*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 23 października 2015

Słonecznikowe refleksje.

Mniej więcej od czerwca mogłam liczyć w tej kwestii na nasz warzywniak na rogu.. Mamy w pobliżu naprawdę rewelacyjny sklep, który jest niby ogólnospożywczy, ale mają tam bardzo piękne i świeże warzywa i owoce. Cieszyło mnie to, bo nie musiałam szukać po targach ani nigdzie jeździć, tylko miałam pod nosem - w dodatku do tego sklepu mogłam wejść z wózkiem.
Aż tu nagle pod koniec września wchodzę i... nie ma! Po raz pierwszy od trzech miesięcy! Nie ma mojego ukochanego słonecznika! Być może pamiętacie, że jestem słonecznikową maniaczką? Oj, na pewno pamiętacie :) Przecież biadoliłam w roku 2012, że muszę sobie zrobić odwyk, bo paznokcie na ślub sobie zniszczę :P

Rekord pobiłam w ubiegłym roku. Niemal przez całe lato nic innego nie robiłam tylko dziobałam i dziobałam te pestki :) Mogłam wtedy tylko co najwyżej czytać albo nadrabiać serialowe zaległości, bo wiadomo, że dwie rączki do tego dziobania są potrzebne. Ale nie żałowałam i nie miałam poczucia marnotrawienia czasu, bo przecież słonecznik to rzecz sezonowa i wiedziałam, że muszę korzystać, póki jest :) Szkoda tylko, że rok temu nie policzyłam sobie ile faktycznie tych słoneczników zdziobałam, ale tak licząc na oko było ich ponad sto... Serio. Wyobrażacie sobie? :) To jest naprawdę moje uzależnienie :D Franek był kochany, bo szedł na targ i kupował mi od razu sześć sztuk na przykład (bo wtedy było taniej :P) - mimo, że zawsze się wścieka, że potem tyle sprzątania jest :D Ja zajadałam się przynajmniej jednym dziennie, a czasami nawet dwa pochłaniałam (tyle to było kalorii, że mogłam nawet nic innego nie jeść :P) - bywało, że któregoś dnia robiłam sobie odpoczynek albo z jakiegoś powodu nie mogłam usiąść w pokoju i poskubać pestek, ale nadrabiałam kolejnego. Dlatego też wychodzi mi z prostego rachunku, że było tego przynajmniej sto sztuk - bo skoro ponad trzy miesiące przynajmniej jeden dziennie pochłaniałam... :)
Oj, piękny to był czas! :) W ubiegłym roku - pamiętam to dokładnie - jeszcze na początku października można było dorwać słonecznik tu i ówdzie. Wiem,  bo ostatni kupiłam 9 października - w ramach pożegnania... Dzień wcześniej dowiedziałam się, że mam cukrzycę ciążową i musiałam zrezygnować nawet z tego zdrowego rodzaju tłuszczu w takich ilościach.
Już rok temu martwiłam się, jak to będzie, kiedy Tasiemiec przyjdzie na świat - i że na pewno nie będę mogła poświęcić się swojej słonecznikowej manii. Rzeczywiście w dużej mierze tak było, ale muszę Wam powiedzieć, że Wiking i tak był łaskawy. Co prawda w tym roku słoneczników zdziobałam znacznie mniej, bo tylko około dwudziestu pięciu, ale to i tak nieźle zważywszy na fakt, że zajmuje to ręce i czas :) Nie mogłam się zajadać słonecznikiem, kiedy Wiking kręcił się obok, bo niezmiernie go on interesował i zaraz odgryzłby kawałek kwiatka. Zazwyczaj więc pakowałam Wikinga do łóżeczka, wrzucałam mu tam zabawki, a sama siadałam obok ze słonecznikiem i książką i od czasu do czasu wygłupiałam się z Dzieciakiem :)

A potem pewnego wrześniowego dnia weszłam do warzywniaka, ale miałam przy sobie tylko parę groszy, więc kupiłam sobie bułkę i pomyślałam, że po słonecznik wrócę jutro. Jutro nie mogłam, ale pojutrze wracaliśmy z Frankiem ze spaceru i wstąpiłam. Wyszłam ze smutną minką, po której Franek od razu poznał, że sezon słonecznikowy dobiegł końca :( Tak bez uprzedzenia. Tak nagle. I tak szybko. Echh...Poza tym, że skończył się sezon na słonecznik, wiedziałam, ze skończyło się już lato...

Pocieszyłam się trochę orzechami włoskimi - takimi świeżymi, które mają skórkę odchodzącą od orzecha. To już nie jest takie uzależnienie, jak słonecznikowe, ale kilka orzeszków na dzień sobie zjadłam. Tu w Miasteczku też, bo mój tata z kolei jest maniakiem orzechowym. Ale i świeże, mokre orzechy już się kończą. I po tym właśnie poznaję, że jesień - ta przyjemna (choć w tym roku i tak niewiele jej było) też się już kończy.

A swoją drogą, pamiętam, jak się poznaliśmy z Frankiem - właśnie w porze letniej, to się na początku kryłam przed nim z tym moim słonecznikowym bzikiem :D Bo mi się jakoś tak wstydziło przyznać do tego. Kiedy miał do mnie przyjść to chowałam słoneczniki, kiedy jechałam po nie na targ, ściemniałam, że jadę po coś innego :D Dlaczego? Nie mam pojęcia. I nie pamiętam nawet kiedy się "wydało", ale gdybym wiedziała, że Franek mi potem będzie przynosił stosy słoneczników, to bym się na pewno przyznała wcześniej :)
I pamiętam jeszcze, jak kiedyś na początku wspólnego mieszkania z Frankiem się pokłóciliśmy i pojechałam do Doroty się wypłakać. Byłam totalnie zdołowana. Ona musiała gdzieś wyjść, a ja siedziałam u niej w domu, czytałam, trochę drzemałam i czekałam na nią. A jak wróciła, to przywiozła mi na pocieszenie słonecznik... To było taaakie słodkie :) No proszę, dla takich wspomnień to warto mieć takiego bzika ;)

***
A propos bzików - czy ja już go mam na punkcie pisania tego bloga? Czy już całkiem oszalałam? Wiking teraz śpi już coraz mniej, a mnie wręcz klawiatura się pali pod palcami a głowa paruje od natłoku myśli, które chciałabym przedstawić tu, moimi kredkami. Doszłam już do wprawy i w 30 minut potrafię napisać notkę a nieraz nawet jeszcze na maila odpowiedzieć :P Korzystam, póki wena jest i chciałabym, żeby udało mi się pisać o tym wszystkim, co mi w duszy gra - chodzi o codzienność, o głębsze przemyślenia, o prozaiczne sprawy a nawet takie głupotki i skojarzenia podobne do dzisiejszego. Więc może i mam tego bzika, ale z drugiej strony, te z Was, które znają mnie najdłużej pewnie kojarzą, że kiedyś też tak miałam (kiedy to pisałam i 200  notek rocznie),  że pisałam o wszystkim i o niczym, może więc mój blog przeżywa jakąś drugą młodość albo coś :D I może wkrótce mi przejdzie, ale na razie trwa, więc czytajcie na zdrowie, kto ma ochotę ;)

34 komentarze:

  1. Jesteś maniaczką słonecznikowo- blogowo- liczbową :D Wszystko masz zawsze podsumowane, oszacowane i podliczone ;))

    Ja za dłubaniem słonecznika nie przepadam, ale wiem, że takie rzeczy lubią wciągać- ja swego czasu nie mogłam przejść obojętnie wobec pistacji. A jak już zaczęłam to nie mogłam przestać otwierać i zjadać. A są taaakie tłuste i kaloryczne:P Teraz jem już bardzo rzadko. Jak wszystkie orzechy. Za włoskimi w ogóle nie przepadam..

    Pisz, pisz, na zdrowie..:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto cała prawda o mnie :P Przyznaję się, tak rzeczywiście jest. A jeśli chodzi o to, że słoneczniki miałam policzone, to głównie dlatego, że mam zapisane wszystkie wydatki :P Co oczywiście ściśle wiąże się z moją manią cyferkową.

      Pistacje lubię, ale to nie to samo :) No tak tłuste i kaloryczne, ale Flo. Ci powie, że to jest dobry tłuszcz ;) Ale jesz orzechy rzadko z jakiegoś konkretnego powodu, czy tak wychodzi po prostu? Ja lubię nerkowce i ziemne (niesolone) no i pistacje właśnie też - włoskie lubię, ale zdecydowanie te świeże.

      Usuń
    2. Aż tak nie przepadam;-) Ale jak już to nerkowce i pistacje właśnie:-) Że nie wspomnę o migdałach w gorzkiej czekoladzie..ale to już sam zdrowy tłuszcz nie jest;-)

      Usuń
    3. Rozumiem :)
      No fakt, to już nie jest aż tak zdrowe ;) Ja z tych mniej zdrowych, czyli w czekoladzie (również w gorzkiej) lubie bardziej owoce - na przykład wiśnie. Mniam!

      Usuń
    4. Albo rodzynki! W mlecznej;-)

      Usuń
  2. O rany ponad 100 słoneczników?:) Normalnie mnie zatkało:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) No wiesz, to tylko jeden dziennie :D

      Usuń
    2. Niby tak, ale te główki są ogromne:)przynajmniej mi się dość duże zawsze wydają.

      Usuń
    3. Są też małe, ale zdecydowanie im mniejsze, tym lepsze :D

      Usuń
    4. Tfu! Im WIĘKSZE miało być :)

      Usuń
  3. Mnie martwi koniec sezonu na węgierki... A paluchy mam w tej chwili obrzydliwie brązowe od włoskich orzechów, które zbieram co dzień. Rzecz jasna, bez rękawiczek wydłubuję z łupin. Stara, a durna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Węgierki też lubię.. W ogóle wraz z końcem października kończy się ten piękny czas trwający mniej wiecej od maja, kiedy to co rusz pojawiało się coś pysznego sezonowego...

      Mi tata wydłubuje te orzechy, więc moje ręce są trochę oszczędzone :)

      Usuń
  4. Ja tak mam z orzechami włoskimi (tak, że MW nadał mi ksywę orzesznica;p) to jeden z powodów dla których lubię jesień;) Odkąd odkryłam, ze takie suche, namoczone przez kilka godzin w ciepłej wodzie z sola lub sokiem cytryny, nie dość, że są zdrowsze bo bardziej przyswajalne to jeszcze smakują niemal jak te świeże i odchodzą ze skórki, jestem prze szczęśliwa, bo mogę sobie wydłużyć tą przyjemność;) MW podobnie jak Franek często poprawia mi humor przynosząc orzechy, które zebrał w drodze z pracy, to lepiej niżby przynosił mi stosy kwiatów;p Słoneczniki też lubię wcinać, ale nie aż w takich ilościach jak orzechy. W każdym razie to chyba najzdrowszy nałóg z możliwych;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zgadzam się, że to lepsze niż stosy kwiatów (mimo, że też je lubię), chociaż słoneczniki to w pewnym sensie są kwiaty :D Ja właśnie choć orzechy świeże też bardzo lubię i zjadam w dużych ilościach, to jednak wybieram słonecznik. Ale dzięki za podpowiedź! Muszę to wypróbować! W domu mamy teraz sporo orzechów, które już się trochę wysuszyły, przeprowadzę ten eksperyment.. Ciepła woda i sól mówisz...
      Nałóg "szkodliwy" tylko dla rąk i otoczenia, które się łątwo zaśmieca, ale to jest do przeżycia ;)

      Usuń
    2. Szczypta soli i gorąca, ale nie wrząca woda. Najlepiej zalać na cała noc i potem zjeść, albo przepłukać i znowu zalać. za długo w wodzie tez być nie mogą, zwłaszcza w tej samej. Podobno tak powinno się robić ze wszelkimi nasionami jakie się zjada (suszonymi) wtedy pozbywamy się niepożądanych substancji i zwiększamy przyswajalność składników odżywczych. Nie wiem ile w tym prawdy, ważne, ze jest smaczniej;)
      A na takie sfatygowane ręce świetny jest kwasek cytrynowy;)
      Się mi włączył tryb Flo. dobra rada;p

      Usuń
    3. Na pewno spróbuję :)
      Tak, tak, kwasek cytrynowy zawsze idzie w ruch w sezonie słonecznikowym :) Rzeczywiście pomaga i czyści, choć nie najlepszy ma wpływ na paznokcie - przynajmniej na moje :) Ale zawsze to lepiej niż z czarnymi obwódkami chodzić :)
      Perfekcyjna Pani Domu :)

      Usuń
    4. Niee no, nie bluźnijmy z tą perfekcyjna panią domu, bo właśnie wcinam chrupki zamiast sprzątać i czekam aż MW obiad ugotuje;)

      Usuń
    5. Oj tam, najważniejsze, że teorię masz opanowaną ;)

      Usuń
    6. Kukurydziane o smaku bekonu (oczywiście tylko z nazwy) - jedyny bezglutenowy grzeszek na jaki mogę sobie pozwolić oprócz popcornu;)

      Usuń
    7. O, nie znam takich. Brzmi bardzo smacznie, bo lubię kukurydziane :) No to smacznego - choć pewnie już nawet po okruszkach nie ma śladu? :)
      A wiesz co? Właśnie wysłałam Ci maila :) Z pewnych względów nie mogłam się powstrzymać, zeby Cię o tym tu nie poinformować :D

      Usuń
  5. po tylu latach blogowania to ja jeszcze nie doszłam do pisania notek w 30 minut :D

    Lubię słonecznik nawet bardzo ale ten już .... oskubany :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trochę nie mam innego wyjścia :) NIe zawsze mi się to udaje, wszystko zależy od tematu no i od tego, czy akurat mam większą czy mniejszą wenę. Ale jednak Wiking mnie wyćwiczył odkąd robi sobie tylko drzemki 30 minutowe :)

      Ten oskubany - najlepiej prażony - lubię, ale to jednak nie to samo. NIe mam takiej frajdy z jedzenia go :)

      Usuń
  6. prawdziwa maniaczka z Ciebie - faktycznie! ;) i aż dziwne, że nie przytyłaś po takiej ilości ;)
    ja z kolei tak kocham orzechy włoskie, ale niestety pofolgowanie powoduje u mnie uczulenia, sprawdziłam znów w tym roku i się pojawiło ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co roku jem bardzo dużo słoneczników i nigdy po nich nie przytyłam, nawet w zeszłym roku przy ciąży. Od tego rodzaju tłuszczu chyba po prostu się nie tyje.
      No tak, uczulenie na orzechy chyba jest dość powszechne, to jeden z silnych alergenów.

      Usuń
  7. Jak byłam młodsza, no tak 15 lat temu :D, to nawet sadziliśmy słoneczniki! Piękne były i czasami dwa razy wyższe ode mnie ;) a jakie pyszne! :) teraz jakoś nie jem słonecznika, nie wiem sama czemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My kiedyś też sadziliśmy, ale słabo to szło, bo albo ptaki wydziobały albo nam kradli. Więc częściej kupujemy.
      I pewnie, że są pyszne. Jak byś znowu zaczęła jeść, to byś sobie przypomniała :)

      Usuń
  8. Moją uwagę zwróciło coś innego, ale widziałam, że ktoś wcześniej też to zauważył: Ty masz wszystko policzone! :-) Księgowa z powołania, czy co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Nie przeszkadza mi, że zwracacie na to uwagę - nie kiedy robicie to w ten sposób (nie wyśmiewając się lub ironizując), bo ja po prostu taka jestem :) To prawda, że lubię obliczenia i nawet cieszy mnie, że można to dostrzec przy okazji innych rzeczy. Ale co ciekawe, księgową już przestałam być odkąd zmieniłam pracę - ale jednak nadal miałam do czynienia z obliczeniami :) Potrafiłam to sobie zorganizować

      Usuń
  9. Dla mnie to nie jest powód do wyśmiewania Nawet Ci trochę zazdroszczę. Moje życie byłoby dużo łatwiejsze, gdybym miała takie zdolności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy chyba jednak się trochę z tego podśmiewają, nawet na blogowisku - ja z wielu innych moich cech (przywar? :))) - na przykład skłonności do chomikowania albo chęci planowania wszystkiego :) Ale najbardziej mnie śmieszy, kiedy ktoś próbuje mi wmówić, że to mi utrudnia życie i nie może zrozumieć, że ja to po prostu lubię :))
      Myślisz, że to kwestia jakichś zdolności? Hmm, może i tak, chociaż ja bym raczej to na predyspozycje zwaliła ;)

      Usuń