*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 22 października 2015

Po Szopenie i refleksja o życiu.

Koniec konkursu. Gratulacje dla Seong-Jin Cho z Korei Południowej, zwycięzcy konkursu.
Jakie są moje wrażenia? Przede wszystkim będzie mi brakowało emisji z poszczególnych etapów :) Nie będę pisać o faworytach, o tym czy zgadzam się z sędziami, czy też nie, bo zwyczajnie nie znam się na tym. Niektóre utwory wpadały mi w ucho bardziej, inne mniej, ale niekoniecznie musiało to zależeć od grającego, choć oczywiście nie raz tak było.
Słuchałam ekspertów w studio komentujących występy a także komentarzy innych widzów i myślałam sobie, jaka szkoda, że nie znam się na tym tak dobrze, jak oni! Naprawdę chciałabym słyszeć te wszystkie niuanse i chciałabym umieć wypowiadać takie uwagi i oceniać grę poszczególnych uczestników. Tymczasem się na to nie poważyłam, bo zwyczajnie nie powinnam tego robić.
Przy okazji moich ostatnich wpisów na ten temat okazało się, że dla niektórych mogę brzmieć jak ekspert. Niniejszym prostuję - nie jestem ekspertem, a przede wszystkim nigdy nawet do tego miana nie aspirowałam. Owszem, do tematu podchodzę bardzo entuzjastycznie, bo po prostu naprawdę lubię słuchać klasyki. Ale dla mnie to, że coś bardzo lubię nie jest jednoznaczne z tym, że się na tym bardzo znam, zwłaszcza jeśli chodzi o dziedzinę tak szeroką jak muzyka klasyczna. Znam się na tym na pewno nieco lepiej niż wiele osób, ale też dużo gorzej niż inna spora grupa :) Ale nie udaję, że jest inaczej. 
I żałuję trochę :) Bo naprawdę czasami nie potrafiłam odnaleźć w wykonaniach tego, o czym mówili komentatorzy. Dla mnie konkurs był gratką, ale nie dlatego, że porównywałam wykonania, oceniałam grę, zastanawiałam się nad wrażeniem artystycznym i techniką, ale dlatego, że mogłam po prostu słuchać :) Część utworów Chopina znam, ale oczywiście nie wszystkie i taki konkurs dawał mi możliwość usłyszenia czegoś nowego i zasłuchania się w tym.
Przyznaję jednak, że ostatniego etapu już nie śledziłam tak gorliwie. Po prostu godziny mi nie odpowiadały, bo chociaż dla normalnych ludzi były one przystępniejsze (późnopopołudniowe i wieczorne) to u nas jest to czas, kiedy szykujemy Wikinga do spania - i siebie też :)

Myślę, że fenomen konkursu pianistycznego im. Fryderyka Chopina polega na tym, że odbywa się on co pięć lat. Gdyby to było coroczne wydarzenie, nie byłoby tak atrakcyjne dla wielu osób - w tym dla mnie. I nie miałby takiego prestiżu.
Ten pięcioletni odstęp czasu pozwala mi też na pewną refleksję... Kiedy ostatnio żarliwie słuchałam koncertów w roku 2010, w moim życiu niedługo wcześniej wydarzyło się kilka ważnych rzeczy - skończyłam studia magisterskie i rozpoczęłam podyplomowe, zaczęłam szukać nowej pracy, wyprowadziłam się z mieszkania studenckiego i zamieszkałam z Frankiem, który rozpoczął pracę w Zielonej Firmie. To wszystko było wstępem do kolejnych przełomów a także początkiem bardzo dobrego okresu w moim życiu, kiedy czułam się spełniona i szczęśliwa.
Pięć lat nie wydaje się szczególnie długim okresem czasu w naszym życiu, a jednak tak dużo się zmieniło. W roku 2010 chodziłam na wiele rozmów kwalifikacyjnych, na których często musiałam odpowiadać na znienawidzone przeze mnie pytanie - "jak widzisz siebie i swoje życie za 5 lat". Znienawidzone dlatego, że planować to ja uwielbiam, ale co najwyżej z wyprzedzeniem kilkumiesięcznym ;) Dalsza przyszłość jest dla mnie czarną magią i nie lubię się nad nią za bardzo zastanawiać, bo to budzi mój niepokój.
Odpowiadałam jednak na tamte pytania jakimiś ogólnikami i w taki sposób, żeby się przypodobać potencjalnemu pracodawcy. Nigdy jednak nie pomyślałabym, że za pięć lat będę w zupełnie innym punkcie życia - że będę po ślubie z Frankiem (to tego to się mogłam jednak spodziewać, mimo, że nie byliśmy jeszcze zaręczeni), że będę miała za sobą pracę na stanowisku kierowniczym w firmie, która wydawała się spełnieniem marzeń (a przypominam, że pracowałam wtedy u R. i wydawało mi się już lepiej być nie może), ale że ostatecznie będę bez pracy, a przede wszystkim, że będę mieszkać w Warszawie (popukałabym się w głowę na taką sugestię) i że będę miała małego, prawie już rocznego (!) Wikinga! Swoją drogą kiedy o tym myślę, to przerażające jest to, że nadal piszę tego bloga :D
Chciałabym, żeby ten rok 2015 również był mocnym fundamentem pod kolejne tłuste lata, bo już mam dość tych chudych :(, oby nie było ich jednak siedem. I nie mam pojęcia, co będzie się działo w moim życiu, kiedy rozpocznie się XVIII Konkurs Chopinowski w roku 2020. Mam jednak nadzieję, że będę szczęśliwa. Że będziemy z Frankiem żyli w zgodzie i szczęściu, w otoczeniu bliskich osób, będących w dobrym zdrowiu,  że oboje będziemy się cieszyć dobrą pracą i nasz Wikuś, który będzie miał już prawie sześć lat (nie do wiary! ten maluch, który chrapie teraz obok mnie w swoim łóżeczku??) będzie rezolutnym, zdrowym chłopczykiem i naszym ukochanym synkiem. O innych rzeczach nie śmiem nawet marzyć.
I ciekawe, czy jeszcze będę miała okazję na podobną refleksję :)
Hmm, tak jakoś... noworocznie się zrobiło :D

13 komentarzy:

  1. może za 5 lat w końcu pierwszy raz obejrzę Konkurs Chopinowski:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie oglądałam i nie oglądam tych koncertów, ale mimo to, dziwnym trafem, ostatnimi dniami wspominam dokładnie to co było 5 lat temu. i powiem szczerze ze chciałabym do tego okresu wrócić. Patryk był małym słodkim bobasen, z krzychem się lepiej digadywalismy, poza tym studiowałam a studia to ja też bardzo milo wspominam... Teraz się czuje jakbym była w jakimś dziwnym zawieszeniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, no to taki zbieg okoliczności :)
      Ja z jednej strony chętnie bym do tamtego czasu wróciła, bo to był początek bardzo dobrego okresu, jednego z najszczęśliwszych w moim życiu, z drugiej oznaczaloby to "wyrzeczenie się" Wikinga, a tego nie zrobię, bo choćbym nie wiem jak nie tęskniła za swobodą, którą dawał fakt nieposiadania dziecka, to nie mogę powiedzieć, że chciałabym, żeby go nie bylo.
      Ciekawa jestem, czy ja za pięć lat też będę tęsknić za Wikingiem jako bobasem :) Sentyment na pewno będzie, ale czy będę chciała się do tego cofnąć? Ciekawa jestem i czas pokaże, na razie nie mogę się doczekać,aż będzie starszy :)

      No ja trochę też się tak czuję.. Prawdę mówiąc, paradoksalnie tylko WIking powoduje, że mam wrażenie, ze coś się dzieje.

      Usuń
  3. No rzeczywiscie przez te 5 lat tak wiele się u Was wydarzyło, ile innym przez cale zycie sie czasem nie zdarza a niby to taki stosunkowo niedlugi okres czasu. Ja przynajmniej mam takie odczucie jakby ten 2010 rok byl calkiem przed chwilą choc jakbym się głębiej zastanowiła to też znalazłabym parę przełomowych wydarzeń życia ;)
    Ogólnie tez nie lubię takich pytań na rozmowach rekrutacyjnych, innych typu twoje zalety wady i najtrudniejsze sytuacje w życiu tez nie lubię ale to tak nawiasem mowiąc ;p
    Już to pewnie pisałam ale akurat bardzo mnie to cieszy że Twoj blog tyle "przetrwał" i fajnie by było jakby za kolejne 5 lat było tak samo ;)
    No Wikuś będzie już wtedy takim dzieciaczkiem w wieku szkolnym, jesli chodzi o takie dzieci to 5 lat to akurat spory okres czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i nie zdążyłam dopisać, że z całego serca życzę, żeby się spełniły wszystkie te marzenia o których tu napisałaś ;)

      Usuń
    2. No tak, bo 5lat to jest jednocześnie niedużo i bardzo dużo, w zależności od tego, z jakiej perspektywy się na to patrzy :)

      Prawda, to są rzeczywiście denerwujące pytania. Plusem jest to, że można się wcześniej jakoś do nich przygotować.

      Ja pewnie też to już pisałam, ale miło mi, że tak uważasz ;) Zobaczymy, co będzie za pięć lat. Mam wrażenie, ze teraz wracam do podobnej aktywności blogowej, jaką miałam te 5,6 lat temu, zobaczymy jaka będzie dalsza tendencja :)

      Dziękuję bardzo :) Oby tak było...

      Usuń
  4. pojechałaś faktycznie jak z noworocznymi postanowieniami :D znajdziesz ten wpis za 5 lat i sobie sprawdzisz :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako nastolatka z zapartym tchem śledziłam konkursy w radiu, bo telewizja wtedy pokazywała tylko uryweczki. Kilku nietuzinkowych pianistów do dziś pamiętam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz zupełnie inna jest dostępność.. Pamiętam jak w podstawówce, kiedy miałam 10 lat pani na muzyce kazała nam poprzynosić jakieś informacje o konkursie - z radia, telewizji, gazet... Wcale nie było o to tak łatwo. Teraz wystarczy internet.
      Ale za to dokładnie pamiętam ten wycinek z Twojego Stylu, który znalazła moja mama.

      Usuń
  6. Ciekawa refleksja. Niby tylko pięć lat, a Twoje życie zmieniło się diametralnie. Moje zresztą też. Ciekawe, co sobie powiemy przy okazji kolejnego konkursu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez jestem bardzo ciekawa :) Mam nadzieję, że obie jeszcze tu będziemy :)

      Usuń