Jesteśmy już w Poznaniu. Niestety, nie wiem co się stało, ale internet tutaj pozostawia wiele do życzenia :/ Jak się jutro nie poprawi, to chyba będę musiała sobie zrobić kilkudniowy odwyk, bo niesamowicie mnie irytuje jego tempo i oporność:/
A tymczasem, wreszcie mogę napisać jakieś dobre wieści odnośnie mojej cukrzycy. Wychodzi na to, że dieta wigilijno-świąteczna jak najbardziej mi służy! Fakt, że ten najgorszy cukrzycowy czas minął już parę tygodni temu - chociaż niedawno trochę się rozregulowałam i zaliczyłam kilka niepokojących pomiarów. Niemniej jednak obawiałam się bardzo Wigilii i tego, jak mój organizm to zniesie. A tu miła niespodzianka!
Podczas wieczerzy wigilijnej zjadłam właściwie wszystko to, co zawsze. Może w nieco mniejszych ilościach - ale ja w ogóle już od dłuższego czasu tak bardzo przyzwyczaiłam się do mniejszych porcji, że chyba skurczył mi się żołądek. Odstępstwem od tradycji było to, że wypiłam jeszcze chyba ze trzy szklanki kefiru i wszystko zagryzłam kawałkiem surowej kapusty (to była moja surówka - organizm lepiej trawi glukozę, kiedy dostarcza mu się świeże warzywa oraz produkty białkowo-tłuszczowe). Bardzo się tym najadłam i bałam się, jak będzie wyglądał mój cukier, ale był bardzo dobry!
Wczoraj i dziś po każdym z głównych posiłków to samo! W nagrodę nawet pozwoliłam sobie na coś słodkiego... Nawet dużo (wziąwszy pod uwagę fakt, że nie jadłam słodyczy od dobrych trzech miesięcy) - zjadłam kilka łyżek kutii, dwa ciasteczka (z mąki razowej), pierniczka, odrobinę czekoladowego Mikołaja i dwa cukierki z choinki. Zasłodziłam się. Totalnie się zasłodziłam! Ale miałam też ogromne wyrzuty sumienia, że przesadziłam. Jednak zmierzyłam cukier i... przekroczyłam normę tylko o jeden! Nie wiem, czy tak dobrze wpływają na mnie święta, dom rodzinny, czy może końcówka ciąży sprawia, że jest już po prostu dużo lepiej (a to ostatnie oznaczałoby ogromne szanse na to, że potem moja gospodarka węglowodanowa wróci do normy po porodzie)? Grunt, że jest bardzo dobrze! To jest niesamowite, jak bardzo mi się poprawiło w porównaniu do tego, co było jeszcze półtora miesiąca temu - kiedy to cukier podnosił mi się po normalnych, zdrowych posiłkach. Teraz nadal się bardzo asekuruję, już tak z przyzwyczajenia, a potem jestem zaskoczona, że poziom cukru mam prawie taki, jak na czczo :) Ale cały czas jestem bardzo podejrzliwa i czujna - prawie przed każdym pomiarem się stresuję i czekam, kiedy zobaczę zbyt wysoki poziom cukru... Zobaczymy, jak sytuacja będzie się dalej rozwijała, ale cieszę się, że świąt nie przegłodowałam i nie musiałam tylko wodzić tęsknym wzrokiem za pysznościami. Jak już wspomniałam - nawet po tej trzymiesięcznej przerwie cosik słodkiego skubnęłam i jest mi z tym błogo :)
Ale naprawdę do niejedzenia słodyczy można się przyzwyczaić i można z tym żyć - chociaż oczywiście dużo łatwiej jest, gdy jest to nasz świadomy wybór a nie przymus. Dlatego myślę, że będę starała się tego elementu diety przestrzegać nawet jeśli okaże się, że cukrzycy już nie mam - to jednak dobry nawyk. Nie żebym miała zamiar przestać jeść słodycze, po prostu starałabym się, żeby to było już naprawdę od czasu do czasu i nie jako łatwo dostępna przekąska, a raczej coś w rodzaju wyjątkowego dogodzenia sobie :)
Moim zdaniem dużo trudniej jest zrezygnowanie z innych produktów zawierających węglowodany - nawet złożone. Mam na myśli na przykład makarony, pieczywo, produkty mączne. Jakby nie było są to artykuły, które powinny stanowić podstawę piramidy żywienia i dlatego tak trudno zastąpić je czymś równie sycącym. Dlatego liczę na to, że jeśli ta cukrzyca naprawdę po ciąży ustąpi, to nie będę musiała już aż tak przejmować się tym, żeby nie zjeść na obiad więcej niż jednego dużego ziemniaka. A część nowych - dobrych nawyków żywieniowych przez ten czas tak bardzo weszła mi w krew, że raczej się będę ich trzymać (a nawet będziemy, bo Franek w dużej mierze stosuje tę dietę razem ze mną) i dzięki temu ograniczę ryzyko zachorowania na cukrzycę typu II. W grupie ryzyka będę już zawsze, ale staram się pocieszać tym, że nigdy mój sposób odżywiania się nie był jakiś tragiczny. Owszem, lubiłam zgrzeszyć, lubiłam (lubię nadal) niezdrowe jedzenie, ale mimo wszystko jadałam je sporadycznie, a na co dzień odżywiałam się raczej rozsądnie i przede wszystkim regularnie.
Ale na razie to tylko gdybanie - pozwoliłam sobie na nie podniesiona na duchu tym, co ostatnio powiedział mi lekarz oraz ostatnimi pomiarami. Jak będzie tak naprawdę okaże się - najpierw za jakiś miesiąc, kiedy to już powinnam być po porodzie, a później wczesną wiosną, gdy będę musiała wykonać ponownie test obciążenia glukozą (którego wyniki będą dla mnie niczym wyrok)...
A święta się już skończyły, choć okres świąteczny jeszcze nie :) Jednak w tym roku trochę inaczej do tego podchodzę i nie jest to dla mnie aż tak bardzo przykre. Ale o tym następnym razem - o ile internet mi się nie zbuntuje!
No to cieszę się, że mogłaś sobie pojeść pyszności i że cukier Ci od tego nie zwariował :) :*
OdpowiedzUsuńTeż się bardzo cieszę - nie musiałam rezygnować z pierogów z kapustą i grzybami i uszek, a to byłoby dla mnie największą stratą. Poza tym bałam się, że po świętach się całkowicie rozreguluję, a tymczasem jest nieźle :)
UsuńA będzie coraz lepiej... Jeszcze tylko jakiś czas karmiąc naturalnie będziesz musiała zrezygnować z tego czy owego. Ale to niewielkie wyrzeczenia, biorąc pod uwagę zdrowie maluszka.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję..
UsuńW porównaniu do tych wyrzeczeń, które mam teraz, to tak naprawdę przy karmieniu nie ma ich wcale :)) Więc to akurat nie będzie dla mnie problemem.
Będzie dobrze, zobaczysz:)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, dzięki :)
Usuńwesołego po świętach Margolka i nie martw się na zapas będzie wszystko ok :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńStaram się :)
Myślę, że to dobry znak i po cukrzycy nie będzie śladu jak już wrócisz do "normalnego" stanu;)
OdpowiedzUsuńTeż zaczęłam trochę optymistyczniej na to patrzeć i choć oczywiście nie znaczy to, że się później rzucę nagle na "zakazane" jedzenie, to jednak ulga byłaby nie do opisania. Bo jednak zupełnie inaczej jest stosować dietę, żeby zapobiegać, a inaczej, kiedy trzeba...
Usuńmam nadzieję że to znak na koniec problemów z cukrzycą i będzie już tylko lepiej
OdpowiedzUsuńPewnie jeśli już to dopiero początek tego końca, ale to i tak bardzo dużo, ja też mam taką nadzieję w każdym razie :)
UsuńNo i niech już tak dobrze będzie cały czas :)
OdpowiedzUsuńOby... :) Choć dzisiaj rano niestety zaliczyłam zły pomiar :( Ach ten oszukany chleb :( No ale tak to jest, jak się nie jest pewnym tego, co się je.
UsuńTo super! ;D Bardzo dobrze, przynajmniej Święta były dla Ciebie Świętami, chyba Cię tam wszyscy zaczarowali, żeby było dobrze ;)) Jestem pewna, że to dobry znak i po ciąży będzie już całkiem dobrze! A Tasiemcowi smakawało świąteczne jedzonko? ;)
OdpowiedzUsuńO.. Skoro mówisz, że do niejedzenia słodyczy można się przyzwyczaić to chyba muszę to jakoś wprowadzić w moje odżywianie, zdaje sobie sprawę, że to baaardzo dobry nawyk i z pewnością przysłużyłby się mojej zupełnie nieidealnej sylwetce (sądze, że właśnie głownie z tego powodu jest nieidealna) ;p Tylko, że już tyle razy próbowałam i nie potrafię, słodkie to coś, co chyba jest moim jedynym nałogiem i nie mogę się oprzeć niestety ;p Jeszcze jak nie widzę, nic mnie nie kusi to dam radę, ale w przeciwnym razie ciężko jest mi odmówić. Czasem owszem jak już się zasłodze to później parę dni a czasem nawet dłużej nie chce mi się zupełnie słodyczy, ale czasem mam dni kiedy mogłabym pochłaniać i pochłaniać ;p
Też się bardzo cieszę, że przynajmniej nie musiałam się aż tak bardzo ograniczać. Ale nie wiem tak naprawdę, co na to wpłynęło najbardziej. Teraz już nie jest aż tak dobrze - chociaż tez nie mogę powiedzieć, że źle. Ale i tak najważniejsze, że w Wigilię pojadłam :)
UsuńChyba smakowało :)
Ja generalnie jestem zdania, że nie należy sobie odmawiać niczego, tylko trzeba się trzymać podejścia zdroworozsądkowego. Kiedy byłam na jakiejkolwiek diecie, zawsze pozwalałam sobie na coś słodkiego od czasu do czasu i to naprawdę nie oznacza, że w ten sposób zaprzepaszcza się całą dietę, bo wystarczy umiar. Wszystko jest dla ludzi ;) Cukier również. No, ale bywają sytuacje wyjątkowe - tak jak właśnie moja choroba. Ale jeśli z tego "wyjdę" to na pewno nie będzie tak, że już nigdy nie zjem nic słodkiego - jednak będę pamiętać o tym, żeby to docenić i nie nadużywać..
To dobre wieści :)
OdpowiedzUsuńNa sobie sprawdziłam, że rzeczywiście da się ograniczyć słodycze - kiedy w pewnym momencie postanowiłam, że muszę, bo przesadzam i trochę mi się "urosło", to się dało, tylko na początku musiałam sobie czasami robić jakieś mniej cukrowe desery albo jeść banany, też słodkie, a zdrowsze :) Potem to nawet wchodzi w krew. Chociaż zdecydowanie łatwiej mi było zrezygnować z papierosów :P Ale bardzo łatwo wrócić, cukier uzależnia i lepiej stale kontrolować sytuację...
Poważnego ograniczenia wszystkich węglowodanów sobie zupełnie nie wyobrażam, jak żyć? :)
Dobre :))
UsuńPewnie, że się da, bo już niejeden raz to praktykowałam. Ale faktem jest, że jednak wyznaję zasadę, żeby nie odcinać sobie tak całkowicie dostępu do czegokolwiek tylko po prostu zachowywać umiar. Ta sytuacja jest wyjątkowa, ale też motywacja dużo silniejsza.
Banany to niestety produkt absolutnie zakazany przy cukrzycy - mają bardzo wysoki indeks glikemiczny. Nie jadłam już bananów od kilku miesięcy.. Ale od słodyczy na pewno jest zdrowszy.
Bardzo trudno jest tak żyć, naprawdę. Bo do tego jeszcze dochodzi kwestia tego, że organizmowi jednak trzeba dostarczać glukozy i tu pojawia się dylemat, bo jak to robić, gdy on nie potrafi jej dobrze wykorzystać...
Niestety byłam bardzo mocno uzależniona od słodkiego i nadal jestem. Nawet napisałem swój temat o tym, że wcale nie jest łatwe uwolnienie się od tego ttps://totemat.pl/jak-odzwyczaic-sie-od-jedzenia-slodyczy-pozbycie-laknienia-slodkiego/ cukier uzależnia jak narkotyk, samemu można sobie nie dać z nim rady.
OdpowiedzUsuń