękawiczki :))) ładnie podoba mi się :)))
OdpowiedzUsuńNo, to cieszę się, ze udało mi się Cię zadowolić :))
UsuńNajpierw przymierzałam "zwykłe", ale wyglądałam jakbym miała ręce w gipsie po łokcie :P Nieładnie to wyglądało, więc szukałam koronkowych.
Pięknie wyglądałaś :D. Cieszę się, że wszystko sie ułożyło po twojej myśli i był to najpewniej dzień który mile zapamiętasz i będziesz wspominać swoim dzieciom :3
OdpowiedzUsuńAj, zapomniałabym. U mnie zmiany, już nie jestem Mesmerą tylko Królikiem, jak będziesz chciała to ci to wyjaśnię, choć z tego co widziałam w komentarzach, byłam głupia, że w ogóle zmieniałam nick. Królik to mój nick z mojego pierwszego bloga i do niego powróciłam tylko.
UsuńDziękuję, miło mi.
UsuńTak, to zdecydowanie był dzień, który zapamiętam na zawsze :) Piękny był i szkoda, ze sie już nie powtórzy.
Tak, wiem o tych zmianach - czytałam, chociaż faktycznie nie wszystko rozumiem :P A czemu uważasz, że byłaś głupia, ze w ogóle zmieniałaś nick?
Nie ja myślałam tylko inni :)
UsuńRozumiem, ale dlaczego?
UsuńOoo, też chcę mieć taki welon, i długość idealna i sam on ;-))
OdpowiedzUsuńSuknię tak właśnie mniej więcej sobie wyobrażałam - ani nie jest zbyt skromna, ani zbyt strojna, tylko taka w sam raz :)
Kurcze, niby wiadomo, że nie ma się czym stresować, bo nie jest ważne, czy wszystko będzie idealnie tak jak to sobie obmyśliliśmy, a jednak ja już teraz wiem, że u nas takiego spokoju nie będzie :P i może nie tyle z powodu stresu, co właśnie ekscytacji ;-) Podziwiam Was za ten stoicki spokój :D
Dziękuję za tak obrazowe opisanie tych pierwszych chwil z Waszego Dnia :) Cierpliwie czekam na dalszy ciąg relacji ;)) Buziaki ślę :*
No to powodzenia w szukaniu :)
UsuńTo był jedyny welon takiej długości, wszystkie były krótsze. Jesteś wyższa ode mnie chyba dość sporo, zastanawiam sie, czy to może mieć znaczenie w tym wypadku? Jeśli tak, może być Ci jeszcze trudniej znaleźć welon o długości, która Ci będzie odpowiadała, ale w takim razie trzymam kciuki :)) Na pewno znajdziesz.
Noo, ja też chyba wiem, że u Ciebie takiego spokoju nie będzie :)))
Nie ma za co ;) Dalszy ciąg na pewno będzie :)
Piękna skromna suknia :) piękna...
OdpowiedzUsuńTo miłe, ze tak uważasz :)
Usuńnie lubię przepychu :) ładnie wszystko się komponowało ;)
UsuńMnie się też tak wydaje. I właśnie ja również wolę to, co skromne w takim wypadku - nawet wiele osób mówilo mi, że trochę przesadzam, bo to jednak ślub :P
UsuńJeszcze raz wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zawsze jest sięciekawym sukni ślubnej. Chyba mamy inny gust. Jak dla mnie sukienka średnia, ale najważniejsze, że Tobie się podobała :)
Dzięki.
UsuńI właśnie dlatego nie miałam ochoty wrzucać zdjęć sukni. Nie potrzebna mi wiedza o tym, kto uważa, że moja suknia, w ktorej wyglądałam pięknie jest średnia. Zwłaszcza, ze ja nie mam w zwyczaju dyskutować o gustach.
Hmm, błogosławieństwo rodziców jest dla Ciebie szopką? Dla mnie to był bardzo ważny moment, a łzy i wzruszenie są tu jak najbardziej uzasadnione i nie uważam aby było to w jakiś sposób żenujące, to samo podczas ślubu..bo pamietam ze jakiś czas temu pisalaś ze podczas ślubu takie zachowania są dla Ciebie troszkę żenujące. No ale fajnie ze byliście tacy zrelaksowani :-)
OdpowiedzUsuńChyba domyślam się o co chodziło Margolce- co prawda ja ślubu nie mam, ale widziałam wiele filmów z wesel, keidy to równiez blogosławienstwo było nagrane i ja bym te niektóe nazwała szopką, bo rodzice młodych zachowywali się jakby ich dzieci miały właśnie zaraz isć na wojnę lub jakby to było ostatnie pozegnanie, a nie wejscie w nowy etap życia. I właśnie jak na filmach widziałam ten lament itd to dla mnie szopka jak nie wiem.
UsuńLily, to żadna nowość, że mamy inne podejście do różnych spraw, jednak wydaje mi się, że znowu za bardzo bierzesz do siebie moją notkę. Ja piszę o sobie i swoich odczuciach, inni niech robia, jak uważają - mają do tego prawo, tak jak i ja. Tak, dla mnie to jest właśnie szopka. I przecież napisałam o konkretnym rodzaju tego błogosławieństwa, a nie ogólnie. My zrobiliśmy to w taki sposób, jak nam odpowiadało - właśnie tak jak napisałam: bez patosu i ckliwości. I dlatego właśnie było to wydarzenie piękne i równie ważne.
UsuńA co do łez na ślubie - nie napisałam, ze to jest "troszkę" zenujące :) Napisałam, ze to byłaby totalna kompromitacja - i podtrzymuję swoje zdanie. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca :)
Jeśli Tobie z tym dobrze, jeśli taka jesteś i takie zachowania są dla Ciebie naturalne, to ok. Masz do tego prawo, a ja w to nie wnikam - podobnie jak nie komentuję tego, gdy ktoś się wzrusza przy składaniu przysięgi małżeńskiej.
Ale takie zachowania nie są w moim stylu i dla mnie byłoby to żenujące. Nie zachowuję się w ten sposób, swoje emocje trzymam na wodzy w obecności większej ilości osób, a radość i szczęście okazuję zupełnie inaczej.
Kobieto w sukience - o tak, mniej więcej coś takiego miałam na myśli :P Do tego jeszcze widziałam różnego rodzaju wierszyki i w ogóle całe ceremonie - w dodatku w obecności wszystkich gości. Dla mnie to zbędne i nienaturalne. Jeśli ktoś tak chciał - proszę bardzo, ale nie wyobrażam sobie, zebym musiała robić coś takiego sama, a już na pewno nie dałabym się do tego zmusić.
UsuńW ogóle wydaje mi się, że są rzeczy, których nie powinno się wystawiać na widok publiczny i to jest jedna z nich. Dlatego też nie życzyliśmy sobie obecności fotografa przy ubieraniu się, czy właśnie błogosławieństwie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńprzepiękna suknia...aż nie mogę oderwać wzroku...
OdpowiedzUsuńOjej, to miło, nie sądziłam, ze może na kimś zrobić takie wrażenie :)
UsuńOm, om, om. Ładna z Ciebie Panna Młoda z zamazaną twarzą :-) Sukienka bardzo ładna. Zaskoczyłam samą siebie, bo wydawało mi się, że mam inna "wizję", a tu proszę. Chyba muszę zapamiętać na przyszłość, że trzeba mierzyć kilka fasonów, a nie upierać się przy jednym. Bukiet - klasa!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze relacje. Pozdrawiam, M;*
A co się buzią będę chwalić ;)
UsuńWiesz, suknia przede wszystkim musi pasować do "modelki" :P czyli do panny młodej. Nie każda do każdego pasuje - suknia może pięknie wyglądać na zdjeciu, a gdy dana osoba się w nią ubierze, to już nie to samo - i na odwrót. Dlatego zdecydowanie zachęcam Cię, żebyś przymierzała różne typy sukni, pamiętając jednak o tym, że musisz się w nich "czuc" :)
W każdym razie, myślę, ze moja suknia po prostu dobrze na mnie wyglądała i dlatego moze się wydawać ładna nawet osobom,które dla siebie by takiej nie wybrały :)
A bukietem byłam zachwycona! Moja kwiaciarka się sprawdziła.
Teraz nie pozostaje nic innego jak cieszyć się małżeństwem:) Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia Margolko:)))))))))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNo to się cieszę :)
cudnie to czytać i przezywać razem z Tobą!
OdpowiedzUsuńSukienkę miałaś śliczną - taka bardzo w moim stylu :-)
I ja się cieszę, że przeżywacie wraz ze mną :))
UsuńMnie się ta suknia też bardzo podobała - ale przede wszystkim na mnie, bo początkowo wcale nie byłam taka pewna, czy to właśnie ta :) Zwłaszcza, ze widziałam kilka ładnych sukni, między którymi się wahałam.
Ooooo jest i sukienka hehe ;D śliczna taka dalikatna, skromna , super ;)) Welon też mi się podoba, bo jest taki idealnej długości ;D
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za ten spokój, bo ja siebie w takim dniu nie wyobrażam spokojnej, na pewno bym na wszystkich krzyczała, biegała i robiła wszystko w stresie, tak jak przed studiówką , choć te dwie imrpezy są przecież bez porównania ;D
Welonem byłam zachwycona :) prawie wszystkie inne, które widziałam, były krótsze i szersze.
UsuńA może sama siebie zaskoczysz, gdy przyjdzie, co do czego? :)Tak naprawdę nie wiadomo, jak się człowiek zachowa w danej sytuacji :) Chociaż oczywiscie znając siebie, można się tego trochę spodziewać.
Niby przegapiłam poprzednią sobotę, a jednak najfajniejszej pierwszejszej notki nie przegapiłam;)
OdpowiedzUsuńGratuluję jeszcze raz:*
Ee tam, jak przegapiłaś poprzednią sobotę, to z Tobą nie gadam! Foch :P
UsuńDzięki :)
Piękna suknia:) I wszystkiego dobrego na nowej drodze życia:) Naprawdę szacun jak to wszystko ogarneliście! Jak czytałam notki z przygotowań (a miałam zaległości, oj miałam....) to masakra ile tego jest. A Ty tak ze spokojem to opisywałaś, krok po kroczku i wszystko wyszło rewelacyjnie, gratuluje:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :)
UsuńRzeczywiście, wszystko udało nam się ogarnąć. Aż nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim.
teraz macie co wspominać:)
Usuńnajlepszego na nowej drodze życia!
OdpowiedzUsuńSukienka piękna. I jaki piekny uśmiech tylko twarz ci trochę zżółkła :D
Dziękujemy bardzo :)
UsuńA to pewnie przez te emocje :)
Margolko &Franku Nowożeńcy Kochani :)!
OdpowiedzUsuńMądrością domek zbudujcie, dla dwojga, trojga, czworga, a może i więcej, kochając się coraz goręcej.
I zawsze miejcie w pamięci ten dzień jedyny - Wasze Cudowne Zaślubiny.
Dużo zdrówka, szczęścia wszelkiej pomyślności, spełnienia marzeń realizacji wszystkich Waszych wspólnych zamierzeń i planów..
życzy
Nicole :)
Tak w ogóle pięknie wyglądaliście a Tobie Margolko jakoś twarzyczka pożółkła jednak gości na niej piękny uśmiech :))) ;)
Dziękujemy bardzo za piękne życzenia, a ten dzień na pewno pozostanie w naszej pamięci!
UsuńPożółkłam pewnie z nadmiaru emocji ;)
Fortuna wiśniowa pyszna jest.
OdpowiedzUsuńZgadzam sie :)
UsuńSukienka bardzo ładna, skromna i widać pasująca do Ciebie :-) I już wiem co miałaś na myśli pisząc o wystających obojczykach jeśli za bardzo schudniesz ;) Oczywiście Twoje w ogóle się nie odznaczały, a koronka podkreślała delikatność sukni. Jeszcze raz moje gratulacje :-)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, uważam, ze suknię powinno się przede wszystkim dobierać do siebie - i myślę, że ta do mnie naprawdę pasowała - nie tylko jeśli chodzi o wygląd, ale także o jej charakter :)
UsuńCo do obojczyków - to fakt, ze w tej sukni byłoby to widać, chociaż tak w ogóle na co dzień też wyglądałabym niefajnie taka koścista :) Nawet teraz jak oglądam moje niektóre zdjęcia, to wydaje mi się, ze jestem za chuda, mimo, ze na żywo wcale tak nie uważam :)
Śliczna suknia- skromna a jednocześnie elegancka. Wyglądałaś ślicznie więc się nie dziwię, że nie czułaś się skrępowana być gwiazdą wieczoru- o czym pisałaś w poprzedniej notce :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, chociaż ja myslę, że to nawet nie tyle zasługa mojej fizjonomii tego dnia, co psychiki :) Niemniej jednak oczywiście to, ze czułam się dobrze we własnym ciele było bardzo ważne.
Usuńsuknia prosta, ale piękna :) i uczesanie na ile tutaj widać też:)
OdpowiedzUsuńszkoda,że Was nie możemy zobaczyć ;)
No, trochę słabo widać tu uczesanie (naprawdę żałuję, ze nie wpadłam na to, zeby zrobić zdjęcie!), ale naprawdę byłam z niego zadowolona.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam z ciekawością i podziwiam piękną sukienkę :)
Serdeczności dla Was :)
Dla Ciebie również Morgano :)
UsuńŚliczniście oboje! Suknia też śliczna, skromna.
OdpowiedzUsuńI lato do końca życia w szczęściu Wam życzę :)
Bardzo dziękujemy :)
UsuńŚlicznie wyglądałaś, aż żałuję, że nie widzę buzi! :)
OdpowiedzUsuńPoczytać wpadnę później, póki co ściągnęły mnie zdjęcia.
pozdrowienia!
Nooo, jednak nie chciałabym tej buzi tutaj prezentować :)
UsuńOczywiście, zapraszam w wolnej chwili :)
Jupi, zdjęcia:D Pięknie:)
OdpowiedzUsuń:) Dziękujemy!
Usuńpieknie wygladalas :) No to czekamy na relacji ciag dalszy :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńjeszcze raz duzo szczescia i milosci na nowej drodze zycia dla Panstwa Frankowskich :P :) ;*
OdpowiedzUsuńPiekną sukienkę miałas, Margolko :) ..tu pod tym wzgledem mamy podobny gust.. :) ja tez lubie skromnie, a nie jakies wymyslne cuda...tylko tyle,ze ja takiej bym nie zalozyla....
Z prostej przyczyny...nie zmiescilabym sie w takiej :D ehehehehe .. ale gdybym miala kiedys wybierac sobie suknie slubna...to napewno taka do moich rozmiarow :P, ale napewno pieknaa skromna.. ;) bo takie mi sie najbardziej podobaja :)
Ciesze sie,ze wszystko poszlo tak jak sobie wymarzyliscie...ze dobrze sie czuliscie...to najwazniejsze ;)
Powiedz nam...jak to jest byc zona? :D ehehehe... Zona Franka? :P
Pozdrawiam Was cieplutko :) :*
Dziękujemy Łódeczko :)
UsuńJa rzeczywiscie od początku szukałam skromnie, nawet koleżanka mi mówiła, ze za skromnie (bo wcześniej moim typem była jeszcze inna, bardzo skromna suknia) No, ale ja tak lubię.
Eee, no to by Ci uszyli większą :) Żaden problem :)
Tak, poszło nawet lepiej niż sobie wymarzyliśmy...
Wiesz, jako zona jakoś daję sobie radę :) Ale pewnie jeszcze o tym niejedną notkę napiszę.
Pozdrawiam również!