*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 31 stycznia 2016

Styczniowe podsumowanie na kolorowo :)

Postanowiłam podzielić się z Wami moją radosną twórczością :) Tak wyglądał miesiąc styczeń w moim kalendarzu:






Jak widać, czasami miałam więcej czasu i chęci na kolorowanie, innym razem mi tego brakowało, ale mam plan, żeby jeszcze to nadrobić i dokończyć :) Obrazek ze smokiem pomagał mi kolorować Wiking, choć na zdjęciu nie jest to aż tak widoczne :) A te guziki poniżej są ze strony początkowej, koloruję je więc stopniowo.

To sobie znalazłam rozrywkę nie? :P Coś w tym jest takiego, że wciąga, chociaż oczywiście na co dzień nie mogę poświęcić za wiele swojego wolnego czasu (w ilościach znikomych). Koloruję bez większego pomysłu, ot tak pod wpływem chwili. Czasami muszę rezygnować z jakiegoś koloru, bo Wiking stwierdza, że akurat potrzebna mu właśnie ta kredka, którą trzymam w ręce :D Nie będę taka, ustępuję mu.

A tak poza tym - styczeń minął w tempie ekspresowym! Generalnie był to miesiąc całkiem dla mnie udany. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby nasze życie toczyło się tak dalej. Okazało się, że było łatwiej pod względem emocjonalnym niż się spodziewałam. I w ogóle chyba te rewolucyjne zmiany przyszły nam łatwiej, niż myślałam, chociaż nie powiem, że tak zupełnie bezboleśnie. Po prostu je zaakceptowaliśmy i staramy się dopasować do nowej rzeczywistości, i w miarę potrzeby naginać ją do siebie.
Przed rozpoczęciem pracy udało mi się zamknąć projekt "porządki generalne" w domu, co mnie bardzo cieszy, bo lepiej mi się teraz żyje ze świadomością, że wszystko jest na swoim miejscu. Przeczytałam w styczniu cztery książki (a że książka książce nierówna dodam, że łącznie było to 1884 strony). Zaliczyliśmy już odwiedziny moich rodziców, wujka, dziadka i siostry - i sama się zastanawiam, ile wobec tego mieliśmy weekendów, skoro były też takie, które bardzo przyjemnie spędziliśmy we własnym sosie. Mam wrażenie, jakby się rozmnożyły :D 
W pracy poznałam mnóstwo osób i powoli wdrażam się w swoje obowiązki. Liczę na to, że będzie ich przybywało, że stopniowo będę sobie wszystko organizować i za jakiś czas okaże się, że jestem niezastąpiona :)
W domu z kolei osiągnęliśmy względną harmonię. Spędzam teraz mniej czasu z Wikingiem, ale przyznam, że mam wrażenie, że jest on bardziej wartościowy. Po prostu w tych momentach, które mamy dla siebie skupiam się w 100% na Wikusiu - bawię się z nim, wygłupiam, przytulam. Nie myślę o tym, że coś jeszcze muszę zrobić albo że mam ochotę na coś innego, bo to jest chwila, którą chcę spędzić z dzieckiem. Okazuje się więc, że wszystko może mieć dobre strony.
I nawet blogowo wyszło dużo lepiej niż się spodziewałam, bo myślałam, że będę zmuszona zamilknąć, a tymczasem okazuje się, że pisanie idzie mi nadal całkiem nieźle. Prawdę powiedziawszy mam wrażenie, jakby to spora część blogosfery wyszła z domu i rozpoczęła teraz pracę, bo jakoś tak cicho jest u wielu z Was a i u mnie ruch zdecydowanie się zmniejszył. Najbardziej zauważalny jest brak niegdyś zawsze obecnych. Czasami zastanawiam się, gdzie się podziałyście :) Codziennie w pracy przy śniadaniu albo w przerwie obiadowej zaglądam do Was za pośrednictwem telefonu i nie mam co czytać! Tylko nieliczne z Was się ostatnio odzywają. Ale mam nadzieję, że to chwilowe :)
W każdym razie, to był całkiem dobry początek roku. Mam nadzieję, że pozostałe jedenaście dwunastych będą przynajmniej tak samo dobre!

49 komentarzy:

  1. Jak cudnie pomalowane! Też bym chciała tak ładnie kolorki dobierać. :)

    Gdy tak czytam o Twoim czasie spędzanym z synkiem, że jest on bardziej wartościowy, to tak sobie myślę, że w dobrym czasie pojawiła się możliwość powrotu do pracy. Że nie odczuwasz jakiejś zmiany na gorsze, wprost przeciwnie. Cieszę się, że tak się to ładnie u Was poukładało. :)
    Ja mam wrażenie, że ten pierwszy miesiąc nowego roku przemknął nie wiem kiedy ;) I jak tak dalej pójdzie, to za "chwilę" znowu cyferka się zmieni. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, że Ci się podoba :) Ale jeśli chodzi o dobór kolorów, to nie wiem, czy to jest jakoś szczególnie ładnie, prawdę mówiąc właśnie wydaje mi się, że brak mi takiego zmysłu, który by to ułatwiał :)

      Na pewno w dobrym, bo jeszcze nie zdążyłam się stresować tym, że jej nie mam :)W każdym razie - bardzo brakuje mi czasu spędzanego tylko z Wikingiem i tej swobody, jaką miałam, kiedy nie pracowałam. Ale wiem, że nie byłabym szczęśliwa bez pracy.

      No wcale bym się nie zdziwiła :)

      Usuń
  2. Ja mam nieodparte wrażenie, że wypierają nas inne blogi, o niekoniecznie wartościowej treści. Takie śmietnisko zrobiło się w blogosferze. Blogów sprzed X lat jest coraz mniej, za to jak muchomory po deszczu mnożą się te nastawione na kasę. Mnie to zniechęca do pisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale mam podobne wrażenie. Najgorsze, kiedy okazuje się, że jakaś znajoma, fajna bloggerka zaczyna się w taki sposób wymądrzać (bo nie umiem tego niestety inaczej określić). Wtedy taki blog dobija chyba jeszcze bardziej. Nie rozumiem tej idei blogowania dla pieniędzy, żal, bo rzeczywiście coraz trudniej o blogi naturalne i prawdziwe.

      Usuń
    2. Chyba wiem kogo masz na myśli ;) ja nie wiem czy mnie to dobija, śmieszy, rozczarowuje, wkurza, chyba wszystko po trochu. Jeszcze pół biedy jakby te osoby pisały naprawdę fajnie i mądrze, ale nie, na każdym kroku się ośmieszają. Mając w pamięci to, jak pisały kiedyś, a widząc, co jest teraz, nie mogę przestać myśleć, że ktoś coś kręci.

      Usuń
    3. Myślę raczej o tendencji niż o konkretnym blogu - albo inaczej, kilku konkretnych :) Teraz już tyle bloggerek poszło tą drogą, bardzo możliwe, że są wśród nich nasze wspólne znajome.
      Tak, to prawda, że czasami idzie za tym spadek jakości. Mnie irytuje też to, że taka osoba się po prostu bardzo zmienia. Swoich czytelników nie traktuje już jako grono dobrych znajomych albo bratnie dusze, tylko jak klientów. Nie ma personalnej interakcji.

      Usuń
  3. Wiesz jak to u mnie ostatnio jest. Z resztą dzisiaj udało mi się trochę o tym napisać. Ale sama bardzo często zaglądam.
    Miałam zapytać przy okazji notki o pracy, ale mi uciekło - w jakich godzinach pracujesz? W sensie w jakich nie ma Cię w domu?

    Ps. Ja też koloruję ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem :)
      Pracuję w godzinach najbardziej "standardowych", (a przynajmniej standardowych jeśli chodzi o firmy - zwłaszcza międzynarodowe - w dużych miastach), czyli 9-17, plus dojazdy. Nie wspominałam nawet o tym, bo nic się nie zmieniło pod tym względem u mnie, w poprzedniej firmie też tak pracowałam :)

      Usuń
    2. Rozumiem. Mąż też pracuje w tych godzinach i szczerze bardzo ich nie lubię. Wolałam kiedy pracował godzinę wcześniej, to znaczy zaczynał o 8. Ale tak jak napisałaś, to standardowe godziny firm, które pracują międzynarodowo. Trzeba jakoś przeżyć chociaż Ty pewnie nie masz czego przeżywać, bo jesteś do nich przyzwyczajona. Tylko trochę mało już czasu zostaje dla Wikinga, prawda?

      Usuń
    3. Skasowałam sobie chyba komentarz napisany wczoraj :)
      Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Ja polubiłam te godziny pracy bardzo szybko - jak tylko się zorientowałam, ile więcej mogę zrobić rano w porównaniu do tego, co robilam po powrocie z pracy, gdy kończyłam o 15 :)
      Co do czasu dla Wikinga - to zależy. Z jednej strony oczywiście czasu jest niewiele, ale od samego początku liczyłam się z tym, że tak będzie. W porównaniu z tym, jak było przez ostatni rok to jest ogromna różnica. Ale jeśli chodzi o godziny, to właściwie na jedno wychodzi, bo ilość godzin, ktore spędzam poza domem jest taka sama. A tak przynajmniej jeszcze rano mam czas, żeby na spokojnie go nakarmić i się z nim pobawić, do tego jeszcze ogarnę mieszkanie. Nie wyobrażam sobie wychodzić w biegu o 6 albo 7 :)
      No i w dalszej perspektywie, kiedy Wiking będzie już chodził do przedszkola albo szkoly to wydaje mi się lepiej, że rano będzie więcej czasu.
      Tak więc ogólnie - rzeczywiście wieczorem mam mniej czasu, ale z drugiej strony tak, jak napisałam, naprawde mam wrażenie, że jest on bardziej wartościowy, bo skupiam się wtedy wyłącznie na Wikingu i nic mnie nie rozprasza, jestem cała dla niego.

      Usuń
    4. Zdążyłam go jeszcze wczoraj przeczytać, ale już nie odpowiedzieć ;-)
      Masz rację, rano jest więcej czasu, z tym, że takie godziny odpowiadają właśnie osobom takim, jak Ty, czyli raczej rannym ptaszkom ;-) Ja rano, nawet do tej 9 nie potrafię jeszcze dobrze zacząć działać :-D Tym bardziej, że ostatnio oboje z Frankiem śpimy do po 8.

      Usuń
    5. To musiałaś trafić idealnie w moment, bo prawie od razu się skasował po opublikowaniu :) czasami mi się tak zdarza.

      Trudno mi powiedzieć, bo innego modelu tak jakby nie znam :)Franek też jest śpiochem, ale jak ma coś do zrobienia to woli rano wstać i to zrobić :)Wieczór to u nas zwykle czas na przyjemności, denerwuje mnie, kiedy mam coś do zrobienia o tej porze, bo odbywa się to zwykle kosztem mojego wolnego czasu (i przeważnie odpuszczam:))
      Kiedy byłam w domu nie wstawałam rano, zwykle czekałam aż Wiking się obudzi i działo się to między 6:30 a 8:00. Teraz ja wstaję o 6:00 a Wiking budzi się później, ale generalnie wolę jak wstaje najpóźniej o 7:30, inaczej burzy się nam cały plan dnia, łącznie z tym, że nie zasypia gładko o 19/19:30 :)

      Usuń
  4. Też myślałam nad kupieniem kolorowanek dla dorosłych, byłby to fajny powrót do dzieciństwa choć na chwilkę ;-) w internecie są tylko okładki, żadnych obrazków ze środka, więc ciężko sie zdecydować :-( chyba trzeba sie będzie wybrać do jakiegoś sklepu stacjonarnego. Margolko, a moglabyś ujawnić okładkę swojego kalendarza? :-) pozdrawiam serdecznie. Iskiereczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie typowe kolorowanki dla dorosłych właśnie jakoś do mnie nie przemawiały na tyle, żebym się na nie skusiła. Dopiero idea kalendarza to było coś, co od razu mi się spodobało. Pokazywałam ten kalendarz na początku miesiąca i na początku tej notki jest link do tamtej :) Chyba, że coś nie działa...?
      pozdrawiam również:)

      Usuń
    2. Ale ze mnie gapa;-) nie zauważyłam linka, przepraszam :-)

      Usuń
    3. :))) Nie szkodzi. Jeśli chodzi o ten kalendarz, to pamiętam, że był jakiś filmik w internecie, w ktorym był on pokazany strona po stronie. Może inne kolorowanki też są w takiej formie pokazane, tylko trzeba dokladny tytul podać…?

      Usuń
  5. Fajnie mieć taką "odskocznię" :) Ja uwielbiam krzyżówki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak krzyżówki tez uwielbiam i tez miałam na nie fazę, całkiem niedawno zresztą. Teraz trochę mniej ich rozwiązuję, ale cały czas są jedną z form spędzania wolnego czasu przeze mnie.

      Usuń
  6. Piękne te kolorowanki :D Widać, widać Wikusiową "kreskę" w okolicach smoka :D Fajna to rzecz, ja też sobie w końcu kupiłam, nie kalendarz, ale same kolorowanki, jakieś mandale czy coś takiego, ogólnie dużo wzorów i rzeczywiście wciąga strasznie. Spodobało mi się, ale muszę dokupić sobie lepsze mazaki, bo mam tylko 5 kolorów i już mi się dublują na obrazkach, kredki w sumie też by mi się przydały nowe, bo moje stare bambino są już tak połamane, że aż źle się trzyma. :P

    Mi też styczeń minął szybko, może to dlatego, że był strasznie dynamicznym miesiącem. Właśnie znów mam odczucie, że tak niedawno pisałaś, że zaczynasz pracę dopiero 11 stycznia, a dziś pracujesz już 3 tygodnie i nawet zdążyliście osiągnąć "względną harmonię" w swojej nowej codzienności :) :P
    Przez tą Twoją "statystykę" aż sama z ciekawości policzyłam ile ja przeczytałam książek i zdziwiłam się, bo myślałam, że mniej, bo nie miałam za bardzo czasu na czytanie, a tu okazało się, że 5 książek - jednak przemieszczanie się komunikacją miejską i czekanie na uczelni na zajęcia dużo dają w kwestii nadrabiania czytania ;D

    To, że te weekendy wydają Ci się tak wydłużone to tylko oznaka tego, że bardzo miło je spędzaliście i jest co wspominać :)
    Znając Ciebie to w pracy szybko wszystko sobie ogarniesz i poukładasz i na pewno okażesz się niezastąpiona! :)

    Blogowo na całe szczęście i ku mojej uciesze bardzo dobrze sobie radzisz :D Tak straszyłaś, ze będziesz rzadko pisać, może dlatego zmniejszył się u Ciebie ruch hehe (żartuje :P). Ja staram się odzywać, ale też jest mnie mniej niż zwykle i u siebie i u Ciebie (do Ciebie znów wchodzę przeważnie z telefonu w wolnej chwili) bo mam sesję, dość trudną w tym semestrze i ciągle coś robię, albo się uczę, dlatego właśnie zdziwiłam się, że przeczytałam aż tyle książek, bo w sumie w domu ciągle czytałam tylko notatki, dlatego wydawało mi się, że mam już mega zaległości. :P Teraz już mam trochę luźniej, więc będzie lepiej :)




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolorowanki, ale inne jakoś mnie nie przekonywały - bałam się, że będą leżały w kącie. A w formie kalendarza to będzie taka motywacja - jeden obrazek na jeden tydzień :)
      O no to koniecznie musisz sobie nowe kredki sprawić ;) Ja ze swoich jestem zadowolona. Swoją drogą nie sądziłam, że to jest takie popularne, to kolorowanie…

      No tak, u nas też było dynamicznie i pewnie dlatego szybko czas minął. Na razie mnie to cieszy, bo im bliżej wiosny, tym lepiej :)
      O tak, zdecydowanie komunikacja miejska sprzyja czytaniu książek :) Za to między innymi tak bardzo ją lubię… W sumie za to najbardziej ;)

      Mam nadzieję, że będzie w pracy tak, jak piszesz. A przede wszystkim, że będę miała ku temu okazję zanim mi się okres próbny skończy…

      Prawda? Jestem nawet zaskoczona, że jakoś mi to pisanie idzie :) Nie wiem jak będzie dalej, ale nawet jeśli będzie dziesięć notek w miesiącu to mnie to będzie satysfakcjonowało :)
      Haha, trudno mi powiedziec, ale naprawdę ostatnio zauważyłam ogólny duży spadek aktywności na blogowisku. Nawet nie tyle o zostawianie komentarzy chodzi, tylko tak w ogole.

      Usuń
  7. Czyli coś jednak jest w tych kolorowankach dla dorosłych? Chciałam kupić Synowej pod choinkę, bo nerwowa jednostka, ale się bałam, by jakiejś obrazy nie było...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie jestem nawet zaskoczona, że aż tyle osób się tym kolorowaniem zajmuje.
      Ja to traktuję nie tyle jako ukojenie nerwów (nie wiem, czy by się to w moim przypadku sprawdziło) co jako rodzaj rozrywki. Myślę, że wiele zależy od tego co, kto lubi. W kazdym razie ja bym się na pewno nie obraziła!

      Usuń
  8. Ostatnio mam wrażenie, że niemal każda z nas zamyka się w sobie, przestaje pisać tak jak kiedyś i za chwile nie będzie sensu logować się na bloggerze. Trochę to smutne, ale chyba przestałam się już tym przejmować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, być może. Zastanawiam się z czego to wynika… To, że każda z nas pisze inaczej rozumiem - zmieniamy się my, zmieniają się okoliczności to i sposób pisania się zmienia. Sama u siebie też to zauważam. Co do tego drugiego - raczej chyba się nie zamykam w sobie (a przynajmniej tego nie odnotowałam :)), dlatego trudno mi stwierdzić, co może być tego przyczyną.
      Ja się może nie tyle tym przejmuję, co mi po prostu żal, kiedy widzę, że pomimo starań, tracę kontakt z niektórymi osobami.

      Usuń
    2. Mnie to na pewno dotyczy, bo ostatnio gdy przeglądałam swoje archiwum, rzucając okiem na komentarze, byłam zaskoczona, że tak wiele Wam o sobie opowiadałam... teraz już tak chyba nie potrafię, ale nie mam pojęcia z czego dokładnie to wynika i w którym momencie tak się stało. W każdym razie zauważam to samo na większości blogów, które czytam, a to chyba niezbyt dobrze nam na przyszłość wróży. Nam jako społeczności, bo tracimy ze sobą kontakt.
      Był czas gdy wydawało mi się, ze coś trzeba z tym zrobić i nawet gdy nie potrafiłam pisać u siebie, to byłam aktywna u Was, a teraz już coraz częściej odpuszczam i akceptuję to, ze dawne czasy już nie wrócą.

      Usuń
    3. No tak, to prawda, że zmieniło się to, jak z nami rozmawiasz. Chociaż to akurat myślę, że w jakiś sposób dotyczy każdej z nas. Ja też jestem inna niż kiedyś i inaczej rozmawiam, ale pewnie ta zmiana ma inny przebieg w każdym przypadku. Rozumiem, że zwykle trudno uchwycić moment i przyczynę, dlaczego tak się dzieje.
      Szkoda, że tak myślisz :( Mnie nawet nie chodzi o dawne czasy - to się po prostu zmieniło i minęło pewnie na zawsze. Ale znajomości (przynajmniej część z nich) traktuję bardziej indywidualnie. Nie zastanawiam się za wiele nad tym i po prostu staram się, żeby ten kontakt był - tak jak w realu, to zwykle wychodzi naturalnie. Ale faktem jest, że jednostronnie się nie da po prostu.

      Usuń
    4. Trochę to brzmi jakbym wyznaczała te negatywne trendy, a mi wydaje się, że wreszcie dostosowałam się do sytuacji, która zaistniała już dawno i przestałam frustrować się zmianami na blogosferze. Znowu piszę dla siebie wtedy kiedy potrzebuję i tak jak to czuję, a nie po to by sztucznie podtrzymać jakieś relacje (wcześniej to była moja motywacja gdy nie chciało mi sie pisać).

      Poza tym ja nie pisze o znajomościach indywidualnych, zwłaszcza tych które wyszły poza ramy bloga, bo to trochę inna sytuacja, tylko o ogólnych relacjach na samych blogach. Nie ma już dyskusji, które kiedyś mógł przeczytać każdy, teraz rozmawiamy prywatnie albo wcale - tak jak pisałam, zamykamy się w sobie.

      Usuń
    5. Coś Ty, nic takiego nie miałam na myśli :) Odnosiłam się ściśle do tego, co napisałaś o swoim sposobie komentowania. Ale to nie był jakiś zarzut, tylko stwierdzenie :) To tak jakbym pomyślała, że chodzi Ci o to, że skoro ja piszę częściej to sztucznie podtrzymuję jakieś relacje, a przeciez wiem, ze zupełnie nie to masz na myśli :) Po prostu inaczej sobie z tą zmianą poradzilyśmy. Ty się dostosowałaś tracąć trochę motywację i pisząc w inny sposób (i cieszę się, że piszesz), ja po prostu olałam to co się dzieje i piszę dalej po swojemu. Chodzi mi o to, że najważniejsze to nie robić niczego na siłę albo z kolei nie buntować się dla zasady.
      A w ogóle to nie umiałabym wskazać kto albo co jest odpowiedzialny za te negatywne trendy, bo złożyło się na to wiele rzeczy. Poza tym, kiedy czytałam swoje notki z poprzedniego bloga zauwazyłam pewne tendencje i myślę, że od tego się powoli zaczynało, ale kiedyś się podzielę z Wami tymi przemyśleniami (tylko chcialabym jeszcze poczytać notki z lat 2012-13, żeby było dogłębnie :P)

      Miałam na myśli, że szkoda, że odpuszczasz (chociaz jak najbardziej uważam, że masz do tego prawo), bo należysz do osób, z którymi zawsze lubiłam rozmawiać, ale to nie jest jakoś personalnie, bo przecież takich osób jest więcej, tylko, że akurat z Tobą w tym momencie rozmawiam. Mam nadzieję, ze nie zakreciłam za bardzo i rozumiesz o co mi chodzi :P

      Tak trochę zrozumiałam, kiedy napisałaś, że dawne czasu już nie wrócą jako ścisły związek z tym, że odpuszczasz aktywność na innych blogach.

      Usuń
  9. Ja tez koloruję :) Czyżby Margolki takie podobne były ?? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazuje się, że to kolorowanie jest całkiem popularne :) Przyznaję, że jestem zaskoczona, bo w moim otoczeniu nie spotkalam się, żeby ktokolwiek się w to „bawił” :)

      Usuń
  10. ależ genialne te kolorowanki! sama się nad kupnem ich zastanawiałam, podobno fajny odstresowywacz
    no, też zauważyłam, że mało osób pisze notki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nie wiem właśnie, dlaczego się mówi o tych kolorowankach, że odstresowują, bo ja tego nie odczuwam. Koloruję, bo to fajne jest, ale nie dlatego, żeby się uspokoić. Ale może po prostu jestem mało zestresowana :D

      No niestety jest coraz gorzej. Może rzeczywiscie za chwilę zostaną tylko blogi nastawione na robienie kariery, bo tam wpisów jest ciągle dużo.

      Usuń
  11. Ja swojej kolorowanki jeszcze nie zaczęłam.
    Na smoku widać, że Wikuś pomagał. :)
    Jeśli chodzi o czas, to jak widać sporo udaje Ci się upchnąć i to bardzo fajne, jeśli weekendy wydają się mnożyć, to znaczy, że są maksymalnie wykorzystane, a nie tak przelatują bez śladu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała takie "zwykłe" kolorowanki to obawiam się, że tez bym się za nie zabrać nie mogła ;) Właśnie dlatego mi się ten kalendarz spodobał, bo to taka motywacja jest :)
      Pomagał ;) Nie wiedziałam, czy na zdjęciu będzie dobrze widac.

      No tak, nie jest najgorzej, chociaż jak Wiking nie zasypia tak jak zwykle koło 19:30, tylko godzinę później to jest trochę trudno :) Ale pocieszam się, ze wtedy za to spędzam z nim więcej czasu.
      W sumie to masz rację :)

      Usuń
  12. Kurczę, jakby to było fajnie umieć ładnie rysować! Świetne te kolorowanki :))) Widzę, że styczeń wszystkim chyba tak tylko śmignął i już po nim. Nawet nie wiadomo kiedy. Ech, leci ten czas jak oszalały.

    (ech, jakby to było fajnie umieć ładnie śpiewać, tańczyć, dziergać, szyć... i jeszcze wiele innych takich, co bym chciała, a nie umiem. Ech, pozostaje jeno smętnie westchnąć)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam wystarcza, że sobie mogę pokolorować :P Ale fakt, kiedyś chciałam ładnie rysować i żałowałam, że tego nie umiem. Chyba z czasem nauczyłam się doceniać to, co faktycznie potrafię :))
      Leci, to prawda. Na razie mi to pasuje :)

      Usuń
  13. już od małego Wikingowi smoki nie straszne:)
    Jutrzenka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) I niech tak zostanie ;) Ale kto wie, może jeszcze kiedyś będą :P Odkurzacz na przykład byl jego ulubiona zabawką, a teraz jak sie go włączy to przez chwilę się boi i dopiero po chwili się przekonuje, że nic mu nie grozi :)

      Usuń
  14. Też ostatnio koloruję "podobne coś" z córką :-)
    Relaksujące zajęcie :-)
    Dobrze, że dość bezboleśnie przeszłaś tak dużą zmianę, życzę dalszego powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, naprawdę nie sądziłam, że aż tyle osób się tym zajmuje :)) Nie spotkałam się z tym dotychczas, myślałam, że tylko mi tak odbiło :P
      Ale to naprawdę fajne, a jak jeszcze można połączyć to z zabawą z dzieckiem to w ogóle super.
      Też jestem z tego powodu zadowolona. I oby tak dalej, dziękuję!

      Usuń
    2. Wtrącę się, Margolko, teraz stało się to po prostu modne. Nie zauważyłaś w księgarniach, czy nawet w reklamach w tv kolorowanek dla dorosłych? Ostatnio wszędzie ich pełno ;-) Taki nowy - stary trend, bo przecież odkopany, na ukojenie nerwów, czy zabicie czasu. A nawet ten twój kalendarz nie skłonił Cię do myślenia, że to teraz na czasie? Wcześniej, mam na myśli kilka lat wstecz, tego przecież nie było ;-) Obecnie w każdym kiosku można spotkać takie kolorowanki, a nawet wybierać różne ich typy i rodzaje :-) Generalnie fajna sprawa, a patrząc na to, ilu ludzi się tym chętnie zajmuje, tym bardziej :-)

      Usuń
    3. No kalendarz właśnie absolutnie nie skłonił mnie do myślenia w tym kierunku, wręcz pomyślałam, że nareszcie ktoś trafił w moje potrzeby, bo to, że takich kolorowanek pojawiło się sporo na rynku widziałam już dawno, ale do mnie to nie przemawiało, a dopiero jak zobaczyłam kalendarz, to stwierdzilam, że chcę go mieć.

      I tak jak napisałam - oczywiście, że zauważyłam, że taki produkt na rynku się pojawił, wiec wiedziałam, że są na to chętni, bo jak jest popyt, to jest podaż - ale i na odwrót, wiec skoro się pojawiło, to ludzie kupują. Chodzi mi o coś innego, tak jak napisałam parę razy w komentarzach, nie spotkałam się z tym w moim otoczeniu, wcześniej tylko u jednej koleżanki na blogu spotkałam się z tym, że koloruje, więc ten odzew mnie zdziwił.
      Natomiast ja ogólnie mam raczej problem z tym, żeby stwierdzać czy coś jest modne czy nie :) Nie zwracam większej uwagi na trendy i zwykle jako ostatnia dowiaduję się, że cos jest na topie, bo zwykle mało mnie interesuje to, czym się zajmuje (czy tez jak się ubiera, co je itp - w zależnosci od kontekstu) otoczenie. Nie kieruję się tym dokonując własnych wyborów, po prostu nie zwracam na to uwagi :)

      Ale jedno muszę przyznać - nie wiem własnie dlaczego to jest reklamowane jako sposób na relaks czy ukojenie nerwów itp. Ja tego zupełnie tak nie traktuję, dla mnie to po prostu rozrywka albo sposób na spędzanie wolnego czasu jak czytanie, rozwiazywanie krzyżówek, fitness czy blogowanie. Jasne, że mozna do podpiąć pod relaks, choć trochę inaczej mi się relaks sam w sobie kojarzy, ale generalnie nie czuję, żeby nagle napięcie i stres ze mnie opadały, kiedy koloruję - gdybym była mocno zestresowana, pewnie nawet nie moglabym się na tym skupić :)

      Usuń
    4. I mnie chwilowe mody nie kuszą sobą, szczególnie jeśli chodzi o spędzanie wolnego czasu ;-) z resztą kupiłam swoją kolorowankę, zanim jeszcze zorientowałam się, że to "na topie". Ale jest,nie da się zaprzeczyć, widać to wyraźnie.
      A to, czy kogoś to uspokaja, czy też relaksuje zależy pewnie od osoby :-) Pewnie są osoby, którym pomaga takie kolorowanie skupić myśli, inni natomiast robią to, bo po prostu to lubią ;-) Mój egzemplarz na przykład opatrzony jest tekstem "Nie mogę spać", więc wychodzi na to, że dla każdego kolorowanie oznacza co innego ;-) Ja oczywiście spać jak najbardziej mogę, nie sugeruję się efektami, które miałabym po kilku obrazkach osiągnąć :-P Koloruję, kiedy mam na to czas i ochotę, bez żadnej ideologii ;-)

      Usuń
    5. Mnie nie kuszą głównie dlatego, że nie mam o nich pojęcia ;)Ale ludzie są różni, są tacy, którzy właśnie interesują się nowinkami wszelkiego rodzaju. Kiedyś na zajęciach z marketingu uczyłam się o podziale na cztery rodzaje klientów. Nie pamiętam ich nazw, ale wiem, że są tacy, którzy pierwsi rzucają się na jakiś nowy produkt i go wypróbowują (często się tym szczycąc), są tacy, którzy sięgają po niego, kiedy jest jeszcze nowością ale już nie gadżetem, dalej ci, którzy kupują coś, kiedy jest już w powszechnym użytku oraz ci, którzy zaczynają coś używać dopiero jak już wszyscy dookoła to mają. Ja najczęściej należę do tej trzeciej lub czwartej grupy - w zależności od rodzaju produktu, ale nie zdziwiłabym się, gdybym była w tej czwartej :)

      Możliwe, chodzi mi tylko właśnie o to, że zastanawiam się po co dorabiać do tego ideologię... Ale widocznie są osoby, które są w targecie i na nich to działa.

      Usuń
  15. Ja też mam kolorowanki i brokatowe mazaki :)) Fajna rozrywka.

    OdpowiedzUsuń
  16. ha ha ha faktycznie widać, że czasem nie masz ochoty na kolorowanki :D ja tam jakoś za kolorowaniem nie tęsknię zdecydowanie wolę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do aktywności blogowej to ja w pracy nie mam jak czytać a komórkę mam za małą. Mam czas na blogi w weekendy więc i moje pisanie i czytanie jest takie od weekendu do weekendu :)

      Usuń
    2. Bardziej chodziło o to, że nie miałam czasu :) Szczególnie na wszystko, na co chciałabym go mieć. Trudno, zycie to sztuka wyboru :)
      Czytać też czytam, codziennie, bez wyjątku :) Jakoś to godzę.

      ALe przynajmniej jest regularne :)
      Ja na telefonie czytam bez problemu, ale nie komentuję i to jest minus, bo często jak coś przeczytam w telefonie to już nie wracam z komentarzem (nieraz wręcz skomentuję sobie sama w głowie i mam poczucie, że zrobiłam to naprawdę :))

      Usuń