W sobotę dostałam wreszcie energetycznego kopa! Nie wiem kto mi go dał i z jakiego powodu, ale jedno jest pewne: był mi bardzo potrzebny.
Wstałam rano i od razu się czymś konstruktywnym zajęłam. Zrobiliśmy z Frankiem plan obiadowy na cały tydzień - to się u nas bardzo dobrze sprawdza. Kiedy nie mamy takiego planu, to nagle się okazuje, że danego dnia nie mamy żadnego pomysłu i jemy byle co albo pomysł mamy, za to nie mamy składników do jego realizacji. Chociaż tym razem plan obiadowy rozszerzył nam się na ogólnożywieniowy, jako że przeszliśmy na tryb odobżerania poświątecznego i dbamy o to, żeby w ciągu całego dnia jeść sensownie i zdrowo :)
Kiedy plan już był gotowy, zrobiliśmy listę zakupów, a potem ją zrealizowaliśmy w pobliskim markecie. Po powrocie do domu Franek zajął się robieniem przy komputerze jakiejś niesłychanie ważnej rzeczy, która zapewniła mu zajęcie na całą resztę dnia. Ja w tym czasie poodkurzałam (choć to przecież nie moja działka:)), zrobiłam pranie, prasowanie, ugotowałam krupnik i zrobiłam placki ziemniaczane na obiad. Zabrałam się też wreszcie za porządki w szafach z ubraniami, bo od czasu przeprowadzki poupychane wszystko było bez ładu i składu a teraz wreszcie dokonałam jakiejś segregacji.
Potem miałam czas dla siebie. Franek był ciągle zajęty, więc sama ze sobą zagrałam w Zakazaną Wyspę :) A następnie zrobiłam sobie domowe zajęcia fitnessu. Na zakończenie tego owocnego dnia zakolegowałam się z Bridget Jones i butelką hiszpańskiego piwa :)
Na szczęście ten kop jeszcze mnie w miarę trzyma i opuściły mnie te pełne marazmu dni, które dopadają mnie często w okresie ciemno-ponurym jesienno-zimowym i w tym roku też mi nie odpuściły. Rano jest jeszcze ciemno, więc nie chce mi się za nic zabierać. Kiedy wracam już jest ciemno, więc jeszcze bardziej mi się nie chce i zazwyczaj gapię się tylko w ekran monitora - czy to komputerowego, czy to telewizyjnego, myśląc o tym, co chciałabym zrobić.Cały czas zbieram się w sobie, żeby wstać i przejść z zamiarów do czynów, ale okazuje się nagle, że jest już po 20. Idę się więc umyć, potem jeszcze lektura wieczorna i spać.
Teraz jestem już bardziej ogarnięta i robię całkiem sporo - czy to jeśli chodzi o obowiązki domowe, czy coś dla wlasnej przyjemności.
W poniedziałek w ogóle było przepięknie. Niebo było bez jednej chmurki, słoneczko pokazało się już niedługo po siódmej i od razu się lepiej funkcjonowało! I człowiek jakoś inaczej nastawiony do życia!
Dzisiaj już było gorzej, bo sypnęło białym dziadostwem i od rana było całkiem ciemno. Nawet ćwiczenia męczyły mnie bardziej niż zwykle przez taką aurę.
Ale nie skapcaniałam na powrót i energia dalej się mnie jeszcze trzyma. Oby tak dalej, bo zdecydowanie niedobrze się czuję, gdy nic nie robię - z czegokolwiek by to nie wynikało!
I wykupiliśmy sobie z Frankiem wreszcie karnet na basen! :) Było suuuper :) Ale na ten temat jeszcze pewnie napiszę innym razem, a teraz muszę się do korków przygotować :)
Placki ziemniaczane!!!! To mówisz, że kiedy można się do Was wprosić na obiad? ;D
OdpowiedzUsuńPozytywny kop to świetna rzecz - w szybkim czasie można odrobić się z masą rzeczy i popchnąć do przodu coś, co się wlokło długo i wisiało nad głową jak wyrzut sumienia. Kurczę, zaczynam pisać o sobie ;)))
:))) No placki już zjedzone :P Ale pewnie za jakiś czas znowu będą, to dam Ci znać :D
UsuńWażne, że wiesz doskonale, co miałam na myśli :) Dokładnie tak jest, że są jakieś sprawy do ogarnięcia, może nawet wcale nie takie istotne, ale wiszą nad Tobą i nie chce Ci się kompletnie za nie zabierać. A tak fajnie jest, jak się wreszcie z nimi człowiek upora - tylko wcześniej właśnie tego kopa trzeba dostać ;))
ja zimowa pora mam podobnie, mysle, co mam/ chcialabym zrobic, ale ciezko sie zabrac za konkrety.
OdpowiedzUsuńnieglupie to planowanie obiadow, zawsze sztywno sie tego trzymacie?
Mnie jest strasznie ciężko. Jednak to, ze te dni są takie krótkie mocno mnie ogranicza.
UsuńJa sobie bardzo chwalę :) Nie, tak mega sztywno to oczywiście nie. Chociaż jeśli coś zmieniamy, to raczej w kolejności niż w ogóle rezygnujemy albo dodajemy nowe danie. ALbo na przykład okazuje się, ze coś nam zostaje jeszcze na kolejny dzień.
W każdym razie generalnie oczywiście dostosowujemy się do sytuacji :) ale w dużej mierze się trzymamy tego, co zaplanowaliśmy, bo nam tak wygodnie :)
W pracy mamy taki kalendarz pogodowy i codziennie z dziećmi uzupełniamy go o aktualne obserwacje. Analizując go wnioskuję, że tej zimy ze słońcem nie było wcale aż tak źle, a nawet powiedziałabym, że było nad wyraz dobrze, bo było go dużo. Praktycznie cały grudzień słoneczny (dosłownie 2 dni deszczowe), podobnie styczeń, choć od wczoraj już pochmurno i dziś padało.
OdpowiedzUsuńNo i faktycznie, dziś było cały dzień tak ciemno, że miałam ochotę w ogóle się nie budzić.
Plany obiadowe nie są złe, sama kiedyś je stosowałam. Ale zniechęcają mnie w nich 2 rzeczy - ilość zakupów na cały tydzień (my nie robimy ich dokładnie na tydzień i co tydzień) oraz to, że mogę mieć ochotę na coś zupełnie innego danego dnia ;)
W sobotni wieczór również oglądałam Bridget Jones, bo mój mąż był podobnie czymś strasznie zajęty robiąc coś na kompie. Nie powiem, uśmiałam się, choć jakoś wcześniej byłam trochę uprzedzona do tego filmu ;)
Ale ja wcale nie twierdzę, że tej zimy jest mało słonecznych dni :) - wręcz przeciwnie ciągle powtarzam, ze jestem tegoroczną zimą zachwycona jak na razie. Ale w okresie od listopada do lutego nawet jak dzień jest pogodny, to przecież krótki a więc siłą rzeczy jest ciemno. A ze ja wstaję wcześnie to mi właśnie to bardzo doskwiera, bo wiosną i latem wstaję z zupełnie inną energią.
UsuńJa sobie też taki kalendarz pogodowy prowadzę, choć nie w przedszkolu :) W każdym razie lubię wiedzieć, jaka pogoda była o danej porze roku we wcześniejszych latach i często wyprowadzam z błędu kogoś, kto mowi, ze np. rok temu zima przyszła późno, bo ja dokładnie pamiętam, ze pierwszy śnieg spadł pod koniec października :)
My nie planujemy do jedzenia rzeczy, za którymi nie przepadamy albo na które możemy nie mieć ochoty, więc ten problem raczej odpada :) Jeśli chodzi o zakupy - my wolimy robić większe zakupy jednorazowo, bo kiedyś zrobiliśmy test i okazało się, że gdy robimy zakupy na bieżąco, to wydajemy dużo więcej, bo zawsze się jeszcze coś przypomni albo pojawi się jakaś zachcianka.
Poza tym nie trzymamy się tego tak bardzo sztywno - dostosowujemy się do sytuacji, ale ponieważ nasz plan jest zazwyczaj sensowny, to modyfikacje dotyczą raczej kolejności lub ilości niż tresci :)
Ja lubię ten film, chociaż Bridget Jones nie jest moją idolką. A do tego akurat filmu mam sentyment, bo to był pierwszy film na który poszłam do kina z moimi koleżankami na studiach.
Czy mogłabyś mi trochę tej energii podesłać? Bo właśnie kwitnę jak glon przed kompem.
OdpowiedzUsuńGdybym znała jej źródło, to z pewnością bym Ci coś podpowiedziała, ale sama nie wiem, skąd mi się to wzięło - po prostu zachciało mi się chcieć. Fajnie by było, jakby jeszcze tak znikąd optymizmem powialo :)
UsuńW każdym razie życzę Ci tego kopa i mimo wszystko będę próbować z wysyłką :)
Margolka, a może to jednak przez ten śnieg? :D ;)
UsuńŚneig przyszedł dopiero wczoraj a kop był w sobotę, odpada :)
UsuńJedynie czego w zimie nie lubię, to śliskie drogi, ale jeśli chodzo o aurę, to zdecydowanie bardziej wolę śnieg dookoła, niż tę obrzydliwą szarość :) ale nie mam zamiaru Cię do niczego przekonywać, bo wiem, jak bardzo nie lubisz zimy ;)
OdpowiedzUsuńZresztą mniejsza o aurę za oknem (w końcu nie każdy musi preferowac to samo), ważne, że kopa dostałaś :) "czuj" go jak najdlużej ;)
Jak jest śnieg to zazwyczaj z chmur a jak są chmury to jest ciemno i dlatego jeszcze bardziej nie lubię tego dziadostwa :) Dzięki, że bierzesz pod uwagę moje nielubienia :):)
UsuńMam nadzieję, że nie będzie mnie opuszczać ten kop jeszcze przez dłuższy czas :) Dzięki.
Tak, śnieg jest z chmur, ale mimo to wolę zachmurzone niebo i śnieg dookoła, niż szarą bylejakość, która dobijała mnie od listopada. Taka delikatna wersja zimy spowodowała, że odżyłam. W końcu to co za oknem jest adekwatne do kalendarzowej pory roku, przez co jest mi jakoś... normalnie :) poza tym, kiedy te dziadostwo leży na ziemi, są duże szanse na mroźne, słoneczne, a tym samym pogodne dni, a wtedy to już w ogóle jet fajnie - nie zraża mnie ani sam śnieg, ani temperatury :) no, chvba że wspomniany wcześniej stan dróg. Ale wiadomo, co kto lubi ;) po prostu przedstawiam swoje odmienne zdanie w kontekście do Twojej wypowiedzi :)
UsuńSkoro tak to byle do wiosny ;) oby przyszła w odpowiednim czasie :)
No to ja jednak nie wolę jak jest śnieg :) Nawet rowerem przez to nie mogę jeździć.
UsuńMuszę nawet powiedzieć, ze dotychczasowa zima wcale nie wydawała mi się jakaś nienormalna i liczę na to, że niedługo każda już tak bedzie wyglądać :)
Oczywiście, tak, jak ja przedstawiam swoje :)
Dla mnie odpowiedni czas juz nadszedł :)
Karnet na basen? Podziwiam. Dla mnie basen to raczej upalnym latem ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie chodzę na basen latem, po prostu nie ma to dla mnie większego sensu, za to zimą, jak najbardziej :)
UsuńA basen zewnętrzny latem?
UsuńNawet kryta pływalnia latem jest fajna, bo można się ochłodzić w upalny dzień. Poza tym można wyjść z mokrymi włosami, czy szybko się ubrać.
Zimą marznę, trzeba się porządnie wysuszyć i te tony ubrań zakładane na wilgotne ciało :/
Własnie taki basen nie ma dla mnie większego sensu, bo skoro latem można iść nad jezioro lub wykąpać się w morzu, to w życiu nie wybrałabym takiego basenu :)
UsuńA jeśli chodzi o kryty basen, to nie ma dla mnie znaczenia pora roku.Na basenie jest ciepło więc nawet zimą nie marznę.
Ja się nawet jakoś specjalnie nie szuszę - po prostu wycieram się ręcznikiem. Włosów w ogóle staram się nie moczyć, a ubranie mam zawsze luźne, żeby latwo się było ubierać. Zresztą zazwyczaj mam na sobie dres i kurtkę a potem wsiadam do samochodu i kapię się porządnie w domu - ale jak meiszkałam w Poznaniu i chodziłam na piechotę, to też nie miałam z tym żadnego problemu.
kurde chyba sama zacznę stosować taki harmonogram tych obiadów. U nas z obiadami jest różnie. M zazwyczaj je w pracy, ale jest czasem tak że wraca po pracy głodny jak osa, bo nie jadł w ten dzień nic....
OdpowiedzUsuńa że mój syn raczej pozostanie przez jakiś czas dzieckiem słoiczkowym (ze względu na AZS boję się warzyw z miejskiego bazaru i wolę słoiczki) to raczej pod tym względem u nas mało się zmieni.
ehh przez to mamy złe nawyki żywieniowe....
Rozumiem M, bo kiedy ja czasami przychodziłam do domu taka głodna to też byłam zła :)
UsuńAle generalnie staram się w ciągu dnia jeść dość regularnie - tak co trzy godziny (oczywiście jakieś niewielkie porcje), zeby się potem nie rzucać na jedzenie :)
Ale fakt, że często żeby zmienić nawyki żywieniowe to trzeba też trochę zmienić tryb życia a to zazwyczaj jest dużo trudniejsze..
Przydałby mi się taki kop XD
OdpowiedzUsuńOby ta energia utrzymała się jak najdłużej :)
W takim razie niech Cię kopnie :)
UsuńOby!
proszę mi przesłać tego kopa bo ja właśnie wpadam w marazm ;/
OdpowiedzUsuńEchh, no to staram się, jakoś go przekazać, bo wiem, że ten marazm jest czymś okropnym.
UsuńJej, jak mi brakuje energetycznego kopa... przydałby mi się taki :) karnet na basen? świetny pomysł!
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie się go trzymamy :)
UsuńTeż nie czuję za dobrze nic nie robiąc, ale nie zawsze taki zastrzyk energii chce na mnie spłynąć :P
OdpowiedzUsuńPlan posiłków to całkiem przydatny pomysł, chociaż mnie by się nie chciało, chyba że na krócej. Nawet gdy kupowałam warzywa do obiadu, musiałam mieć więcej, bo nie umiałam się zdecydować, na co będę mieć ochotę :P Ale kiedyś nawet mnie wzięło na liczenie kalorii i makroskładników, łącznie z procentowym udziałem i planowaniem, co w takim razie mogę/powinnam jeszcze zjeść - dotąd zliczanie mnie zawsze przerastało :)
Na mnie oczywiście też nie zawsze... A czuję się fatalnie, gdy nie robię nic - bo to jednak trochę cos innego niż pospolite leniuchowanie :)
UsuńNam się chce, bo nie chce nam się potem kombinować na szybko jakiegoś jedzenia z niczego :) Zawsze nas to wkurza :)
Ja zazwyczaj nie miewam "zachcianek" po tym, jak juz sobie wszystko rozplanujemy. Pojawiają się one raczej na etapie planowania właśnie :)
I właśnie to jest to, pogoda za oknem potrawi wiele zmienić w naszym nastawieniu do dnia dzisiejszego. Spróbuj może słuchać po porocie z pracy pozytywnej, szalonej muzyki która doda Ci trochę energii by przetrwać ten szry dzień?? ;)
OdpowiedzUsuńZe mną to różnie bywa - nie zawsze pogoda ma na mnie taki wpływ, bo bywa, że jest mi smutno, chociaż za oknem piękne słońce. raczej pora roku ma na mnie negatywny wpływ - a konkretnie to, że dni są takie krótkie.
UsuńNie sądzę, żeby to miało pomóc, bo nawet nie bardzo przepadam za słuchaniem muzyki :) Nigdy nie traktowałam tego jako rozrywki :)