*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Oczyszczenie

No i po weekendzie! Ostatecznie nie wyjechaliśmy nigdzie - w sensie nie wyjechaliśmy na dwa dni, bo tak w ogóle to wyjechaliśmy... - ale od początku :)

W piątek okazało się, że jednak będę musiała iść na wesele kolegi z pracy, które będzie za trzy tygodnie. Trochę mnie to zmartwiło - bo na początku nawet miałam ochotę iść, ale potem przemyślałam sprawę i zobaczyłam tylko same przeszkody. Zaczynając od tej, że będę musiała rano być w pracy (wesele jest w piątek - ech, jak ja nie lubię piątkowych wesel!), a wiadomo, że chciałabym się jeszcze jakoś przygotować - uczesać, przebrać, pomalować... Franek nie będzie mógł iść ze mną, bo pracuje popołudniu i w związku z tym nie będę miała samochodu - zresztą nie wyobrażam sobie jechać samochodem przez całą Warszawę, zwłaszcza, że nie jestem do końca pewna, gdzie to jest, nie wspominając już o tym, że kompletnie nie znałabym drogi. Ma to swoją dobrą stronę, bo Franek przyjedzie po mnie po pracy - dzięki czemu nie będę musiała się męczyć do siódmej (tak, wesela trwające do białego rana mnie zwyczajnie męczą - optymalne dla mnie to te zaczynające się wcześniej i kończące około godziny 3-4), no i zostanie jeszcze na chwilę. Ale będę musiała jechać komunikacją miejską i będę miała bardzo mało czasu na wszystko, co mnie mocno stresuje.
Inna sprawa, która mnie zmartwiła, to moja kreacja. Przymierzyłam sukienki, które miałam w domu i jeszcze się w nie spokojnie mieszczę "w brzuchu", ale niestety przez to, że nieco powiększył mi się biust, sukienki nie leżą tak ładnie, jak powinny. A za trzy tygodnie to już w ogóle może być z tym kiepsko :)

I tak siedziałam w piątkowe popołudnie i rozmyślałam, jak ja to wszystko zorganizuję - na zakupy nie będzie kiedy jechać, bo kolejne weekendy zajęte, a w tygodniu trudno o czas. Wiem, że jeszcze dużo czasu, ale ja się zawsze przejmuję takimi organizacyjnymi sprawami z dużym wyprzedzeniem.

W sobotę wstaliśmy wcześnie zupełnie niezdecydowani co do tego, co robić... Ruszyliśmy na zakupy, bo lodówka świeciła pustkami. Przed 9 byliśmy już po wszystkim, ale entuzjazm na daleki wyjazd opadł, bo nie byliśmy spakowani, nie wiedzieliśmy dokąd jechać, a poza tym było już jednak stosunkowo późno. W dodatku wisialy nad nami różne sprawy do załatwienia... Postanowiliśmy więc jednak pojechać do Warszawy i mieć z głowy przynajmniej część z nich.
Na pierwszy ogień poszła moja sukienka :) Weszliśmy do pierwszego sklepu, Franek od razu przeszukał wieszak (mnie przerażał ogrom różnych fasonów) i wybrał trzy, które podobały się i jemu i mnie. Przymierzyłam - wszystkie pasowały i wszystkie dobrze rokowały, jeśli chodzi o moje stopniowe powiększanie się :) Ostatecznie zdecydowałam się na jedną, która nam obojgu podobała się najbardziej. Jakiś czas później znalazłam jeszcze jedną. Tym sposobem problem ubrania mam już z głowy :) W dodatku są to sukienki nie tylko na tę jedną okazję. Zakupiłam też od razu kopertówkę, która będzie pasowała mi do butów i żakietu (też wypatrzył mi ją Franek! ja w ogóle nie zwróciłam uwagi na stoisko z torebkami, mimo, że wcześniej powiedziałam, że mam same czarne i duże torebki i nie będę miala z jaką pójść - tak właśnie robię zakupy :P). Zakupiliśmy też już prezent dla pary młodej i załatwiliśmy kilka innych spraw. Ze wszystkim wyrobiliśmy się dość szybko i o 13 byliśmy już z powrotem w domu.
Humor mi się trochę poprawił i przestałam się tak stresować :) Nie martwiłam się nawet tak bardzo tym, że nie wyjechaliśmy, bo załatwiliśmy tyle rzeczy, że zdecydowanie mi to osłodziło ten fakt :) 

Resztę dnia spędziliśmy już na relaksie - pojechaliśmy do miasta i spacerując, szukaliśmy jakiegoś fajnego miejsca na zjedzenie obiadu. Wreszcie znaleźliśmy coś na jednej z bocznych uliczek odchodzących od Marszałkowskiej. Zjedliśmy i popiliśmy drinkami (ja bezalkoholowym oczywiście :)), posiedzieliśmy tam ponad godzinę, a później poszliśmy do kina. Kiedy wyszliśmy, było już ciemno a temperatura była bardzo przyjemna - szkoda było od razu wracać do domu, zjedliśmy więc jeszcze lody i trochę pospacerowaliśmy. Ale około godziny 22 oczy zaczęły mi się już same zamykać, więc wróciliśmy :)
W niedzielę po mszy spakowaliśmy szybko kocyk i parę ręczników, wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy nad Jezioro Zegrzyńskie. Po godzinie byliśmy na miejscu. Tak, jak się tego spodziewaliśmy ludzi było całe mnóstwo! Ale przypuszczam, że to standard w taką pogodę nad każdym zbiornikiem wodnym :) Musieliśmy trochę pokrążyć zanim znaleźliśmy miejsce w cieniu, ale się udało. Posiedzieliśmy trochę, pomoczyliśmy się. Potem przenieśliśmy się jeszcze na piasek i przez godzinkę posiedzieliśmy na słońcu. Wróciliśmy wczesnym wieczorem, żeby jeszcze na spokojnie się wykąpać i otrzepać się z wrażeń minionego dnia :)

Okazało się więc, że mimo wszystko sobota i niedziela były bardzo udane. Nawet się cieszyliśmy, że nie wyjeżdżaliśmy dalej (zwłaszcza, gdy usłyszeliśmy o ośmiokilometrowym korku na autostradzie A1, którą to z pewnością byśmy jechali), bo ostatecznie na miejscu też udało nam się wypocząć a przy okazji pozałatwiać kilka spraw. No i nie wydaliśmy pieniędzy na nocleg i na dodatkowe tankowanie - przez co trochę mniej bolały wydatki związane z weselem.
Poza tym porozmawialiśmy wreszcie. I wreszcie Franek uczciwie się przyznał, że nie był ostatnio najmiliszy (swoją drogą zbulwersował się na nasze sugestie z ostatniej notki, że jest w ciąży :P, nawet chciał napisać komentarz, że my kobiety w ogóle nie rozumiemy mężczyzn:D) Obiecał poprawę. Na razie jest poprawiony :) Zobaczymy, jak będzie dalej. Ale cieszę się, że mieliśmy wreszcie możliwość spędzenia czasu tylko we dwójkę i oczyściliśmy atmosferę. I głowy też - przynajmniej z niektórych spraw.

32 komentarze:

  1. Jak to możliwe, że cycki szybciej rosną niż brzuch? Naprawdę?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co czytam, to nie tylko możliwe, a zupełnie normalne - od pierwszych tygodni ciąży. Przy czym mi akurat piersi urosły niewiele - ciągle chodzę w tych samych stanikach, ale jednak te 2-3 cm więcej w obwodzie wystarczyły, żeby sukienki już tak dobrze nie leżały.

      Usuń
  2. Teraz patrzę na wesela z zupełnie innej perspektywy i pewnie będę się modlić żeby każde, na którym będę kończyło się o 3! :D Będziesz tam miała jakąś znajomą osobę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze byłam przyzwyczajona, że ślub jest najpóźniej o godzinie 14 a wesele zaczyna się o 16 i zabawa trwa do około 3. W Poznaniu późne godziny ślubów mnie przerażały, a jeszcze bardziej te dlugie wesela :) Choć okazuje się, że tutaj jest jeszcze gorzej :) A dla mnie - która nie potrafi odsypiać - powrót do domu o ósmej oznacza, że mam cały dzień z głowy.
      Niestety będę miała. Niestety dlatego, ze gdybym nie miała, to bym nie szła :) A ponieważ idzie moja szefowa i koleżanka z pracy, to wypada, zebym ja poszła również, zwłaszcza, że to ja jestem bezpośrednią osobą, która współpracuje z tym kolegą.

      Usuń
    2. Wesele o 14 to taka najlepsza godzina moim zdaniem. Byłam dwa razy na ślubie o 12 i dla mnie, przyzwyczajonej do innych godzin, była to katorga. Zwłaszcza, że same przygotowania były w biegu. Znowu bawić mogę się naprawdę długo, dla nas wesele, które kończy się o 3 jest krótkie :D I odsypiać też nie umiem. Wczoraj raptem 3 godziny, to mało jak na całą noc biegania.
      Rozumiem ;) Wnioskuję, że nie masz za bardzo ochoty iść na to wesele, ale może będzie całkiem fajnie? ;)

      Usuń
    3. Tak, ja też myślę, że 14 jest idealna. Wcześniej jest zdecydowanie ze wcześnie (zwłaszca, gdy goście muszą dojechać) a później to już zawsze jestem głodna w kościele :P
      Ja własnie nie przepadam za weselami do białego rana - jak idę na imprezę to się mogę bawić tak długo, ale na weselu jakoś nie, wolę się wyspać :) Dlatego właśnie idealnie jest jak się mogę najpóźniej przed tą 4 polożyć.

      No własnie nie mam za bardzo... Z kilku powodów, ale między innymi dlatego, że jakoś wolę uczestniczyć w weselach osób z którymi jestem emocjonalnie w jakiś sposób związana. A tymczasem to jest mój kolega z pracy - bardzo fajny, ale jednak nie czuję potrzeby, aby tę relację zacieśniać. Poza tym nie sądzę, żebym jakoś specjalnie szalała, w dodatku nie będę nic piła, więc zmęczenie na pewno dopadnie mnie szybko (na co dzień około 22 odpadam) i nie wiem, jak wytrzymam :)
      Ale może będzie fajnie.. Mam nadzieję. Cieszę się, ze idzie ta moja koleżanka, bo mam z nią i jej chłopakiem dobry kontakt prywatnie - gdyby nie to, to byłoby w ogóle kiepsko :)

      Usuń
    4. Też jestem głodna! Bo to tak jest, że człowiek myśli "a nie będę jeść dużo, na weselu się najem" i czeka się na ten obiad :D Dlatego teraz podawaliśmy obiad gościom, którzy siedzieli przy stołach mimo, że składanie życzeń trwało w najlepsze.
      Dobrze, że z wesela można wyjść o dowolnej porze, nie ma tego musu siedzenia do końca. No chyba, że zatrzymuje nas na przykład czekanie na kierowcę.

      Rozumiem to. Człowiek zupełnie inaczej czuje się na weselu bliskiej osoby, emocje są inne. Haha, wyobraziłam sobie jak przysypiasz przy stoliku nad sałatką ;) Ale mnie samą dość szybko bierze śpiączka na imprezach jeśli nie piję albo bardzo mało. Człowiek tylko marzy o swoim łóżku. A do tych oczepin wypada, mimo tego, co napisałam wyżej, siedzieć :|

      Usuń
    5. Poza tym zazwyczaj wcześniej albo się szykujesz albo jeszcze w drodze - a na przykład taka 12 to trochę za wcześnie na porzadny obiad i jeszcze nie jesteś głodna, a trzy godziny później już tak :))
      Tak, to prawda. Ja z takich wesel trwających długo zazwyczaj własnie wychodzę około 3 - nie jestem może ostatnia, ale na pewno nie pierwsza. Ale właśnie gorzej, gdy zorganizowane są powroty - z jednej strony to fajnie, ale z drugiej już parę razy się męczyłam czekaniem na busa itp.

      Zdecydowanie jest inaczej - zwłaszcza, że na weselu w rodzinie albo u bliskiego znajomego jest wśród gości wiele znajomych osób, z którymi można porozmawiać i czas też inaczej wtedy płynie bo to fajne towarzyskie spotkanie.
      No niestety to jest wizja bardzo realna :)) Mnie często - nie tylko na imprezach chce się już spać o tej porze i trudno mi wysiedzieć. Kiedy piję to jest trochę inaczej, bo jednak to w jakiś tam sposób pobudza :)
      No wypada, zwłaszcza, jak się zaczyna późno..

      Usuń
    6. Ja zazwyczaj już na ślubie myślę o jedzeniu i jak jestem na sali, to muszę się powstrzymywać przed ruszeniem owoców na przykład żeby potem to pyszne mięsko zmieścić :D
      To czekanie na auto/busa jest już naprawdę męczące. Bo ani nie ma siły do tańca, do picia czasami już też, a siedzieć trzeba :| Więc to dobrze, że teraz nie będziesz musiała tak wegetować ;)

      Tylko uważaj żeby nikt nie zrobił Ci zdjęcia w takim momencie :D Mnie jak się chce spać, to wychodzę na jakiś spacer, chłodne powietrze trochę stawia na nogi, ale lepiej żebyś się nie przeziębiła ;)

      Jeszcze mam pytanie odnośnie sukienek. W jakim kolorze są? ;)

      Usuń
    7. Ja myślę głównie o rosole :P I jak go nie ma to jestem bardzo rozczarowana :)) O matko! Wiesz o czym właśnie pomyślałam??? Że jak teraz będzie rosół, to komu przerzucę pietruszkę, skoro Franka nie będzie?? :((( O nie! Jestem załamana!
      Dokładnie - nie znoszę być tak uzależniona od kogoś. U nas na weselu nie było jednego busa dla wszystkich, tylko było dwóch kierowców (mój i Franka tato), którzy po prostu nie pili i wozili osoby, które chciały już wyjść.
      Tak, pod tym względem się cieszę, ze tym razem nie będę musiała tak czekać, bo musiałabym mieć wyjątkowego pecha, gdyby Franek dojechał po pierwszej. Raczej będzie wcześniej.

      W ogóle będę uciekać od zdjęć, bo nie chcę być na jakichś rodzinnych fotkach osób, ktorych w ogóle nie znam :)

      Jedna jest ciemno fioletowa- ma wzór w bzy. A druga jest czarno-biało-beżowa - w takie geometryczne esy floresy (esy floresy mogą być geometryczne? :P)

      Usuń
    8. Możesz ją przenieść na brzeg talerza :P
      Kierowcy to jednak lepsza opcja. Wiadomo, trochę więcej kursów zrobią, ale to wygodniejsze dla gości jest.


      Ale z Młodymi chyba zdjęcie dasz sobie zrobić? W sensie, Ty i Młodzi ;)

      Wzór w bzy? Aż to wygooglać musiałam, bo moja wyobraźnia aż tak nie sięgnęła :D Mnie o geometrię nie pytaj, ale chyba wiem, co masz na myśli ;)

      Usuń
    9. Głupio to wygląda :/Poza tym ta wredota jest taka mała i zawsze jest jej tak dużo, że strasznie trudno ją wydłubać. Na talerz Franka przerzucam to paskudztwo zanim jeszcze zaleją rosołem :)
      Zdecydowanie wygodniejsze, dlatego wlaśnie u nas nie było innej opcji, bo nam bardzo zależało, zeby nikt nie został pozostawiony sam sobie. Przyznam, ze bardzo mnie dziwi, gdy ktoś nie organizuje gościom dojazdu lub noclegu.

      Yy, nie myślałam o tym :P No jak już trzeba będzie.. Ale nie będę się pchała :) Serio, to miłe, że ten kolega mnie zaprosił, ale ja się w żaden sposób nie czuję z nimi związana - staram się grubą krechą oddzielać życie zawodowe od prywatnego (wyjątkiem jest ta jedna koleżanka, co wynika z tego, ze nie mam tu innych kolezanek, więc od czasu do czasu się spotykamy też prywatnie, ale też staram się nie przekraczać pewnej granicy).

      Ale co musiałaś sprawdzać? Przecież wiesz jak wygląda bez :P:P Chodzi o to, ze to sukienka w kwiaty - a te kwiaty to bzy :) Są tak gęsto nadrukowane, a właściwie "naciapane', że cała sukienka jest fioletowa :))

      Usuń
  3. Co prawda każdy pretekst do kupienia nowej kiecki jest dobry (a do kupienia dwóch to już w ogóle) ale mimo to na Twoim miejscu zupełnie nie miałabym ochoty na wesele na którym jestem bez towarzystwa;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Typowo weselnej sukienki bym nie kupowała, bo szkoda byłoby mi kasy na jednorazowe wyjście :) Ale w tym wypadku nawet Franek kazał mi wziąć obie, bo mu się podobały, a ja przynajmniej mam spokój, że w razie czego mam w czym iść (bo i tak jest jeszcze opcja, że pójdę w sukience mojej mamy - jesli tylko uda się ją sprowadzić tutaj :))

      Gdybym nie miała towarzystwa, to miałabym doskonały pretekst, żeby nie iść na wesele, na którym nie miałabym do kogo się odezwać :) Ale będzie moja szefowa i dobra koleżanka z pracy, więc i mnie wypada się pojawić. Niemniej jednak wcale nie jestem jakoś szczególnie chętna - z różnych powodów. To jest sympatyczny i fajny kolega- ale w pracy. Nie traktuję go jak bliskiego znajomego, a dobrze bawię się na weselach osób mi bliskich.

      Usuń
  4. Jakoś ciężko mi wyobrazić sobie wesele w piątek, choć wiem, że ludzie robią :)
    I jeszcze chciałam pogratulować, bo dopiero dziś (po cyckach :P ) skojarzyłam, że coś się dzieje ważnego i odszukalam notkę :)))
    Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano robią niestety.. Niby ma to swoje dobre strony (dwa dni na odsypianie i chyba taniej jest), ale mnie się zdecydowanie to nie podoba.
      Dzięki :)

      Usuń
  5. Mnie w przyszłym roku czeka wesele w piątek, u kuzynki w Niemczech.
    Jak fajnie, że podczas zakupów możesz liczyć na Franka ;-) Ja też bardzo lubię zakupy z moim mężem..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U rodziny albo bliskich znajomych to jednak trochę inaczej :) Na takie wesela to lubie chodzić, bo jest się z kim pobawić i z kim porozmawiać :) Tu trochę gorzej, bo prawie nikogo nie będę znała...
      Bardzo się z tego cieszę :) Zawsze mi szczerze doradzi albo wręcz wyszuka coś fajnego :) No a poza tym chcę sie podobać przede wszystkim jemu :)

      Usuń
  6. Jeżeli kiedykolwiek miałabym iść na wesele bez osoby towarzyszącej, to chyba bym podziękowała. Nie potrafiłabym się dobrze bawić bez mojej drugiej połówki. Mam nadzieję ze Tobie zabawa minie przyjemnie :) Dodatkowo jak słyszę o weselu w tygodniu to automatycznie włącza mi się jakaś blokada. Na szczęście miałam przyjemność być na ślubie i weselu tylko w sobotę i oby ta tradycja pozostała zachowana.
    Kilka lat temu jadąc na Mazury przejeżdżałam obok zalewu Zegrzyńskiego i kompleks prezentował się całkiem całkiem. Może kiedyś będę miała okazję skorzystać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Franek też został zaproszony, ale nie może pójść. A mnie nie wypada nie iść, bo to wesele kolegi z pracy i inne osoby z pracy będą, a ja jestem jego najbliższą współpracownicą. No i mimo wszystko odmowę tylko ze względu na to, ze partner nie może pójść uważam za dość niegrzeczną:) - w każdym razie mnie byłoby bardzo przykro, gdyby jakaś bliska mi osoba nie przyszła na moje wesele, bo np. mąż nie może (piszę teraz tak ogólnie, bo ja i pan młody w tym wypadku nie jesteśmy w szczególnie bliskiej relacji)
      Ja zawsze dobrze bawię się w towarzystwie Franka, ale jednak akurat nie jestem tak zależna od jego towarzystwa, że jak go nie ma to już nie potrafię się dobrze bawić. Wielokrotnie już spędzałam bardzo przyjemnie czas bez Franka i w tym wypadku to nie to, że jego nie będzie powoduje, że trochę nie mam ochoty iść.
      Nie no mnie się żadna blokada nie włącza :) Po prostu nie lubię tego, bo powoduje, że muszę kombinowac z pracą.
      Może :)

      Usuń
  7. Mnie teraz w sobotę czeka wesele, msza o 14.00 i do białego rana, a w niedzielę poprawiny. Oczywiście na drugi dzień nie mam w czym iść, ale coś na szybkiego znajdę w szafie. Osobiście uważam, że godzina 14.00 lub 15.00 jest idealna na ślub. Byłam na dwóch, gdzie jedno było o 12.00 (koszmar!) a drugie o 13.00 (ta sama opinia) i przy oczepinach na sali była garstka ludzi. Natomiast śluby o 16.00 i później są dla mnie katorgą, bo znowu siedzi się w kościele i myśli "jeść", a zanim się zabawa rozkręci, to trzeba się zwijać do domu. Przyjemnej zabawy na weselu :) a zdjęcia sukienek będą? :) jestem ciekawa jakie kupiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, tym razem się cieszę, ze nie ma poprawin - zawsze mi tego brakuje, bo to okazja, zeby porozmawiać z rodziną i znajomymi, ale w tym wypadku i tak nikogo właściwie nie znam :))
      Tak, zgadzam się, dla mnie idealna to 14, a wesele o 16. Jak jest za wcześnie to się trudno wyrobić i się dłuży a jak jest za późno to też jestem głodna a w dodatku jest dla mnie zdecydowanie za długo.
      No nie wiem, jakoś nie chce mi się nigdy robić zdjęć :P

      Usuń
  8. Witaj :)
    Gratuluję od serca, bo teraz doczytałam o powiększeniu Waszej rodzinki ;)
    Czas spędzony razem- nie ma sobie równych, wiem to doskonale, bo mąż od dawna, pracuje na zmiany.
    Pozdrawiam Was mile ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Morgano,
      dziękujemy :)
      To prawda, praca to praca, trzeba akceptować jej warunki, ale cieszymy się bardzo z tych dni, które możemy spędzić wspólnie.
      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  9. Mieć Mężczyznę, który doradza przy typowo kobiecych zakupach- toż to dopiero skarb...! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej kwestii zawsze na Franka mogę liczyć :) Nie dość, że doradzi, to jeszcze sam wyszuka coś fajnego :)

      Usuń
  10. Ja w sobotę jadę na wesele...odwiezc siostrę ;) Raz gdy P. nei mół pójśc to zabrałam właśnei Mlodsza siostre ale akurat bylo tyle znajomych ze moglabym obyc sie bez osoby towarzyszacej ;)
    Nie cierpie zakupow ubraniowych, mam cala szafe sukienek a mimo to przed kazdym weselem wybieram sie na zakupy by kupic kolejna ;)
    My wlasnei teraz mielismy w koncu weekend spedzony w Krakowie i ciesze sie bardzo bo na chwile odetchenlismy z tym pakowaniem jezdzeniem i zmiana trybu zycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja teraz nie będę miała wielu znajomych - w zasadzie tylko dwie osoby/pary poza parą młodą będą mi znajome, ale to nie przeszkadza mi pójść bez osoby towarzyszącej. Właściwie nie jest dla mnie problemem, ze Franek nie może iść (choć trochę mi zal ze względu na niego, bo wiem, ze by chciał), ale generalnie nie jestem jakoś szczególnie entuzjastycznie nastawiona :)

      A to ja raczej korzystam z tego co mam - chyba, ze będzie towarzystwo, które mnie w danej sukience widziało :) No ale teraz sytuacja jest wyjątkowa.

      Rozumiem - ja bardzo lubię wyjeżdżać, nawet regularnie i często, ale fajnie spędzić jeden weekend raz na jakiś czas nie ruszając się za bardzo z miejsca.

      Usuń
  11. Też się takimi rzeczami, jak kreacja na wesele, martwię ze sporym wyprzedzeniem :D Na wesele kuzyna sukienkę kupiłam prawie rok wcześniej... :P ale to akurat był przypadek ;) Cieszę się, że pomimo zmiany planów tak dobrze spędziliście weekend i cieszę się, że Franek jest poprawiony ;-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się w ogóle potrafię z wyprzedzeniem martwić różnymi sprawami związanymi na przykład z organizacją, albo gdy nie jestem pewna, że coś pójdzie sprawnie. Choć akurat kreacją na wesele zwykle aż tak się nie martwiłam, bo zawsze coś miałam w szafie - ale teraz sytuacja jest inna, no i musze się tym trochę przejmować. A przejmuję się tym bardziej, ze trochę nie chce mi się iść :)

      Na szczęście wszystko jakoś fajnie wyszło a i Franek się naprawił :)

      Usuń