*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 13 grudnia 2014

Relaks

Ostatnio miałam długi i dość męczący dzień. Musiałam jechać na badania z samego rana, a nie wiem dlaczego, ale zawsze wtedy budzę się jeszcze wcześniej, niż bym chciała - czyli na przykład tym razem zamiast o 6-6:30 już od przed piątą nie spałam :/ Chyba mnie stresuje ta świadomość, że muszę jechać w totalnie zatłoczonym autobusie i że muszę tyle czasu wytrzymać bez jedzenia.
Później czekałam przez godzinę na Franka, bo kończył pracę o 8:30 i byliśmy umówieni, że pójdziemy na zakupy. Przysiadłam więc sobie z książką na kanapie w mojej przychodni i czekałam, aż minie mi te półtorej godziny oczekiwania. Już wtedy czułam się lekko przymulona, bo chyba ta wczesna pobudka dawała mi się we znaki. 
Tego dnia miałam sporo spraw do załatwienia i dużo łaziłam. Ostatecznie do domu wróciłam po piętnastej. Zjedliśmy obiad, posprzątaliśmy po nim i Franek chciał się zabrać za to pakowanie torby, o którym ostatnio pisałam, ale powiedziałam mu, że muszę trochę odpocząć, bo jestem naprawdę zmęczona. 
Jak człowiek zmęczony, to wiadomo - nic mu się nie chce. Mnie się nie chce wtedy nawet myśleć. Nie lubię tego stanu i tak naprawdę chyba rzadko mnie dopada, ale bywa, że czuję się tak, jakby mój mózg leżał gdzieś odłożony na półce, a ja nie mogę do niego dosięgnąć :P Tak właśnie było ostatnio, poczułam więc, że muszę się zregenerować, zanim wezmę się za jakieś konkretne działania.

Gdy Franek usłyszał, że muszę odpocząć, wyobraził sobie, że zrobię to samo, co on w takiej sytuacji - czyli pójdę do sypialni, najlepiej jeszcze zasłonię okno i walnę się na łóżko, żeby przespać się jakąś godzinę albo i dłużej. I bardzo się zdziwił, gdy zobaczył, że moszczę się na kanapie w dużym pokoju, w kąciku, który ostatnimi czasy (znaczy się w czasach bezrobocia) stał się moim ulubionym. Za plecami mam zagłówek, po lewej stronie wielgachne poduszki kanapowe, po prawej stolik z laptopem. Całkiem blisko znajduje się kaloryfer, dzięki któremu jest mi przytulnie i ciepło, a także duże okno, przez które w ciągu dnia - zwłaszcza takiego słonecznego -  wpada mi światło. Bardzo lubię światło dzienne, dlatego zima jest pod tym względem dla mnie męczarnią, bo jest go tak mało. Z braku laku po szesnastej zapalam lampkę i też nie jest najgorzej. Jedyną wadą tej miejscówki jest fakt, że dla Franka nie bardzo jest już miejsce :P U nas w domu chyba panuje zasada, że kto pierwszy ten lepszy, bo pamiętam, że w ubiegłym roku, gdy Franek był na chorobowym, kanapa była okupowana przez niego i gdy wracałam z pracy musiałam się zadowolić fotelem albo krzesłem przy stole :) Później bywało różnie, a teraz to głównie moje miejsce - zresztą Franek nawet specjalnie nie narzeka, bo uważa, że powinnam więcej leżeć lub pół-leżeć, zamiast tyle siedzieć, więc się nie buntuje za bardzo.
Wracając jednak do tamtego dnia - umościłam się na tej kanapie, zapaliłam lampkę, włączyłam chilli zet, rozłożyłam się, przytuliłam policzek do wielgachnej poduszki, wyciągnęłam magazyn Business English i zaczęłam się uczyć słówek. Franek jak to zobaczył, to prawie padł - no bo przecież miałam odpoczywać! W tej kwestii to my się rzeczywiście bardzo różnimy. Franek potrafi spać zawsze i wszędzie - niezależnie od godziny, od okoliczności i miejsca (nie potrafi jedynie spać w żadnych środkach komunikacji). Co więcej jest to dla niego najlepszy, o ile nie jedyny, sposób na pełną regenerację sił i tylko w ten sposób odpoczywa, gdy jest naprawdę zmęczony. Czasami jeszcze zdarza mu się w takich okolicznościach pogapić w telewizor, ewentualnie pograć na komputerze. Natomiast ja w ogóle nie potrafię połączyć zmęczenia z potrzebą snu, jeśli nie jest to w godzinach 22-6! Dla mnie odpoczynek oznacza właśnie wyłączenie telewizora, komputera, rozłożenie się wygodnie i zajęcie się jakąś rozrywką, która nie wymaga ode mnie ruszania się z miejsca przez jakąś godzinę. Zazwyczaj wtedy czytam lub bawię się słowami (rozwiązując krzyżówki albo ucząc się słówek). Bywają dni, kiedy jestem na tyle zmęczona, że sen sam przychodzi w postaci krótkiej drzemki. Bo naprawdę nie potrafię tak, jak Franek, albo np. moja siostra - postanowić sobie, że ja się teraz kładę i będę spała :) Ja muszę się czymś zająć i ewentualnie, kiedy poczuję lekkie znużenie i powieki zrobią mi się ciężkie pozwalam sobie na "odpłynięcie". Taka drzemka trwa u mnie zazwyczaj około dziesięciu minut. Czasami piętnaście, ale nie więcej. Wyłączam się wtedy na ten czas, coś mi się czasami nawet przyśni, a potem otwieram oczy i czuję się znowu pełna energii.
Ostatnio obyło się nawet bez tego odpływania. Po godzinie czytania biznesowych tekstów po angielsku stwierdziłam, że czuję się naprawdę wypoczęta i możemy brać się za to, co sobie planowaliśmy. Tak właśnie wygląda prawdziwy relaks w moim wykonaniu - bo to chyba przede wszystkim stan umysłu. Świadomość, że nic nie muszę i teraz jest czas dla mnie, i dla tego, co lubię robić. Chyba już kiedyś pisałam o tym, że niektórzy się dziwią, kiedy ja mam jeszcze po pracy czas"na to wszystko", bo oni są zawsze taaacy zmęczeni. A ja myślę, że czasu to my mamy wszyscy tyle samo, tylko po prostu dla jednego odpoczynek oznacza godzinny sen, dla drugiego zalegnięcie przed telewizorem, a dla mnie zajęcie się moimi sprawami. Wystarczy mi taka godzina tylko dla siebie, żebym się w pełni zregenerowała :)

18 komentarzy:

  1. To ja jestem zdecydowanie jak Franek i Twoja siostra :) Choć ostatnio ze snem u mnie gorzej, może mój organizm w końcu zrozumiał, że nie warto przesypiać życia ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to jest kompletnie nie do pojęcia! :) Na Franka to się nawet nie raz wkurzam, no bo jak tak można marnować czas na spanie? :) Ja rozumiem krótka drzemka, ale tak się kłaść i spać przez godzinę/dwie? :))

      Usuń
  2. Ja też nie umiem tak zasnąć na zawołanie, w sumie to od jakiegos czasu w ogóle mam problem ze snem nawet tym nocnym co skutkuje tym, ze zasypiam w nocy i wstaje późno bo gdy próbuje wcześniej to jestem nieprzytomna co mnie irytuje bo jestem ogólnie wtedy jakoś mniej produktywna w dzień ;/ noo ale wracając do tematu to ja też relaks wyobrażam sobie w podobny sposób jak Ty i jest mi z tym dobrze ;)

    A tak co do badań to przypomnialo mi sie ostatnio, juz kiedyś mialam o tym wspomnieć, że chyba świetnie sobie z tym radzisz, bo pamiętam jeszcze te notki o syndromie białego fartucha ;p

    A tak jeszcze nawiasem jeszcze to jak Franek szybko kończył. U nas to o 8.30 ostatnio Kamyk schodził z nocki ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie umiem. W ciągu dnia mi się zdarza krótka drzemka, ale to właśnie nie jest tak, ze ja się kładę z zamiarem uśnięcia, tylko włączam sobie coś do oglądania, albo czytam i ewentualnie wtedy na chwilę przysypiam.
      Ale na szczęście w nocy nie mam raczej problemów ze snem - choć bałam się, jak to będzie, jak nie będę pracować. Ale okazuje się, że wszystko w normie.

      No wiesz, kwestia przyzwyczajenia :) Teraz na pewno już aż tak się nie boję lekarzy, jak wtedy, ale mimo wszystko zawsze się przed wizytą stresuję i generalnie służby medyczne przyprawiają mnie o duże poczucie dyskomfortu.

      U Franka wiele zalezy od miesiąca, ale tak przynajmniej jeden tydzień w miesiącu ma taki "krótki" właśnie, kiedy kończy około godzin 8/9/10.

      Usuń
  3. Mój kolega Małż też zasypia bezproblemowo w każdych warunkach... Ja nie potrafię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie, a Frankowi nie sprawia to żadnego problemu!

      Usuń
  4. Swego czasu hiszpański był dla mnie takim relaksem :) Szkoda, że brakło potem czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to był angielski tylko dlatego, ze to był czwartek - a we wtorki i czwartki zajmuję się angielskim. Hiszpańskie gazetki czytam w poniedziałki i piątki. A w środę- jak wypadnie :) Więc u mnie angielski jest na zmianę z hiszpańskim.

      Różnie to u mnie bywało, zawsze przy większej zmianie w życiu było tak, że to szło trochę w odstawkę, ale jednak zawsze znajdowałam czas na przeczytanie choć kilku artykułów, więc myślę, że będę się tego trzymać :)

      Usuń
  5. coś naprawdę niesamowitego: odpoczywać przy nauce, ja tak nie potrafię, jak jestem zmęczona to muszę się choć na parę chwil zdrzemnąć choćby i na stojąco bo taką pozycję też w komunikacji miejskiej stosuję:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, jakby to było na ocenę i z przymusu to też pewnie byłoby inaczej :) W końcu jeszcze pamiętam czasy studenckie i wtedy się tak nie paliłam do relaksowania się przy nauce - raczej relaksowałam się wtedy, gdy się nie uczyłam :) Ale teraz rzeczywiście jest tak, że to jest dla mnie forma rozrywki i spędzania wolnego czasu :)
      Ojej, moja siostra też tak potrafi spać w dziwnych pozycjach - przyznaję, że kompletnie tego nie kumam! Dla mnie szczyt wygibasów, jaki mogę zrobić przy zaśnięciu, to oparcie się o szybę w samochodzie :)

      Usuń
  6. Ja potrafię zasnąć tylko w tedy gdy bardzo boli mnie głowa inne w innym przypadku nie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Ja chyba wtedy właśnie zasnąć nie mogę :) Ale na szczęście bóle głowy zdarzają mi się stosunkowo rzadko - a w ciąży tylko raz mi się zdarzyło.
      Ale to chyba nie dotyczy u Ciebie snu nocnego? :)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  7. Kurcze też bym tak chciała - relaksować się przy nauce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Tak, jak napisałam Jutrzence - gdyby to był przymus, to pewnie też inaczej bym do tego podchodziła :)

      Usuń
  8. Ja zasypiac na zawolanie tez nie potrafie :) Odpoczywam czytajac, lub ogladajac cos w tv najlepiej przytulona do Meza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to dokładnie tak samo jak ja! :) Ja też zasypiam tylko oglądając coś, słuchając albo czytajć - to znaczy w ciągu dnia, bo wieczorem to już normalnie w ciszy zasypiam :)

      Usuń
  9. Również nie potrafię spać w dzień. Mało tego, jeśli zdarzy mi się raz na kilka lat, to jestem zupełnie nie do życia, przymulona jakas i z bolaca głową. A więc w tej kwestii całkowicie Cię rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedy się zdrzemnę tak na 10-15 minut (ale dosłownie) to się czuję bardzo dobrze i mam wrażenie, że naprawdę naładowałam akumulatory. Ale jeśli zdarzy mi się przysnąć na dłużej, to właśnie czuję się bardzo źle - dokładnie tak, jak to opisałaś :)

      Usuń