*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 28 listopada 2014

Głodująca matka

Notka miała być dzisiaj o czymś innym, chciałam napisać o tym, jak to się Tasiemiec wreszcie ujawnił, ale odechciało mi się, bo znowu nie mam dobrych wiadomości :(
Cieszyłam się, że poziomy glikemii są w miarę dobre i zostałam nawet pochwalona. Myślałam, że modyfikacja diety pomogła. Chociaż przyznam, że miałam złe przeczucia, które starałam się jednak wypierać... Przez dwa tygodnie było naprawdę dobrze, byłam zadowolona, bo po śniadaniu cukier miałam naprawdę niewysoki i jeszcze był zapas. Jeśli po innych posiłkach zdarzały się wartości powyżej normy, to niewiele i zazwyczaj mogłam stwierdzić, z czego ewentualnie to wynikało. W ostatnio to już w ogóle byłam zadowolona, bo zrobiłam eksperyment i mierzyłam cukier po każdym posiłku, więc siedem razy w ciągu dnia i każdy wynik był bardzo dobry! Nawet po jednej kulce sorbetu, nawet po mleku z odrobiną kaszki manny!
Ale od wczoraj coś się popsuło i znowu jest tak sobie. Może to jakaś zła aura albo po prostu fakt, że np. musiałam znowu robić na czczo badanie albo że raz miałam zbyt długą przerwę między posiłkami - nie wiem, zobaczę jak będzie dalej. Jednak to nie to mnie aż tak bardzo martwi.
Robiłam dzisiaj rano badania i popołudniu zadzwonili do mnie z laboratorium z informacją, że mam niedobre wyniki moczu :( (sam fakt, że zadzwonili już był niepokojący, bo przy niegroźnych odchyleniach od normy poprzestają na komentarzu pod badaniem) Występują w nim ciała ketonowe i to na dość wysokim poziomie. Właśnie tego dotyczyły te moje odsuwane na bok złe przeczucia. Obawiałam się, że tak może być.
To oznacza, że mój organizm po prostu głoduje. Ja może nie jestem głodna, ale organizm nie jest dobrze dożywiony. Takie wyniki mogą mieć na przykład osoby z anoreksją lub bulimią - albo ze źle leczoną cukrzycą :( Okazuje się po prostu, że co prawda udało mi się poprzez modyfikację diety zmniejszyć wartości glikemii, bo ograniczyłam (jeszcze bardziej) spożycie węglowodanów, ale wobec tego organizm zaczął czerpać energię z tłuszczy i białka zamiast z glukozy, co nie jest dobre, bo powoduje powstawanie toksycznych substancji :(
Właśnie martwiłam się o to, że jednak tych węglowodanów będzie za mało - jadłam już tylko średnio jedną kromkę chleba raz na dwa dni. Do obiadu porcja kaszy, makaronu razowego, czy brązowego ryżu (ohyda! nie znoszę go!) ważyła jakieś 50g. Poza tym tylko jakiś jeden owoc dziennie, trochę płatków owsianych, pieczywo chrupkie... Nie wyliczałam tego dokładnie, ale wydawało mi się, że zjadam za mało tych wymienników węglowodanowych i to badanie by to potwierdziło. Albo jest po prostu tak, że moja trzustka nie radzi sobie już zupełnie i nie wytwarza wystarczającej ilości insuliny potrzebnej do przetworzenia glukozy na energię. Może jedno i drugie... Nie wiem, bo ekspertem nie jestem, po prostu siłą rzeczy czytam wiele na ten temat i ta wiedza w głowie mi zostaje, bo jest mi potrzebna i stosuję ją w praktyce. We wtorek mam wizytę kontrolną u swojej lekarki, to zobaczę, co mi powie. Poza tym chyba od razu po weekendzie znowu zadzwonię do szpitala, żeby się skonsultować.

Bardzo mnie to dołuje :( Kurczę, niektóre kobiety objadają się ponad granice wszelkiej przyzwoitości, jedzą niezdrowo, czasami nawet nie rezygnują całkowicie z alkoholu, czy papierosów (w szkole rodzenia była taka jedna, od której po każdej przerwie czuć było fajki :/) a nic im nie dolega i rodzą później zdrowe dzieci. Mnie się zawsze wydawało, że prowadzę zdrowy tryb życia - nie wszystko może było wzorowe, ale naprawdę dbałam o siebie na wielu płaszczyznach. W ciąży to już w ogóle starałam się zrezygnować ze złych nawyków. A i tak teraz cały czas martwię się, czy z dzieckiem będzie wszystko w porządku :( Bardzo boję się, że przez to wszystko - przez to, że mój organizm jest taki nieudolny - coś pójdzie nie tak i będzie miało to wpływ na zdrowie Tasiemca :( I nie mam na to kompletnie żadnego wpływu. Albo inaczej - mój wpływ jest po prostu znikomy, bo cokolwiek bym nie robiła to jest źle.
Mimo wszystko miałam nadzieję, że skoro poprzednie badanie moczu było czyste od ketonów, skoro wszyscy lekarze powtarzali, że Dzieciak ma się dobrze, skoro nawet ostatnio przybrałam pół kilo na wadze (fakt, że najpierw je straciłam, dochodząc do wagi tylko o 1,4 kg większej niż przed ciążą, ale jednak wyglądało na to, że przestałam chudnąć), to okaże się, że jednak teraz moja dieta jest już taka, jaka być powinna. A tymczasem okazuje się, że nie dość, że nie mogę jeść prawie nic, to to, co teoretycznie mogę, źle na mnie działa :(

Sorry za te smęty na początek weekendu, ale naprawdę nie czuję się dobrze z tym wszystkim. Robię co mogę. Prawdę mówiąc nawet nie podejrzewałam siebie o taką zdolność do poświęceń. Myślę o dziecku i o tym, co dla niego będzie najlepsze a okazuje się, że to za mało i ono wcale nie jest bezpieczne przy takiej matce :/

47 komentarzy:

  1. przy takiej matce? zabrzmialo jakbys sie obiwniala;/ a nie masz powodu, skonsultujesz sie z lekarzem i na pewno cos zdzialacie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a moze to jednak przez cwiczenia? wiesz, taka uboga dieta plus wysilek?

      Usuń
    2. Bo się w jakiś sposób obwiniam. Jestem wkurzona na mój organizm, który nie potrafi sobie poradzić z tym, co innym przychodzi bez najmniejszego trudu. Nie wiem po prostu co jest ze mną nie tak, skoro nawet w grupie podwyższonego ryzyka się nie znajdowałam za bardzo. Biedne to dziecko, które niczemu nie jest winne a już narażone jest na takie ryzyko :(
      Nie, na to ma tylko wpływ to, co się je i w jaki sposób jest to przetwarzane przez organizm. Po prostu zamiast pobierać energię z węglowodanów - a więc z glukozy, mój organizm znalazł sobie inne źródło zasilania, które nie jest dobre. Z czego to wynika nie jestem pewna, ale chyba po prostu nie potrafię przetworzyć tej glukozy właśnie ze względu na niewystarczającą ilość insuliny.

      Ćwiczenia są wręcz wskazane przy cukrzycy - tej ciążowej również. Aktywność fizyczna to obok diety drugie "lekarstwo" i ma bardzo duzy (pozytywny) wpływ na wartość glikemii

      Usuń
    3. Może jednak ta insulina by rozwiązała problem?

      Usuń
    4. Nie wiem, ale tak czy inaczej sama jej sobie nie zalecę.

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że coś wykombinujecie z lekarką. Nie trać ducha, będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie wiem, co tu można kombinować skoro nic nie działa :( Mam już tak dosyć tego, że nie mogę normalnie jeść! Bo nie chodzi o to, że musiałam zrezygnować z jakichś tam zachcianek, czy niezdrowego jedzenia - ja musiałam zrezygnować z normalnych produktów. A i tak nie pomogło.

      Usuń
    2. Tak bym chciała Ci coś mądrego poradzić, ale nie potrafię. Mogę Ci tylko przesyłać otuchy :*

      Usuń
  3. Przykro to czytać;( Bezradność w takich sytuacjach jest okropna i bardzo dobrze rozumiem ten żal do własnego organizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że rozumiesz, jak mało kto :( Niby zdrowy rozsądek podpowiada, że trudno tu mówić o winie, ale emocje robią swoje.
      I właśnie - bezradność. Jest mi trudno i chwilami mam dość. Ale gdybym miała pewność, że mogę zrobić coś, co da gwarancję, że to dziecko będzie zdrowe to zdobyłabym się na jeszcze większe poświęcenia. Tyle, że wygląda na to, że ja naprawdę niewiele już mogę.

      Usuń
  4. Bardzo mi przykro, że tak Ci się dzieje. Kurcze, to faktycznie niezrozumiałe. Starasz się, robisz co możesz, poświęcasz się, unikasz wszystkiego, co niewskazane, a tu takie coś... Nie wiem czy coś na to można poradzić, ale mam nadzieję, że lekarze mają jakieś wyjście z tej sytuacji.
    I rozumiem Twoje odczucia, bo nie chodzi tylko o Ciebie. Gdyby tak było, to pewnie inaczej byś to wszystko odbierała. Staraj się wierzyć, że jednak jakaś recepta się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie tyle unikam tego, co niewskazane, co ja po prostu całkowicie zrezygnowałam z normalnego jedzenia. Od siedmiu tygodni nie jadłam prawie nic "normalnego" lub w normalnej ilości a to i tak nie dało efektów.
      Nie wiem co na to lekarze, bo na razie sugerowali się tylko wynikami pomiarów. Ale już mi naprawdę trudno uwierzyć w cokolwiek. To wszystko jest dla mnie po prostu niezrozumiałe.

      Usuń
  5. nie obwiniaj się, bo to przecież nie jest Twoja wina. Robisz co możesz, żeby było ok.
    A nie masz możliwości skontaktować się ze szpitalem wcześniej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robię co mogę, ale to nic nie daje :( A ja jednak mam poczucie, że to dziecko nie jest niczemu winne, a już jest narażone na ryzyko tylko dlatego, że mój organizm jest jakiś niewydolny.
      W weekend to ja nic nie zdziałam. Zresztą i tak dzisiaj wyjechaliśmy z Warszawy.

      Usuń
  6. Ojej, kurcze też nie mogę tego pojąć jak organizm o który do tej pory się dbało może teraz robić takie psikusy? Ale nie obwiniaj się w żadnym razie (bo końcówka tej notki tak właśnie brzmi) , Ty robisz przecież wszystko co tylko możesz, w ogóle to podziwiam Cię za to poświęcenie się z tym jedzeniem (choć wiem, że po prostu tak musisz), jale ja bym się załamała jakbym miala tak rygorystyczną dietę prowadzić , j a nawet pewnych rzeczy nie potrafie ograniczyć, żeby zrzucić te nadprogramowe kg.. a co dopiero ograniczyć prawie wszystko...
    Lekarze na pewno coś poradzą, od tego są i na pewno to nie pierwszy taki przypadek, po za tym jeszcze tylko te póltora miesiąca(?) musicie Ty i mały wytrzymać. Będzie dobrze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to niestety wygląda, że ograniczyć lub zrezygnować musiałam prawie ze wszystkiego. Ta dieta ma niewiele wspólnego z "normalną" dietą cukrzycową. Wyniki potrafią być zupełnie nieprzewidywalne :( Już nawet nie pamiętam jak to jest tak po prostu usiąść i zjeść nie zastanawiając się nad tym. A okazuje się, że to i tak nie daje żadnych (chyba że negatywne) efektów. I właśnie stąd to poczucie winy u mnie - bo nie umiem inaczej wytłumaczyć tego, że wyniki są cały czas niedobre, jak tylko tym, że to wina mojego organizmu. Trudno to wytłumaczyć, ale po prostu mam poczucie,że nie jestem w stanie zapewnić temu dziecku tego, co powinnam, jeszcze zanim nawet się pojawiło na świecie.
      Sama już nie wiem co z tymi lekarzami. Może gdybym miała jedną osobę, ktora cały czas monitorowałaby moją dietę dokładnie, to dałoby się coś zrobić, a tak - oni bazują tylko na wyrywkowych informacjach, próbują różnych rzeczy, wszystko przeciąga się w czasie po prostu (no ale tak to u nas wygląda, byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie to, że jestem objęta prywatną opieką medyczną)
      Wiem, że to już tylko półtora miesiąca i ja bym to na pewno wytrzymała, tylko boję się jaki to wszystko ma wpływ na dziecko :(

      Usuń
    2. Ojej biedna ;* no ale to organizm ma swoje "fanaberie" a Ty przecież robisz wszystko co możesz żeby sprowadzic swoje zdrowie na odpowiedni tor... Moze juz w tych ostatnich miesiącach to juz nie ma az takiego wplywu. Kurcze no a z tymi lekarzqmi to kiepsko ze nie ma jedndgo takiego stalego ktory by się tym zajął...

      Usuń
    3. WIem o tym, ale to jednak mój organizm i stąd to poczucie winy. Wiem, że irracjonalne, ale jednak...
      Wiesz, to ma swoje dobre strony, że chodzę do kilku różnych lekarzy, bo przynajmniej mam pewność, że wszystko jest ok - prawda jest taka, że gdybym chodziła tylko do jednego, to zastanawiałabym się, czy czegoś nie przeoczył.. A jak wszyscy powtarzają, ze jest dobrze, to jestem spokojniejsza. To nawet fajnie, że mogę wysłuchać kilku różnych opinii. A taka osoba, która cały czas monitorowałaby mnie to chyba nierealne :) Każdy lekarz ma pod sobą wielu pacjentów, więc trudno, żeby skupiał się na jednym :)

      Usuń
  7. :( Przytulam Gosiu:*
    Podejrzewam, ze dostaniesz tą insuline.. Ale to lepiej dla dziecka i dla Ciebie (pod wzgledem bardziej urozmaiconych posiłkow).
    Szkoda, ze juz dziś z wynikami nie zadzwoniłaś na oddział..
    Ech, przykro mi, ze Cie to spotyka.. Niestety nie masz na to wpływu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Może i lepiej, ale to wszystko mnie po prostu przeraża, martwi i po prostu wkurza :( A ja i tak pojęcie spożywania posiłków mam już tak wypaczone, że nie wiem, czy będę w stanie wyzbyć się tego stresu, który cały czas mi towarzyszy przy jedzeniu.
      Nie miałam jak zadzwonić, bo informację z laboratorium dostałam dopiero kolo godziny 17tej. Na oddział można dzwonić tylko od 8 do 15 w dni robocze.

      Właśnie, nie mam i to mnie najbardziej boli :(

      Usuń
  8. Kochana mam nadzieje,że mimo wszystko po konsultacji z lekarzem wszystko się ułoży i będziesz wiedziała co robić aby wyniki były lepsze:D zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo to się raczej nie ułoży - już za długo po prostu to trwa. Mój organizm jest widocznie zbyt oporny na ciążę i na leczenie w ten sposób :(

      Usuń
  9. U nas zawsze, gdy był wynik patologiczny moczu w przychodni u kobiety w ciąży to właśnie najczęściej chodziło o te nieszczęsne ketony... I wówczas lekarz dzwoniąc do pacjentki z informacją o wyniku zawsze pyta "o której jadła pani kolacje?". Tak jak Ci kiedyś pisałam, powinnaś zjeść choć kromeczkę koło 22. Spróbuj następnym razem przed badaniem moczu i zobaczysz, jak się organizm zachowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, tak jak pisałam w notkach zmieniłam część swoich nawyków (które i tak nie były najgorsze w porownaniu z tym, jak się inni odżywiają) - a oprócz eliminacji większej części produktów podstawową zmianą jest właśnie to, że zaczęłam jeść kolacje po 18 i ten nieszczęsny posiłek nocny (który często jadam już z na wpół zamkniętymi oczami, bo to dla mnie nieludzka pora). Nie zawsze jest to może 22, bo jeśli chodzę spać o 21, to nie będę sobie nastawiać budzika na jedzenie w nocy przecież, ale to wszystko jest w porozumienu z lekarzami i mam na to zgodę. Poza tym ja wstaję o 6tej, więc przerwę mam tak samo długą, jak osoby, które kładą się po północy i śpią do ósmej/dziewiątej.
      Dlatego właśnie wiem, że nie jest przyczyną tego rodzaju zaniedbanie z mojej strony (że nie zjadłam) - zwłaszcza, że tego dnia akurat właśnie nawet wyjątkowo zjadłam trochę później, bo o 22, ponieważ czekałam na moją siostrę, która akurat u nas byla, więc nie ma nawet co próbować, bo po prostu już to stosuję. Od siedmiu tygodni jadam zupełnie inaczej niż "normalni" ludzie, niż ja sama i jeszcze zapewne niż jakieś 95% osób z cukrzycą cieżarnych, bo nie słyszałam ani nie czytałam o tym, żeby ktoś miał aż takie restrykcje, jak ja.

      A inna sprawa, że przy ostatnich dwóch badaniach moczu również jadłam tę nocną kolację i wtedy miałam dobre wyniki, więc to nie to. Po prostu ta zmodyfikowana dieta (na potrzeby obniżenia cukru) jest jednak dietą złą dla mojego organizmu.

      Usuń
  10. Gosiu! NIe daj się zwariować! Organizm MUSI się dostosować do ciąży... Bywają i zatrucia, i inne ,,niespodzianki'', wszystko dla ludzi. Jesteś stale monitorowana i to dobrze. Jeszcze parę tygodni i wszystko wróci do normy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba już zwariowałam :( Cały czas o tym myślę i się martwię. Zastanawia mnie, jak to jest, że wszyscy mnie pocieszali: "aa, cukrzyca to się zdarza często, po prostu wystarczy trzymac dietę, to nic takiego.." A okazuje się, że u mnie nic nie jest "po prostu" :( Jestem jakoś wyjątkowo oporna.
      Wiem, że to już tylko parę tygodni - 1,5 miesiaca to już nie długo, ale martwię się o tego Tasiemca :(

      Usuń
  11. O której wstajesz?
    O której jesz śniadanie?
    Ile czasu po śniadaniu mierzysz cukier?( 1.5h?)
    O której cwiczysz?

    Pytam bo ja np jak zjadlam śniadanie i 'ruszalam się' nie mowie tu o ćwiczeniach ale np wychodzi lam na spacerozakupy- cukier mialam wyższy niż gdy zjadlam śniadanie i zleglam przed TV.
    Może juz to pisalam- nie pamiętam. Z tym stresem przed badaniem tez tak mialam. Różne dziwne przypadki są jak to mojr swędzenie o którym Ci wspomina lam.
    Może w Twoim przypadku faktycznie 'lepsza' będzie insulina?
    Nie martw się,bi stres tez nie śluzy Tasiemcowi.
    Pozdrawiamy
    Paula z Amelka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula - wszystko robię po konsultacji i pod kontrolą dietetyka i diabetologa a także lekarzy ginekologów. Wstaję miedzy 6 a 7, śniadanie jem około 30 minut po wstaniu - po prostu idę od razu do kuchni, zalewam herbatę i czekając aż wystygnie trochę, idę do łazienki ubrać się i umyć. Więc nie zajmuje mi to dużo czasu - pewnie tyle, co przeciętnemu człowiekowi, a więc przerwa nie jest długa - zawsze tak robiłam, bo dla mnie śniadanie zawsze było najważniejsze i jak go nie zjadłam to źle się czułam.

      Cukier mierzę godzinę po każdym posiłku - bo taki mam przykaz i tego się trzymam. A ćwiczenia różnie, ale zazwyczaj pół godziny po śniadaniu, a więc cukier mierzę już po nich. I wiem, że ćwiczenia czy w ogóle ruch mają ogromny pozytywny wpływ na glikemię, bo po pierwsze wszędzie się go bezwzględnie zaleca jako drugie "lekarstwo" po diecie, a po drugie zaobserwowałam to na przykładzie swoim i swojego taty.

      To wszystko trwa już 7 tygodni - to jest dużo czasu, więc można już skorygować to, co niedobre, nauczyć się diety itd itp. A więc raczej widać już, że to nie jest wina diety itd, tylko po prostu ja jestem bardziej oporna niż inne pacjentki. Innym te porcje, które są wskazane nie przeszkadzają - ja musiałam je bardzo zmniejszyć i już całkowicie zrezygnować z niektórych węglowodanowych produktów (dlatego też spodziewałam się, że może się okazać, że będzie niedożywienie).
      Wiesz, to tak łatwo powiedzieć "nie martw się"... A tymczasem ja o tym ciąglę myślę - może to nie służy Tasiemcowi, ale na pewno też nie służy mu wysoki cukier ani głodowanie organizmu. Martwię się po prostu o niego.
      Dziękuję i pozdrawiam również

      Usuń
  12. Nawet nie wiesz jak bardzo Ciebie rozumiem. Naprawdę...
    Ale obwinianie się nic nie da. Ja długo nie mogłam i do tej pory słabo mi idzie pogodzenie się z tym, jakie jest moje ciało. I chciałabym jeszcze kolejne dziecko, ale już boję się mu zaufać.
    Ale uczę się. Staram się akceptować i kochać je takie jakie jest. Trudno. Tak musiało być. Nie wracam do tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zrozumienie.
      Oczywiście wiem, że to nic nie da. Zdrowy rozsądek też mówi mi, że nie mam na to wpływu, a więc nie może to być moja wina. Ale jednak emocje biorą górę - bo nie umiem tego inaczej wytłumaczyć.
      Wiesz, jeśli to dziecko urodzi się zdrowe, to pewnie też szybko zapomnę...

      Usuń
    2. Ja już chyba obniżyłam oczekiwania;) Ja się cieszę, że moje dzieci żyją, po prostu. Bo trochę czasu minie, zanim będę mogła smiało powiedzieć, że Adaś jest zdrowy, a wcześniactwo nie zostawiło na nim śladu.
      Zapomnieć się nie da, przynajmniej w moim wypadku. Za każdym razem jak pomyślę, że widziałam go, jak miał kilogram, pięć razy mniej niż teraz, choć teraz przecież jest taki malutki, przechodzą mnie ciarki. Ciągle jeszcze jeździmy do szpitala, widzę budynek, który codziennie odwiedzałam z sercem w gardle. Gdzie widziałam rodziców dzieci, które nie miały szans przeżyć... Mamy szczęście, że szyjka nie puściła kilka tygodni szybciej, bo nie miałabym pewnie dziecka w ogóle.
      Także ja się cieszę, że on jest;) Po prostu..
      Mi pomogło też to, że widziałam w szpitalach kobiety z przenoszoną ciążami- myły okna, sprzątały całe ciąże i nie mogły urodzić, a ja sobie wyrzygiwałam, że w 2 miesiącu podbiegłam na autobus, że to pewnie przez to...
      A póki co- nie zakładaj, że coś będzie nie tak. Na cukrzycy się nie znam, nie wiem jakie mogą być powikłania dla dziecka, najważniejsze, że wykryliście to, zaczniecie działać i wszystko będzie dobrze :)

      Usuń
    3. Ja chyba nie potrafię ich obniżyć.
      Myślę, że po prostu trudno porównywać nasze sytuacje, bo jednak czy to skala czy sama specyfika problemu jest zupełnie inna.
      Nie zakładam, tylko po prostu się o to martwię. To nie zostało dopiero teraz wykryte - działam już od 8 października, a więc od ośmiu tygodni i właśnie to budzi moją frustrację, że mimo wszystko, coś jest nie tak. Po prostu boję się, że cały czas coś robię nie tak, ze czegoś nie dopilnowałam, że mogłabym zrobić coś jeszcze a nie wiem co...

      Usuń
  13. Mam nadzieję,że mimo wszystko nie będziesz się obwiniać...
    Trzymajcie się ciepło!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę trudno mi się nie obwiniać - a konkretnie swojego organizmu, bo to jednak jego wina :( Dziękuję!

      Usuń
  14. Organizm ludzki jest wielką zagadką, czasem - tak jak w tej sytuacji - wkurzającą łamigłówką. Rozumiem Twoją bezsilność, lęk, dezorientację. Robisz wszystko, żeby było lepiej, a jest coraz gorzej :-/ Trzymam kciuki, by jednak się to jakoś naprostowało i za bezpieczeństwo oraz zdrowie Tasiemca też trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie potrafię rozgryźć tego, co się dzieję. Jest lepiej, nawet dużo lepiej - jeśli chodzi o cukier. Ale pojawił się ten kolejny problem, który nie wiem, czy nie jest poważniejszy.
      Najważniejsze jest dla mnie to, żeby to dziecko było zdrowe :(

      Usuń
  15. Kochana a może nie powinnas czekać do wtorku z wizytą tylko iść już dzis do lekarza.
    A który to juz tydzień i czy spakowalas walizkę???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma takiej możliwości - do tej lekarki nie da się ot tak po prostu zapisać, bo jest oblegana i co miesiąc jak tylko pojawia się grafik do mnie dzwonią i mnie umawiają. Poza tym jeden dzień mnie nie zbawi.
      Koniec 33tyg. Nie, nie spakowałam :) Umówiliśmy się z Frankiem, że zrobimy to i tak wcześniej, bo nie na trzy tygodnie przed terminem, a na początku grudnia, żeby mieć to z głowy przed świętami. Dzisiaj lub jutro pójdziemy kupić to, co będzie potrzebne (bo jeszcze nie mamy nawet wszystkiego :)) i spakujemy się w tym tyg albo w przyszłym (bo pod koniec tego tygodnia Franek wyjeżdża i będę sama przez chwilę, a chcemy, żeby on w tym brał udział)
      Rozumiem, że Ty urodziłaś wcześniej i pewnie stąd uważasz, że jesteśmy niefrasobliwi nie pakując się jeszcze i pytasz o tę walizkę :) Ale nie ma żadnych powodów, żebym miała sądzić, że i mój poród będzie przedwczesny (zresztą zabroniłam Tasiemcowi wychodzić w tym roku :)), więc nie dmucham na zimne. Nikt nie zaleca pakować się wcześniej niż 3 tyg przez jeśli nie ma ku temu wskazań. Że wszystko się może zdarzyć to wiadomo. Ale na coś takiego nie da się przygotować. A gdyby faktycznie (odpukać! naprawdę nie chcę dzieciaka urodzonego w 2014!:)), to przecież Franek sobie poradzi i przywiezie mi to, co trzeba będzie :)

      Usuń
    2. Każdy pakuje walizkę kiedy chce. Ja też nie miałam spakowanej ani teraz ani w pierwszej ciąży( w pierwszej to tak w połowie była spakowana w sumie). Pytam z czystej ciekawości.

      Usuń
    3. Agnes, ale chyba Cię nie zdenerwowałam? :) Ja nie miałam nic złego na myśli - po prostu już ostatnio mnie pytałaś i dlatego się zdziwiłam i myślałam, że może to z Twojej strony sugestia.

      Usuń
    4. No coś Ty nie zdenerwowałaś. ... Pytałam się o walizkę? Ale mam krótką pamięć. ;/

      Usuń
    5. To dobrze :)
      :)) Tak, pytałaś - chyba przy okazji pierwszej notki na temat wózka, nieistotne ;) Z ciekawości zawsze można spytać, po prostu inaczej to zrozumiałam ;)

      Usuń
  16. Ej dziewczyno dziecko jest najbezpieczniejsze przy takiej mamie! Bo starasz sie, pilnujesz, dbasz o siebie i jednczesnie o Tasiemca! To ze Twoj organizm wariuje to nei Twoja wina, bo nei robisz tego specjalnie.
    Ja tez mialam na poczatku oabwy gdy spadalam na wadze i nci nei moglam jesc a ze wszystkich stron slyszalam "jak dziecko ma rosnac skoro nic nei jesz?!" Swoja droga bylo kilka osob co mi proponowalo kielsizek wina, czy tez wodki "bo jeden to tak malo ze nci sie nei stanie, przeciez w kefirze jest wiecej alkoholu!" Sprawdzalam- nie jest. Naprawde takich osob nei rozumiem....
    Juz coraz blziej konca. Dacie rade!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Bajeczna.
      I tak dzisiaj mi trochę lepiej. Niby wiem o tym - lekarze często też potwierdzali, że sam fakt, że nie pozostawiłam tego wszystkiego własnemu biegowi, tylko jestem na diecie to już bardzo dużo. Że to jednak jest jakaś forma leczenia... Ale mimo wszystko trochę mi trudno się z tym wszystkim pogodzić.
      Ja trochę się mniej martwię tym spadkiem wagi, bo po peirwsze wiem, że dziecko rośnie, a po drugie na szczęście sprawdzałam też swoje obwody i widzę, że po prostu zmniejszył mi się obwód ud, ramion, nawet piersi - dzięki temu mam świadomość, że to w dużej mierze tłuszczyk :) To akurat Tasiemiec mógł sobie wyssać.
      Wiem, że dam radę. WYtrzymałam już osiem tygodni, to wytrzymam jeszcze kolejne siedem.. Byle tylko Tasiemiec też wytrzymał i zeby to było bez uszczerbku na jego zdrowiu.

      Usuń
  17. Rozumiem Twoja frustracje i zal do swojego ciala i po czesci samej siebie. Robisz wszystko co mozna zrobic, a to i tak niewiele pomaga, wiec wychodzi na to, ze jestes bezsilna. Nie bede wiec mowila - nie obwiniaj sie, bo i tak pewnie bedziesz to robic. Byc moze jednak ta insulina wiele by rozwiazala i pomogla na te ostatnie tygodnie? Glowa do gory :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za to zrozumienie. Właśnie o to mi chodzi, że robię wszystko a mimo wszystko efekty nie są takie jakich bym oczekiwała i to wywołuje moją bezradność :(

      Ale wiesz, to nie ja decyduję o tej insulinie i to nie ja ją sobie mogę zalecić. Ja się jej boję, to fakt, ale też wielu lekarzy mówiło mi, że nie mam się jej obawiać tak bardzo i przed nią bronić - i rzeczywiście przestałam. Tylko póki co lekarze zalecają inne sposoby.

      Usuń