*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 4 października 2014

Kac

Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że ja to chyba jednak nigdy nie miałam kaca. No, może ze dwa razy w życiu. Bo zawsze myślałam, że kac to jest to, co się czuje następnego dnia po wysokoprocentowej imprezie - czyli chroniczne niewyspanie, ból głowy, otępienie i takie ogólne zmęczenie całego ciała i umysłu, powodujące, że się człowiekowi nic nie chce. Drugi dzień po imprezie nie wyglądał u mnie nigdy tak, że spałam do południa a potem resztę dnia zalegałam gdzieś na kanapie przed telewizorem, wręcz przeciwnie, starałam się z tym walczyć - budziłam się wcześnie i zmuszałam się do normalnego funkcjonowania. A więc zjadałam normalnie śniadanie, ubierałam się, często gdzieś wychodziłam, czasami ćwiczyłam (ćwiczenia zawsze dobrze mi robiły) i dopiero późnym popołudniem pozwalałam sobie na zalegnięcie. Ale mimo to, zawsze wiedziałam, że ten "dzień po" będzie poniekąd dniem straconym :)

Z oczywistych względów od pięciu miesięcy z małym hakiem nie piję alkoholu. Pamiętam dokładnie ostatni raz - kiedy to 13 maja świętowaliśmy zatrudnienie Franka w Nie-zielonej Firmie i wypiliśmy czerwone wino. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży i się trochę tym winkiem ululałam :) Ech, żebym wiedziała, że to ostatni raz.. Może wypiłabym jeszcze więcej :P W każdym razie od tamtej pory na wszelkich spotkaniach towarzyskich muszę obejść się smakiem i popijam albo jakiś sok albo wodę z cytryną. Za wódką nigdy nie przepadałam, więc teraz nawet się cieszę, że mam wymówkę, żeby jej nie pić :) Wino lubiłam, zwłaszcza wytrawne - odkąd zaczęłam pracować w mojej firmie. Od czterech lat tego trunku miałam naprawdę pod dostatkiem. Jednak jestem w stanie bez niego przeżyć i specjalnie nie tęsknię. Tęsknię natomiast bardzo za piwem! Czy to smakowym, czy to zwykłym. Lubiłam sobie czasami wypić wieczorem kufel dobrego piwa - tak do blogowania na przykład i na dobry sen ;) Zdecydowanie piwo jest jedyną rzeczą, której naprawdę mi brakuje teraz. Kiedy się spotykamy w większym gronie, to sobie chociaż powącham :)
Ale przyznać muszę, że choć obawiałam się takich sytuacji - bo bycie trzeźwym w podchmielonym towarzystwie nigdy nie wydawało mi się ciekawe - nie jest tak najgorzej i wcale nie czuję się jakoś źle jako ta niepijąca i zazwyczaj bawię się równie dobrze. I mogłabym powiedzieć, że przynajmniej na drugi dzień nie muszę się męczyć z kacem.

No właśnie, wracam teraz do sedna tej notki - bo się właśnie okazuje, że po każdej większej imprezie, po każdym spotkaniu towarzyskim, kiedy to jem nieco później i idę spać po północy następnego dnia i tak się czuję jak na kacu, pomimo tego, że nie wypiłam ani kropelki alkoholu! Stąd właśnie mój wniosek, że chyba tak naprawdę nie musiałam się nigdy z tą "przypadłością" borykać. 

W czwartek mieliśmy w biurze pożegnalną imprezę pracowniczą. Było naprawdę bardzo sympatycznie! Oj, będzie mi okropnie tych ludzi brakowało! Posiedzieliśmy sobie trochę, sporo pojedliśmy, pogadaliśmy i popiliśmy - część towarzystwa piła wino, a część wodę - bo albo byli kierowcami albo przyszłymi matkami :P Ja oczywiście należałam do tej drugiej grupy :) Wieczór był bardzo przyjemny, ale nawet nie siedzieliśmy jakoś bardzo długo, bo impreza skończyła się przed północą. Zostałam jeszcze z Kasią, żeby trochę posprzątać i o północy wsiadałam do taksówki a dwadzieścia minut później już byłam u siebie. Kładłam się więc do łóżka absolutnie nie zamroczona alkoholem około wpół do pierwszej. Rano obudziłam się przed siódmą i oczywiście cały dzień funkcjonowałam na zwolnionych obrotach i czułam się dokładnie tak samo, jak przy każdej okazji, kiedy to wypiłam sobie butelkę wina albo dwa litry piwa ;) I tak jest prawie zawsze, kiedy się z kimś wieczorem spotykam albo nawet kiedy spędzę wieczór w domowych pieleszach, ale położę się spać później niż zazwyczaj.

Wniosek z tego taki, że alkohol chyba nigdy mi jakoś specjalnie nie szkodził, a przynajmniej nie tak bardzo jak sam fakt najadania się po godzinie 20tej i zasypiania kilka godzin później niż zazwyczaj. Jestem niereformowalna chyba jeśli chodzi o rytm dnia. Prawie można regulować zegarek sądząc po tym o której godzinie jestem głodna, o której wstaję i o której zasypiam ;)

28 komentarzy:

  1. Czuję się podobnie po pracy. Wracam często między 4-7 rano, śpię jakieś 3 godziny i wstaję. Ale czuję się niemal identycznie jak po zakrapianej imprezie. Napisałam niemal, bo omija mnie ból głowy, który jest jednak zastąpiony ogólnym zmęczeniem po 20 godzinach pracy.
    Czyli nieważne w jakich warunkach się imprezuje, samopoczucie dzień po bywa podobne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie miałabym tak samo na Twoim miejscu :)
      Ja właśnie stwierdziłam, ze chyba nawet po wypiciu alkoholu nie czuje takiego typowego bólu głowy tylko takie otępienie, które mi się zawsze tym bólem wydawało. Teraz i bez alkoholu czuję się dokładnie tak samo :)
      No racja, wynika z tego, że to niekoniecznie alkohol jest "sprawcą"

      Usuń
  2. oj to zazdroszczę Ci tego nie-mania-kaca ...

    Ja nie żebym piła do nieprzytomności ale jakoś średnio znoszę czerwone wina. Ostatnio zauważyłam, że po niektórych wytrawnych mam mega kaca nawet po 2 lampkach. Rano mam taki ból głowy, że trudno go zwalczyć tabletkami. Nie wiem skąd mi się to bierze chyba przestawię się na białe ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak sobie myślę, że to całkiem wygodne jest :) Ja nigdy nie umierałam po imprezie, chociaż rześka też nie byłam :)

      Wcale nie trzeba pić bardzo dużo, żeby następnego dnia się męczyc - bo wiele zależy od różnych czynników. A chyba wiele osób ma niską tolerancję na czerwone wytrawne wina, no i prawdą jest, że one jednak są dość ciężkie.
      Ja też ogólnie wolę białe wina, choć podobno to jest niższy stopień wtajemniczenia :))

      Usuń
  3. ja ostatni raz miałam kaca rok temu we wrześniu - opijaliśmy odrzucony, mocno zadłużony spadek po ciotce i wszyscy pojechali do domów, a mnie siostra zabawiła w "siadanego" i to chyba były te dwa kieliszki za dużo :D nie dość, że miałam problem z trafieniem w drzwi i odbiłam się od futryny, to w nocy wypiłam dwie butelki wody, a rano czułam się jakby mnie czołg rozjechał.. od tego czasu nie tykam wódki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja coś, co mogłabym nazwać takim stanem poważniejszym miałam chyba w marcu po tym, jak u koleżanki piłam wódkę. No bo ja właśnie tego alkoholu nie lubię i zdecydowanie gorzej znoszę dni po jego wypiciu niż po jakimkolwiek innym :)
      No ale od czasu do czasu i coś takiego można przeżyć :P

      Usuń
  4. bo ty widocznie masz takiego margolkowego kaca :P
    ach...ja tez pamietam swojego ostatniego drinka przed ciaza
    9kurde, brzmi to jak spowiedz nalogowego alkoholika :P) gin z tonikiem i cytrynka.... miodzio...
    a piwo... tez za nim tesknilam, zwlaszcza latem, gdy zar lal sie z nieba, a ja o piwku moglam sobie pomarzyc. Leka zawsze udalo mi sie wysepic, ale nic poza tym :( Ja jeszcze tesknie za winkiem polslodkim i szampanem... mmm... prawie dwa lata nie mialam ich w ustach... :( pomysl sobie, ze jesli bedziesz karmic piersia, to jeszcze dlugo bedziesz obchodzic sie smakiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no nie popadajmy w skrajności :) Alkohol jest dla ludzi i ja nigdy specjalnie od niego nie stronilam (co oczywiście nie znaczy, że piłam jakoś regularnie i dużo) ani się nie kryłam z tym, że lubie ten lekki stan nieważkości :) Więc na pewno nie brzmi mi to jak spowiedź alkoholika.
      Własnie dlatego w ogóle o tym nie myślę :) A poza tym - ja naprawdę nie wiem jak to będzie i czy będę karmić, bo różnie to przeciez bywa więc generalnie jesli chodzi o wszystkie sprawy dotyczące porodu i dziecka nie rozmyślam na zapas i niczego nie zakładam, tylko po prostu będę widzieć jak się sytuacja rozwinie :)

      Usuń
    2. wiem, wiem, zartowalam, po prostu tak mi zabrzmialo moje stwierdzenie "Pamietam swojego ostatniego drinka" :P lekki stan niewazkosci jest calkiem fajny, bo przeciez wszystko jest dla ludzi, oczywiscie z glowa.
      Dokladnie, bedzie co ma byc, zawsze mozesz przerzucic sie na Karmi :P kiedys nie lubilam, teraz uwielbiam, a wszystko dzieki karmieniu :P podobno wspomaga produkcje mleka, nie wiem na ile to prawda, ale na mnie chyba dzialalo :)

      Usuń
    3. :) Spokojnie, mi tak nie zabrzmiało :)
      No nie wiem, na razie trudno mi teoretyzować :) Dotychczas chyba tylko raz piłam Karmi, ale nie bylo najgorsze. Zobaczymy jak będzie.

      Usuń
  5. Kaca kacowego to miałam chyba dwa razy w życiu i naprawdę fatalnie czułam się następnego dnia, a fee :) jejku jakie to tortury były, gdy fryzjerka mnie czesała-szarpała głowę na ślub kuzynki, jak przyjemność sprawa kobiecie wizyta u fryzjerki tak wówczas była to udręka :D
    Takie rozmemłanie i sflaczałość za to też czasem dopada i to nie o ilość alkoholu się rozchodzi, a właśnie zupełnie inny rytm dnia czy raczej nocy. Głowa po winie potrafi mnie boleć nawet przy niezbyt dużych ilościach :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie chyba nigdy nie miałam tak, zeby faktycznie następnego dnia cały czas się czuć bardzo źle, raczej miałam jakieś dwa razy gorsze niż zazwyczaj, ale w miarę szybko mi przechodziło. No ale nie jest tak, że nie mam o czym opowiadać :))

      Usuń
  6. Ja po jednym łyku jakiegokolwiek wermutu czuję się jak na kacu. Głowa momentalnie boli, świat wiruje... Inne wina mogę przyswajać spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja chyba najgorzej czuję się po wódce - i to już w trakcie jej picia :) Dlatego staram się unikać.

      Usuń
  7. Często po późnym powrocie do domu zupełnie na trzeźwo (np. kiedy nad ranem wracałam do domu z delegacji po wieczornej zmianie, albo kiedy byłam na imprezie, ale bezalkoholowo) następnego dnia czuję się, jak na kacu. Niekoniecznie chodzi u mnie o to, że idę za późno spać, bo gdy pracowałam na popołudnia i chodziłam spać koło 1-2 w nocy, czułam się świetnie, może zmęczenie ma na to wpływ? Ja to w ogóle dość często się tak czuję, czasami, gdy mnie bierze przeziębienie, a czasami nie znajduję powodu :)
    Ale nie powiem, żebym nigdy nie miała kaca, po większej ilości alkoholu często mam i poznaję, że to TO. Nawet po dwóch słabych piwach potrafi mnie boleć głowa. Chociaż zwykle alkohol nie działa na mnie szczególnie mocno (z wiekiem może częściej się zdarza słabsza tolerancja, czyli uczucie wstawienia po butelce 0.4 l cydru czy 200 ml wina)... Zwykle też zmuszałam się, żeby normalnie funkcjonować - takie zmuszanie się dobrze działa, chyba że rzeczywiście jest ciężko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, no ciekawe co właściwie może na to wpływać, skoro czasami nawet przy wystarczającej ilości snu człowiek czuje się źle. Ale u mnie to chyba kwestia rozregulowanego trybu. Przypuszczam, że nie mogłabym dobrze funkcjonować pracując na zmiany, jednak jestem tak zaprogramowana, że dobrze pracuję tylko od rana do popołudnia.

      Tak, na mnie zmuszanie się zawsze dobrze działa :) Choc oczywiście zdecydowanie łatwiej jest się samemu zmusić, niż kiedy zmuszają okoliczności :)

      Usuń
  8. ja z alkoholi to tylko lubię wino, najlepiej czerwone słodkie lub pólsłodkie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wino lubię, choć słodkie już jest dla mnie nie do przejścia a polubiłam wytrawne. Ale piwa nic nie przebije jak dla mnie :)

      Usuń
  9. Jak się nie pije dużo, to nawet nie sam fakt trawienia alkoholu jest uciążliwy, co właśnie rozregulowany rytm snu. I chyba bardziej to Cię, dotyka, niż klasyczny kac. Wierz mi, byłam tam. Nie da się pomylić z niczym innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie dopiero teraz stwierdziłam, ze chyba tylko myślałam, ze miałam kaca :) Albo po prostu przechodzę go dość łagodnie, bo oczywiście nigdy nie jest całkiem tak samo i bywają gorsze dni ;) Ale nawet jak piłam sporo, to następnego dnia byłam w stanie raczej normalnie funkcjonować.

      Usuń
  10. kac morderca nie ma serca :-) ale jak widać, to zmęczenie na człowieka nieraz gorzej działa i niewyspanie, niż sam kac :)
    ja też uwielbiam piwko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie stwierdziłam, ze zdecydowanie ten rozregulowany rytm dnia, zmęczenie i brak snu mają większy wpływ na samopoczucie niż ten alkohol :)
      Noo, piwko jest najlepsze!

      Usuń
  11. Ja miałam jakieś 3 razy w życiu takiego kaca, że przez kolejny dzień nie mogłam jeść i inne "cuda" się ze mną działy... :/ Dlatego unikam sytuacji, w których miałabym znów tak cierpieć. Kieliszek wina, jakieś jedno piwo i koniec. Brrrr... nawet jak sobie przypomniałam, to mnie otrzepało ;P
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja przyznam, że nigdy nie miałam takiego dnia, zebym faktycznie nie mogła jeść i w ogóle funkcjonować - nawet jak sporo wypiłam. Jasne, zdarzaly mi się gorsze "razy", ale w sumie po ciężkim poranku dość szybko dochodziłam do siebie. Dlatego mogę sobie nawet pozwolić na wypicie większej ilości alkoholu :)
      pozdrawiam również :)

      Usuń
  12. hmm mnie zdarzało się mieć typowego kaca, którego leczyłam następnego dnia rosołkiem ;)
    Kamikadze z moimi koleżankami, trzy butelki wina na nas 4 to nigdy nie konczy sie dobrze :P
    ale zdarza mi się sporadycznie. Częściej imprezowałam w licealnych latach.

    Kiedy ja nie piję, w pijącym towarzystwie to często myślę sobie "jak dobrze, że nie zachowuję się tak jak oni :P " Najlepiej bawię się z lampką winą, razem ze wszytskimi pijącymi albo na niezakrapianej imprezie w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to ja jak już leczyłam się żurkiem :)) Chociaż właśnie teraz stwierdzam, ze chyba niekoniecznie leczyłam typowego kaca, co raczej ogólnie gorsze samopoczucie, bo właśnie teraz gdy nie piję nie raz czuję się identycznie :P
      Tak, w liceum to ja też dużo więcej imprezowałam, a potem tak na drugim roku studiów z moją koleżanką Dorotą - i jak się teraz spotkamy (to znaczy nie teraz w ciąży, ale teraz - w "tych czasach" :)) to potrafimy tez we dwie obalić dwie albo nawet trzy butelki wina :) Tylko jakoś tak się dzieje, że potem umiera Dorota, a nie ja.

      Ja stwierdziłam, ze chyba w takim razie towarzystwo, które pije, kiedy ja nie piję zachowuje się całkiem w normie, bo nie rzuca mi się w oczy ich dziwne zachowanie :)) Ale generalnie to zawsze sobie myślałam, że fatalnie jest być trzeźwym wśród pijanych :P Po prostu chyba mimo wszystko nie byłam na imprezie w której ludzie sobie za bardzo pofolgowali :)

      Usuń
  13. W takim razie ja miałam kaca tyko 2 razy w życiu, od zwykłej "zarwanej nocy" odróżniałoby go klęczenie nad muszlą klozetową :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja na szczęście nigdy nie musiałam się nad muszlą męczyć :) Co oczywiście wcale nie znaczy, że nigdy nie mialam tego rodzaju problemu :P Po prostu ze mną to jest tak, że może mnie zemdlić w trakcie picia, udaję się więc do kibelka, mój żołądek szybko pozbywa się tego, co mu nie odpowiada a potem wracam i piję dalej :)) No i czasami przed snem mam helikopter i wolę wtedy się udać do łazienki :)

      Usuń