Mają rację te z Was, którym się wydaje, że i ten tydzień ktoś mi ukradł :) Tak właśnie było! I sądzę, że sprawca tych kradzieży już czai się na ten następny, który rozpoczyna się jutro.
Ale już niedługo. Byle do środy. W najgorszym wypadku do piątku. Przed nami w pracy ostatnia prosta. Poniedziałek i wtorek pewnie będą nadal tak samo pracowite, ale w środę już musimy się sprężyć, bo zamykamy wcześniej, jedziemy do Warszawy i mamy Wigilię w biurze. Potem jeszcze czwartek, w piątek jakieś niedobitki i wolne! Prawie dwa tygodnie! To znaczy nie tak całkiem wolne, bo nie brałam urlopu, tylko umówiłam się, że będę pracować zdalnie. Ale w tym okresie już pewnie nie będzie się dużo działo.
Więc robię swoje w tym tygodniu i czekam na większy luz! Muszę trochę odsapnąć. Fajnie jak coś się dzieje, jak człowiek naprawdę czuje, że pracuje, ale teraz musi przyjść czas na regenerację bo pewnie od lutego, gdy zaczniemy nową kampanię znowu będzie gorąco.
Dzisiaj zrobiłam ostatnie świąteczne zakupy. W tym roku wyjątkowo późno. W poprzednich latach zazwyczaj w ostatni weekend listopada już mieliśmy wszystkie prezenty - w najgorszym wypadku na początku grudnia. Ale teraz trochę się późno obudziliśmy, bo weekendy mieliśmy zajęte. A inna sprawa, że przemieszczanie się po tej Warszawie jest naprawdę czasochłonne. No i jeszcze nie do końca się orientujemy, które sklepy są w jakich galeriach, ale z tym jest już lepiej. Najgorsze, że wszystkie te miejsca wyglądają tak samo :) Arkadia, Blue City, Reduta... No, Złote Tarasy trochę się wyróżniają, ale generalnie człowiek w pewnym momencie już nie wie, czy jest w warszawskiej Galerii Mokotów, czy może poznańskiej Malcie :P Niemniej jednak myślę, że te centra handlowe to jest całkiem niezły wynalazek. Ok, gorąco w nich i tłoczno, ale przynajmniej większość sklepów jest w jednym miejscu. Nie wyobrażam sobie, gdybym miała jeździć po Warszawie w poszukiwaniu sklepów, w których dostałabym to, co mnie interesuje - zwłaszcza, że byłabym ograniczona czasowo.
Weekend z Dorotą tydzień temu był naturalnie udany! Obaliłyśmy dwa Grzańce Galicyjskie, potem jeszcze dwie butelki Chardonnay. Rzecz jasna dopiero rano dotarło do nas, ile to było. Biedna Dorota następnego dnia nie najlepiej się czuła - chyba podwójnie, bo ja się czułam tak, jakbym poprzedniego wieczoru wypiła co najwyżej trzy szklanki kompotu. Kompletnie nic - żadnego bólu głowy, żadnego przymulenia... Wszystko poszło na Dorotkę. Ale dzielnie snuła się z nami (z własnej, nieprzymuszonej woli) po sklepie, popołudniu została wynagrodzona miejscówką na naszej kanapie. I zaczęła się bardzo przyjemna część niedzieli, czyli błogie lenistwo.
Jak miło było się obudzić w poniedziałek i mieć z kim porozmawiać przy herbatce. A potem przy suszeniu włosów i robieniu makijażu w łazience. Oj, dawne czasy, dobre czasy... Aż Franka obudziłyśmy :) Ale potem musiałam iść do pracy a Dorota na spotkania, które miała umówione przy okazji wizyty u nas. Wieczorem wróciła do Poznania.
Stwierdziłam, że teraz syndrom przedszkolaka jest zawsze zdecydowanie silniejszy po wyjeździe Doroty niż kiedy na przykład wracam z Miasteczka :( Dorota ma to samo :(
Szczęśliwy, kto lubi galerie. Ja chyba nie z tego pokolenia, męczą mnie strasznie! Wolę pochodzić po powiatowym miasteczku...
OdpowiedzUsuńJa lubię może nie tyle galerię, co ich koncepcję.
UsuńTeż lubiłabym pochodzić po miasteczku, ale nie po takim jak Warszawa, czy Poznań :) Tu do samego centrum szłabym jakieś dwie godziny :) A i tak nie wiem, gdzie jaki sklep się znajduje, niestety w dużych miastach sklepy zazwyczaj wynoszą się właśnie do galerii.
Zazdroszczę Ci zrobienia wcześniej zakupów nam w tym roku się nie udało i będziemy mieli zapewne ten tydzień pod znakiem co jeszcze kupić.
OdpowiedzUsuńSpokojnego tygodnia :)
To chyba trudny tydzień przed Wami ;) Ale dacie radę, powodzenia :)
UsuńDavid Ogilvy przez cztery(?), w każdym razie kilka lat badał repertuar kin. Potem przez długie lata w ogóle nie chodził do kina. Wśród handlowców bywa podobnie. Nie znoszą chadzać na zakupy. Przesycenie? Tak jak mówisz, fajnie, że wszystko jest w jednym miejscu, ale usiądź kiedyś na ławeczce w galerii i przyglądnij się klientom :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Witaj,
UsuńPrzyznam, że chyba nie do końca rozumiem, co chciałaś przekazać w pierwszej części komentarza :) To znaczy ideę rozumiem, tylko nie do końca wiem, skąd porównanie do handlowców. Chyba, że to taka ogólna uwaga? :)
Prawdę mówiąc zazwyczaj jeśli idę do galerii to w konkretnym celu, więc nie mam czasu na przyglądanie się klientom - a jeśli na kogoś czekam i faktycznie na ławeczce siadam, to czytam książkę. Chociaż ostatnio akurat usiedliśmy na chwilę z Frankiem. Widziałam tylko jedną obściskującą się parę na kanapie obok, na resztę jakoś nie zwróciłam uwagi - chyba nie mam we krwi obserwowania ludzi ;) W każdym razie domyślam się, że różnych ludzi można tam spotkać, którzy przyszli w różnych celach.
Ale dla mnie cel jest jeden - zrobić zakupy :) Albo wybieram konkretne sklepy albo dopeiro czegoś szukam - w jednym i drugim przypadku to, że wszystko mam w jednym miejscu jest akurat dla mnie dobrym rozwiązaniem.
Pozdrawiam również i dziękuje za komentarz :)
Ps. Zajrzałam do Ciebie i teraz zgaduję, że to o handlowcu odnosiłaś do siebie po prostu tak? :)
UsuńFajnie mieć taką przyjaciółkę :)))
OdpowiedzUsuńWypiłyście we dwie 4 wina? :) szacun ;) :D moje samopoczucie po takiej ilości alkoholu byłoby pewnie takie, jak u Doroty ;)
My generalnie potrafimy wypić naprawdę dużo :) Tak naprawdę z moich znajomych Dorota i Juska to jedyne dziewczyny, z którymi naprawdę mogę się napić, bo nie narzekają, że alkohol im nie smakuje i nie są pijane po dwóch kieliszkach :) Reszta to jakieś takie delikatne są ;)
UsuńCo do samopoczucia - właśnie w jej przypadku to bardzo dziwne, bo z nas dwóch to ona ma częściej okazję, żeby poimprezować i chętnie je wykorzystuje - w ogóle zawsze piła szybciej ode mnie. Fakt, że chyba kace też miała zawsze gorsze, bo ja w ogole je miewam niezwykle rzadko.. Ale tym razem naprawdę umierała, za to mnie absolutnie nic nie było.
zazdroszczę takiej przyjaźni
OdpowiedzUsuńpowiem tyle - Arkadia jest o niebo lepsza od Blue City, które tylko z zewnątrz wygląda imponująco ;)
OdpowiedzUsuńJa do Blue City mam najbliżej, a już zdecydowanie bliżej niż do Arkadii.
UsuńAle przyznam, ze chyba nie podzielam Twojej opinii - albo tak trafiłam, albo Arkadia jest zawsze dużo bardziej zatłoczona. Poza tym mam tam wrażenie ogromnego chaosu :) W Blue CIty jakoś sprawniej mi wszystko zawsze załatwianie wszystkiego i mniej szukam.
ja zaś do Arkadii mam najbliżej i jak kiedyś wybraliśmy się do Blue City to nic nie potrafiliśmy znaleźć i także mieliśmy wrażenie ogromnego chaosu :P widać wszystko jest kwestią przyzwyczajenia :)
UsuńMoże :)
UsuńChociaż ja do Blue City też wcale tak często nie chodzę - w Arkadii byłam dwa razy, a w Blue City... trzy! :P No i raz na samym początku z koleżanką na lodach, ale wtedy się nawet nie rozejrzałam bo od razu poszłyśmy do kawiarni:)
Dobrze Ci z tą Dorotą, przynajmniej masz po kim mieć syndrom przedszkolaka :)
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale ten syndrom wcale nie jest taki fajny :)
UsuńNieźle pijecie :P
OdpowiedzUsuńPijemy prawie zawsze, jak się spotkamy :) Bo nam to dobrze idzie.
UsuńJa tam zawsze powtarzałam i powtarzam, że lubię się po prostu napić i źle mi w babskim niepijącym towarzystwie :)
Jasne :) Mnie tylko zadziwiła ilość ;P Mój rekord to dwa całe wina, ale odkąd je spożyłam już nie powtórzyłam tego błędu :P
UsuńMy się na drobne nie rozmieniamy :):)
UsuńGeneralnie mam(y) mocną głowę - i dlatego właśnie napisałam, że z wieloma koleżankami nie lubię pić, bo są zazwyczaj pijane w momencie, gdy mi się dopiero robi lekko ciepło :)
W centrum handlowym jest wygodniej również dlatego, że jest stała temperatura. Po mieście lubię chodzić, ale zimą albo w deszczu już mniej, kiedy wchodząc do sklepu trzeba zdejmować kaptur, rękawiczki, składać parasol itd. No i w centrach miast ciężko zaparkować.
OdpowiedzUsuńJa zawsze lubiłam pić z ludźmi, którzy mieli słabszą głowę, bo wtedy nigdy nie byłam najbardziej pijana :) Ale z wiekiem moja tolerancja słabnie - zależy od dnia, czasami w ogóle ledwo czuję, że coś piłam, a czasami wystarczy niewiele i następnego dnia ledwo żyję.
Tak, to prawda. Jak na dworze jest zimno i mokro, to faktycznie lepiej już po tym centrum handlowym chodzić - nawet jeśli jest gorąco :) Zresztą zazwyczaj, gdy wiem, że w planach mam długie zakupy w galerii, ubieram się dość lekko.
UsuńA to ja właśnie na odwrót - myślę, ze najgorsze co może być, to bycie trzeźwym w pijanym towarzystwie :)) Staram się pić z równymi ;))
Witaj :)
OdpowiedzUsuńŻyczę zatem miłego odpoczywania po trudzie pracy :)
Pozdrawiam ciepło ;)
Dziękuję i pozdrawiam również :)
UsuńTak sobie pomyślałam, że nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz chlapałam wino. Wieki temu :))) Ale myślę, że taką ilość bym raczej zapamiętała ;)))
OdpowiedzUsuńJeśli o mnie chodzi, to branża zobowiązuje :P Dopiero co miałam pracowniczą Wigilię, na której też poszło kilka flaszek ;)
Usuń