Od dwóch/trzech dni bardzo dziwnie się czuję. Wczorajszego wieczora osiągnęłam szczyt tego dziwnego samopoczucia, który do tej pory mnie nie opuścił.
Jestem załkowicie oklapnięta. Nie zmęczona - oklapnięta właśnie... Wczoraj w pracy mieliśmy jeszcze jedną nieważną kontrolę, która okazała się jednak ważna i po wszystkim miałam już dość.
Przyszłam do domu. Aleee głupio jak Franka nie ma :P Kiedyś to było normalne przecież, a teraz mi dziwnie, bo się przyzwyczaiłam, że zawsze jest :) Ale oczywiście cieszymy się - nawet jak musi chodzić na popołudniówki :) Prawdę mówiąc czasami nawet za tym tęskniłam - za tym czasem tylko dla siebie.. Ale teraz jakoś użytku z tego swojego czasu zrobić nie potrafiłam. Podgrzałam sobie obiad i zupełnie spontanicznie zabrałam się za sprzątanie mieszkania.
Franek jest zawsze od "mokrej" roboty - czyli na przykład mycie łazienki, odkurzanie i mycie podłóg a ja od "suchej" - ścieranie kurzu i przede wszystkim ogarnianie codziennego bałaganu - wiecie, odkładanie drobiazgów na miejsce, układanie, sortowanie i takie tam. I tym się zajęłam wczoraj. W gratisie dorzuciłam jeszcze zamiatanie.
Po dwóch godzinach byłam bardzo zadowolona z efeketów i wtedy właśnie oklapłam tak naprawdę. Wcześniej nie czułam, żeby mi brakowało energii, to dopadło mnie nagle. Po prostu usiadłam przed komputerem chcąc napisać notkę (od dwóch dni próbuję) i nie mogłam. Nic nie mogłam! Się czułam jak sparaliżowana normalnie - tyle, że psychicznie. Była 21, poszłam sobie do łóżka. Myślałam, że poczytam - pół strony przeczytałam i miałam dość. Zgasiłam światło i leżałam. Nie chciało mi się spać, ale nie chciało mi się robić niczego innego, leżałam więc tak w ciemności i nawet nie myślałam o niczym. Musiałam jednak zasnąć, bo przegapiłam moment, kiedy po 22 wrócił Franek, ocknęłam się dopiero gdy zapalił światło w przedpokoju. Potem przyszedł, położył się obok i zapytał jak w pracy. Ja też miałam do niego kilka pytań, ale nie miałam na to siły! Powiedziałam mu, że jutro wszystko mu powiem... Nie miałam nawet siły wstać do toalety.
Kiedyś zatrułam się lekami. I teraz czuję się podobnie jak wtedy (tyle, że żadnych leków nie brałam ostatnimi czasy) - mam wrażenie, jakby moje ciało się oddzieliło od moich myśli. Ciało swoje, myśli swoje... Z jednej strony zastrzyk energii, za chwilę padam i nie mam siły się ruszyć, choć nie czuję zmęczenia. Wiem, że zabrzmi to idiotycznie, ale ja nie miałam nawet siły, żeby siedzieć i nic nie robić! Fizycznie też się średnio czuję, bo ćmy jakieś jeszcze w moim żołądku latają - jestem głodna, ale nie chce mi się jeść i jest mi lekko niedobrze. Do tego od paru dni pobolewa mnie brzuch i ciągle sikam - więc albo przeziębiłam sobie pęcherz albo to jeszcze stres, bo zawsze jak się stresuję, to dużo sikam ;)
W każdym razie wydaje mi się, że to wszystko, co opisałam powyżej, to właśnie wyłażący ze mnie stres. Przez ostatnie tygodnie żyłam w większym lub mniejszym napięciu - minione dni to była prawdziwa kumulacja tych stresów i napięcia. Czułam się więc źle - a więc te mdłości, brak apetytu, bóle brzucha itp, ale wiedziałam, że to po prostu z nerwów. Teraz napięcie w dużej mierze z nas opadło - sprawa Franka zakończyła się pomyślnie, moja sytuacja choć nadal się nie zmieniła, to przynajmniej się uspokoiła, więc przez chwilę możemy poudawać, że problemu nie ma... Ale jednak moje ciało ma problem, żeby tak od razu wrócić do równowagi i pewnie stąd ten dziwny stan. Jakoś muszę sobie z tym poradzić - dobrze, że już weekend. Mam nadzieję, że pomoże mi zregenerować siły, bo strasznie jestem zmęczona tym zmęczeniem :))
To zaskakujące, w jak różnorodny sposób można interpretować niektóre objawy - gdybym ja się czuła, tak, jak Ty, to byłabym pewna, że jestem w ciąży! :D Ale prawda jest taka, że powodem może być i stres, i czająca się w pobliżu choroba, i ogólne przemęczenie...życzę Ci, aby dolegliwości i oklapnięcie szybko minęły, bo to będzie znaczyć, że już się nie stresujesz ;-) :* Później wpadnę coś dopisać, bo teraz teoretycznie jestem jeszcze w pracy :)
OdpowiedzUsuńBo Ty takich właśnie objawów wyczekujesz :) Wtedy łatwo je zinterpretować własnie w taki sposób.Ze mną jest trochę inaczej, bo zawsze podchodzę do tego typu spraw raczej racjonalnie i dla mnie to naturalne w tym momencie, że skoro tak się stresowałam, a to objawy typowe dla mojego zdenerwowania, to jeszcze za mnie "schodzą". Gdybym czekała na ciążę, to też bym tak do tego podeszła, bo bardzo wiele osób nie ma na początku ciąży żadnych objawów :) Więc to pewnie zależy od emocji.
UsuńDzięki, mam nadzieję, że szybko to ze mnie zejdzie, bo się czuję naprawdę źle w swoim ciele :/ Oby ten weekend był pomocny!
A to jak długo ta Twoja praca jeszcze trwa? Myślałam, że juz jesteś po!
Tak to właśnie działa, pamiętam jak kiedyś czułam się od dłuższego czasu jakoś słabo i poszłam do lekarza po skierowanie na badanie krwi, a w poczekalni wisiał plakat o objawach cukrzycy: wszystkie u siebie znalazłam! :P Oczywiście okazało się później, że byłam zdrowa jak ryba ;-)
UsuńWidzisz, tak właśnie wygląda teraz moja praca: po blogach łazę, kartki na scrapowym publikuję, na facebooku gawędzę z koleżankami... zmuszam się do roboty ;-) Dziś miał być mój ostatni dzień pracy, ale księgowa inaczej wyliczyła dni wolne za ten rok, w związku z czym ostatni raz idę w poniedziałek - nawet się dobrze składa, bo musiałabym dziś specjalnie jechać sprzęt oddawać, a tak to w poniedziałki i tak jeżdżę do Kato to się to załatwi za jednym zamachem, poza tym w poniedziałek wszyscy są w biurze, to będę się mogła pożegnać :) ale już mi się straaasznie nie chce, z resztą napisałam o tym właśnie u siebie ;'-) Życzę Ci, żeby weekend rzeczywiście pomógł :)
To się chyba syndrom studenta medycyny nazywa, czy jakoś tak :P Ja właśnie tak nigdy nie miałam - jak widzę u siebie jakieś niepokojące objawy to zawsze jak czytam o czymś, co ma podobne to doszukuję się właśnie dowodów na to, że to na pewno nie to :) Niezaleznie od tego, czy chodzi o coś złego, czy dobrego :) Tak jakoś już mam, a wiem, że to chyba inaczej, niż większość :P
UsuńAaa, no to mi się coś pomyliło i już od paru dni zagladam do Ciebie i sobie myślę, że przecież teraz to chyba masz czas pisać i musi być coś nowego :P Dzisiaj już parę razy zaglądałam, dobrze, że tym razem się nie zawiodę :D
Ale rzeczywiście, dla Ciebie lepiej, że wszystko załatwisz od razu i nie musisz specjalnie jechać.
Hahaha syndrom studenta medycyny - dobre! :)))
UsuńNo widzisz, jeszcze nie jestem tym wyzwolonym szczęśliwcem z masą wolnego czasu na nowe notki :P choć i tak nie wiem, czy pod tym względem będzie coś lepiej, bo teraz z kolei nie będę miała o czym pisać! :D
:)
UsuńOj akurat w to to nie wierzę, jakoś zawsze miałaś o czym pisać, nawet jak nie miałaś :P
Może już z tego wyrosłam? ;-)
UsuńCo najwyżej wyszłaś z wprawy :) To można nadrobić
UsuńMuszę Ci przyznać rację ;P
UsuńMargolka zawsze ma rację! :)
UsuńNo, chyba, że jej nie ma :P
to jest chyba reakcja twojego organizmu na ten stres minionych dni
OdpowiedzUsuńmusisz się poprostu jakoś miło zregenerować :) mamy weekend !
Też tak myślę.. Postaram się więc z tego weekendu właśnie skorzystać w celu regeneracji :)
UsuńJa większość Twoich objawów przypisałabym także nerwom, a i bóle brzucha są często tego objawem, chociaż u mnie niestety ból brzucha wiąże się z problemami z kręgosłupem :/
OdpowiedzUsuńOrganizm różnie reaguje na wszystko co nas spotyka, mam nadzieję, że gdy tylko uda Ci się odpocząć to poczujesz się lepiej. Tego Ci życzę :*
Tak, ja też uważam, że to wszystko po prostu przez nerwy i stres. Bóle brzucha również. Bo zgadzam się, ze organizm może silnie reagować na wszystkie nasze emocje.
UsuńDziękuję :)
a może też tak pogoda na Ciebie działa? Człowiek różnie reaguje na anomalie pogodowe, ale faktycznie te objawy to typowo nerwowe. Wszystko z człowieka schodzić zaczyna
OdpowiedzUsuńNie, raczej nie jestem meteopatką i akurat pogoda niezwykle rzadko na mnie oddziaływuje. Owszem, wyjątkowo czasami się zdarzy, że na przykład jestem ospała w jakiś ponury dzień, ale to raczej nie jest u mnie norma. Dlatego raczej myślę, że to nerwy.
UsuńTak długo byłaś dzielna i trzymałaś się kupy, że teraz, kiedy możesz trochę wyluzować, organizm upomina się o wypoczynek. Przed nami weekend, więc po rozpieszczaj się troszkę, ok?
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację. Pewnie też nie da się żyć w tak dużym napięciu bez przerwy.
UsuńPostaram się :)
Posłuchaj ciała, daj sobie luz i prawo do "rozmemłania", po prostu:)
OdpowiedzUsuńStaram się ale ogólnie takie rozmemłanie bardzo mnie męczy :)
Usuństres może dawać tyyyyyle objawów, jak niemal każda choroba/ zatrucie itd. Ale jak już Wam się wszystko ułoży to minie:)
OdpowiedzUsuńTak,zdaję sobie z tego sprawę, dlatego podchodzę do tego racjonalnie i nie doszukuję się w tych objawach drugiego dnia ani schorzeń. Po prostu muszę trochę "odchorować" te nerwy :)
UsuńMam nadzieję, że minie :)
Może jesteś w ciąży? :-)
OdpowiedzUsuńGdyby nie ten silny i długotrwały stres, to może i bym tak pomyślała, ale w tej kwestii jestem dość racjonalna :)
UsuńMiałam bardzo podobne objawy, kiedy również byłam pod wpływem dużego stresu i nawału pracy przez dłuższy czas. Zdarzyło mi się wtedy nawet umyć zęby szczoteczką M. ;) Pamiętam, że musiałam położyć się do łóżka już o 19 i spałam do rana, a M powiedziałam jedynie, że nie mam siły mówić ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie jeszcze nigdy tak się nie czułam, ale też nigdy nie przeżywałam aż tak długotrwałych i silnych stresów, raczej wszelkie nerwowe sytuacje były zupełnie innego typu. Kiedy ja jestem zmęczona psychicznie to nawet nie czuję się senna, tylko właśnie nic mi się nie chce, więc nawet ten sen nie do końca mnie regeneruje - to było w sumie dla mnie dziwne, bo Franek wrócił wcale nie tak późno i nie czułam się śpiąca, a jednak w ogóle nie chciało mi się nic mówić :)
UsuńZnam ten stan, zwykle gdy puszcza mnie silny stres, który trwał dłuższy czas, czuję się jakbym była chora.
OdpowiedzUsuńŻyczę spokoju i ukojenia w ten weekend;)
Ja tym razem czuję się wyjątkowo źle - bo zazwyczaj jednak kończyło się na zmęczeniu psychicznym i moje ciało reagowało raczej dobrze. Ale też tym razem sprawy były wyjątkowo stresujące i poważne :) Mam nadzieję, że ten weekend mi wystarczy, żeby się trochę zregenerować i ukoić te skołatane nerwy :)
Usuńu mnie silny stres powoduje notoryczny brak sił i bezsenność, ale w zdołałam się już do tego w miarę przyzwyczaić...
OdpowiedzUsuńJutrzenka
U mnie stres powoduje, że mam problemy ze snem, ale siły skądś biorę - pewnie adrenalina mnie napędza. Ale jak już jest po wszystkim - lub jak w tym wypadku - przynajmniej częściowo można odpuścić, to siły ode mnie uciekają.
UsuńNie wiem, czy mogłabym się do tego przyzwyczaić, bo czuję się fatalnie.
I jak? MInęło?
OdpowiedzUsuńJest zdecydowanie lepiej :)
UsuńMyślę, że to oklapnięcie jest spowodowane stresem.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i regeneruj siły!
Ja też tak myślę :)
UsuńFaktycznie ja też czasem tak odreagowuję stres, widocznie organizm sam musi się zregenerować, przy ograniczonej liczbie bodźców z zewnątrz. Nic się nie martw, pozwól sobie odpocząć, wszystko powoli się poukłada :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Ostatnio tych stresujących sytuacji było wiele, żyłam w dużym napięciu, więc teraz to wszystko gdzieś musi znaleźć ujście :) Ale już jest lepiej. Dziękuję!
UsuńI pozdrawiam równeiż.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń