*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 31 lipca 2014

Wspomnienie i fochy.

Dzisiaj przyśnił mi się nasz Roki. To właściwie nie jest jakoś bardzo dziwne, bo wiele razy już o nim śniłam, ale ten dzisiejszy sen był bardzo wyrazisty i dość przejmujący. Byłam w Miasteczku i w pośpiechu pakowałam się, żeby zdążyć na autobus - nie wiem, czy miał mnie zawieźć do Poznania, czy do Warszawy. Rokuś, kręcił mi się pod nogami, ale oprócz tego strasznie chciał się przytulać. Stawał na tylnych łapach, przednimi opierał się na moich kolanach, a łebkiem tulił się do mojego brzucha - tak jak, to zawsze robił. Chwilami też podchodził i wkładał głowę pod moją rękę, żebym go pogłaskała albo trącał mnie łapą i upominał się o pieszczotę.
A ja się spieszyłam - bardzo. Tuliłam go jednak cały czas i było mi bardzo smutno, bo czułam, że to jest ostatni raz, kiedy go widzę. On, jakby nie chciał mnie wypuścić. A ja i tak nie nadążałam i ostatecznie spóźniłam się na ten autobus. Wróciłam do domu, do skaczącego z radości psa. I znowu go tuliłam i głaskałam.. Choć nadal było mi smutno...

Nie pamiętam, jak się ten sen skończył. Kiedy się obudziłam, odczułam ulgę, że to nie w rzeczywistości spóźniłam się na autobus, na który miałam zakupiony już bilet, ale także żal, że Rokiego nie ma. Minął już ponad rok, ale nam cały czas go brakuje. Często go wspominamy, przypominają nam się zabawne albo rozczulające sytuacje z jego udziałem. Dom mimo wszystko jest bez niego pusty, choć jego legowisko już zniknęło (po dobrych kilku miesiącach)... Tęsknię za nim bardzo... Kiedy przyjeżdżamy, nawet Franek głaszcze powietrze, wyobrażając sobie, że to Roki i przypomina sobie, jak ten budził go mokrym nosem i stukaniem merdającym ogonem w szafkę obok łóżka - bo przejście było zbyt ciasne... Mimo wszystko żal. 
Widziałam go ostatni raz na początku czerwca ubiegłego roku - był żwawy, jak zawsze, biegał, skakał, szczekał, wygłupiałam się z nim.. A dwa tygodnie później już go nie było :( Niby dobrze, że się zbyt długo nie męczył, ale to było dla nas ogromne zaskoczenie, że choroba go tak szybko wykończyła. Echhh....

***

A cóż tak poza tym? Franek mnie ostatnio denerwuje, bo ciągle jakieś fochy ma. Strasznie mi te jego humory działają na nerwy, bo są naprawdę nieprzewidywalne. Potrafi się obudzić z uśmiechem na ustach, porozmawiać ze mną, pożartować, przytulić - myślę sobie wtedy, że to będzie dobry dzień, a za chwilę jakiś drobiazg, jakaś totalna głupota powoduje, że on się wkurza. A ja też nie jestem taka, że można na mnie warknąć (nawet jeśli to nie jest bezpośrednio na mnie, tylko oberwę rykoszetem) a po mnie to spłynie, tylko też się wtedy wkurzam. Franek wtedy twierdzi, że on się odezwał normalnie, a mnie się wydawało, za to ja jestem niemiła. No i takie błędne koło właśnie, bo oboje jesteśmy impulsywni i temperamentni... Niech sobie gada co chce - ja znam go już na tyle dobrze, żeby wiedzieć, kiedy faktycznie ma jakieś humory. Niestety, on to chyba w genach po mamie przejął, to chyba zupełnie nietypowe u facetów. Nie znoszę tego. Ale nawet nie dlatego, że te jego muchy w nosie mnie tak irytują, tylko dlatego, ze on wcale tych swoich dziwnych zachowań nie dostrzega! Bo ta jego zmienność działa w obie strony. Może być tak, że jestem na niego wściekła z powodu takiego porannego zachowania, a on za chwilę do mnie dzwoni i jakby nigdy nic mówi "cześć myszko". Zupełnie nie pamięta, że się ze mną o coś posprzeczał. Z jednej strony to oczywiście dobrze, bo dzięki temu nasze kłótnie nigdy nie trwają długo, ale z drugiej nie do końca mi to odpowiada. Bo po pierwsze lubię wszystko przegadać - nawet taki drobiazg i zrozumieć po co i dlaczego, a po drugie bywam pamiętliwa i choć nie obrażam się, to jakoś nie potrafię ot tak po prostu zapomnieć, że parę godzin wcześniej burknął na mnie z fochem. A po trzecie to jest tak, że mnie - mimo tej pamiętliwości - złość dość szybko przechodzi i muszę sobie przypominać, że postanowiłam, że będę zła! :P Jakoś mi to wychodzi, ale jak Franek zadzwoni i jest słodki jak miód, (bo dla niego zwykle nie było sprawy) to nie umiem się nadal wkurzać i nici z mojego postanowienia :)
Poza tym wkurzona jestem jeszcze z powodu nadchodzącego weekendu, bo tak się składa, że Franek ma wolne i nie wybieramy się ani do Miasteczka, ani do Poznania. Franek od dawna powtarzał, że chciałby na weekend gdzieś wyskoczyć - ale ciągle mieliśmy weekendy zajęte. Myślałam więc sobie, że może w ten właśnie zrobimy coś wyjątkowego - niekoniecznie nawet musimy jechać gdzieś daleko, ale jednak chętnie bym się wyrwała. Ale z wczorajszej krótkiej rozmowy wynikało, jakby jemu się odwidziało. Jak dzisiaj będzie miał nadal jakieś humory albo jeśli będzie stękał i z tego stękania będzie wynikało, że planów na weekend konkretnych nie mamy to chyba go oleję i sama sobie coś zorganizuję :P Bo przecież nie ma nic gorszego niż brak zorganizowania :))

***
I tak sobie plotę tu ostatnio od rzeczy :) Ilość nigdy  nie świadczy o jakości i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale cóż poradzę na to, że ostatnio tyle różnych rzeczy mi się po głowie tłucze, że zanim pomyślę o czym tym razem napiszę, to notka już jest :P Pal licho, że niezbyt to fascynujące ;)

33 komentarze:

  1. Notka jak najbardziej do rzeczy, życiowa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój P. tez się szybko irytuje i ma to po swojej mamie. Na szczęście w mniejszym stopniu, bo mimo tego, że jestem oazą spokoju nei wytrzymałabym z nim ;).
    Nie lubię takich "uczuciowych" snów, bo póxniej cały czas je analizuje i rozmyślam :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Franka może nie tyle irytacja jest "dziedziczona" tylko takie humory - choć akurat w tym wypadku to on ma ich zdecydowanie więcej niż tesciowa. Podobno zawsze taki był.
      Ja też za takimi nie przepadam, ale cóż, snów się nie wybiera :)

      Usuń
  3. o psie sie tak szybko nie zapomina:(

    OdpowiedzUsuń
  4. Roki spedzil z Wami wiele lat i nigdy o nim nie zapomnicie.
    Hmm... a moze to Franek jest w ciazy, skoro ma takie humory? :P To by w sumie pasowalo, skoro Ty prawie nic nie odczuwasz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie...
      Całkiem możliwe, nie raz się śmieje, ze się czuje jakby był w ciąży, bo na przykład ciągle głodny jest :)
      Ale wiesz, z tym odczuwaniem to też nie jest tak, ze ja kompletnie nic nie odczuwam - tylko, ze ja nie przypisuję wszystkiego ciąży albo nie zwracam tak bardzo na to uwagi tylko funkcjonuję normalnie i nie skupiam się na tym. Ze wszystkim tak mam, bo uważam, ze życie toczy się dalej :) Podobnie jak byłam chora albo gorzej się czułam to nigdy się nad sobą nie rozczulałam i naprawdę musiało mnie rozłożyć, zebym faktycznie stwierdziła, ze odpuszczam.
      Tak i teraz - jak mam gorszy dzień, to po prostu przyjmuję to do wiadomości, ale nie zastanawiam się nad tym, z czego to wynika :)

      Usuń
  5. Mnie tez się skojarzyło, że może to Franek jest w ciąży :P
    A tak poza tym to chyba miewam podobnie jak on, raz foch i zła, a potem miła, albo nawet niczego nie okazuję (albo tak mi się wydaje), ale swoje myślę. Ale ja te swoje różne fochy dostrzegam, tylko potem mi przechodzi albo nie chcę się nakręcać, więc się zachowuję, jakby nic się nie stało..
    Ja nawet lubiłam pogłaskać i utulić swoje nieżyjące zwierzątko chociażby tylko we śnie albo np. zobaczyć się z dziadkiem, tak jakby żył. Chyba że otoczka była niepokojąca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że on tak ma nie tylko teraz :)
      Ja wlaśnie nie miewam takich huśtawek nastroju - a przynajmniej nie w takiej zmienności. Bo wiadomo, że mam gorszy dzień, czasami bez powodu jestem zła, ale nie jest tak, że nastrój zmienia mi się w pięć minut. No i później jednak zawsze wyjaśniam, dlaczego się zachowałam w dany sposób :))
      Hmm, ja sama nie wiem, czy przynosi mi to ukojenie, czy nie..

      Usuń
  6. To Twój Franek ma podobnie jak mój Tomek... Widzę, że coś go trapi, nic nie mówi, albo burczy,ale jak spytam o co chodzi, to odfuknie że nic... Ja też wolę wszystko przegadać a on tego nie rozumiem i odbiera jako czepianie i nadmierne wałkowanie (po co tyle gadam o jednym i tym samym, ile razy można itp.) :/

    Mi brakuje naszej kuli... Była najmądrzejszym psem, jakiego kiedykolwiek mieliśmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i Tomek po pewnym czasie też zachowuje się tak, jakby nic się nie stało (nie rozmawiamy o czymś = nie ma problemu), a mnie to drażni. Mimo, że powody naszych sprzeczek są różne, to głównym ich powodem jest nasze różne podejście do problemów. Ja wolę wszystko przegadać, Tomek przemilczeć (mojego gadania nie rozumie, bo dla niego to czepianie się, a dla mnie jego milczenie to ignorancja i zamiatanie problemów pod dywan). Pod tym względem doskonale rozumem MK i jeden z jej ostatnich postów.

      Ech, z facetami.. :P

      Usuń
    2. Roki był jedynym, jakiego mieliśmy...

      Fakt, kiedy Franek ma jakiś problem to często nie chce o tym rozmawiać, tylko sam próbuje jakoś dojść z tym do porządku - ale na szczęście nie zawsze i nie raz też się tym ze mną dzieli. Ale jeśli chodzi o problemy między nami, jakąś poważną kłótnię albo różnicę zdań, to jednak chyba nie mogę narzekać - bo w tej kwestii Franek zawsze prędzej czy później dochodzi do konfrontacji i rozmawiamy na ten temat, on nie ma przed tym oporów. Ale w notce pisałam o takich totalnych głupotach, nie kłótniach :) To nie są poważne sprawy tylko takie epizody i ja o tym wiem, ale denerwuje mnie, ze Franek w ogóle takie humory miewa, choć on ich nie zauważa - i stąd ten brak rozmowy potem. W takich sytuacjach rzeczywiście Franek gadać nie chce, bo nie widzi problemu. I ja przyznaję, ze nie bardzo wiem, o czym tu gadać, ale mógłby sie chociaż przyznać do tego, ze bez sensu się wkurzył i to tego mi brakuje :)
      Niemniej jednak też rozumiem i Ciebie i MK, bo nie wyobrażam sobie takiego nie przegadania danej sprawy. Poza tym nie tylko o problemy w związku chodzi, tylko o jakieś tam myśli lub niepokoje, które mam i o których próbuję Frankowi opowiedzieć (choć czasami sama nie umiem się wysłowić) a on czasami się niecierpliwi, bo właśnie wałkuję temat :) Rozumiem go poniekąd, bo ja po prostu moge mieć taką potrzebę, zeby cały czas o czymś gadać, a on nie :)

      Usuń
  7. Franek ma najwyraźniej ciążowe humory :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Ale to chyba jednak okres, bo jemu się to zdarza nie tylko teraz :)

      Usuń
    2. :) Ktoś w końcu musi przez to przechodzić w związku :)

      Usuń
  8. A ja lubię takie notki, są spontaniczne i życiowe i najbardziej pozwalają na poznanie autora :D Ja dziś postanowiłam do końca dnia mieć focha na Kubę, bo zrobił głupią rzecz przed chwilą, ciekawe, czy mi się uda, bo On już mnie podchodzi z żartami... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja niby też lubię je czytac, ale z drugiej strony mam wrażenie, że te moje napisane są nudne :P
      No to powodzenia! :)) Wiem, jak bywa trudno :P Nie daj się ;)

      Usuń
    2. W sumie się nie dziwię :)

      Usuń
  9. Samo życie, Małgoś! I takie pokłady tolerancji trzeba niemal co dzień wykrzesać... Długo się tego uczyłam, ze 20 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, pewnie musze uzbroić się w cierpliwość :)

      Usuń
  10. A wiesz, że mnie mniej więcej w tym samym czasie śnił się Maks? Może to była taka noc, że one nas odwiedzaly...

    OdpowiedzUsuń
  11. No jasne, jak Franek nie będzie chciał gdzieś się Tobą wybrać to wybierz się sama :) chociaż może po wczorajszym dniu mu coś się odmieniło i jednak się gdzieś wybierzecie? :)
    Mój Mąż też potrafi pokazać swoje humorki ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nieco straciłam ochotę na wyjazd, ale ostatecznie doszliśmy do porozumienia i udało nam się przyjemnie spędzić czas :)
      A mówi się, że to my jesteśmy te humorzaste :)

      Usuń
  12. Za cholerę nie potrafię strzelać fochów :-P

    OdpowiedzUsuń
  13. faceci ---> nie ogarniesz, nie zrozumies

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas zazwyczaj jest tak, że ja się coś zapytam, a mąż odpowie burcząc. Wtedy ja się nie odzywam, obrażam, a on przyłazi z pytanie, czy się obraziłam? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franek to się nawet nie pyta, tylko zachowuje jakby nigdy nic :)

      Usuń