Nigdy jeszcze nie byłam w takim stanie permanentnego stresu. Zmartwienia zawsze były i będą. Ale to, co dzieje się ostatnio po prostu mnie przerasta. Nie jestem przez to sobą.
Mówi się: "umieram z niepokoju".
Ja naprawdę czuję, jakbym umierała. Stres zabija mnie po kawałku. Brzmi patetycznie. Ale tak to trochę wygląda. Nigdy nie sądziłam, że można w ten sposób funkcjonować, że można doświadczać tego rodzaju odczuć.
Najgorsze jest to, że patrzę na Franka i widzę go po raz pierwszy w takim stanie. To zdecydowanie najbardziej boli. Sama się stresuję i denerwuję, ale to mi się zdarzało wcześniej (choć nie do tego stopnia) natomiast do Franka to w ogóle nie podobne :( Źle się dzieje.
Przepraszam za ten wpis, to nie w moim stylu. Ale nic innego nie udało mi się stworzyć, a chciałam coś napisać.
Czuję się rozdarta, z jednej strony czuję, że powinnam stąd na jakiś czas zniknąć, z drugiej, nie wiem, czy to dobry pomysł.
Ps. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony moimi odpowiedziami na komentarze. Jeśli tak to przepraszam, bo to zupełnie nieświadomie. Mam po po prostu przytępioną wrażliwość teraz.
Ps. Mam nadzieję, że nikt nie poczuł się urażony moimi odpowiedziami na komentarze. Jeśli tak to przepraszam, bo to zupełnie nieświadomie. Mam po po prostu przytępioną wrażliwość teraz.
Oby się szybko poukładało...
OdpowiedzUsuńdokladnie.... trzymam kciuki!
UsuńAż nie wiem co napisać... znam ten stan i wiem, ze żadne słowa tutaj nie pomogą, to po prostu samo musi minąć. Trzymam za Was kciuki;*
OdpowiedzUsuńNiestety, znam to uczucie i wiem, że tu nawet pozytywna energia przesyłana po kablach nie zda się na wiele. Dołączam się do trzymania kciuków, żeby minęło jak najprędzej.
OdpowiedzUsuńDZIĘKI DZIEWCZYNY
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki aby sie ułożyło:P
OdpowiedzUsuńI ja rowniez trzymam kciuki;)
OdpowiedzUsuńTobie również dziękuję.
UsuńTrzymam kciuki za dobre rozwiązanie tych wszystkich problemów, słońce niedługo wyjdzie, musi :)
OdpowiedzUsuńEchh, sama nie wiem..
UsuńPrzykro mi. Gdy OM swoim zachowaniem nie daje mi poczucie bezpieczeństwa, tylko potęguje mój niepokój czuję się okropnie, jakby grunt mi się obsuwał pod nogami. A przecież też ma prawo do niepokoju- tylko, ze wtedy dociera do mnie, że sytuacja jest bardzo, bardzo poważna. W takiej sytuacji trudno wykrzesać z siebie odrobinę optymizmu, a co dopiero dobry nastrój.
OdpowiedzUsuńTen stan musi po prostu minąć, bo życie zawsze przynosi jakieś rozwiązanie.
trzymajcie się!
Ciepło myślę i w myślach wspieram!
Dziękuję.
UsuńRzeczywiście to mniej więcej takie uczucie, jak to opisałaś :(
Dużo siły dla Was. Trzymam kciuki żeby ten czas szybko minął :*
OdpowiedzUsuńMargolciu zrobisz jak czujesz, jeśli potrzebujesz zamilknij, mam jednak nadzieję, że co jakiś czas napiszesz parę słów a my w jakiś sposób będziemy mogły Cię wesprzeć. Bo nieustannie przesyłamy mnóstwo ciepłych i pozytywnych myśli w Waszą stronę, niech w końcu wszystko zacznie się układać! :*:*
OdpowiedzUsuńSama nie wiem chyba, czego chcę - albo raczej, czego potrzebuję. Chwilami mam ochotę zniknąć, a za moment coś napisać..
UsuńDziękuję.
tulę :*
OdpowiedzUsuńNigdy podobno nie spada na nas więcej niż możemy unieść. Oby ta sytuacja jak najszybciej się poprawiła, bo wiem doskonale jak to jest żyć w ciągłym stresie, pod nawałem zlych wieści - oby tego jak najmniej!!!! Nie dajcie się!
OdpowiedzUsuńPodobno..
UsuńNiestety wygląda to trochę tak, ze ja czekam na następny cios.
Też mam takie podejście do wszystkiego, wolę się pozytywnie zaskoczyć, niż ucieszyć się zapominając o tym, że prawdopodobnie zaraz czeka mnie kopniak. Najbardziej jednak męczą niekoniecznie wieści same w sobie, ale to, że nadchodzą jedna po drugiej, przez długi okres czasu...
UsuńBędzie dobrze, zobaczysz :)
A ja właśnie typowo nie mam takiego podejścia. Po prostu to, co ostatnio się dzieje już mnie tak nastawiło.
UsuńNie wiem czy to Cię jakoś pocieszy czy nie, ale u mnie po dłuższym czasie bycia w takim dołku nadeszło zobojętnienie na to co się dzieje, już mi brakło siły na te wszystkie złe wiadomości...
UsuńW sumie ja tez nie wiem.
UsuńZ jednej strony to dobre, bo już przestajesz wszystko brac do siebie, ale z drugiej to przykre, że człowiek staje się wyprany z emocji... I jak, coś lepiej? Jakieś mieszkanie macie, albo coś z pracą dla Franka się rozjaśniło? Ma może coś nowego na oku?
UsuńMieszkanie musieliśmy znaleźć - nie było innego wyjścia.
UsuńNatomiast z pracą to nie jest prosta sprawa. Na pewno łatwo nie pójdzie.
Komu jak komu ale Wam na pewno wszystko się ułoży.
OdpowiedzUsuńCzasami mi się wydaje, że my akurat swój limit szczęścia już wyczerpaliśmy.
UsuńJa zniknęłam z bloga, ale jakoś niewiele to pomogło. Zostań z nami, będziemy cię wspierać :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem tak naprawdę, co powinnam/ co chcę zrobić.
UsuńDziękuję.
Nie dziwię się, że jesteś niepewna. Ja pewnie bym się załamała. Ale ty jesteś silniejsza. Dasz radę :)
Usuńczasami wydaje mi się, że wcale nie.
UsuńMargolko, taki niepokój możesz przypłacić nerwicą....
OdpowiedzUsuńnie znikaj z bloga, pisz o tym, dziel się, szukaj wsparcia - to Ci pomoże, choć nie rozwiąże problemów
Wiem.. Już czuję się fatalnie, ale to po prostu niezależne ode mnie.
UsuńDziękuję. Pewnie masz rację..
Trzymam kciuki. Na pewno wszystko się ułoży:*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żeby wszystko się poskładało w jedną, szczęśliwą, logiczną całość :*
OdpowiedzUsuńA, ja Ciebie rozumiem, mimo, że Twoje, a moje problemy trochę się między sobą różnią.
OdpowiedzUsuńCzuję ból-niemalże fizyczny, czego w życiu bym się nie spodziewała, że psychika może przekładać się na fizyczność.
Postanowiłam na chwilę wycofać się z blogowego świata-jednych to nic obeszło, inni życzyli mi poukładania spraw i szybkiego powrotu do komentowania-bardzo mnie to ujęło.
Teraz wracam, jeszcze lekko pokiereszowana i nie do końca pogodzona z losem, ale wracam.
Tobie zyczę szczęśliwego finału i szybkiego powrotu do blogowej strefy!
Zapewne kazdy ma inne problemy.. Ale tego się nie da porównywać. Choć pewnie przeżywa się tak samo.
UsuńDzięki.
Wszystko będzie dobrze Gosiek:* Calm down, głęboko oddychaj i pamiętaj, że złe czasy mijają;)
OdpowiedzUsuńW tej chwili jakoś trudno mi w to uwierzyć..
UsuńE-mail;)
UsuńDzięki
UsuńNawet jeżeli na chwilę znikniesz - my tu będziemy czekać :)
OdpowiedzUsuńNiech się szybko poukłada!
Dziękuje.
UsuńWitaj. Usmiechnęłabym się, ale nadal mi nie do śmiechu.
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą, mam nadzieje, że wkrótce zaświeci dla was słoneczko i wszystkie obawy znikną
OdpowiedzUsuńMusi być dobrze w końcu, trzymam za to kciuki.
OdpowiedzUsuńCzyżby dopadła cię jesienna chandra?
OdpowiedzUsuńWiesz, chyba lepiej będzie jeśli sie ugryzę w język.
UsuńGłęboko wierzę, że wszystko się ułoży. Nawet po najgorszych burzach wychodzi słońce, Wy też wyjdziecie obronną ręką i zobaczycie piękną tęczę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Naprawdę bardzo bym sobie tego życzyła.
Usuńwiem coś o tym stres potrafi dać w kość, ma wpływ destrukcyjny wyniszcza człowieka :(
OdpowiedzUsuń:(
UsuńNie wiem na ile Cię to pocieszy, ale w końcu nauczysz się funkcjonować w trybie "na przetrwanie". Zabiera on mnóstwo energii, ale pozwala funkcjonować. Tak było ze mną, gdy mój narzeczony ciężko zachorował, a potem w związku z długim zwolnieniem lekarskim stracił pracę. To były ciężkie miesiące, ale daliśmy radę. Wy też dacie. Umówmy się: ja Ci obiecam, że nie umrzesz, a Ty mi obiecaj, że się nie poddasz, ok? A w razie czego, możesz na mnie liczyć.
OdpowiedzUsuńMożemy sie umówic, ale chyba wolałabym, żebyś coś innego mi obiecala, bo w tym momencie umieranie a co za tym idzie brak odczuwania wcale nie jest takie zniechęcające :)
UsuńDziękuje.
Jesteś dzielna dziewczyna Małgoś, dzisiaj piątek, strzel piwko za moje zdrowie i jakoś to przepękaj.
UsuńJeszcze jestem w pracy. A później będziemy się pakować.
UsuńAle może się uda.
sama nie wiem co napisać, ogrom takich wieści spadł na was, że to totalnie wygląda na jakiś kiepski żart od losu...
OdpowiedzUsuńTez mam takie wrażenie :(
UsuńWierze że chociaż u Ciebie będzie dobrze
OdpowiedzUsuńDziękuuję.
UsuńŻyczę Wam dużo sił na ten trudny czas. I będę pamiętać w modlitwie.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję.
UsuńBędę wspierać modlitwą!Uściski serdeczne!
OdpowiedzUsuńDziękuję, naprawdę to dla mnie ważne.
Usuńnigdy nie jest tak źle jak nam się wydaje...gorszy okres w życiu trzeba po prostu przeczekać, a co nas nie zabije to nas wzmocni... będzie dobrze, głowa do góry, hakuna matata, reggae, snickers i do przodu:)
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Ostatnio to naprawdę nie jest łatwe.
UsuńMożna ci w jaki kolwiek sposób pomóc? Coś zrobić?
OdpowiedzUsuńDziękuję.. Nie, musimy po prostu czekać.
Usuńja się absolutnie nie poczułam urażona. Przykro mi, że już na samym początku Waszej wspólnej drogi macie takie poważne kłopoty i przykrości ... oby to się szybko dobrze rozwiązało
OdpowiedzUsuńCieszę się i mam nadzieję, że nikt się nie poczuł. Wiem, że mogłam być obcesowa, ale to dlatego, że nie jestem w dobrym nastroju.
UsuńDziękuję.
wcale się nie dziwię, nikt by nie był w nastroju. Moja kuzynka miała nie taki sam przypadek ale podobny. Podpisała wstępną umowę kupna mieszkania i wystąpiła o kredyt. Babka która jej sprzedawała pozwoliła się już od razu wprowadzić i zacząć remont bo zależało kuzynce na czasie. No więc zaczeli remontować i zaraz dostali kredyt. W momencie jak mieli spisywać normalną umowę u notariusza okazało się, że Pani sprzedająca ZAPOMNIAŁA wspomnieć, że jest w trakcie rozwodu i połowa mieszkania jest jej prawie już byłego męża a on wcale nie był skłonny tej połowy sprzedawać. Cuda się działy ale ostatecznie kupili to mieszkanie ale też się nastresowali.
UsuńPS. u mnie już dawno jest kolejna część, chyba zaglądasz na wcześniejszy post ;D
W naszym wypadku na szczęście to nie było mieszkanie kupowane. Ale i tak narobiło nam to całe mnóstwo problemów. A i tak najbardziej chodzi o to, że wszystko sie na raz zwaliło.
UsuńTa o zasłonkach? Wiem, komentowałam ją nawet :) Ale myślałam, że jeszcze nie skonczyłaś i będzie następna :)
no tak bo i z pracą wyszło nieciekawie. Takie teraz mamy czasy, że człowiek się zwalnia do innej pracy niby z lepszymi warunkami a potem czasami okazuje się, że sobie pogorszył ... ehhh
UsuńAAAAAAa faktycznie pisałaś, no to mnie zmyliłaś bo wracasz mi do poprzedniej :) jasne, że będzie kolejna ... o szafie LOL ;D
U nas nie było mowy o lepszych warunkach - po prostu dostaliśmy szansę na to, żeby byc razem. Ale gdybyśmy wiedzieli że to tylko na chwilę, to byśmy się dwa razy zastanowili.
Usuń:)
Jeśli mowa o róznicach światpoglądowych, stawiam na kompromis. Poszłam już na ugodę, teraz czekam, aż moj luby się poświęci, ale nie wiem, czy tak będzie...
OdpowiedzUsuńTo byłoby naprawdę dla mnie najtrudniejsze.
UsuńEch... problemy... wszędzie problemy...
OdpowiedzUsuńNiestety
UsuńStres to zło ogromne. Nie lubię tego stanu, gdy trwa dłużej, nie umiem normalnie funkcjonować, więc chyba (?) wiem, jak możesz się czuć.
OdpowiedzUsuńWierzę, że ta zła passa w końcu minie :* trzymajcie się dzielnie obydwoje :* mamy weekend, spróbujcie choć na chwilę odstawić problemy na bok :*
Rzadko jestem/byłam w sytuacji długotrwałego stresu. W zasadzie wydaje mi się, że chyba jeszcze nigdy nie trwało to tak długo jak teraz - bo zazwyczaj po kilku dniach odpuszczał. Teraz niestety jest fatalnie.
UsuńW weekend niestety musimy się przeprowadzić, więc może nie być czasu na zapominanie o problemach :)
Dzięki.