Robię wdech i wydech. Wdech i wydech. Uczę się na nowo spokojnie oddychać. Głęboko. Pełną piersią. Bo nadeszły właśnie te dni na złapanie oddechu.
Pisałam już o tym, jak bardzo lubię swoją pracę. Nie będę więc teraz się powtarzać. Ale przyznam, że te ostatnie trzy tygodnie naprawdę mnie zmęczyły. Czułam się w pełni odpowiedzialna za wszystkie projekty logistyczne i osobiście wszystko nadzorowałam. Pracy było tak dużo, że rano siadałam za biurkiem i wstawałam od niego dopiero po kilku godzinach ze zdumieniem stwierdzając, że jest już późne popołudnie. Naprawdę nie wiem, co działo się z czasem. Mknął z prędkością światła, ciągle go brakowało. Wychodziłam z pracy z poczuciem niedosytu - bo chciałabym dokończyć jeszcze to i tamto.. Ale rozsądek podpowiadał, że trzeba iść do domu. Z niecierpliwością oczekiwałam następnego dnia, żeby zająć się kolejnymi sprawami i codziennie wydawało mi się, że już, już za moment będę miała wszystko pod kontrolą, wszystko na bieżąco. Ale wtedy wpadały kolejne zlecenia i znowu sprawy mniej pilne schodziły na dalszy plan.
W piątek po piętnastej napisałam wreszcie do naszego biura obsługi klienta maila pod tytułem "last call" :) i poprosiłam o potwierdzenie, że wszystkie zamówienia z dostawą przed świętami są wprowadzone. I wysyłałam wszystko do realizacji. I wtedy poczułam, że to już. Czas na to, żeby emocje opadły. Na ten oddech. Na zajęcie się tym, co mogło być chwilowo odłożone.
Nie było łatwo. Napięcie tak łatwo nie puszcza. Cały piątkowy wieczór byłam jeszcze poddenerwowana i czułam się tak, jakbym cały czas miała jeszcze kolejne pilne sprawy do ogarnięcia, jakbym cały czas jeszcze napędzała ten kołowrotek swoim bieganiem. A to już było na odwrót - kołowrotek nadal się kręcił, a ja zmuszona byłam dalej biec. Na szczęście coraz wolniej i wolniej.
Dzisiaj jestem już w Miasteczku. Czas na relaks. Wdech i wydech. Oddycham głęboko. Jak się dotlenię, to wreszcie może uda mi się napisać coś sensownego :)
Zapracowanym jak Ty Święta szczególną radość dają! Bo można te dwa-trzy dni naprawdę zapomnieć o gonitwie i ciągłym niedoczasie. Niech Wam się pięknie dzieje!
OdpowiedzUsuńMnie się szykuje nawet sporo więcej niż trzy dni, więc tym bardziej się cieszę :) Może nie są to dni tak całkiem wolne, ale jednak w domu, więc jakieś poczucie luzu jest.
UsuńDziękujemy!
Tak to już jest, że jak mamy duzo na głowie i nagle następuje ten wolny czas, gdy już jest po wszystkim to nie możemy w to uwierzyć, przestawić się na ten tzn "luz" , że to już, że nic nie trzeba robić i rzeczywiscie tak jak mówisz - trzeba nauczyć się oddychać ;))
OdpowiedzUsuńWięc życzę miłego odpoczynku i juz teraz życzę wam wesołych, spokojnych ! , świąt ;) Dużo radości, miłości i ... dużo prezentów ( a co ! ;p ) ;)) , bo przed świętami już raczej nie będe miała czasu , żeby tu wejść ;))
Buziaki ;)
To prawda. Działa się niejako siłą rozpędu jeszcze przez dłuższy czas :) Ale staram się właśnie odetchnąć, cały czas :)
UsuńI ja Tobie życzę wszystkiego co najlepsze na te święta i nie tylko :)
Zdrowych i Wesołych Świąt. I spokojnych trochę też, żebyś mogła złapać oddech :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie!
UsuńNo to życzę nadepnięcia na hamulec i duuużo leniuchowania :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się, staram ;)
UsuńZdrowych, pogodnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Pozdrawiam świątecznie
OdpowiedzUsuńJutrzenka
Dziękuję bardzo i Tobie również życzę pięknych świąt!
UsuńOj, jak ja dobrze znam ten stan, gdy przez kilka dni, tygodni pracuje się na najwyższych obrotach, a potem gdy już jest po, to wyhamowanie trwa jakiś czas.
OdpowiedzUsuńDobrego czasu w Święta!! Serdecznych, radosnych i rodzinnych!
Gorzej, jak zanim człowiek zahamuje, już się musi rozpędzać :) Ale ja chyba mimo wszystko zdążę :)
UsuńTobie również życzę wszystkiego dobrego na swięta!