No to doczłapaliśmy się do weekendu po tym okropnym, pełnym stresu tygodniu! A propos weekendu, został mi jeszcze jeden babski do opisania, więc stwierdziłam, że dzisiaj jest dobra okazja, żeby po krótce opowiedzieć, co też porabiałyśmy miesiąc temu z Dorotą.
Przyjechała znowu w piątkowy wieczór i obowiązkowo zaopatrzyłyśmy się w browarki - tym razem na wszelki wypadek wzięłyśmy więcej, żeby frankowych zapasów nie podkradać. I dobrze zrobiłyśmy, bo poszły wszystkie, o ile dobrze pamiętam - po cztery na głowę. Ale nie jestem pewna, czy dobrze pamiętam, bo może było więcej :)
Na dworze, po upalnym dniu szalała burza. A my siedziałyśmy przy małej lapce, obserwowałyśmy błyskawice, słuchałyśmy szumu deszczu i gadałyśmy. Wydawałoby się, że przy ostatniej okazji wyczerpałyśmy już wszystkie ważne i mniej ważne tematy, ale okazuje się, że znalazły się inne równie ważne ;) Zmogło nas w okolicach północy i położyłyśmy się, ale już po ciemku, w łóżku zebrało nam się jeszcze na pogaduchy i tak przegadałyśmy jeszcze jakiś czas.
W sobotę obudziłyśmy się o dziwo bardzo wypoczęte i rześkie! Ale od rana było zimno i padało, co niezbyt dobrze wpłynęło na naszą witalność. Przebimbałyśmy połowę dnia :) Włączyłyśmy sobie jakiś głupi film, potem coś tam skubnęłyśmy do jedzenia, obejrzałyśmy odcinek Rodzinki.pl, skubnęłyśmy coś do jedzenia, a potem leżałyśmy na kanapie i przysnęło nam się na jakieś pół godzinki. Kiedy obudziłyśmy się, oczywiście skubnęłyśmy coś do jedzenia i z zadowoleniem stwierdziłyśmy, że oto nadeszła szesnasta i trzeba się zbierać!
Na 19 miałyśmy wykupione bilety do teatru! Wybierałyśmy się na spektakl Mayday 2 - w liceum byłyśmy na jedynce i bardzo nam się podobało, jak tylko zobaczyłyśmy, że warszawskie teatry grają ten spektakl umówiłyśmy się, że idziemy! A po teatrze wybierałyśmy się na imprezę, więc trzeba było poświęcić więcej czasu na przygotowania.
Spektakl nas nie zawiódł! Świetny był, uśmiałyśmy się do łez :) I ten klimat teatralny... Żaden film nie będzie tak dobry jak spektakl na żywo. Skończyło się przed 22. Popędziłyśmy więc do centrum, żeby zdążyć wejść do klubu jeszcze zanim zaczną kasować kobiety za wstęp. Udało się, wypiłyśmy po piwku i zaczęłyśmy wywijać. Po północy rozdawali darmowy poncz - Dorocie nie smakował, więc została przy piwie, ale ja wypiłam jakieś pięć kieliszków :P
To, do pary z absztyfikantem Doroty, który się znalazł w klubie sprawiło, że nasz plan powrotu ostatnim nocnym autobusem o 2:40 legł w gruzach (zwyczajnie się spóźniłyśmy :P). Bawiłyśmy się więc do białego rana - Dorota z Absztyfikantem a ja z Tancerzem. Nie pamiętam niestety nawet jak miał na imię (ja niedobra!) - wystarczyło mi, że tańczył po prostu wspaniale, a ja bardzo lubię tańczyć w parze, a nie tylko kiwać się do rytmu, więc dobraliśmy się świetnie - w dodatku wystarczył mu taniec, nie zniechęcił się, gdy uprzedziłam go, że jestem mężatką i nie próbował mnie podrywać. Obie wyszłyśmy z imprezy usatysfakcjonowane i ubawione. W łóżku wylądowałyśmy (same :P) po ósmej! Dawno się tak nie bawiłam. Ale stwierdzam, że potrzebne mi to było.
W niedzielę byłyśmy co prawda zmęczone (ale od niewyspania, nie picia, bo nawet moje pięć kieliszków wina do ósmej zdążyło wywietrzeć :)), ale zadowolone. Weekend spełnił nasze oczekiwania - trochę ukulturowienia się, trochę dobrej zabawy, trochę dobrego alkoholu.
To był też mój ostatni weekend bez Franka, bo w kolejny piątek już się wprowadził do Podwarszawia :) Dzisiaj Dorota przyjeżdża znów. Jest już prawie za drzwiami ;) Jutro rano przybywa Juska. A więc szykuje się kolejny babski weekend z rodzynkiem w postaci Franka. Dziewczyny się napaliły strasznie na imprezę, a ja przyznam, że trochę mam humor skwaszony i trochę nie mam na to ochoty... Ale może mi się do jutra poprawi :) Może pogaduchy trochę poprawią nam nastroje, a impreza to może właśnie coś, czego mi trzeba. Tylko nie wiem, czy Franek da się wyciągnąć - on nie lubi tańczyć w klubach. A ja wolałabym z nim iść - żeby potańczyć, pobawić się i nie musieć odganiać natrętnych facetów :P Miałabym własnego bodyguarda.
To miłego weekendu Wam życzę i odezwę się zapewne, jak dziewczyny pojadą. Wtedy też odpowiem na komentarze pod poprzednią notką, teraz już muszę kończyć, bo kochana Dorotka właśnie zadzwoniła, że będzie lada moment :)
***
Później. Dużo później:
I dylemat teraz mam - bo z kim ja mam dzisiaj spać? :D:D
***
Później. Dużo później:
I dylemat teraz mam - bo z kim ja mam dzisiaj spać? :D:D
Bawcie się dobrze dziewczyny (i chłopaku ;) i niech humory wszystkim dopiszą, bo przyda się odreagowanie ostatnich ciężkich dni i odrobina szaleństwa :))
OdpowiedzUsuńMnie czeka pożegnanie ćwiarteczki i zmiana licznika :P nie będzie szałowo-imprezowo, ale być może wyskoczymy na dożynki za miasto i tam gwiazda disco polo hitem wieczoru, więc zabawnie może być. A jutro... zakupy, grzaniec (o ile dam radę w takie ciepło), coś dobrego na ząb i ploteczki z koleżanką :D
Udało mi się na szczęście trochę wyluzować i weekend był udany. Szkoda tylko, że od dziś znowu stresy i zmartwienia.
UsuńMam nadzieję, ze i Ty się dobrze bawiłaś :)
Koniecznie idź się pobawić, musisz jakoś odreagować. Miłego weekendu :)
OdpowiedzUsuńPoszłam, pobawiłam się i odreagowałam :)
UsuńNa Mayday 2 byłam w gimnazjum, pierwszą część też oczywiście widziałam, no i nie w warszawskim teatrze, a w Krakowie ;) Spektakl genialny i mam nadzieję jeszcze raz go kiedyś zobaczyć ;)
OdpowiedzUsuńO, to nie wiedziałam, ze dwójka już od tak dawna jest na deskach teatrów. Z tego co wyczytałam, wydawało mi się, ze stosunkowo niedawną ją wyreżyserowało.
UsuńJa po tym licealnym spektaklu kilka razy sprawdzałam, czy gdzieś grają jedynkę, ale nigdy tego nie znalazłam, więc bardzo się uciszyłam, kiedy zobaczyłam ten spektakl w repertuarze warszawskiego teatru :)
Noo eeeej, aż tak dawno do tego gimnazjum nie chodziłam :P Jest, przynajmniej w krakowskim teatrze Bagatela ;)
UsuńTa sztuka jest rewelacyjna! Ja mam zamiar od października w miarę możliwości finansowych odwiedzać raz na miesiąc bielski teatr (właśnie sprawdziłam i również mają w repertuarze Mayday 1 i 2 !), lata całe nie byłam!
No wydawało mi się, że to było mniej więcej w czasie, gdy ja byłam w liceum :) To jest dla mnie dawno :)) Zwłaszcza, że ja wyczytałam, że dwójka była wyreżyserowana jakieś dwa lata temu. Ale może to była jakaś błędna informacja.
UsuńW każdym razie naprawdę przez cały okres studiów szukałam w okolicy w repertuarze tego spektaklu i go nie było - no i teraz nareszcie się doczekałam i w dodatku rzeczywiście grają go na potęgę w kilku teatrach :)
Ja w czwartek zabieram Franka na jedynkę :) Juz od miesiąca czekam z niecierpliwością! :)
No na pewno w takim czasie, plus minus :P
UsuńAż sprawdziłam od kiedy wystawiają ją w Krk i recenzja jest z 2005 roku :D
Nie znalazłaś, bo może wtedy nie była to sztuka szczególnie popularna. A skoro teraz grają ją nawet w BB, to coś ruszyło i słusznie! ;)
Jaaaa, zazdroszczę! :D Jaka obsada gra w warszawskim teatrze?
To naprawdę jestem zdziwiona, że już dwójkę wtedy grali.
UsuńRafał Rutkowski (naprawdę genialny! lepiej chyba nie można tego zagrać ;P), Maria Seweryn, Monika Fronczek, Artur Barciś, Stefan Friedman i jeszcze kilka nieznanych mi nazwisk.
W ogóle nie spać ;P Dobrej zabawy, takiej, która pozytywnie nastroi na kolejne dni:)
OdpowiedzUsuńNiee, ja to jednak nie z tych co rezygnują ze snu ;)
UsuńCo do dylematu... wszyscy razem w poprzek :D
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała :) Tyle, ze nie w poprzek ;)
Usuńhahahaha i kogo wybrałaś? :D
OdpowiedzUsuńależ raj na ziemi miał Franek z tyloma babami - i może w jednym łóżku? :-P
Nie musiałam wybierać :)
UsuńOstatecznie byłyśmy tylko dwie - i tak, w jednym łóżku :)
Nigdy nie lubiłam klubów i dyskotek. Zawsze źle się tam czułam.
OdpowiedzUsuńTeatr natomiast bardzo lubię. A, jak byli ludzie ubrani w teatrze? Bo z moich obserwacji wynika, że nastąpił totalny upadek obyczajów i większość przychodzi w dżinsach, niekiedy z "modnymi" dziurami na kolanach :/
Ja za to bardzo dobrze czuję się zarówno w klubie jak i w teatrze - a połączenie tych dwóch rozrywek jednego wieczoru powoduje, że był to wieczór idealny :)
UsuńWydaje mi się, ze większość ludzi była ubrana elegancko, ale prawdę mowiąc, rzadko aż tak zwracam uwagę na to, jak wyglądają, czy ubrani są inni - raczej skupiam się na sobie i swoich osobach towarzyszących.