Święta, święta i po świętach, jak to się zawsze mówi, ale przyznać muszę, że udało mi się trochę zwolnić i ten uroczysty czas minął mi chyba wolniej niż wcześniejszy tydzień.
Zupełnie niespodziewanie pojawiło się u mnie w pracy trochę komplikacji natury technicznej i miałam sporo do zrobienia. A zaczęło się już w piątek dwa tygodnie temu - kiedy to byłam w Poznaniu. Na czwartek wzięłam urlop, a co do piątku, umówiłam się, że będę pracować zdalnie. Jako że pojawiły się komplikacje z podpięciem mojego służbowego laptopa do internetu teściów, umówiłam się z Juską i Dorotą, że będę siedziała u nich. Dziewczyn nie było, ale zostawiły mi klucze i miałam się obsłużyć sama.
Tak też zrobiłam. Wcześniejsze dni były bardzo spokojne - żeby nie powiedzieć, że nudne, więc wzięłam laptopa i książkę do czytania. Za to nie wzięłam nic do jedzenia, bo stwierdziłam, że zrobię to co najważniejsze do 12tej, potem zrobię sobię przerwę i wrócę o 15. A tu się wszystko rozhulało i siedziałam od rana aż do 18:30 z jedną tylko malutką przerwą - zrobiłam się taka głodna, że wyszłam od dziewczyn, poszłam do domu teściów po kawałek ciasta i wróciłam do pracy - co zajęło mi dokładnie 10 minut :)
Kolejny tydzień był równie pracowity aż do czwartku. Piątek w założeniu miał być wolny od 12. I tym razem pracowałam zdalnie. Wyjechaliśmy z Frankiem o 7 z Warszawy i już po 10 dojechaliśmy do Miasteczka, więc się rozłożyłam z moim komputerem, myśląc, że wszystko zrobię raz dwa, a tymczasem po dwunastej pojawiły się kolejne komplikacje i niestety znowu siedziałam do późnego popołudnia "w pracy". Cieszyłam się tylko, że jednak pojechałam rano do Miasteczka a nie, jak planowałam wcześniej dopiero po tej 12, bo chyba bym nie dojechała...
Ale grunt, że sytuacja została opanowana (i jak na razie tak zostało do dziś ;)). Mogłam zacząć świętować.
Przyznam, że tegoroczna Wielkanoc nadeszła dla mnie trochę
niepostrzeżenie. Przez ten ostatni tydzień na wariackich
papierach, ani się obejrzałam, a był Wielki Piątek. Wielkiego Czwartku, prawie nie odnotowałam :( Trochę zabrakło mi duchowego
przygotowania w ostatnich dniach (dlatego właśnie uważam, że Wielki Czwartek, a zwłaszcza Wielki Piątek powinny być dniami wolnymi od pracy - zamiast np. Trzech Króli), na szczęście choć trochę nadrobiłam to
w piątkowe popołudnie a wieczorem nareszcie miałam czas na chwilę
skupienia i refleksji na czuwaniu w kościele.
Ale od soboty mieliśmy już w domu święta na całego. U nas w domu jest taka tradycja, że właściwie już od rana mamy święto, bo wszystko jest ugotowane i posprzątane wcześniej. Sobota to czas na pomalowanie jajek i przygotowanie koszyczków do święcenia. Później święcenie pokarmów i chwila modlitwy w kościele, a popołudnie to już czas dla rodziny.
Święta upłynęły więc nam w bardzo przyjemnej, rodzinnej atmosferze. Dużo, naprawdę dużo rozmawialiśmy. Pogoda sprzyjała, więc także sporo spacerowaliśmy - odświętnie ubrani, całą rodziną, spotykaliśmy w lesie inne ładnie ubrane całe rodziny :) Podoba mi się ten klimat. Oczywiście nie zabrakło też czasu na gry :) Sporo też pojedliśmy, jak to w święta bywa - w dodatku w te święta moja mama miała urodziny, więc mieliśmy więcej okazji do świętowania. Ale dzięki tym spacerom i sesjom aerobikowym, które urządzałam sobie z siostrą, przytyło się nam niewiele - myślę, że za chwilę już nie będzie śladu po tych dodatkowych gramach właściwie ;)
We wtorek rano wróciliśmy, a jechało się tak dobrze, że przyjechałam punktualnie na 10:00 do pracy :) Wracamy więc do poświątecznej rzeczywistości, a o minionych dniach przypomina nam jeszcze wałówka w lodówce, którą przywieźliśmy :)
Pogoda nadal jest cudna i mam nadzieję, że taka się utrzyma. Zaczyna się powoli najpiękniejszy moim zdaniem czas w przyrodzie, który potrwa przez najbliższe kilka miesięcy. Wtedy wszystko wygląda lepiej, mimo, że ostatnio znowu nam nie wyszło kilka rzeczy :( Chciałam częściowo o tym napisać, ale akurat byłam zapracowana, a teraz - dopóki jestem trochę pozbierana, nie chcę do tego wracać, za to chcę wierzyć, że jednak w końcu wyjdzie...
W tym roku wolne miałam dopiero od piątku, ale mama tak wszystko rozplanowała, że w sobotę rano tylko dokończyłyśmy tort, sprzątanie i przed 12 było skończone ;) Szkoda tylko, że w niedzielę pogoda za bardzo nie była udana, bo.... odwiedziła nas burza i to dość konkretna. Ale święta również zaliczam do udanych :) Przede wszystkim odpoczęłam!
OdpowiedzUsuńJestem podobnego zdania jeśli chodzi o Wielki Piątek. Dla mnie osobiście to naprawdę duże Święto i ważne, ważniejsze od Trzech Króli. Zupełnie nie rozumiem tego, że ludzie muszą w taki dzień czasami do późna siedzieć w pracy. Ja po prostu rzucam wszystko w kuchni i idę do kościoła.
U nas pogoda była ładna we wszystkie dni - nawet w niedzielę, mimo, że zapowiadali, że może padać, było cały czas pogodnie i ciepło.
UsuńJa trochę nie rozumiem tego, że ten dzień wolny nie jest. Ale skoro już nie jest, to trochę też nie rozumiem oburzenia niektórych księży, że się w ten dzień pracuje - czasami po prostu nie ma wyboru.
Ja teoretycznie miałam mieć wolne od południa, ale okazało się, że było zupełnie inaczej. Sytuacja była wyjątkowa, bo mieliśmy awarię i tym sposobem cały czas musiałam być pod telefonem i komputerem, bo cały czas próbowaliśmy ten problem rozwiązać. I cóż z tego, że ja miałam wolne, skoro nasi podwykonawcy nie? :) A ktoś musiał te telefony od nich odbierać, a że ja jestem odpowiedzialna za logistykę to padło na mnie - i na osobę, która się zajmuje systemem.
Również liczę na to, ze taka pogoda już z nami zostanie, bo ile można czekać na prawdziwą wiosne:)
OdpowiedzUsuńNo ale akurat mam wrażenie, że prawdziwą wiosnę to już mamy od dłuższego czasu :) W ogole pogoda jest całkiem fajna już od lutego - nawet pomimo chwilowych ochłodzeń.
UsuńMargolka, dziękuję za karteczkę, dzisiaj dotarła :)) i niestety dałam plamę nie wysyłając żadnej w tym roku, biję się w pierś! :/
OdpowiedzUsuńJa piątek miałam wolny, co nieco w czwartek ogarnęłam, następnego dnia zakupy i pieczenie ciast, w sobotę sałatki i inne konkrety jedzeniowe oraz ostatnie porządki, i tym sposobem ok 13 było już po krzyku i czas na spacer na działkę, kawa i podjadanie ciast :D urodzinowy klimat też mieliśmy za sprawką mojego taty :)) ale to w sobotę, a u Was kiedy? :)
Nie ma za co :) I nie szkodzi - przecież to nie obowiązek ;) Ja też nie zawsze wysyłam, ale chyba już o tym wspominałam Ci kiedyś ;)
UsuńUrodziny mama miała w piątek, ale wtedy nie można było świętować, bo nie wypadało - i w ogóle post, więc przenieśliśmy celebrację na sobotni wieczór :)
Tegoroczna wiosna jest wspaniała! Bo taka wczesna, kolorowa, rozśpiewana ptaszynami i pachnąca! Można się dosłownie upajać...
OdpowiedzUsuńTo prawda! Bardzo mnie to cieszy, bo wiosna to moja ulubiona pora roku. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby tak było już co roku :)
UsuńMnie te Święta przeleciały zdecydowanie za szybko..
OdpowiedzUsuńMnie też minęły szybko, ale jednak nie tak szybko jak wcześniejszy tydzień :)
UsuńIstotnie zaczyna się najpiękniejszy czas-koniec kwietnia do początku września jest dla mnie idealny ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie najpiękniejszy i najlepszy czas jeśli chodzi o pory roku to ten od maja (choć w tym roku po prostu wszystko przyszło wcześniej więc się przesunęło) do końca października.
UsuńA ja jakoś wcale nie poczułam tegorocznych świąt. Właściwie to je przechorowałam i przeleżałam w łóżku to pewnie dlatego.
OdpowiedzUsuńTo mam nadzieję, że już wyzdrowiałaś!
Usuńa mnie święta kojarzą się niestety tylko z obłudą i kłamstwem i tak już prawie 6 lat - od naszego ślubu.. przykre, ale prawdziwe :(
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście przykre :(
UsuńZobaczysz będzie pięknie. Jadąc dziś rowerem przez las nie mogłam się nacieszyć zapachami :)
OdpowiedzUsuńJa się nie mogę nacieszyć i zapachami i kolorami i w ogóle wiosenną aurą :)
Usuńpiękne były te Święta, szkoda, że już minęły...
OdpowiedzUsuńJutrzenka
No niestety to fakt, że święta mają to do siebie, że szybko mijają.
UsuńRzeczywiście, bardziej przydałyby się wolne Wielki Czwartek i Piątek niż Trzech Króli, można co prawda wziąć urlop, ale nie zawsze to pasuje. Niemcy mają Wielki Piątek wolny, taka niesprawiedliwość :P. Ja sobie wzięłam wolne od środy i bardzo mnie to cieszyło, choć to głównie w celu odpoczynku :)
OdpowiedzUsuńKlimat rodzinnego świętowania ma swój urok :)
Urlop to jednak nie to samo. A w moim przypadku tak naprawdę wiele by utrudnił. Są okresy w mojej pracy, że kiedy wszyscy pracują, to nawet nie mam co brać urlopu, bo pewnych rzeczy nikt poza mną nie zrobi i i tak ciągle odbierałabym służbowe telefony a nawet może wisiała na laptopie :)
UsuńOj zdecydowanie ma!
dobre święta zawsze się miło wspomina :)
OdpowiedzUsuńuda się wszystko ...
Pewnie, ze tak ;)
UsuńOj, oby było właśnie tak..
Ja też miałam w tym roku mało czasu na aspekt duchowy. Za to turystycznie czuję się bardzo spełniona- odwiedziłam bowiem Londyn i przywiozłam mnóstwo pozytywnej energii :) Świętowanie było zupełnie inne niż zwykle. A dzięki dużej ilości spacerów świąteczne ( nadprogramowe) jedzenie już w zasadzie się spaliło ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mnie po prostu mocno pochłonęła służbowa rzeczywistość. Na szczęście w porę wyhamowaliśmy :)
UsuńTo rzeczywiście święta inne niż tradycyjne :) Ale pewnie też mają swój urok
Pozdrawiam również!