*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 23 grudnia 2014

W świątecznych nastrojach

Nie mogłam się zebrać do napisania notki, bo można powiedzieć, że od soboty byłam w ferworze przedświątecznych przygotowań :) Ale przyznać muszę, że u mnie pisanie bloga działa tak, że im mam dłuższą przerwę, tym trudniej zabrać mi się za następną notkę, tymczasem kiedy piszę z taką częstotliwością, jak ostatnio, to aż rwę się do tego, żeby coś znowu napisać, bo mam ochotę się wypowiedzieć :) Tylko czasu nie ma ;)
W sobotę musiałam ogarnąć ostatnie domowe sprawy - pranie, "wyczyszczenie" lodówki (no, to bardziej Franek :)), ostatnie zakupy, dokończenie prezentu dla dziadka. Muszę nieskromnie przyznać, że wyszedł lepiej niż się spodziewałam, pomimo braku moich zdolności manualnych okazało się, że czasami nawet wystarczy odrobina pomysłu i otrzymałam ostatecznie kształt, na który liczyłam. Wszystkim się podoba, mam nadzieję, że dziadkowi również będzie :)
Niedziela upłynęła nam już błyskawicznie, głównie pod znakiem pakowania - najpierw pakowaliśmy wszystkie prezenty dla bliskich, a później siebie na tygodniowy wyjazd, co oczywiście, jak zawsze przysporzyło mi najwięcej problemów. Rzecz w tym, że zawsze biorę za dużo ubrań a potem i tak w nich nie chodzę! Teraz zazwyczaj robię tak, że najpierw wyciągam wszystko to, co chciałabym zabrać, a później dokonuję drugiej selekcji, obliczając, czy na pewno potrzeba mi aż tylu swetrów. Wadą podróżowania samochodem jest to, że można zabierać ze sobą dużo niepotrzebnych rzeczy (ciekawe, że jak jechałam autobusem do Poznania na parę dni to wystarczyła mi jedna para ubrań na zmianę) i my namiętnie z tego korzystamy. Jednak postanowiliśmy od października z tym walczyć, bo niedługo dojdą jeszcze rzeczy dziecka i będziemy objuczeni jak wielbłądy!
Udało się więc nam teraz zmieścić w jedną torbę (i nawet trochę luzu tam zostało :)), oprócz tego wzięliśmy torbę z laptopem oraz ja aktówkę ze swoją prasą i dokumentami, które chciałam jeszcze w czasie świątecznym przejrzeć. I byłoby super, gdyby nie to, że oprócz tego wieziemy jeszcze górę prezentów (ale te muszą być obowiązkowo, a zresztą wracać będziemy już bez nich :)) oraz dwie dodatkowe torby - jedną moją i drugą tasiemcową do szpitala, a nawet zabraliśmy fotelik samochodowy - tak, żeby nie kusić losu :) Przezorny zawsze ubezpieczony! :)

Wczoraj od rana mieliśmy maraton przychodniowo-lekarski. Mam już za sobą pierwszą kontrolę KTG, którą miałam zacząć od 36/37 t.c. Zapis wzorowy i lekarz powiedział, żebym się teraz nacieszyła świętami i nie błąkała się w Poznaniu po Polnej (szpital położniczy), tylko wróciła do warszawskiego szpitala, bo parę dni mnie nie zbawi, najwyżej następne KTG zrobimy w 38. tygodniu. Generalnie miałam bardzo dobry dzień! Dlaczego, opiszę przy następnej okazji, bo dzisiaj mi już wyjdzie za długa notka, wspomnę tylko, że wizyta w szpitalu mocno mnie podbudowała, a do tego zaoszczędziliśmy trochę gotówki  :) 

Po godzinie czternastej wyruszyliśmy w trasę, kierunek - Miasteczko! Ha! No to zaczynam pokazywać :))) 
Rzecz w tym, że od miesięcy słyszałam, jak to mamy z Frankiem nie planować świąt, bo na pewno nie będziemy mogli się wtedy ruszyć z Warszawy, a nawet jeśli będziemy mogli, to lepiej, żebyśmy tego nie robili. Głównie rodzina Franka mnie denerwowała takimi tekstami - i to wcale nie teściowie, którzy chyba już trochę mnie poznali i wiedzą, że byle co nie powoduje zmiany moich planów, tylko "bardziej doświadczeni" kuzyni oraz brat Franka. Już we wrześniu na ostatnim większym spędzie, kiedy się żegnaliśmy, pytali, kiedy się zobaczymy. Odpowiadaliśmy, że pewnie na święta, a wszyscy nam na to (poza jednym kuzynem i jego żoną, o których już wspominałam, że najlepiej się z nimi rozumiem), że w święta to na pewno już nie przyjedziemy, bo przecież to już będzie tuż przed rozwiązaniem i - oczywiście, jakżeby inaczej - ZOBACZĘ, że nie będzie mi się chciało i ZOBACZĘ, że zmienię zdanie i w ogóle ZOBACZĘ, jak to jest. To ja sobie wtedy pomyślałam, że ZOBACZĄ, to oni wszyscy, a nie ja :P To, że bratowa Franka, która w ubiegłym roku miała termin na połowę stycznia, postanowiła się nigdzie nie ruszać w okresie świątecznym, wcale nie oznacza, że ja tak samo się czuję i że będę miała takie samo podejście. No, ale przecież ZOBACZĘ :)

Już mój przyjazd autobusem w listopadzie zrobił na kilku osobach wrażenie (no bo jak to, ósmy miesiąc ciąży a ja nie umieram?), a jak jeszcze potwierdziłam przyjazd na święta (chociaż oczywiście zawsze dodawałam, że chyba, że zdarzy się coś nieprzewidzianego - czyt. niecierpliwość Tasiemca), to słyszałam, że jesteśmy odważni. Nie wiem na czym polega ta nasza odwaga, bo nie uważamy, żebyśmy robili coś nadzwyczajnego. Frankowi się akurat udało, że ma urlop przez cały okres świąteczny - to jest coś niespotykanego w jego branży, więc nie wyobrażamy sobie tego nie wykorzystać i siedzieć przez święta sami w Podwarszawie. Nawet moja mama dała się zwariować i trochę mnie temperowała - przede wszystkim odkąd się okazało, że mam te problemy ze zdrowiem i mówiła, żebym się nie nastawiała, bo różnie może być i że może takie podróże nie będą wskazane. Pytałam dwóch lekarzy i żaden nie widzi przeciwwskazań! Tasiemcowi się nie spieszy, a nawet gdyby miało się nagle zacząć spieszyć, to nie dzieje się z nim nic niepokojącego, a za tydzień przecież ciąża będzie już donoszona.
Dlatego też właśnie jesteśmy w Miasteczku i zostajemy tu do piątku. W piątek jedziemy do Poznania i wracamy stamtąd 30go grudnia tak, żeby zdążyć na moją wieczorną wizytę kontrolną u lekarza. Mamy już za sobą 260 km, przed nami jeszcze jakieś 500 ;) Ale wcale nam to nie przeszkadza. Nie zauważyłam, żeby podróżowało mi się jakoś gorzej - po prostu musimy się zawsze raz zatrzymywać na siku (ale bywało, że i tak musieliśmy to robić, tyle, że to Franek potrzebował, a nie ja) i czasami trochę bolą mnie plecy, ale podkładam sobie wtedy coś pod nie i jest dobrze. A, no i jeszcze muszę zabierać ze sobą siatkę jedzenia, bo przecież muszę jeść co te 2-3 godziny, a zatrzymać się w pierwszym lepszym McDonaldsie to już nie mogę. 
Dla chcącego i niemarudnego nic trudnego, takie jest moje motto podczas tych wojaży świątecznych :)

Jesteśmy więc w bardzo dobrych nastrojach, po wczorajszym dniu oraz z powodu tego, że już jesteśmy u moich rodziców. Po tych ostatnich trzech dniach trochę sobie odpoczniemy, bo przyznam, że były lekko zagonione, a jednak ten kilogram z hakiem więcej (:P), który noszę daje mi się czasami we znaki :) A tak serio - oczywiście nie mam zamiaru się przeforsowywać, bo mimo wszystko nie chcę, żeby Tasiemiec wylazł w tym roku, poza tym wolę, żeby się urodził w Warszawie. W ostatnich dniach, kiedy dużo łażę i dużo różnych rzeczy załatwiam, mam momenty, kiedy wolę się położyć, bo brzuch lekko mi twardnieje albo potrzebuję masażu pleców. Ale takie są uroki dziewiątego miesiąca, więc nie narzekam, tylko robię swoje, ciesząc się, że Tasiemiec tak z nami ładnie współpracuje i nie krzyżuje nam świątecznych planów :) Już się nastroiliśmy, jak przystało na tę porę roku :)

30 komentarzy:

  1. Też mi brzuch twardnieje po jakimś wysiłku, a czasem i bez powodu, ale nie panikuję. Trzeba po prostu trochę zwolnić czy sobie odpocząć ;)
    Zupełnie nie rozumiem dlaczego niektórzy ludzie mają w zwyczaju tak innym coś wmawiać. Jak już tak chcieli, to mogli powiedzieć swoje zdanie, ale zaznaczyć, że być może Ciebie to nie będzie dotyczyło. To jest różnica.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle nie panikuję, bo wiem, że to są po prostu normalne, fizjologiczne skurcze macicy (Braxtona Hicksa), które niczego nie zwiastują :) Często nawet na nie nie zwracam uwagi i w ogóle się nimi nie przejmuję, tylko od niedawna, jeśli jestem już od kilku godzin na nogach, to pozwalam sobie na odpoczynek, bo jednak pamiętam o tym, że jestem już w dziewiątym miesiącu ciąży.
      Ja też tego nie rozumiem i bardzo mnie to wkurza u innych. Bo ja też nie mam nic przeciwko normalnej rozmowie i wymienianiu się doświadczeniami, ale nie lubię uszczęśliwiania na siłę dobrymi radami oraz wmawiania mi, że na pewno będę miała tak samo.

      Usuń
  2. Kurde już miałam pisać do Ciebie smsa czy wszystko ok ;) bałam się, że Tasiemiec postanowił wyskoczyć :) ale jest grzeczny na szczęście :)
    Widzę, że rodzina Franka uwielbia dzielić się doświadczeniem i twierdzić, że skoro oni/ich kobuety tak mieli, to dotyczy to większości innych pań w ciąży. Nie dziwi mnie, że to Cię wkurza, bo w sumie ileż można tego słuchać. To takie robienie z ciężarnych obłożonie chorych i nic nie mogących. Ja bym tak samo zrobiła na przekór i pokazała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Grzeczny jest, grzeczny :) Lekarz wczoraj powiedział, że nic nie wskazuje na to, żeby chciał wcześniej wychodzić. W każdym razie myślę, że dałabym Wam jakoś znać choćby jednym zdaniem, że coś się dzieje ;) Przyzwyczaiłam Was (i siebie) teraz do notek co drugi dzień, to się będziecie zastanawiać, jak mnie parę dni nie będzie hihi :)

      No niestety, bardzo lubię Franka rodzinę, naprawdę bardzo. Ale czasami są oni bardzo uciążliwi, bo właśnie uwielbiają nawet nie tyle się dzielić jedynie tymi doświadczeniami, co twierdzić, że ja na pewno będę miała tak samo. Takie podejście mądrzejszych i bardziej doświadczonych :/ O dziwo najczęściej maja to faceci, którzy, o ile mi wiadomo, w ciąży nawet nie mieli okazji być... Kurczę, nie potrafią zrozumieć, że ja mimo wszystko jestem trochę z innej gliny ulepiona. Wiadomo, że gdybym musiała, to bym się dostosowala do wszelkich zaleceń (tak jak do zaleceń związanych z moją cukrzycą), ale bez przesady.
      No właśnie, fajnie, ze mnie rozumiesz :) Ja jestem bardzo przekorna- zwłaszcza w takich sytuacjach!

      Usuń
  3. Wesołych świąt Margolko, Franku i Tasiemcze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo i życzmy tego samego Tobie i Twojej rodzince :))

      Usuń
  4. Mega pozytywn i ipozytywnie zakrecenia z Was ludzie :) Cieszcie sie tym czasem i kazda chwila na przekor wszystkim ;) Bo przeciez Margolka jest tylko jedna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję za miłe słowo :) Taki właśnie mamy zamiar - jeśli nie ma potrzeby, żeby się nadmiernie asekurować, to zamierzamy wykorzystywać najlepiej ten czas i nie podporządkowywać całego swojego życia ciąży a później dziecku. I tak wiadomo, że trzeba będzie się do niego dostosować, więc staramy się zachowywać chociaż pozory normalności, przecież dziecko może się też trochę dostosować do nas :)

      Usuń
  5. Już się bałam, że rzeczywiście Tasiemiec coś psoci, że nie piszesz aż tyle dni hehe ;)

    My też w tym roku wyjątkowo Święta wspólnie, dlatego bardzo się z nich cieszę i staram się je zaplanować tak, żebyśmy wszędzie zdążyli być i nacieszyć się tymi Świętami, nie wyobrażam sobie gdybyśmy mieli siedziec tylko we dwoje w domu, nawet gdybym była w ciąży ;p Szczególnie, że i pogoda nie jest uciążliwa jeśli chodzi o podróże, bo przecież zawsze mogło zaśnieżyć bądź być slisko ;p Więc nic tylko korzystać i bardzo dobrze zrobiliście ! ;D

    A co do tych "Państwa Dobra-Rada" to masakra po prostu ;p Mojej mamy siostra jakieś półtora roku temu w ósmym miesiącu ciąży sama z dwójką swoich dzieci przyjechała 900km z Austrii do nas samochodem, bez męża nawet, a po tygodniu drugie tyle spowrotem, więc skoro mówią, że wy jesteście odważni to jestem ciekawa co by powiedzieli na to ;p
    Pokażesz im i wtedy niech im będzie głupio, że robiły z siebie takie sieroty w ciąży ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Muszę chyba przemyśleć, czy to dobrze, ze ostatnio tak często piszę, bo jak tylko mnie nie będzie przez trzy, cztery dni, to się zaczniecie zastanawiać czy to już przy tych okolicznościach :))

      Ja też sobie tego w ogóle nie wyobrażam. To w ogóle by nie były święta :/ Zwłaszcza przy tej mojej diecie - wtedy i tak bym nie przygotowywała niczego do jedzenia. Nawet choinki porządnej nie mamy. A pogoda jest super jak dla mnie :P Fakt, mogłoby nie padać, bo deszczu nie lubię, ale doszłam do wniosku, że zdecydowanie zimą lubię deszcz, bo deszcz oznacza, że nie ma śniegu a brak śniegu oznacza, że nie jest zimno :)

      Oj masakra! Kompletnie nie mogę zrozumieć tych ciągotek innych nie tylko do doradzania, ale także do zakładania, że cały świat dookoła będzie miał tak samo jak oni. No właśnie, ciekawe, co by powiedzieli :)) Nie wiem, na czym niby ta nasza odwaga polega - że nie boimy się, że zacznę rodzić? A jesli nawet (oczywiście odpukać, bo chodzi mi tylko o rocznik :P) to co?? Przecież to już nie jest wcześniak.
      Przypuszczam, że i tak nikt by nie zmienił zdania :)

      Usuń
    2. Pisz, pisz jak najbardziej dobrze ! ;D Właśnie obawiam się, że jak już Tasiemiec będzie na świecie to będziesz pisać rzadziej i co ja wtedy będę czytać?

      Dla mnie też pogoda jest super i bardzo się cieszę, że jest jaka jest! I nie wiem i nie rozumiem dlaczego niektórzy tak bardzo marudzą, że nie ma śniegu i że przez to nie czują świąt ;p Noo deszcz w połączeniu z tym wiatrem rzeczywiście jest może troche uciążliwy (o ile u Was też tak wieje jak tu) bo wczoraj wróciłam do domu cała mokra a moje pierogi na balkonie pływały bo nie zabezpieczyłam ich wystarczająco, ale zdecydowanie wole to niż śniegi, mrozy i ślizgawice bo tego wlasnie sie bałam ;)
      A co do tej Twojej diety to właśnie - będziesz mogła w ogole na coś sobie pozwolić ze Świątecznych potraw? ;p
      A my wyjątkowo choinkę mamy w tym mieszkaniu w przeciwieństwie do tamtego roku, tak się cieszyłam, że będziemy razem w święta, że pozwoliłam sobie na takie "szaleństwo" xD

      No dokładnie. Przecież nawet jeśli zaczniesz, to wszędzie gdzie będziesz są szpitale i Franek też będzie miał gdzie spać w razie co przez to, że macie tam bliskich więc też nie rozumiem, ale cóż poradzić hehe
      No lepiej, lepiej żeby urodził się w styczniu, bo mój najmłodszy brat nie wytrzymał w brzuchu i postanowił wyjść 29 grudnia i teraz jak poszedł do przedszkola to jest najmniejszy i musi nadrabiać ;p po za tym wcale nie podoba mi się to, że tu prezent na Mikołaja a za 5 dni już trzeba kupować nowy na urodziny, to jeszcze tamtym nie zdąży się nacieszyć hehe

      Usuń
    3. No ja przyznam, że też się tego obawiam, bo wiem z doświadczenia, że zawsze przy każdej poważnej zmianie w moim życiu muszę się trochę ogarnąć zanim znowu zacznę pisać i czasami to trwa... Ale na pewno będę się starać pisać!

      Dokładnie! My też z Frankiem nie rozumiemy tego narzekania na brak śniegu w święta! Wiele osób mówi, że nie lubi zimy, ale w święta robi wyjątek. My nie! My naprawdę zimy nie znosimy konsekwentnie i nie ma ustępstw. Nie rozumiem co ma śnieg do nastroju prawdę mówiąc :) Żeby mieć świąteczny nastrój na pewno nie potrzebuję mrozu i białego dziadostwa :)
      No trudno będzie, bo przecież ja na co dzień nie mogę sobie pozwolić nawet na normalne jedzenie. Coś tam pewnie zjem, a co z tego wyniknie i jaka będzie glikemia to się pewnie okaże.

      Właśnie...
      Ale zdecydowanie nie chcę, żeby to nastąpiło jeszcze w tym roku. Właśnie to tak trochę jest, że te dzieci grudniowe są troche poszkodowane - jak tak wypada termin, to oczywiście jest inna sprawa, ale w takim wypadku to zdecydowanie nie chciałabym, żeby się urodzil wcześniej. A z tymi prezentami to też rozumiem! Cale życie dziecko już poszkodowane! :)

      Usuń
  6. Ile TY rzeczy będziesz musiałą ZOBACZYC:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Grunt to pozytywne myślenie :-))) poza tym Tasiemiec to już dojrzały facet samodzielny ;-) . Moja Panienka jest malutka i waży mało ale co tam kolos to z niej nie będzie ważne że rośnie:-) a termin wg najnowszego usg 29 styczeń a nie 15 :P. Już lepiej niech te n nasze dzieciaki wychodzą w styczniu zawsze to rok młodsze ! :-). Też mam tzw. stawianie się brzucha ( twardnienie) raz się przestraszyłam bo miałam skurcze i to dość mocne ale jest ok. Pozdrawiam Ciężarówkę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, po co mam zakładać, że coś pójdzie nie tak? :) I psuć sobie tym święta.
      Dokładnie, jakby się nawet Tasiemiec teraz urodził, to już w zasadzie nic mu nie grozi, bo nie jest już nawet wcześniakiem.
      Ja się jednak trzymam cały czas tych pierwszych terminów, które były mi podane, a więc ten według OM i wg pierwszych dwóch USG (które się i tak pokrywały), bo później im dziecko było większe, tym bardziej się zmieniał ten termin wg USG, ale to raczej nie ma znaczenia. W każdym razie Tasiemiec jest większy o prawie dwa tygodnie, ale to wcale nie oznacza, że urodzi się wcześniej.
      No ja zdecydowanie nie chcę, żeby się urodził w tym roku! To, że rocznik to jedno, a drugie, że urodziny w okresie świątecznym to nie jest fajna sprawa! Dlatego jak już będzie nowy rok, to się będę cieszyć, ale i tak będę trzymać kciuki, żeby jeszcze trochę to potrwało, tak przynajmniej do połowy stycznia :)
      To jest normalny skurcz fizjologiczny - u mnie akurat to nie jest silne, raczej czuję się zmęczona wtedy niż obolała, ale nie ma się czym przejmować :)
      Pozdrawiam również ;)

      Usuń
  8. z tego wynika, że potomek pani od cyferek zna się na liczbach i pilnuje swojej daty ukazania się światu:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się jeszcze okaże pewnie, ale póki co to bardzo dobrze sobie z tym radzi! :)

      Usuń
  9. haha, no tak...ZOBACZYSZ - jak to słowo mnie wkur...denerwuje ;-))
    więc Cię/Was zobaczyli i pewnie szczeny z ziemi zbierają, nie omieszkując przy tym komentować, co? :D tzn pewnie tak będzie, gdy się w Poznaniu pojawicie :)
    a jak tam brzuszek? powiększył swe gabaryty? :)
    wszystkiego dobrego na święta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też! Po prostu szlag mnie trafia, jak to słyszę! Nie rozumiem tej tendencji, naprawdę...
      Zobaczymy, jak będzie w Poznaniu, chociaż nie wiem z kim się zobaczymy, bo akurat brata i bratowej Franka nie będzie, bo pojechali do jej rodziny :) Okaże się, jak będzie reszta, może teraz nagle wszyscy zapomną o tym, co mówili jeszcze niedawno..? :) Kto ich tam wie :)
      Mnie się wydaje, że tak i że w ogóle jestem wielka (pomimo, że waga cały czas oscyluje wokół tego 1-1,5kg na plusie), ale jak wczoraj byłam na tym KTG, to Franek na początku myślał, ze wszystkie dziewczyny dookoła są w ciąży bliźniaczej, a dopeiro potem stwierdził, że to chyba jednak ja jestem "nienormalnym" brzuchem w tym towarzystwie :P
      Ale moim zdaniem jest duży - przynajmniej, jak na mnie.
      Dziekuję i wzajemnie :))

      Usuń
  10. No to wesołych świąt i szczęśliwego rozwiązania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie :))
      Byle nie za szybko z tym rozwiązaniem ;)

      Usuń
  11. Podoba mi się Twoja dzielność i normalność, bez obnoszenia się z ciążą jak z chorobą! I dla Tasiemca to dobrze, że mama nie z tych, co leżą cały dzień i smęcą... Jeszcze Cię widzę wywijającą balety na Sylwestra! Zapamiętaj te Święta, bo potem... ZOBACZYSZ!!! (ha, ha, ha!) Ściskam Was serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się wobec tego, że ta normalność mi wyszła, bo w przeciwnym razie nie wiem, czy umiałabym się odnaleźć w tej sytuacji. Zawsze bałam się ciąży i tego co ze mną zrobi - bo tylu różnych historii się nasłuchałam. A tymczasem okazuje się, że często kluczem jest po prostu podejście.
      No na pewno zobaczę! Ale też i pokażę :))
      Dziękujemy i również ściskamy :)

      Usuń
  12. Margolko radosnych, błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego. Bardzo lubię zaglądać na Twojego bloga. Wszystkiego dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tobie również pięknych świąt życzę, spędzonych we wspaniałej atmosferze!
      Bardzo mi miło ;)

      Usuń
  13. I ja rozumiem Twoje podejście :) Dla mnie jesteś kobietą w ciąży, którą mam nadzieje też bedzie mi dane byc;) Mianowicie, niemarudzącą, niezaniedbującą się, aktywną w miarę możliwości:) Nie rozumiem podejśćia tej bratowej, ona pewnie juz od pierwszych tygodni ciazy poszłaby na L4...

    Wesołych Świąt i niech Tasiemiec sobie spokojnie czeka do 2015:) A na którego stycznia masz termin?

    Kasia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowo. Cieszę się, że tak to widzisz, bo ja zawsze bałam się ciąży i tego co ze mną zrobi, po tych wszystkich historiach, które słyszałam. Ale okazuje się, że podejście jest najważniejsze. I oczywiście trochę predyspozycje, ale przecież też nie można powiedzieć, że wszystko u mnie przebiega idealnie, bo jednak ta cukrzyca to nie byle co, ale staram się i na to nie narzekać. Więc życzę i Tobie takiego podejścia i aby nic Ci w tej ewentualnej ciąży nie doskwierało specjalnie ;)
      A co do mojej bratowej, cóż, ona nie poszłaBY na L4, ona na nie po prostu poszła ;) W dodatku kiedy dowiedzieli się o mojej ciąży (na początku lipca - III miesiąc) to od razu powiedzieli - o to na pewno nie pracujesz, fajnie, trzeba korzystać z wakacji! Nie rozumiem takiego podejścia :(

      Dziękuję i Tobie również pięknych świąt! Termin jest dopiero na 21go, więc są duże szanse, że jednak Tasiemiec się nie pospieszy, ale wiesz, wolimy ze sobą wozić te torby, żeby los nie uznał, że jesteśmy zbyt pewni swego :)

      Usuń
  14. Dobrych świąt dla całej Waszej trójeczki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy bardzo i Tobie również wszystkiego pięknego na te święta! ;)

      Usuń