...trzeba zmierzyć się z szarą rzeczywistością. Może nie jest ona jakoś przerażająco szara, ale mimo wszystko, to zdecydowanie nie są kolory, które towarzyszyły mi podczas urlopu. Już drugi dzień w pracy za mną. Jakoś przeżyłam - na szczęście lubię swoją pracę - i chociaż spodziewałam się, że będzie gorzej, to wszystko odbyło się dość bezboleśnie a i moi współpracownicy są cały czas w dobrych humorach (a z jednym różnie bywa, bo miewa naprawdę duże wahania nastroju), więc i na mnie to dobrze działa. Co nie zmienia faktu, że pracy jest naprawdę sporo - nie dość, że muszę nadrobić zaległości, to jeszcze rozpoczął się już nam intensywny okres przedświąteczny. Tak już będzie do lutego. Swoją drogą, niezłe mam wyczucie, właśnie wczoraj, kiedy wróciłam do pracy po urlopie spłynęło pierwsze zamówienie na skrzynkę świąteczną :) Gdyby to się zdarzyło chwilę wcześniej, pewnie musiałabym sobie skrócić urlop.
Cieszę się też, bo udało mi się dzisiaj umówić zarówno ze Współpracownikami, jak i z Warszawą, że w okresie zimowym średnio dwa razy w tygodniu będę przychodzić do pracy w nieco innych godzinach - 8.30-16.30. Rzecz w tym, że moja wypożyczalnia rowerów już nieczynna, samochodem nie chcę dojeżdżać codziennie, a autobusy mam w takich godzinach, że zawsze spóźniałabym się parę minut do pracy a potem musiałabym wychodzić 25 minut wcześniej, albo 45 minut później. A tym sposobem będę miała dojazd w idealnych godzinach.
Co się jeszcze zmieniło?* Wydarzeniem numer jeden ostatniego czasu jest fakt, że zmieniłyśmy z Dorotą klub, do którego chodziłyśmy na aerobik. Ten obecny jest bardziej wypasiony, jest czynny również w weekendy i ma dużo lepszą ofertę (choć również dużo więcej kosztuje) i chociaż żal nam poprzedniego miejsca, to teraz jesteśmy zadowolone. Dorota na początku żartobliwie wyrażała obawy, że nie będzie w ogóle stamtąd wychodzić, no i coś w tym jest, bo dziś po raz pierwszy odkąd się zapisałam tam nie poszłam - i to tylko dlatego, że miałam dzieciaki na korkach (choć i tak przez chwilę zastanawiałam się, czy nie wybrać się na 20:)) Ale od przyszłego tygodnia trochę spasuję i może ograniczę się do trzech, no, góra czterech wizyt (nie twierdzę, że jednogodzinnych:P) w tygodniu :)
Zresztą przyda mi się, bo się na tych wakacjach nieźle utuczyłam. Franek zresztą też - łącznie jesteśmy ciężsi o jakieś 5 kg ;) Ale wcale się temu nie dziwię, w życiu tyle nie jadłam co podczas tego urlopu! A szkoda było nie jeść ;)
A urlop był bardzo, bardzo udany. To były prawdziwe wakacje. Naprawdę niezapomniane.
*Aaa, no przecież - skróciłam się o głowę ;) A w zasadzie, zmniejszyłam tylko długość tego, co na głowie - znacznie. Dość powiedzieć, że nie obcinałam włosów od cztenrnastu miesięcy, nie podcinałam od ośmiu. Skróciłam się o jakieś 15-20 cm.
*Aaa, no przecież - skróciłam się o głowę ;) A w zasadzie, zmniejszyłam tylko długość tego, co na głowie - znacznie. Dość powiedzieć, że nie obcinałam włosów od cztenrnastu miesięcy, nie podcinałam od ośmiu. Skróciłam się o jakieś 15-20 cm.
A wiesz, że dziś właśnie tak myślałam sobie, co u Was, że już chyba wróciliście..:) Czekam na więcej szczegółów z wakacji! Ciesze się, że podróż poślubna Wam się udała:)
OdpowiedzUsuńI że powrót do rzeczywistości nie jest aż taki bolesny;)
Pozdrawiam!
No, wróciliśmy już dwa tygodnie temu :) Ale jakoś nie miałam ochoty kończyć urlopu blogowego :)
UsuńPewnie jakis szczegóły będą, chociaż teraz naprawdę trochę brakuje mi czasu :) Ale podróż naprawdę była wspaniała.
Pozdrawiam również :)
No to cieszę się, że wypoczęliście.. pewnie wygrzaliście się za wszystkie czasy- zazdraszczam;). A powrót do rzeczywistości bywa czasem "bolesny";) ale jest do przejścia;).
OdpowiedzUsuńTak, wypoczęliśmy, to prawda :) No i wygrzaliśmy się też, bo było w okolicach trzydziestu stopni cały czas :)
Usuńoj, to musialo byc super, a pewnie szybko zrzucicie te pare kg:;0
OdpowiedzUsuńByło super :)
UsuńNo mam nadzieję, bo się czuję trochę zbyt ciężka :)
A ja to się cieszę, że już jesteś, już się nawet trochę martwiłam. Mam nadzieję, że pokażesz nam kilka słonecznych fotek na długie, listopadowe wieczory :)
OdpowiedzUsuńPewnie coś tam się znajdzie do pokazania, jak przejrzę wszystkie zdjęcia :)
UsuńTo miłe, choć naprawdę nie trzeba było się martwić ;) Po prostu mocno się ostatnio do blogowiska zdystansowałam.
A skąd ten dystans? Coś się stało, czy po prostu przerwa tak na Ciebie wpłynęła?
UsuńNie, to właśnie ta przerwa nie wzięła się znikąd. Generalnie to dość skomplikowane i chyba tak trudno napisać po prostu o co chodzi w jednym komentarzu, ale z przykrością stwierdzam, że blogowanie to już nie to samo co kiedyś :(
UsuńMachnij do mnie maila w wolnej chwili, razem coś zaradzimy :*
UsuńDzięki:)
UsuńMożliwe, że skorzystam ;)
ciesze sie, ze wakacje sie udaly :) To prawda, powrot do szarej rzeczywistosci jest trudny :)
OdpowiedzUsuńA co do wlosow, to ja obcielam sie na boba 10 dni po slubie, jak tylko zaliczylismy sesje plenerowa :)
Oj, bardzo się udały :))
UsuńJa zawsze mam krótkie włosy i prawdę mówiąc już w kwietniu chyba mocno cierpiałam, że jeszcze pół roku muszę czekać zanim je obetnę :) A bob to moja standardowa fryzura już od paru lat ;)
to tak jak moja :) I tez BARDZO ubolewalam nad tym, ze musialam meczyc sie z dlugimi :P
UsuńNo właśnie, więc mnie rozumiesz :) Ale poświęcić się jednak było warto, bo co tu dużo mówić - z krótkimi włosami niewiele dałoby się zdziałać, a mnie jakoś nie podoba się, gdy panna młoda nie ma upiętych włosów.
UsuńCiesze się, że wypoczęliście. Czekam na relację z urlopu ;)
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę :) Potrzebne to było.
UsuńNo to ostre cięcie było:)
OdpowiedzUsuńNo na All Inclusive to się je, je i jeszcze raz je:) Jestem ciekawa twojej relacji na temat tego typu wakacji:)
Nareszcie! Nie lubię długich włosów.
UsuńTak, masz rację, bo po prostu tyle tego dobrego jest, że żal nie skorzystać. Ale z drugiej strony myślę, że to jest najlepsza opcja na tego typu wakacjach.
Najlepsza?:) Zależy co kto lubi, dla mnie opcja Half Board to już było za dużo:)
UsuńNie wiem, co to takiego "half board"...
UsuńJa uważam, ze najlepsza, bo nie wyobrażam sobie, ile musiałabym wydać pieniędzy na jedzenie czy napoje. Nie wspominając już o szukaniu fajnych miejsc, gdzie można by zjeść. Co innego, gdybym jechała zwiedzać, ale ja jechałam odpocząć, dzięki all inclusive miałam wszytsko na miejscu.
Z pewnością wkrótce opiszesz tutaj podróż poslubną :)
OdpowiedzUsuńJeśli znajdę trochę czasu, to pewnie tak :)
Usuńwitaj w Polsce:)
OdpowiedzUsuńWItaj :)
Usuńwitamy z powrotem:) i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńI ja witam :)
UsuńJuż jesteście :)) To dobrze, yyyy nie to że się cieszę, że urlop nowożeńców dobiegł końca, bo taka wycieczka poślubna to super sprawa, ale fajnie, że wróciłaś na blogowisko :)) i trochę tych kolorów zaczerpnę od Ciebie.
OdpowiedzUsuńJesteśmy :)
UsuńMuszę przyznać, ze opornie mi ten powrót szedł :)
No wiem, ze niezbyt kolorowo teraz u Ciebie :(
Musisz po prostu powrócić do tego rytmu, a wtedy już z górki :) A czasem tak jest, że jak w realu tyle się dzieje, to blogoiwsko jest mniej ważne - naturalna kolej rzeczy, a taki odwyk od bloga też robi swoje.
UsuńAno niezbyt... ale trzeba oswoić się z nową sytuacją.
Z jednej strony tak, ale rzecz w tym, że jakoś nie bardzo mam ostatnio na to ochotę :(
UsuńNa pewno jest Ci bardzo trudno, bo jak tu się oswoic z czymś takim, ale trzeba żyć dalej :(
Innej rady nie ma, ale dam radę z czasem, bo początki są najtrudniejsze.
UsuńA tym, że ochoty na blogowisko nie masz nie przejmuj się, każdy z nas przechodzi takie okresy, a rzeczywistość na pewno jest bardziej absorbująca i przyjemniejsza i tak ma właśnie być :)
Trzymam za Ciebie kciuki...
UsuńPewnie masz rację... Chociaż to nie jest taki zwyczajny dystans. Ale nie chcę w to wchodzic ;)
Teraz to mnie zmartwiłas... ale ok, nie ciągnę za język. W razie czego wiesz gdzie mnie szukać :)
UsuńNie martw się, naprawdę ;)
UsuńDziękuję :)
a tak w ogole to jak Wam sie podobala Fuerteventura? :)
OdpowiedzUsuńOj, bardzo :) Piękna w swej różnorodności przede wszystkim!
UsuńWróciłaś :)))
OdpowiedzUsuńAno tak :)
UsuńNooo, to teraz koniec urlopu od blogowania i mam nadzieję, że wakacjowa notka już się tworzy? :D okraszona oczywiście pięknymi widokami ;-)) Cieszę się, że wróciłaś :* :)
OdpowiedzUsuńA obcięte włosy jakoś mnie nie dziwią, zauważyłam kiedyś, że niemal każda dziewczynka i kobieta obcinają włosy po pierwszej Komunii św. i po ślubie :D może dlatego, że do tych okazji większość pań zapuszcza włosy, a nie wszystkie lubią na stałe nosić długie fryzury? ;)
Szczerze powiedziawszy - nie :) Na razie nie mam na to czasu, a i do blogowania chyba straciłam trochę serce i wolne chwile spędzam w inny sposób :)
UsuńTo miłe, ze się cieszysz :)
Nie może - na pewno dlatego! Ja zawsze mam krótkie włosy i nie wiem, czy pamiętasz, jak już w kwietniu ubolewałam nad tym, ze muszę zapuszczać do ślubu! I uważam, ze dokładnie tak jest - to nie jest kwestia tego, że dziewczyny po ślubie nagle zapragnęły zmiany wizerunku a po prostu przed ślubem zapuszczają włosy, zeby coś się dało z nimi zrobić. Wiem, ze Ty możesz nie do końca to rozumieć, bo masz cały czas długie włosy, więc to jest trochę inaczej :)
Trochę inaczej, ale jednak ciut podobnie ;-) Gdybym zawsze miała włosy tej długości, co teraz, to spoko, ale przez to, że rok temu ścięłam do ramion i wycieniowałam, to teraz te długaśne, napuszone włosiska doprowadzają mnie niemal do szaleństwa :D Ale masz rację, to na pewno o to chodzi, że większość dziewczyn zapuszcza włosy specjalnie do ślubu :)
UsuńNo to może ciut mnie rozumiesz :)
UsuńW każdym razie mnie to nawet zaskoczyło, że tak wiele osob zwróciło na to uwagę - a przede wszystkim, że od razu związało to z tym, ze jestem po ślubie. Oczywiscie, ze to ma związek, ale nie na takiej zasadzie, ze teraz na znak tego, ze już jestem żoną, obetnę włosy, tylko po prostu czekałam na to już kilka miesięcy :) Już kiedyś pisałam, ze nie bardzo podoba mi się gdy panna młoda ma włosy rozpuszczone, a krótkich nie dałoby się po prostu spiąc.
no no no to sobie po folgowaliście:P
OdpowiedzUsuńMy też przeważnie po wakacjach utuczeni jestesmy, choć w tym roku po egipcie troszkę schudłam.Ale to dzięki plywaniu :)
A mnie się to jeszcze nigdy po wakacjach nie zdarzyło, ale też nigdy na tego typu wakacjach nie byłam.
UsuńKolory podczas urlopu zawsze są lepsze :)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że moje koleżanki też zmieniły klub fitness, bo zumba z naszą instruktorką to już dawno nie było to, i jak wrócę na trochę dłużej, to się z nimi przejdę. Teraz przez chwilę mam prywatny klub fitness w pokoju u koleżanki :)
To prawda :)
UsuńA mnie zumba w ogole jakoś tak średnio kręci i prawdę mówiąc nie rozumiem tego szału wokól tych zajęć ostatnimi czasy :)))
U koleżanki w pokoju też jest fajnie :)
A ja właśnie wolę niż aerobik, step czy tym podobne, jakoś tak... one mi się po zumbie wydają nudne :) Na pierwszych zajęciach stwierdziłam, że to kompletnie nie dla mnie i nigdy więcej, ale potem się przekonałam.
UsuńTeraz wolę czasem poćwiczyć też trochę siłowo :)
Mnie zumba denerwuje, bo zazwyczaj jest chaotyczna i jakoś mało spójna. Ja wiem, ze to o to w tym chodzi, ze się uczestnicy mają fajnie na zumbie bawić i wyluzować, ale ja tam wolę aerobikowe rozliczenie.
UsuńDobrze że już jesteś
OdpowiedzUsuńMiło mi ;)
UsuńDługo Cię nie było;)
OdpowiedzUsuńJa tak jak Młoda Kobieta, też zauważyłam, że młode mężatki zmieniają fryzurę po ślubie;) Ciekawe zjawisko;)
Prawdę mówiąc myślałam, ze nie będzie mnie jeszcze dłużej, ale zasiadłam w końcu do notki.
UsuńDla mnie to po prostu naturalne, w przypadku, gdy ktoś tak, jak ja, regularnie chodził do fryzjera - co trzy-cztery miesiące zawsze obcinałam włosy, więc sytuacja w której nie obcinałam ich od ponad roku nie jest dla mnie szczególnie komfortowa:). Ale chciałam mieć fajną fryzurę na ślubie, więc musiałam zapuścić. Domyślam się, że i Ty (jak MK)na co dzień masz raczej długie włosy, ktore nie są dla Ciebie problemem? :)
No i nie będę się powtarzać - niech moja odpowiedz pod komentarzem MK będzie uzupełnieniem tej, potraktuj ja również jako odpowiedź do Ciebie:):)
Dobrze się domyslasz ;-) Mam dłuższe włosy, ale żeby na co dzień nie były problem to nie powiem :-P Mimo to, przy ostatniej wizycie u fryzjera dowiedziałam się że jeśli chce mieć ładną fryzurę na ślub to powinnam jeszcze włosy zapuscic. A że mam cieniowane i naturalnie falujace to problemu z nimi teraz jakby więcej ;-) Tak więc po weselu jest prawdopodobne że też zetne, ale raczej nie jakoś drastycznie;-)
UsuńTo jakiej długości masz teraz włosy skoro tyle obcielas ?
Jakoś mniej teraz ciebie na blogu. Pewnie wolisz spędzać miło czas z mężem :-P
No właśnie, dlatego właśnie - tak jak napisałam młodej - nie do końca rozumiecie, dlaczego dla mnie naturalne było to, ze nareszcie obcięłam włosy. I niekoniecznie wiązało się to z tym, że wyszłam za mąż - a raczej na odwrót, fakt, że przede mną był slub spowodował, że włosów nie obcinałam. Teraz miałam je najdłuższe od jakichś 15 lat, zawsze obcinałam, gdy dochodziły do ramion. Teraz sięgały tak chyba do łopatek i były idealne do mojej ślubnej fryzury.
UsuńA teraz mam ulubioną fryzurę - z tyłu włosy do karku, z a przodu trochę za linię brody. W takiej długości czuję się najlepiej.
Jakoś ostatnio opuściła mnie ochota do blogowania po prostu.
Czy to znaczy, że na jakiś czas znikasz?
UsuńJak widać, na razie tu jestem.
Usuń:)
Wow, to jakiej długości masz teraz włosy, chyba są bardzo krótkie? :) kojarzę, że przed ślubem miałaś jakieś do ramion, a 15-20 cm mniej, to bardzo dużo :)
OdpowiedzUsuńA teraz trochę odskoczę od tematu :)
Jak Wam się żyje w małżeństwie? :) coś się zmieniło między Wami (chodzi mi bardziej o zmiany duchowe), czujecie się teraz jakoś inaczej?
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się tu relacja z podróży poślubnej :)
Mam takie, jak zwykle - z tyłu trochę krótsze a z przodu do linii brody. To jest długość idealna dla mnie i mogę sobie pozwolić na jakieś 3-4 miesiace odpoczynku od fryzjera.
UsuńWiesz, pisałam o tym niedawno całą notkę, więc może nie będę się powtarzać, a jeśli masz ochotę, to po prostu przeczytaj post z 16 października :)
Widzę pokłady energii! Super!
OdpowiedzUsuńEnergia na pewno jest ;)
UsuńPoślubne tycie? Zaczyna się! ;D
OdpowiedzUsuńŻarcik taki, ale coś w tym jest, że w małżeństwie jakoś się bardziej tyje niż chudnie. Już nie pierwszy raz to zauważam ;)))
Nie poznałam się na Twoim dowcipie :)
UsuńWIesz, prawdę mówiąc z tego co ja zauważyłam, to to się sprawdza, owszem, ale tylko w przypadku mężów :) Oni rzeczywiście w większości po ślubie przybierają na wadze, ale nie znam ani jednej młodej (lub też starszej) żony, która po ślubie przytyła. A moja mama na swoją 25 rocznicę własną suknię ślubną włożyła :) Więc jakoś nie przemawia do mnie to, co piszesz :)
W każdym razie ja zdecydowanie przytyłam z jednego powodu - jak się ktoś objada tak, jak to robiłam przez tydzień na wyspach, to nie ma siły, żeby nie przybrał na wadze :)
Ale tycie chyba nie jest dla Ciebie żadnym drażliwym tematem, co nie? Nie gryziesz, kiedy ktoś zauważy ten gramik więcej tu i tam? ;)))
UsuńMnie się to rzuciło w oczy u obydwu płci, więc z kolei dziwi mnie, że w Twoim otoczeniu jest inaczej. Ale chyba nie ma większego sensu w opieraniu się tylko na swoich obserwacjach, bo to ma nieco mały zasięg. Gdzieś spotkałam się z tym, że powodem tycia może być jedzenie wspólnych posiłków (to u tzw. tradycyjnych par, które mieszkają wspólnie dopiero po ślubie). W sensie, że kobieta nakłada równe porcje, a że chłopu trzeba dużo nałożyć, to automatycznie jej porcja też rośnie. Wiem, że Ty dużo ostatnio jadłaś, bo o tym pisałaś. Zresztą może z Tobą tak nie będzie (może masz dobre geny, po mamie), nie ma co gdybać. Pogadamy za parę lat, bo teraz to można gdybać ;)))
Nie wiem, bo jeszcze nikt nie zwrócił mi nigdy uwagi, że przytyłam albo tego nie skomentował :) Może bym gryzła. Generalnie przecież bardzo pilnuję swojej wagi, mimo, że nie jestem na wiecznej diecie i jeść lubię.Otwarcie przyznaję, że zależy mi na tym, żeby być szczupłą i nie przekraczać tych 50/51 kg. Chociaż w zasadzie - nie, pewnie bym nie gryzła, ale mocno bym się tym przejęła, bo skoro już widać, że przytyłam, to znak, że jest źle :)
UsuńTrudno też mi powiedzieć jak to wygląda przy tym wspólnym jedzeniu posiłków - tzn, ja mimo wszystko bym się zaraz pilnowała, bo przecież kiedy my zamiszkaliśmy razem, to zmieniły się moje zwyczaje żywieniowe - właśnie na gorsze ale szybko się zreflektowałam, że mi to nie odpowiada i wszystko wróciło do "mojej" normy, łącznie z wagą. Ale może masz rację, może u innych wygląda to tak, jak opisałaś, wśród moich znajomych po prostu akurat żadna z żon nie przytyła.
Ale wiesz, tak w ogóle to co piszesz, to mi mocno pod generalizowanie podpada :) To jakiś taki dziwny stereotyp w moim odczuciu, że jak ktoś wyszedł za mąż/ożenił się to od razu musi przytyć :)Mnie się wydaje, że wszystko jest kwestią pilnowania samego siebie :) Jeśli ja sama chcę być atrakcyjna, to przeciez wystarczy o to zadbać, to nie jest coś niezależnego ode mnie (i tyczy się to każdej kobiety) ;)
:D Jak ja Ci zazdroszczę urlopu - choć mieliśy swój własny piękny (na którym również utyliśmy)...
OdpowiedzUsuńWidzę,że jako młoda mężatka wpisujesz się w trendy obcinania włosów :P ja też obcięłam - i znów chyba coś zmienię bo i się nudzą.
Przyznam, ze jestem zaskoczona tym, że obcinanie włosów jest trendem poślubnym :) Jeśli już poszłabym raczej w drugą stronę - zapuszczanie włosów przed ślubem właśnie :) Bo ja zawsze miałam krótkie włosy i teraz po prostu wróciłam do swojej naturalnej długości :)
UsuńJa tak średnio odwiedzam fryzjera co 3, 4 miesiace - albo dlatego, ze chcę coś zmienić, albo po prostu moje włosy mnie denerwują :)
Urlopy mają to do siebie, że czeka się na nie długo i niestety mijają zbyt szybko :)Przynajmniej naładowałaś akumulatory i masz piękne wspomnienia na jesienno-zimowe wieczory :)
OdpowiedzUsuńPodziwmia Twoje samozaparcie jeśli chodzi o aerobik. Ja gimnastykuję się w myślach. Oczywiście efektów po takiej gimnastyce nie widać, a szkoda :)
Tak, niestety tak jest i wiedziałam o tym jeszcze zanim ten mój urlop się zaczął :( Ale co do tych wspomnień, to zdecydowanie masz rację :)
UsuńNa aerobik chodzę już regularnie od jakichś sześciu, czy siedmiu lat - od trzech lat przynajmniej dwa razy w tygodniu i naprawdę nie mogę sobie wyobrazić, że z tego rezygnuję :) A odkąd zapisałam się do tego nowego klubu to się zastanawiam, czy od tego można się uzależnić :P Wczoraj byłam na dwóch godzinach, dzisiaj też i chociaż podczas tej drugiej byłam głodna, zmęczona i obiecywałam sobie, ze teraz zrobię sobie dłuższą przerwę, to już zastanawiam się, czy iść jutro na pilates, brzuszki, czy rower :P
Ciężko wrócić po urlopie do pracy :)
OdpowiedzUsuńDo samej pracy to nie - raczej do tej nieurlopowej rzeczywistości..
UsuńRacja. Ja jutro wracam do pracy, oj będzie ciężko :D
UsuńDasz radę :)
UsuńPowodzenia!
ja też zapuszczam do ślubu, a już mam ochotę je ściąć ;P:P bo lubię jak są mi do ramion, nie dłuższe ;)
OdpowiedzUsuńNo mnie tez było trudno chwilami wytrzymać, bo też zazwyczaj nie mam włosów dłuższych niż do ramion. Ale jakoś przetrwałam. Długie włosy mają też swoje zalety ;)
Usuńwitamy z powrotem! :*
OdpowiedzUsuńWitam :)
Usuń