Nie, nie, tym razem nad morze nie wyjeżdżaliśmy :) Wystarczyło do lasu niedaleko Miasteczka! Ale od początku...
W ubiegłym tygodniu Franek powiedział do mnie: "w weekend mam wolne, co robimy? Jedziemy do Miasteczka?" Bardzo mnie te słowa ucieszyły, bo zdecydowanie planowałam jechać do Miasteczka (bo kolejny wyjazd byłby możliwy dopiero po 28 października, a to dla mnie za długo!) i już się zastanawiałam, jak mam powiedzieć o tym Frankowi :) Bo on do Miasteczka lubi jeździć, ale kiedy ma wolny weekend lubi sobie także posiedzieć w domu (co doskonale rozumiem, bo ja też lubię, tyle, że ja każdy weekend mam wolny). Kiedyś pisałam o tym, że ustaliliśmy, że będziemy do Miasteczka jeździć w jeden z dwóch frankowych wolnych weekendów, ale wiadomo, że w teorii można sobie ustalić wiele, a jak przychodzi co do czego, to praktyka kuleje. Ale nasza nie kuleje jak na razie i oby tak dalej :) Jednak najbardziej podobało mi się to, że Franek sam to zaproponował, dzięki czemu nie miałam poczucia, że cokolwiek na nim wymuszam. Bo on by się na pewno zgodził, żeby jechać ze mną, ale gdyby wyjazd wychodził zawsze z mojej inicjatywy, to bym się zastanawiała nad jego motywacją. A to miłe, że on wie, że to dla mnie ważne, a przede wszystkim, że sam lubi tam jeździć. W ogóle mam wrażenie, że Franek czuje się w Miasteczku coraz swobodniej, co mnie cieszy, bo oczywiście, że wolę jeździć tam z nim, zwłaszcza teraz, jak jesteśmy małżeństwem :) Niby nic się nie zmieniło, ale ten status znaczy naprawdę wiele dla nas. On też stwierdził, że nie będzie mu żona sama jeździła :P Co oczywiście nie oznacza dla mnie totalnego uziemienia, bo różne będą sytuacje i już teraz zanosi się, że na wszystkich świętych będę musiała pojechać sama (a szkoda, bo bardzo chciałam pokazać męża osobom z dalszej rodziny, które nie były na weselu, ale zawiadomienia dostały i z którymi co roku spotykamy się 1 listopada), bo Franek nie dostanie wolnego. Bywa i tak.
Wyjechaliśmy w piątek wieczorem, więc dojechaliśmy tuż przed północą, ale w sobotę już o siódmej się obudziliśmy i zobaczywszy błękitne niebo i piękne słońce postanowiliśmy ostatecznie, że jedziemy! Pojechał jeszcze z nami wujek. Daleko wcale nie musieliśmy jechać - jakieś 15 km, bo lasów ci u nas dostatek, chociaż w pierwszym miejscu było trochę za dużo trawy a za mało mchu, ale drugie miejsce było idealne! Trochę co prawda musieliśmy połazić, ale jak już trafiliśmy na dobre miejsce to dosłownie grzyb na grzybie! Trzy wiadra uzbieraliśmy, więc popołudnie mieliśmy zagospodarowane, bo trzeba było je oczyścić. W dodatku grzyby były naprawdę ładne!
Cieszę się, że udało nam się w tym roku pojechać na grzyby, bo myśleliśmy, że nie damy rady. A ja lubię to chodzenie po lesie i szukanie brązowych kapeluszy (nie mam pojęcia, dlaczego niektórzy na podgrzybki mówią "czarne łebki", przecież one są brązowe!!:)) Gdyby jeszcze nie te pająki... :/ Ale zawsze mam w jednej ręce długiego kija, którym wymachuję kiedy idę, no i uważnie się rozglądam, czy na pewno nie wlezę w żadną sieć. Nie wlazłam :) Ale w lewej ręce mam zakwasy od machania kijem :) A zbieranie to i tak dopiero początek fajnej zabawy, bo później w domu zasiadamy sobie w mniejszym lub większym rodzinnym gronie i czyścimy. No i ten zapach! Najpierw grzybów świeżych a później suszonych. Mmmm :) Tak więc sezon tegoroczny zaliczony :) W ostatniej chwili, ale się liczy.
A wczoraj już wróciliśmy oczywiście do Poznania - przywieźliśmy kolejną porcję prezentów ślubnych. Między innymi lampę, o której wspominałam, kurczę, ale pasuje do naszej wiewióry! To się prezent udał kuzynowi i jego żonie :) Aa, zapomniałam jeszcze, że po drodze zajrzeliśmy na Franowo do Ikei. Jak ja lubię ten sklep! Mogłabym tam chodzić i oglądać, oglądać i chodzić... Kupować rzecz jasna też, ale na szczęście potrafię się opanować zazwyczaj :) Ale wczoraj mieliśmy mało czasu, więc kiedy tylko zwolniłam nieco, żeby popatrzeć na jakąś aranżację, to Franek stwierdził, że jak będziemy się zatrzymywać przy każdych szklankach to będziemy tam nocować :) (kusząca propozycja, ale może innym razem :P) W każdym razie później stwierdził, że musimy kiedyś przyjechać na wycieczkę do Ikei :) I to też jego inicjatywa była. No, trzymam za słowo, bo ja bardzo chętnie :)
A tak w ogóle, jeśli chodzi o wyjazdy do Miasteczka, to ja mam swój interes w tym, żeby Franek jeździł ze mną, bo wtedy prowadzi samochód, a jak wiecie, jest to dla mnie czynność niezmiernie nużąca i cieszę się zawsze, kiedy on jedzie a ja mogę sobie poczytać albo na przykład bloga popisać :) Bo czasami biorę ze sobą kompa (wtedy, gdy jedziemy po ciemku) i piszę w Wordzie notki. I w ogóle lubię z Frankiem samochodem jeździć, bo on tak ma, że jedziemy, jedziemy, a tu ni z tego ni z owego wyskakuje mi z tekstem: "Co Rybo moja kochana, jak ja ciebie kocham, wiesz?" Albo od niedawna: "jak fajnie, że mam taką kochaną żonkę" Nie wiem, dlaczego w samochodzie jest taki wylewny, ale to praktycznie norma, więc nie wnikam, tylko cieszę się takimi wyznaniami ;)
Grzybki... Nigdy chyba tego nie pojmę, ale wiem, że dużo ludzi lubi wycieczki w celu zbierania ich :)))
OdpowiedzUsuńMoże Franek jest wylewny dlatego, że wtedy musi być podwójnie (a może nawet potrójnie) skupiony na jeździe i przeżywa bardziej? Wszystko, więc i takie "miłosne" emocje także :)))
A ja nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego to lubię :)
UsuńHmm, trudno mi powiedzieć, wszak prowadzenie pojazdu to dla niego chleb powszedni :P A z tego co mi wiadomo w autobusach nikomu miłości nie wyznaje :P
Ano tak. Obaliłaś moją teorię ;)))
UsuńTrza by kiedy samego zainteresowanego zapytać. Mnie już nic nie przychodzi do głowy.
A na grzybach byłam u Przemka i, szczerze mówiąc, on łaził po krzakach, a ja "górą", na samej granicy lasu. I czekałam tylko, aż da sobie spokój i pójdziemy stąd. Swoją drogą, w dzieciństwie lubiłam takie grzybobrania, nie wiem czemu mi się odmieniło :)))
W sumie to jestem ciekawa, co odpowie, jeśli spytam :) Muszę to sprawdzić :)
UsuńO, to faktycznie ciekawe, że Ci się odmieniło, skoro kiedyś to lubiłaś :)
A nie nudzilo Ci się, jak tak czekałaś, aż on wylezie z tych krzaków?
Łaziłam sobie po łączce i szukałam czegoś fajnego, czemu mogę zrobić fotkę :)))
UsuńDługo bym tak nie wytrzymała, całe szczęście, że nie było żadnych grzybów ;)))
Ee, a bym się i tak nudziła :) No, chyba, że miałabym książkę ;)
UsuńMargolka, Ty chyba powinnaś zrobić Frankowi zdjęcie w złotej ramce je postawić :-)
OdpowiedzUsuńAle co mi po Franku w złotej ramce? :)) Wolę żywego :D:D
UsuńMoi rodzice w ubiegłym tygodniu wybrali się na grzyby, ale trochę się pospieszyli... bo deszcz przyszedł następnego dnia, a wcześniej sucho było i wrócili z kilkoma sztukami tylko :) chociaż gdzieś te grzyby musiały być, bo widziałam na osiedlu pana niosącego koszyczek... za to wracając tydzień temu z gór kupili od kogoś po drodze :D tylko w piątek już miałam dość tego smrodu, bo zaczęła mnie drażnić jego intensywność. Teraz są pochowane w słoikach.
OdpowiedzUsuńantylia
Właśnie słyszałam całkiem niedawno, że w tym roku grzybów nie ma, a w sobotę rano sąsiad twierdził, że jest mnóstwo, no i w zasadzie nasza wyprawa to potwierdziła. Ale w ogole tej jesieni masę sprzecznych opinii na ten temat słyszałam.
UsuńJak to smrodu? :)) To nie smród, to piękny zapach! :)
O nie, na samym końcu zaczął mnie on mega drażnić, więc to już smrodkiemz alatywało, albo moje mieszkanie za małe na taką ilość suszonych grzybków :D
UsuńWiesz, zależy gdzie się kto wybrał na grzyby, u mnie było baaardzo sucho, w okolicach raczej też, więc niewiele tych grzybów można było znaleźć, nawet na rynku to był towar deficytowy hehe. Ale jak widać niektórym się poszczęściło w zbieraniu i mieli dobre miejsca.
antylia
Trudno mi powiedzieć, w kazdym razie cieszę się, że nasza wyprawa była owocna.
UsuńPrzeraziłam się ogromem zaległości u Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńJa za grzybobraniem nigdy nie przepadałam, bo szukanie grzybów nigdy mi nie wychodziło i nic nie znajdywałam :P uraz ten pozostał mi do dziś :)
Zdjęcia zakupów i prezentów to chyba nie Twój styl, ale gdyby kiedyś Cię naszło na pokazanie tego, co otrzymaliście, to wiedz, że ja chętnie je zobaczę ;)
Ja nawet nie wiem, dlaczego tak to lubię, ale to frajda tak się rozglądać a później znaleźć tego pierwszego grzyba. Grunt to się nie zniechęcać.
UsuńRzeczywiscie, to nie mój styl chyba i niespecjalnie mam na to ochotę :) Czasami pokazywałam zdjęcia prezentów, ale tych ślubnych raczej nie sfotografuję, choćby dlatego, że już są "rozproszone" i nie chciałoby mi się ich zbierać po domu.
Mężczyzna za kierownicą czuje się bardzo męski, wiezie swoją wybrankę bezpiecznie do celu - rzadko ma aż taką okazję do zaopiekowania się nią. Może dlatego wtedy właśnie ma ochotę na takie wyznania :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w wyjazdach i na grzybach!
W zasadzie Twoje wytłumaczenie trzyma się kupy, no ale Franek na co dzień jest za kierownicą i innym takich wyznań nie czyni (na szczęście :))), więc nie do końca jestem pewna, czy to się sprawdza w jego wypadku :)
UsuńTe grzyby grzyby. Wszyscy je zbierają:) Ja raz w życiu zbierałam i pewnie już tak zostanie:) A szkoda bo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńA tam wszyscy - to tylko przez chwilę, więc trzeba korzystać :))
UsuńW Irlandii nie ma grzybów?
Szczerze to nie mam zielonego pojęcia:) Ale jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś tutaj chodził na grzyby.
UsuńCiekawe, czy są ;)Jakoś mnie to zainteresowało.
UsuńWydaje mi się, że powinny być tym bardziej że tu dużo deszczu to w sumie cały rok, ale gdzie? Sama jestem ciekawa i się chyba podpytam kogoś:)
UsuńNo ciekawe, jak się czegoś dowiesz, daj znać :)
Usuńzapach grzybów uwielbiam ale już zbieranie jakoś mnie nie bawi;/
OdpowiedzUsuńjak widzę Ikea dla wszystkich kobiet jest miejscem magicznym:P
Mnie natomiast bawi, chociaż sama nie wiem, dlaczego :)
UsuńDla mnie na pewno :)
Ahh... ikea! Mam teraz bezpośredni tramwaj i bywam tam.. ciągle! Ostatnio byłam w niedzielę z rodzicami ale do ikei to trzeba jechać w tygodniu, czasem jak A. ma wolne i ja nic nie muszę robić to jedziemy tam koło 10-11 godziny i to jest dopiero przyjemność!
OdpowiedzUsuńLubię chodzić na grzyby ale niestety się na nich nie znam i muszę mieć ze sobą znawcę :)
No, ja w tygodniu pracuję, więc odpada taka wizyta w tym sklepie. Popołudnia też odpadają, bo mam wiele innych zajęć. Cóż, pozostaje mi weekend, ale jakoś nie narzekam, nie wyrzekłabym się żadnego z tygodniowych zajęć - nawet za cenę wizyt w Ikei :)
UsuńJa po prostu zbieram tylko te, które znam bardzo dobrze.
Wyprawa na grzyby to prawdziwa przygoda. Widzę że grzybobranie daje Wam wiele radości i oby tak dalej. Mam nadzieję że potrawy z grzybów smakowały dobrze :)
OdpowiedzUsuńSama uwielbiam chodzić na grzyby i kiedy jeszcze miałam więcej czasu (czasy gimnazjum czy liceum) chodziłam do lasu kilka razy w tygodniu. W pewnym momencie aż mi się odbijało tymi grzybami.
Co do Ikei to mam podobne wrażenia - wyprawa tam to jak prawdziwa wycieczka, bo do 'zwiedzania' jest ogrom a wszystko trzeba zobaczyć, dotknąć ;-))
Potrawy to dopiero smakować dobrze będą, kiedy grzyby już się ususzą albo zamarynują :) Najlepsze są właśnie te z grzybów suszonych. Na razie zjedliśmy tylko trochę zupy ze swieżych grzybów.
UsuńTak, zdecydowanie chodzenie po Ikei przypomina mi zwiedzanie :)
Chyba nigdy nie byłam na grzybach i chyba mam na to za słaby wzrok, za mało spostrzegawczości i za mało cierpliwości :P Do jedzenia grzyby dla mnie nie musiałyby istnieć, ale jednak zapach jest ładny i zupa albo sos są dobre...
OdpowiedzUsuńZa to do Ikei zawsze lubiłam jeździć, choć już dawno nie byłam i nie wiem, czy by mnie to jednak szybko nie znudziło, ostatnio od dłuższego czasu mam limit czasowy wytrzymałości na sklepy.
Hmm, prawdę mówiąc myślę, że to przede wszystkim kwestia tej cierpliwości, o której napisałaś.
Usuń:)) No właśnie, a jak byś chciała jeść tę zupę czy sos, gdyby grzyby nie istniały :P:P
Mnie Ikea chyba nie byłaby w stanie znudzić ;)
Gdyby nie istniały, to bym się obeszła bez, nie tęsknię za tym aż tak bardzo :P
UsuńO ja bym się bez grzybowej nie obeszła - choćby z tej przyczyny, że bez grzybowej nie ma Wigilii.
UsuńKurczę, ale kusicie tymi grzybami... albo raczej smaka robicie;P Na około grzyby, a ja tak mam ochotę na takiego usmażonego na blacie pieca, z solą mm... No, ale w mojej obecnej sytuacji nie mogę :( Poczekam następny rok he:)
OdpowiedzUsuńIkee też uwielbiam :) choć ostatnio od razu schodzimy do 'podziemi' na zakupy, bo albo nie ma czasu, albo źle się czuję..
:)
No, czasami trzeba się czegoś wyrzec - wiem coś o tym, bo przecież w tym roku dobrowolnie i świadomie zrezygnowałam z mojego ukochanego słonecznika! I teraz muszę czekać kolejny rok :(
UsuńMy za często tam nie bywamy, bo zwyczajnie czasu brakuje, ale może w przyszłości...
Fajna udana grzybowa wyprawa :) Co do wyznań w samochodzie - hehehe no wiesz..samochód, męskość i te sprawy :)
OdpowiedzUsuńNo niby wiem, ale przecież on za kierownicą to codziennie siedzi :) I wtedy mu się wyznania miłosne nie włączają ;)
UsuńKocham zbierać i konsumować. Ale czyszczenia i płukania nie cierpię! Ikea może dla mnie nie istnieć, nie polubię już chyba...
OdpowiedzUsuńJa też wolę zbieranie od czyszczenia, ale to drugie też ma swój urok. Jakoś tak dobrze mi się kojarzy.
UsuńOo, to ciekawe. A właściwie dlaczego nie lubisz tego sklepu? Szczerze mnie to interesuje, bo zazwyczaj wszyscy się zachwycają i ciekawi mnie ta odmienna opinia :)
może opary paliwa na Niego tak działają, czy coś:)
OdpowiedzUsuńja też kocham grzybobranie, jak przeczytałam, że tyle nazbieraliście i był grzyb na grzybie, to mnie normalnie ścisnęło ;P
W takim wypadku będąc w pracy musiałby wyznawać miłość co drugiej pasażerce, jakoś tego nie kupuję :))
Usuńo żesz, to się rozpędziłam :D no to ten..no to hmm.. no lubi wtedy i już :)
Usuńa co do pająków jeszcze.. ciul z nimi..jak zobaczę węża..gwarantowane, że pół lasu co najmniej mnie usłyszy :P
Nie, wiem trudno mi powiedziec, jak zareagowałabym na węża, ale pająków boję się panicznie.
Usuńwszytskie ładnie, pięknie, ale jak przeczytałam o niebezpieczenstwie pajaków i pajęczyn to już mniej fajnie:DDDDDD
OdpowiedzUsuńNo zdecydowanie to jest bardzo niefajne :( Strasznie się boję pająków i pod tym względem te wyprawy bywają okropne, ale zawsze zanim zrobię krok to się rozglądam, czy nie wlezę w jakiegoś okropnego pająka i jego sieć.
Usuńrozumiem cie doskonale, ja mam taka arachnofobie, ze zawsze krzycze jak zupelnie niespodziewanie zobacze a nie daj boze dotkne pajaka i jest to silniejsze ode mnie!
UsuńJa mam tak samo :(
UsuńHa! Też tak robię :)) Mój mąż nazywa to GPSem :P
OdpowiedzUsuńAle co konkretnie ? :)) Bo nei wiem do którego wątku się odniosłaś :P
Usuńmy to nawet na spacery nie mamy czas. Na tygodniu Mąż pracuje a potem nasz domek wykańcza, a w weekendy ciągle gdzieś w gościach jesteśmy:)
OdpowiedzUsuńMy jednak staramy się znaleźć ten czas dla siebie, to po prostu dla nas bardzo wazne.
Usuńwszędzie grzybobranie... to pora jakaś czy co ;)?? ;)
OdpowiedzUsuńja nie z tych co po lasach się szwędaja i grzybów szukają :)
pozdrawiam :)
Pora? nie chyba nie, to jakiś zbieg okoliczności :)
Usuńprawie poczułam zapach grzybów, ale narobiłaś mi smaka:)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńJa byłam z M. na grzybach jakieś dwa tygodnie temu ale nazbierałam tyle co nic ;D
OdpowiedzUsuńByć może akurat nie trafiłaś.
Usuń